Karolewo 1939. Część II

Tomasz Fiałkowski, 05 październik 2017, 15:30
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Zbrodnie niemieckie w okupowanej Polsce to nie tylko obozy koncentracyjne czy obozy zagłady. W pierwszych miesiącach okupacji dziesiątki tysięcy obywateli II Rzeczypospolitej zostało bestialsko zamordowanych przez swoich niemieckich sąsiadów służących w lokalnych formacjach Selbstschutzu. Najmniej znanym z głównych miejsc kaźni polskiej ludności cywilnej z jesieni 1939 r. jest Karolewo w powiecie sępoleńskim. Niespełna dwudziestu członków organizacji Selbstschutz Westpreussen w ciągu 82 dni zabiło tam w brutalny sposób co najmniej 1781 osób. Blisko 400 ofiar udało się zidentyfikować.
Karolewo 1939. Część II

Miejsca walk i męczeństwa w latach II wojny światowej na obszarze województwa pomorskiego

Karolewo 1939. Część II

Grób pomordowanych w Karolewie – 1946 r.

ZATRZYMANIA

W momencie wybuchu II wojny światowej ludność powiatu sępoleńskiego, jak i innych terenów II Rzeczypospolitej, zaczęła uciekać przed frontem na tereny Polski centralnej. Wiele osób zginęło w trakcie ucieczki, wiele też powróciło do swoich domostw po kilku pierwszych tygodniach września, kiedy już Wehrmacht bliżej był Warszawy. 
Po powrocie często zdarzało się, iż mieszkania i domy właścicieli były już zajęte przez Niemców. Następowały zatrzymania Polaków. Niejednokrotnie brali w nich udział członkowie Selbstschutzu. Powody zatrzymywania były różne, jednak zatrzymani Polacy nigdy nie dowiadywali się o tym w momencie ujęcia. Powody przedstawiano im dopiero w obozie.
Na obszarze powiatu znajdowało się kilka miejsc przetrzymywania Polaków. Aresztowanych prowadzono m.in. do budynków starostwa powiatowego, potem do aresztu lub do majątku w Radzimiu albo Karolewie. Sępoleńskie więzienie znajdowało się w gmachu sądu powiatowego na ul. Wojska Polskiego. Drugie więzienie znajdowało się w obiektach sądu grodzkiego w Więcborku. Stamtąd przewożono mieszkańców do Karolewa. W październiku 1939 r. areszt urządzono także w Zakładzie św. Anny w Kamieniu. Punkty zbiorcze przetrzymywanej ludności znajdowały się także w Wąwelnie i Jastrzębcu.

WIĘŹNIOWIE

W obozie w Karolewie byli umieszczani przedstawiciele partii, organizacji, stowarzyszeń i związków. Znaczną grupę więźniów stanowili rolnicy. Nierzadko byli w nim umieszczani księża (ks. Sylwester Grabowski z Sypniewa, ks. Antoni Kozłowski z Zabartowa) oraz samorządowcy. W obozie byli także przetrzymywani zdemobilizowani żołnierze. Było ich około 200. Na podstawie relacji świadków można też stwierdzić, iż znajdowały się w nim również kobiety. Ich liczbę szacuje się na kilkanaście osób. W Karolewie osadzano także Żydów, chociaż było ich niewielu. Ogółem szacuje się, iż dziennie mogło przebywać w obozie około od 100 do 250 więźniów.
Grupy więźniów karolewskiego obozu w liczbie od kilkunastu do kilkudziesięciu konwojowało kilku Niemców uzbrojonych w karabiny. Pierwsi więźniowie mieli za zadanie oczyścić majątek ze zniszczeń, jakie nastąpiły w pierwszych dniach września, kiedy trwały walki. Przybyłej ludności Niemcy odbierali rzeczy osobiste, a następnie rozpoczęli znęcanie się, aż do utraty przytomności przez więźnia. Niektórzy byli zmasakrowani. Jedną z takich osób był Paweł Kwiatkowski z Więcborka. Izabela Mazanowska przywołuje zeznanie Mariana Stroińskiego, który wspominał: „Zwłoki były zmasakrowane – jelita wypłynęły z tego chłopca na podłogę. Można było rozpoznać twarz, nogi i ręce. Ci Niemcy zachowywali się jak obłąkani”. Innym przykładem znęcania się nad więźniami było przesłuchiwanie przedwojennego sędziego Sądu Grodzkiego w Więcborku – Leona Naftyńskiego. Przesłuchujący pobili sędziego kijami, a następnie kazali mu wejść do budy dla psa i szczekać. Końcowym aktem mordu było wywleczenie oskarżonego i zadeptanie go, następnie wrzucenie jego ciała do zbiornika na gnojówkę. 
Przesłuchania więźniów miały miejsce w pałacu na parterze. Dokonywała tego zazwyczaj komisja (tzw. Mordkommissionen) składająca się z trzech osób: gestapowca oraz dwóch członków Selbstschutzu. W obozie istniał „sąd”, przed którym stawali ci więźniowie, którzy przyznali się do winy. Przyznanie się do winy było często wymuszane. Śledztwa często miało podobny przebieg. Oskarżonymi stawali się Polacy, którzy według Niemców byli negatywnie do nich nastawieni. 
Trzy razy dziennie Niemcy urządzali apele. Podczas nich wyczytywano nazwiska osób, które miały być stracone. Grupa ta była odseparowana od reszty. Natomiast pozostali więźniowie byli kierowani do prac polowych. Niektórzy osadzenie, byli zmuszani do kopania rowów, w których zasypywano zabitych Polaków. Jeden z więźniów - Edmund Straszyński - tak opisywał to zdarzenie: „Po przyjściu do kopania rowu w każdy następny dzień część rowu wykopana dnia poprzedniego była już zasypana, a niekiedy spod ziemi widać było części ciał ludzkich, ubrania.”
Cdn.
 
Literatura:
I. Mazanowska, Karolewo 1939. Zbrodnie w obozie Selbstschutz Westpreussen, Gdańsk-Warszawa 2017; Zapomniani kaci Hitlera. Volksdeutscher Selbstschutz w okupowanej Polsce 1939-1940. Wybrane zagadnienia, red. I. Mazanowska, T. S. Ceran, Bydgoszcz-Gdańsk 2016; B. Bojarska, Obozy zniszczenia na terenie powiatu sępoleńskiego w pierwszych miesiącach okupacji hitlerowskiej, „Przegląd Zachodni” 1965, t. 2.; Prasa: „Ziemia Pomorska” z 1946 r.