Dąbrowa (Obrol)owała lidera

Robert Lida, Piotr Pankanin, Robert Środecki, Jacek Grabowski, 04 listopad 2012, 01:35
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Relacje z X kolejki Ligi Powiatowej
Dąbrowa (Obrol)owała lidera

Andrzej Wilczyński strzela pięknego gola dla Lubczy. Fot. Piotr Pankanin

LZS Płocicz - Sosenka Sośno 1:0 (1:0)
Bramka: Dawid Chmarzyński. Żk. Damian Zywert Sośno. Sędzia Henryk Wirkus
Ten mecz mógł zakończyć się każdym dowolnym wynikiem. W całym spotkaniu nie brakowało sytuacji bramkowych. Można by nimi obdzielić pół kolejki rozgrywek. Sprawiedliwy byłby na pewno remis, ale gospodarze zachowali więcej zimnej krwi i sprzyjało im szczęście. Trzy punkty zapewniła im akcja z 10. min kiedy to „Dejf”, czyli Dawid Chmarzyński, po solowej akcji wpakował piłkę pod poprzeczkę bramki Sośna. To pierwsze trafienie Dawida w tym sezonie. Kilka minut później mógł wyrównać Ariel Stremlau, któremu w efektowny sposób udało się przelobować Karola Bekera. Jednak nie  wiadomo skąd na linii bramkowej wyrósł nagle Józek Rękiewicz i wybił piłkę w swoim stylu, daleko do przodu. Doskonałej sytuacji nie wykorzystał też Jakub Wiśniewski, który znajdując się dwa metry przed pustą bramką, przeniósł piłkę nad poprzeczkę. W dobrej dyspozycji był też „Łapa”, golkiper miejscowych, który popisał się kilkoma efektownymi, ale też szczęśliwymi interwencjami. Goście cały czas, konsekwentnie dążyli do wyrównania. Z kolei gospodarze nie rezygnowali z podwyższenia wyniku. Arkadiusz Fridehl trafił w słupek. Dwukrotnie w beznadziejnych sytuacjach swój zespół ratował Dariusz Ziegert. Jeszcze w doliczonym czasie bramkę na wagę punktu mógł strzelić Ariel Stremlau, ale uderzona przez niego głową po rzucie rożnym piłka trafiła w słupek. W Płociczu obejrzeliśmy dobry, emocjonujący mecz, który rozgrzał zziębniętych kibiców. Zwycięstwo zapewniło gospodarzom utrzymanie pozycji wicelidera tabeli.

Zobacz zdjęcia


HZ Zamarte - TomDach Sitno 6:1 (3:1)
Bramki: Szymon Modrzyński 2, Dariusz Synak, Daniel Herman, Piotr Reca, Arkadiusz Szulc Zamarte. Kamil Pacek Sitno. Żk. Błażej Odyja Zamarte. Sylwester Spichalski Sitno. Sędzia Kazimierz Linke.
Gospodarze odkuli się za ubiegłoroczną klęskę w Sitnie w stosunku 1:9. Wysoki wynik wcale nie świadczy o fatalnej grze gości. Przeciwnie, zagrali oni na swoim dobrym poziomie. Trafili jednak na dobrze dysponowanego przeciwnika, który rozegrał swój najlepszy mecz w sezonie. Mamy też złą informację dla kolejnych rywali drużyny z Zamartego. Do zespołu powrócił Błażej Odyja, jeden  najlepszych asystentów w lidze. Co prawda zagrał tylko 45 minut, ale popisał się kilkoma genialnymi podaniami, które otworzyły kolegom drogę do bramki. Prowadzenie dla gospodarzy już w 3. min zdobył Dariusz Synak, który wykorzystał niezdecydowanie obrońców z Sitna. Po 10 min  było już 2:0. Szymon Modrzyński jakby od niechcenia uderzył płasko, po ziemi z 20 metrów. Ten sam zawodnik wpisał się na listę strzelców w 38 minucie. Jeszcze przed przerwą Kamil Pacek strzałem głową z bliskiej odległości zmniejszył rozmiary porażki.
Ozdobą meczu były pojedynki najwyższego i najniższego zawodnika ligi. Rafał Landowski (160 cm wzrostu) napsuł sporo krwi Bartoszowi Szulcowi (180 cm). – „Łajza” on cię ciągle ogrywa – strofowali Szulca koledzy z zespołu. – Co mam zrobić jak on mi ciągle przebiega pod nogami – bronił się rosły piłkarz z Sitna. Niestety, Landowski musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Mamy nadzieję, że to tylko bolesne stłuczenie. W drugiej połowie rozszalał się „Żwirek”, który kręcił obrońcami Sitna jak karuzelą. Po jednym z jego zagrań sędzia podyktował jedenastkę, którą na bramkę zamienił Daniel Herman. Goście próbowali prowadzić otwartą grę, ale miejscowi na ich akcje odpowiadali zabójczymi, kontratakami. Kolejne bramki odebrały im nadzieję na dobry wynik.

