Sępólno

Muzeum wspomnień

Robert Lida, 05 kwiecień 2018, 14:09
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Tłumy mieszkańców przyszły w sobotę na otwarcie pierwszego muzeum w powiecie sępoleńskim – Pomorskiego Okręgowego Muzeum PRL. Muzeum to poważne przedsięwzięcie: jest zarejestrowane w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ma swojego dyrektora i kustoszy. Tak naprawdę to prywatna inicjatywa mieszkańca Sępólna, Marcina Gulki.
Muzeum wspomnień

Przyjechali goście

Muzeum wspomnień

Tak kiedyś wyglądały nasze salony... i żony

– To, co się tutaj znajduje, zbierałem przez dziesięć lat. Pierwszym eksponatem było żelazko, które dostałem od mojej babci. Potem od mamy pożyczyłem pieniądze na pierwszego „malucha”. Tak mnie to wciągnęło, że postanowiłem utworzyć muzeum. Udało się to dzięki temu, że na swojej drodze spotkałem wielu wspaniałych, życzliwych mi ludzi. Bardzo im wszystkim dziękuję. W szczególności dziękuję panu prezesowi Agromy, który udostępnił mi halę, w której mieści się muzeum. To wielka hala, ale już za mała – mówił na chwilę przed symbolicznym przecięciem wstęgi Marcin Gulka, pomysłodawca i dyrektor muzeum. Te słowa wypowiadał, stojąc za historyczną, drewnianą mównicą, która przez lata służyła pierwszym sekretarzom, przewodniczącym rad narodowych i innym aparatczykom. Wstęgę wraz z Marcinem Gulką przecinał burmistrz Waldemar Stupałkowski.
– W Sępólnie do tej pory mieliśmy okazjonalne wystawy i prezentacje. Nigdy nie mieliśmy muzeum. Teraz już mamy prawdziwe muzeum – mówił burmistrz, wręczając dyrektorowi starą maszynę do pisania znalezioną gdzieś w przepastnych piwnicach urzędu miejskiego.
Takich prezentów, które natychmiast wzbogaciły ekspozycję, odwiedzający muzeum przynieśli bardzo wiele. Do rangi symbolu urosły też wiązanki goździków, które wręczano twórcy muzeum. Tak nawiasem mówiąc, te kwiaty znowu wróciły do łask. W muzeum zgromadzono sporą kolekcję samochodów, rowerów, sprzętu agd i rtv, mebli i wiele przedmiotów, które jeszcze 20, 30 lat temu były dla średniego i starszego pokolenia czymś zwyczajnym, a dzisiaj to już historia i przede wszystkim wspomnienia.
– Marcin na co dzień ratuje ludzkie życie [jest ratownikiem medycznym - przyp. autora}, ale w ten sposób ratuje nasze wspomnienia – powiedział starszy pan zwiedzający ekspozycję.
Marcin, realizując swój pomysł, odrzucił chorą ideologię, która towarzyszyła epoce PRL-u. Skupił się na udokumentowaniu życia codziennego. Ogromne zainteresowanie, które towarzyszyło otwarciu muzeum, świadczy o tym, że to ma sens i jest potrzebne. Wielu ze zwiedzających przyszło w ubraniach z tamtych lat. Były więc prochowce, sukienki z non-ironu, koszule z wielkimi, szpiczastymi kołnierzykami, berety z antenką i gumofilce. Jedna z pań miała na nogach prawdziwy obiekt pożądania z czasów PRL, buty marki Relax. Imprezie, która przerodziła się w ogromny piknik, towarzyszył zlot starych samochodów. Piło się wodę sodową z oryginalnego saturatora. Była też wata cukrowa w cenie 30.000 złotych, czyli sprzed denominacji. Chwilami odnosiło się wrażenie, że czas się cofnął, a przecież taka jest rola muzeum. Dyrektor podjął też pierwsze decyzje personalne. Powołał dwóch kustoszy muzeum. Ten zaszczytny tytuł od soboty dzierży Paweł Mientki i Jakub Czapiewski.