Jak uratować targowisko?

Robert Środecki, 22 luty 2016, 09:37
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Sępoleńscy radni po raz kolejny zastanawiali się, jak uchronić mieszkańców i okolicznych kupców przed wodą zalegającą na targowisku miejskim. Na ostatnie posiedzenie komisji gospodarki komunalnej zaproszono projektantów i wykonawców odpowiadających za to partactwo. Błędy zostały popełnione na wszystkich etapach inwestycji.
Jak uratować targowisko?

Zalewane targowisko miejskie w Sępólnie - szczyt osiągnięć budownictwa XXI wieku, odzwierciedlające przerost miejscowej formy nad treścią. Fot. Robert Środecki

Sępoleńscy radni po raz enty pochylili się nad problemem spartolonego targowiska. Po obfitych opadach deszczu na placu targowym zalega woda, utrudniająca handel i swobodne poruszanie. Mieszkańcy miasta odwiedzający regularnie plac targowy skarżą się i niecierpliwie oczekują na reakcję władz miasta. Sytuacja jest patowa, bowiem nikt nie przyznaje się do popełnienia błędu, a te pojawiły się już na etapie projektowania. Kluczowe pytanie potwierdzające partactwo na posiedzeniu komisji zadał radny Grzegorz Dudek. – Dlaczego nie został zaprojektowany spadek przy tak dużej powierzchni? Robienie otworów odprowadzających wodę to utopia. Woda zbiera się w różnych miejscach i nie ma to żadnego sensu – zauważył radny. – Spadek nie został zaprojektowany, dlatego że pierwotnie miała tam być nawierzchnia w polbruku. Ewentualne drobne ilości zalegającej wody polbruk jest w stanie wchłonąć. Nie było potrzeby, ale nastąpiła zmiana i w tym miejscu powstała szczelna, betonowa posadzka i zupełnie zmieniły się parametry absorpcji wody – odpowiedział Andrzej Mikicki, sępoleński projektant. W typowy dla siebie sposób tłumaczył się dyrektor ZGK. – Taką powierzchnię, jak tam jest, jest bardzo trudno wylać. Występują tam minimalne zaniżenia. Moim zdaniem, wylanie idealnie równej powierzchni nie rozwiąże problemu, ponieważ zacinający deszcz spowoduje, że nawet z takiej powierzchni woda nie będzie spływać. Uważam, że na ten beton można położyć polbruk z wyprofilowaniem, żeby woda odpływała na zewnątrz. To jedno z rozwiązań problemu. Szlifowanie tego nie przyniesie żadnego efektu – stwierdził Dariusz Krakowiak, dyrektor firmy, która wykonała inwestycję.  
– Na polbruk musielibyśmy wydać kilkadziesiąt tysięcy. Czy wprowadzenie jakichś sączków przyniosłoby zadowalające efekty? – pytał radny Janusz Tomas.  – To nie rozwiąże problemu. Bardzo wysoki poziom wód gruntowych może sprawić, że efekt będzie odwrotny – odpowiedział Krakowiak. Według badań geodetów zagłębienia na placu targowym dochodzą do 15 mm. To oznacza, że normy zostały przekroczone. Jeden z budowlańców obecnych na sali stwierdził, że można zrobić otwory na próbę i zobaczyć, jaki będzie efekt tych działań.  – Były komplikacje i wszystko było robione na wariata – podsumował proces inwestycyjny Andrzej Mikicki. Janusz Tomas zasugerował, żeby wnioski z komisji trafiły do burmistrza, a on powinien dogadać się z wykonawcą. Taki jest  efekt kilkumiesięcznych dyskusji w tej sprawie. Kiedy ktoś w tym mieście przejrzy na oczy i zacznie panować nad realizowanymi inwestycjami? To pytanie jeszcze długo pozostanie bez odpowiedzi.