Zobacz zdjęcia


Fuks II Wielowicz – Zryw/Real Radzim 4:3 (3:0)
Bramki: Daniel Mizera 2, Krzysztof Sobieszczyk , Maciej Szulc Wielowicz. Arkadiusz Prądzyński, Zbigniew Szmagliński oraz samobójcza Radzim. Żk. Radosław Fatyga Wielowicz. Janusz Zabrocki (trzecia kartka) Radzim. Sędzia Henryk Wirkus.
Pół godziny czekano na przyjazd Realu Radzim. Spóźnienie się opłaciło, gdyż goście na mecz zjawili się z ławką rezerwowych. Gra od samego początku należała do Fuksa. Pierwsza bramka zaskoczyła jej sprawcę. Krzysztof Sobieszczyk wykorzystał podanie, zaskoczony huknął piłkę po skosie wprost do bramki przyjezdnych. Tym samym otworzył worek z bramkami. Kilka minut później Daniel Mizera z wolnego zdobył drugą bramkę dla Fuksa. Zbigniew Szmagliński widząc lot piłki schylił głowę i futbolówka mijając bramkarza wpadła do bramki. Ostatnią bramkę  pierwszej połowy strzelił Maciej Szulc. Spotkanie sam na sam z bramkarzem nie speszyło młodego napastnika z Wielowicza. Przechytrzywszy bramkarza, spokojnie wsunął piłkę do bramki gości. Wiele akcji gospodarzy kończyło się odgwizdaniem spalonego. Sędzia Wirkus znów pokazał  niedyspozycję. Długoletni staż sędziowski zamienił się w rutynę i niemoc, która nie pozwala mu obiektywnie ocenić sytuacji na boisku. Na przykład wulgarne zachowanie obrońcy Realu nie zakończyło się wyciągnięciem żółtego kartonika. Obrońca Fuksa zaś za dyskusję nie został pouczony, tylko od razu ukarany żółtą kartką. Gdzie tu sportowy duch i gra fair play? 
Druga odsłona pomieszała szyki miejscowych. Samobójczy gol zaserwowany przez obrońcę gospodarzy upuścił powietrze z żagli wielowiczan. Za to dogodną sytuację wykorzystali przyjezdni. Arkadiusz Prądzyński znalazł ujście w obronie Fuksa i zdobył druga bramkę. Nie trzeba było długo czekać na trzeciego gola. Podczas zamieszania w polu karnym Zbigniew Szmagliński „szczupakiem” zdobył wyrównującą bramkę. Od tej pory Fuks wziął się do odrabiania strat. Mimo dwóch akcji sam na sam, Michał Jakubowski nie zdołał podwyższyć stanu posiadania. Młode „żądło” miejscowych ma ogromne predyspozycje. Zapewne stres nie pozwolił mu na zmianę wyniku. Ostanie minuty meczu należały do wielowiczan. Daniel Mizera, w starciu sam na sam, próbował wstrzelić się w światło bramki gości. Piłka odbita od bramkarza poszybował w górę. Mizera głową przelobował bramkarza i w pięknym stylu ustalił wynik meczu.

