Grad bramek w powiatówce. Potrójny hat-trick!

Piotr Pankanin, 13 maj 2012, 21:36
Średnia: 5.0 (1 głosów)
Takiej ilości bramek w jednej kolejce ligi powiatowej jeszcze nie odnotowaliśmy. 60 bramek jest rekordem i wcale nie jedynym! W meczu Zryw Dąbrówka - Sosenka Sośno Ariel Stremlau strzelił aż 9 goli. Nasza redakcja takich piłkarzy - wyczynowców postanowiła nagradzać. Za potrójny hat-trick i absolutny rekord powiatówki znakomity piłkarz Sosenki otrzymuje roczną prenumeratę "Wiadomości Krajeńskich" i najniższe odredakcyjne ukłony!
Grad bramek w powiatówce. Potrójny hat-trick!

Jedna z wielu sytuacji podbramkowych w jednostronnym meczu Zryw - Sosenka. Fot. Robert Lida

Po cichu liczono, zwłaszcza w Lutowie, na potknięcie Fuksa w meczu z Firemanem. Niestety, świetna passa ambitnej drużyny z sąsiedniej gminy została przerwana przez nieokiełznanych Wielowiczan, w gruncie rzeczy przez niezmordowanego "Napliego".
Proponujemy Niemcowi majstrującemu przy polskiej reprezentacji, niejakiemu Franzowi Smudzie, by rozważył, a ma jeszcze czas, żeby powołać natychmiast na zgrupowanie do Turcji właśnie "Napliego" - perełkę Fuksa. Ten facio wespół z Lewandowskim, Piszczkiem i Błaszczykowskim powyczyniałby niejedne cuda.

Zryw Dąbrówka - Sosenka Sośno 0:11 (0:6)

Bramki: Ariel Stremlau 9, Remigiusz Zieliński, Patryk Matczak. Sędzia Marcin Lica.
Ariel Stremlau, strzelając 9 bramek w jednym spotkaniu, ustanowił rekord ligi i z tego tytułu będzie pierwszym zawodnikiem, który w związku z występami w Sosence odniesie korzyść majątkową. Nasza redakcja postanowiła przyznać mu darmową, roczną prenumeratę ,,Wiadomości Krajeńskich”. Jeszcze w poprzednim sezonie Ariel męczył się gdzieś w linii pomocy. Przesunięcie go do ataku pozwoliło mu rozwinąć skrzydła. Swoim wyczynem niespodziewanie zameldował się w czołówce najlepszych strzelców ligi i nie jest bez szans na tytuł króla.
Gospodarze do niedzielnego meczu ledwie zdołali skompletować 10 osobowy skład, ale na boisko jak zwykle wyszli z podniesionymi głowami. Do  końca walczyli z przeciwnikiem jak równy z równym. Mogli zamurować własną bramkę i tak trwać do końcowego gwizdka. Nie zrobili tego, też chcieli strzelać bramki. Worek z bramkami otworzył się w 10. min, kiedy Stremlau trafił po raz pierwszy, strzelając głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Zanim gospodarze zorientowali się, o co chodzi, miał ich na koncie już 4. Zryw też miał swoje szanse. W 20. min Łangowski trafił w słupek. Tuż przed przerwą Sosenkę przed utratą bramki po strzale Maculewicza uratował Dariusz Ziegert. Tomek Maculewicz był najjaśniejszą postacią swojej drużyny. Jak on to robił, że jednocześnie grał w obronie i ataku?
Zresztą, to jest zawodnik, który zawsze na boisku zostawia całe serce i zdrowie. Po przeciwnej stronie Stremlau - czego się dotknął, to zamieniał na bramki. Od czasu do czasu na drodze stawał mu Maciej Krauśnik, bramkarz o nieprzeciętnych umiejętnościach, pod warunkiem że ma przed sobą jakichś obrońców. Tym razem wiekowi panowie z brzuszkami nie dali rady.

ZOBACZ ZDJĘCIA


Tom-Dach Sitno - Mastel Lutowo 2:6 (1:1)