Victoria Orzełek – LZS Lutówko 3:1 (1:1)
Bramki: Marcin Szreder 2, Przemysław Czapiewski Orzełek. Dawid Żmich Lutówko. Czk. Wojciech Steinborn (trzy mecze dyskwalifikacji) Orzełek. Tomasz Kabath (trzy mecze dyskwalifikacji) Lutówko. Sędzia Kazimierz Linke.
Przed meczem pewni siebie kibice miejscowych zastanawiali się ile bramek gospodarze zaaplikują drużynie z Lutówka i czy Marcin Szreder wysforuje się na czoło tabeli najlepszych strzelców rozgrywek. Gospodarze strzelili trzy bramki, a stracili jedną, a Szreder objął prowadzenie w wyścigu snajperów. Marcin Szreder otworzył wynik spotkania już w 5. min. Wykończył składną akcję całego zespołu i bez trudu pokonał Adama Ciesielskiego stojącego między słupkami bramki gości. To wszystko, na co było stać gospodarzy w pierwszej połowie. Ku ogólnemu zaskoczeniu tuż przed przerwą wyrównał Dawid Żmich. Goście, którzy w niedzielę mogli zdobyć pierwsze punkty na wyjeździe z optymizmem patrzyli na drugą połowę. Po przerwie gospodarze przyspieszyli. Kilka razy do groźnych sytuacji strzeleckich dochodził Szreder, ale drugą bramkę dla Orzełka zdobył kto inny. Po uderzeniu Dawida Chmilla z rzutu wolnego piłka odbiła się od poprzeczki. Dopadł do niej Przemysław Czapiewski i głową skierował do bramki. W 65. min prowadzenie gospodarzy powiększył Szreder. Marcin świetnie przyjął podanie z prawej strony boiska, jednym zwodem ograł obrońcę z Lutówka i bez trudu pokonał bramkarza. ,,Paszczak” do siatki rywali trafiał trzykrotnie, ale przy jednym golu arbiter dopatrzył się zagrania ręką. To, co działo się w ostatnich minutach niedzielnego widowiska, zmroziło zziębniętych kibiców. Najpierw Wojciech Steinborn brutalnie bez piłki sfaulował zawodnika gości. Sędzia Kazimierz Linke bez zastanowienia wyciągnął czerwony kartonik. Kilka minut później siły się wyrównały. Tomasz Kabath brutalnie sfaulował Przemka Czapiewskiego i zobaczył czerwoną kartkę. Czapiewski z podejrzeniem złamania nogi został przewieziony na prześwietlenie do szpitala. Decyzją zarządu ligi Steinborn i Kabath zostali zdyskwalifikowani na trzy najbliższe mecze.
Oba faule były zupełnie niepotrzebne. Nie tak powinna wyglądać gra w lidze powiatowej. Nadpobudliwość niektórych graczy jest trudna do zrozumienia. Oczywiście kibice jak to często bywa mieli pretensję do sędziego. Obwiniali go za brak zdecydowania w spornych sytuacjach. Arbiter robił co mógł. Większej kary niż czerwona kartka za brutalny faul regulamin nie przewiduje.

Zobacz zdjecia


Mastel Lutowo – KS Kawle 1:0 (0:0)
Bramka Kamil Kitza. Żk. Kamil Kitza, Rafał Prasał Lutowo. Szymon Kałaczyński Kawle. Sędzia: Wiesław Jarząb.
Drużyna z Kawli nie jechała do Lutowa w roli faworyta, ponieważ nigdy wcześniej nie pokonała wyżej notowanych przeciwników. Goście potraktowali niedzielną potyczkę prestiżowo. Przez 90 min walczyli o każdy centymetr boiska. W pierwszej połowie mecz toczył się głównie w środkowej strefie boiska. Żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć sobie zbyt wielu dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Bliżej byli goście, ale jeden z napastników nie zdołał wepchnąć piłki do pustej bramki. Gospodarze odpowiedzieli groźnym strzałem Bogdana Szydła z rzutu wolnego. Bohaterem pierwszej odsłony mógł zostać jego starszy brat Leszek. Piłka bita z rzutu rożnego spadła idealnie na głowę doświadczonego stopera. Szydeł minimalnie przestrzelił. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Od pierwszych minut drugiej odsłony uwidoczniła się przewaga gospodarzy. Na bramkę gości sunął atak za atakiem. Najaktywniejszym graczem na boisku w tym fragmencie gry był Tomasz Olszewski, który kilkakrotnie zakręcił obrońcami z Kawli. Piłka po rzucie wolnym wykonywanym przez Olszewskiego odbiła się od rąk bramkarza i wylądowała na poprzeczce. Bohaterem spotkania został niespodziewanie Kamil Kitza, który strzelił  gola na wagę trzech punktów. Po zamieszaniu w polu karnym piłka przelobowała bramkarza i spadła na głowę Kamila Kitzy. Ten z metra bez trudu skierował ją do pustej bramki. Gospodarze po strzeleniu gola stworzyli wiele sytuacji, ale żadnej nie potrafili wykorzystać. Poczynaniami gości dyrygował Kamil Nowaczyk. Był motorem napędowym większości akcji ofensywnych swojego zespołu. Przed zakończeniem spotkania, w 10. min  jego silny strzał z rzutu wolnego wylądował na poprzeczce bramki strzeżonej przez Radka Słupikowskiego. Po raz kolejny Kawle wyjechały z Lutowa bez punktów. Wiele akcji gospodarzy nie miało odpowiedniego tempa i płynności. Dzieje się tak za sprawą absencji kilku kluczowych zawodników. W drużynie Lutowa brakowało Rychtera, Mierzyńskiego i Dankowskiego, graczy, którzy obok Bogdana Szydła i Tomasza Olszewskiego stanowią o sile ataku.

Zobacz zdjęcia


Time Lubcza – Fireman Zabartowo/Pęperzyn 3:2 (3:2)
Bramki: Andrzej Wilczyński, Jarosław Jankowski, Łukasz Tomasz Lubcza. Sebastian Mańczuk, Adrian Łabuszewski Zabartowo. Żk. Mateusz Tomasz (trzecia kartka), Łukasz Tomasz (trzecia kartka) Lubcza. Marcin Myślicki, Tomasz Bronowicki Zabartowo. Sędzia Wiesław Jarząb.
Kibice gospodarzy zachodzili w głowę, co się z ich pupilami dzieje. Po trzech pewnie strzelonych golach, Time w oczach tracił siły, ale i pomysł na dalszą grę. Spostrzegli to goście, którym niewiele brakowało do odniesienia remisu, a nawet zwycięstwa. Na przeszkodzie stanęły, jak zwykle, niepotrzebne kłótnie i wzajemne komentarze po indywidualnych błędach oraz dobrze broniący w drugiej połowie bramkarz Lubczy. Time, pomimo aktualnie najmocniejszego składu w lidze zagrał znacznie poniżej oczekiwań, zwłaszcza swoich kibiców, którzy rozładowania emocji i ciepła szukali w pobliskim sklepie.
Najciekawsze akcje przypadły na pierwszą połowę, po której sędzia Jarząb mógłby spokojnie odgwizdać koniec meczu. To jest jakiś pomysł na pojedynki ociekające bryndzą. Ale po kolei. Już w 8. min po wymianie kilku krótkich podań na jeden kontakt, Łukasz Tomasz dochodzi do sytuacji strzeleckiej, jednak jego strzał minął słupek bramki. W 16. min silny strzał głową w wykonaniu Andrzeja Wilczyńskiego obronił bramkarz gości. W 18. min po precyzyjnym dośrodkowanie z prawej strony na głowę Wilczyńskiego, ten bez najmniejszych problemów umieścił piłkę w siatce. Cud bramka padła w 32. min. Po pięknym uderzeniu z rzutu wolnego w wykonaniu Jarosława Janowskiego piłka wpadła w samo okienko bramki strzeżonej przez Dariusza Półgęska. W 34. min Łukasz Tomasz sprytnymi zwodami oszukał całą linię defensywy gości i będąc sam na sam z bramkarzem zmusił go do wyciągnięcia piłki z siatki. W 39. min po błędzie broniącego z konieczności Michała Baumgarta, Sebastian Mańczuk zdobył pierwszą bramkę dla Firemana. Powtórka sytuacji nastąpiła w 43. min.  „Bagi” ponownie zdecydował się na wyjście z bramki, jednak został uprzedzony przez szybkiego Adriana Łabuszewskiego, który wpakował piłkę do pustej bramki.