Bramki: Marcin Mierzyński 2, Karol Nowicki, Bogdan Szydeł, Tomasz Olszewski, Mateusz Szydeł Lutowo. Adrian Jabłoński, Kamil Pacek Sitno. Sędzia Wiesław Jarząb.
Kto nie był i nie widział, niech żałuje. Na nierównym boisku w Sitnie rozegrano pojedynek na dobrym, A-klasowym poziomie. Wynik kompletnie nie odzwierciedla przebiegu gry. Mecz w znacznej części był wyrównany, mało tego, przewagę mieli gospodarze. Tom-Dach do 72. min prowadził 2:1. Potem nastąpił kwadrans, który wstrząsnął Sitnem. Ale po kolei.
Już od pierwszego gwizdka było wiadomo, że żarty się skończyły. Walka na całego, pełne zaangażowanie, żelazna dyscyplina, ale w ramach przepisów. Warto zauważyć, że surowy zwykle sędzia Jarząb nie pokazał ani jednej kartki. W pierwszych minutach goście mogli strzelić kilka bramek. Już w 9. min rzut wolny wykonywał Tomek Olszewski. Słupikowski „wypluł” piłkę, a dobitka Nowickiego była nie do obrony. Chwilę później w poprzeczkę z daleka huknął Mateusz Szydeł. Gospodarze grali jakoś bojaźliwie, bez koncepcji. Ich najlepszy snajper, Andrzej Hippler, był skutecznie odcinany od podań. W 25. min Adrian Jabłoński wykorzystał błąd obrońców Lutowa i z bliska wpakował piłkę do bramki, uzyskując wyrównanie. Po tym golu  goście stracili animusz. Przypominał się mecz w Runowie z Time Lubcza. Niewielką, ale widoczną przewagę uzyskali gospodarze.
No i stało się. W 62. min Kamil Pacek po strzale głową uzyskał prowadzenie dla Sitna. Sensacja wisiała w powietrzu. Sprawy w swoje doświadczone nogi wziął Bogdan Szydeł. Boguś urwał się obrońcy z lewej strony i z całą mocą huknął w długi róg bramki, nie do obrony. Spore ożywienie w grze gości na prawej flance wniósł Rafał Prasał, który zmienił swojego brata Krzysztofa. Rafał w 76. min  tak precyzyjnie dograł piłkę na głowę Marcina Mierzyńskiego, że ten nie miał wyjścia, jak skierować ją do bramki. „Mierza” pod nieobecność Marka Dankowskiego wziął na siebie obowiązki głównego rozgrywacza. W 82. min sam rozmontował obronę Sitna i trafił po raz drugi. Gospodarze już się nie podnieśli z kolan, a dobił ich jeszcze Tomek Olszewski i w ostatniej minucie Mateusz Szydeł. Piłkarze z Lutowa w ciągu kilkunastu minut wrócili z bardzo dalekiej podróży. Dzięki temu zwycięstwu ciągle mają nadzieję na dogonienie Fuksa Wielowicz. Niestety, jej spełnienie  leży już wyłącznie w nogach drużyn, które z Wielowiczem jeszcze nie grały.

ZOBACZ ZDJĘCIA


Victoria Orzełek - LZS Płocicz 5:3 (2:1)

Bramki: Marcin Szreder 3, Krzysztof Myszkowski 2 Orzełek. Rafał Pokora, Józef Rękiewicz, Adam Napierski Płocicz. Żk. Tomasz Czapiewski (trzecia kartka), Łukasz Czapiewski (czwarta kartka) Orzełek. Jacek Tryk, Dawid Chmarzyński, Jarosław Beker (czwarta kartka) Płocicz. Sędzia  Marcin Lica.
To miał być jeden z najciekawszych meczów kolejki. Zawodnicy obu drużyn pojedynek derbowy potraktowali bardzo poważnie. Zawiodła jedynie pogoda, a padający deszcz utrudniał kontrolę nad piłką. Gospodarzy na prowadzenie w 11. min wyprowadził Krzysztof Myszkowski jeden z najlepszych graczy swojej drużyny. W 16. min wyrównał Rafał Pokora, który wykorzystał dokładną centrę w pole karne i strzałem głową pokonał Łukasza Czapiewskiego. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem remisowym, do siatki trafili gospodarze. Gola do szatni zdobył niezawodny Marcin Szreder. Po przerwie Szreder jeszcze dwa razy trafiał do siatki. Jego bramki przesądziły o końcowym wyniku.
W niedzielę celowniki gości były rozregulowane. W drugiej połowie za strzelanie bramek wzięli się obrońcy. Na listę strzelców wpisał się Józef Rękiewicz, jeden z najlepszych stoperów w lidze, który musiał wyręczyć kolegów z ataku. Widzowie, którzy dopisali, byli świadkami szybkiego i ciekawego widowiska okraszonego 8 golami. Wszystko wskazuje na to, że drużyna z Orzełka po serii niepowodzeń i dotkliwych porażek z wyżej notowanymi rywalami wraca do gry o dobrą pozycję w tabeli i tytuł króla strzelców dla  Szredera. 

ZOBACZ ZDJĘCIA


HZ Zamarte - KS Kawle 5:2 (2:2)