Zobacz zdjęcia


MTK Orzeł Dąbrowa – Obrol Obkas 5:3 (1:2)
Bramki: Bartosz Wojtasik 3, Kamil Gbur, Kamil Rudziński Dąbrowa. Adrian Wierzchucki 2, Szymon Skiba Obkas. Żk. Krzysztof Januszewski Dąbrowa. Damian Zawidzki, Adrian Wierzchucki Obkas. Sędzia Wiesław Jarząb.
Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na łatwe zwycięstwo Orła nad rozgoszczonym na fotelu lidera na dobre Obrolem. Tymczasem konsekwentna realizacja taktyki oraz najwyższa koncentracja, a przede wszystkim unikanie gadulstwa sprawiły, że gospodarze odnieśli zasłużone zwycięstwo.
Prowadzenie w 19. min po strzale Szymona Skiby uzyskali goście. Wyrównanie padło w 26. min, kiedy to Bartosz Wojtasik strzelił pierwszą spośród trzech w tym meczu bramek. Na prowadzenie gości wysforował Adrian Wierzchucki w 29. min. Kilka obustronnych akcji ze wskazaniem na Obrol, który za wszelką cenę dążył do szybkiego rozstrzygnięcia meczu na swoją korzyść, nie wpynęło na wynik.
W drugiej połowie w zasadzie obraz gry nie uległ zmianie. Gospodarze dość odważnie wprowadzili do gry Kamila Brysia - młodego bramkarza, który zastąpił spracowanego Adriana Grockiego. Morale Orła rosły od 52. min, kiedy to Kamil Gbur doprowadził do remisu. Nawet chwilowe prowadzenie Obrolu po strzale w 65. min Adriana Wierzchuckiego nie odebrały miejscowym chęci zwycięstwa. Do ponownego remisu doprowadził Kamil Rudziński, a później już gole w 76. i 90. min Bartosza Wojtasika były praktycznie formalnością. Porażka nie krzywdzi lidera. Orzeł zagrał świetny mecz i dokonał bardzo odważnych zmian. Oprócz roszady w bramce za brakmostrzelnych Rudzińskiego i Gbura weszli odpowiednio Mateusz Paliga i Bogusław Theus. Ze zwycięstwa cieszyli się zziębnięci kibice gospodarzy. Po końcowym gwizdku Wiesława Jarząba, nie dającemu sobie „dmuchać w kaszę”, kibice Obrolu nieco posmutniali. Przyjechali na ten mecz w liczbie odpowiadającej dwóm wozom drabiniastym, wyjątkowo dobrze usposobieni, z transparentem i śpiewnymi hasłami typu „Dacie radę!”. Nie dali, ale wstydu wsi nie przynieśli. Słabszą skuteczność zanotował dobrze pilnowany Dawid Wierzchucki, w którego wcielił się jego brat Adrian. U gospodarzy podziwialiśmy atrybuty wspomniane na początku oraz kulturę, zachowanie której w tak prestiżowym meczu nie jest łatwe.   

Zobacz zdjęcia





Najlepsi strzelcy
18 bramek Marcin Szreder Orzełek.
16 bramek Dawid Wierzchucki Obkas.
13 bramek Ariel Stremlau Sośno.
12 bramek Andrzej Hippler Sitno.
10 bramek Kamil Rudziński Dąbrowa, Adam Napierski Płocicz.