Bramki: Sebastian Landowski 2, Błażej Odyja 2, Daniel Herman Zamarte. Paweł Piotrowski oraz samobójcza Kawle. Żk. Bartłomiej Zygmański, Błażej Odyja (trzecia kartka) Zamarte. Sędzia Arkadiusz Gnaś.
Wynik niedzielnej potyczki nie do końca odzwierciedla wydarzenia na boisku. Mecz rozpoczął się od prowadzenia gości po tym, jak piłkę do własnej bramki wpakował Krzysztof Mazurkiewicz. Goście nie cieszyli się zbyt długo z korzystnego rezultatu. W 12. min  wyrównał Sebastian Landowski. W 35. min Karol Piotrowski po raz kolejny wyprowadził gości na jednobramkowe prowadzenia. W 39. min płaskim strzałem po ziemi popisał się Sebastian Landowski, który po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Na przerwę zawodnicy obu drużyn schodzili ze sprawiedliwym remisem.
W drugiej połowie uwidoczniła się przewaga gospodarzy, którzy imponowali szybkością i strzałami z dystansu. W 62. min do bramki gości trafił Błażej Odyja. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się minimalnym zwycięstwem gospodarzy w ostatnich trzech minutach spotkania dobrze dysponowana drużyna z Zamartego wykorzystała gapiostwo gości. Napastnicy dwukrotnie trafiali do siatki za sprawą Daniela Hermana i Błażeja Odyi. Gospodarze zasłużyli na zwycięstwo, bowiem w przekroju 90 minut byli drużyna lepszą. Kawle powinny ten mecz przegrać, ale nie tak wysoko. Mecz rozgrywany na odległym boisku w Moszczenicy toczył się w przyjaznej atmosferze. Sędzia w protokole pomeczowym napisał, że publiczność zachowywała się wzorcowo, a gra toczyła się zgodnie z zasadami fair play. Spotkań bez brutalnych fauli i złośliwości chciałoby się oglądać znacznie więcej.

ZOBACZ ZDJĘCIA


Time Lubcza - Obrol Obkas 2:4 (2:0)

Bramki: Dawid Wierzchucki 3, Wojciech Fertykowski Obkas. Andrzej Wilczyński, Maciej Bednarski Lubcza. Żk. Jacek Kołtonowski (trzecia kartka), Dawid Kołtonowski, Dawid Wierzchucki Obkas. Andrzej Twardowski Lubcza. Sędzia Kazimierz Linke.

Fuks Wielowicz - Fireman Zabartowo/Pęperzyn 7:0 (2:0)

Bramki: Arkadiusz Grochowski 2, Damian Nawrocki 2, Mateusz Kwasigroch 2, oraz samobójcza.  Żk. Bartosz Gwizdalak Zabartowo. Sędzia Kazimierz Linke.
Na ten mecz, pewnie bardziej niż swój, czekali piłkarze z Lutowa. Zresztą nie tylko oni liczyli na złojenie skóry wielowiczanom. Nic z tego. Tej niedzieli rewelacyjnie spisujący się Fireman niewiele miał do gadania. Szkoda, bo bez względu na końcowy wynik, na wyrównany i emocjonujący pojedynek liczyło sporo kibiców zgromadzonych wokół topolowego boiska w stolicy sośnieńskiego piłkarstwa.
Początek nie zapowiadał niemocy Pęperzyna wzmocnionego Zabartowem i odwrotnie. Jednak po pierwszym ukłuciu przez Arka Grochowskiego, goście poczuli się jakby mniej wartościowi. Tym bardziej że z połowy Fuksa sunęły coraz bardziej dynamiczne ataki miejscowych kanonierów mających jednak spore kłopoty z celownikami.
Po pierwszej połowie, w której wszystko się mogło zdarzyć, w drugiej istniał już tylko Fuks. Przyczyną dotkliwej porażki „fojermanów” było kompletne rozkojarzenie obrony i słabsza dyspozycja bramkarza. Dobrej szybkości, wytrzymałości, niezłej technice i czasami przemyślanej taktyce Fuksa, trudno przeciwstawić ledwie 20-minutowy zapas sił. Spotkanie trenujących regularnie z trenującymi od przypadku musi się tak kończyć. Remis albo porażka Fuksa byłyby w tym meczu absurdem. U gospodarzy wyróżniali się przede wszystkim „Matias” Kwasigroch panujący na lewym skrzydle, Damian Nawrocki z niesłabnącym ciągiem na bramkę, „murarz obronny” Krzysztof Szyling, niezmordowany Arek Grochowski tudzież ,,Mały Michaś”. W drużynie gości trudno było szukać wyraźnego lidera, który zechciałby pokierować jedenastoma zagubionymi jeźdźcami bez głów. 

ZOBACZ ZDJĘCIA   

MTK Orzeł Dąbrowa - Real Radzim 13:0 (7:0)

Bramki: Arkadiusz Fridehl 6, Damian Raźny 3, Grzegorz Paszylk 3, Kacper Niemczyk. Żk. Przemysław Stryszyk Dąbrowa. Leszek Pukrop (trzecia kartka), Tomasz Pukrop Radzim. Sędzia Wiesław Jarząb.
 

Najlepsi strzelcy:
25 bramek Damian Nawrocki Wielowicz, 23 bramki Marcin Szreder Orzełek, 20 bramek Arkadiusz Grochowski Wielowicz, 19 bramek Ariel Stremlau Sośno, 16 bramek Andrzej Hippler Sitno, 12 bramek Arkadiusz Szulc Zamarte, Dawid Wierzchucki Obkas, Bogdan Szydeł Lutowo.