Powiat

No i po wyborach

Piotr Pankanin, 24 październik 2019, 09:26
Średnia: 0.0 (0 głosów)
​Krótka kampania wyborcza z nadania prezydenta RP Andrzeja Dudy i niemalże błyskawiczne ogłoszenie wyników, stawiają niedzielne wybory parlamentarne jako przeprowadzone dotąd najsprawniej i najbardziej transparentnie. Czy byłoby to możliwe w państwie niepraworządnym, pozbawionym demokracji bądź, jak ględzą rozmaici dziwacy, owładniętym dyktaturą? Z całą pewnością nie.
No i po wyborach

Na nic więc zdają się nikczemne postawy tak zwanych politykierów opozycji skupionych głównie w Platformie Obywatelskiej, donoszących na Polskę Europie i światu. Ostatnio ich rzęsiście oklaskiwany idol, niejaki „Bolek” z Gdańska, sprzedawał Polskę w Czechach. Z tego właśnie środowiska wywodzi się nasza krajanka Iwona Kozłowska. W pełni demokratycznych wyborach, o co dzielnie walczyli jej starsi krajanie, uzyskała poparcie gwarantujące czteroletnie zasiadanie w ławach poselskich. Jako jedyna z grona coraz większej ilości lokalnych kandydatów umieszczanych na listach wielu ugrupowań wkrótce złoży ślubowanie i dzięki 9325 głosom poparcia zostanie jak przed ośmioma laty... no właśnie, kim? Wsłuchując się w towarzystwo bliskie jej szeregom, wychodzi na to, że Iwona Kozłowska ponownie będzie posłanką. Ukwiecanie języka polskiego jest bliskie tym, którzy, nie trudno to sprawdzić, w Sejmie poprzedniej kadencji bardzo wysoko podnosili ręce, głosując, podobnie jak wybranka powiatu sępoleńskiego, za aborcją. Mówi się, że w „okrąglaku” zasiądzie także przynajmniej jedna „poślica”.
Niewiele w tych wyborach miał do powiedzenia Marek Witkowski. Lider lokalnego PiS-u musiał głęboko przysiąść, a dotknięty należną, choć pewnie niespodziewaną porażką, być może zszedł nawet do siadu płaskiego. Rolnik z Zakrzewka zgromadził ledwie 2514 głosów w całym okręgu nr 4.
Witkowski nie sprawdza się jako radny wojewódzki, stąd pewnie tak nikłe poparcie dla przedstawiciela partii rządzącej.
Równie słaby, a nawet bardzo słaby„występ” zanotowała Kamila Jabłońska z dołów listy PiS. Rozumiemy, że szło o zachowanie płciowego parytetu, ale stając w szeregi poselskiej rywalizacji trzeba po prostu politycznie zaistnieć, do czego droga jeszcze bardzo daleka. W PiS-ie na tradycjach ZSL-owskich tudzież jedynie „chłopskich”niewiele można zbudować.
Nasi przedstawiciele z ramienia właśnie partii chłopskiej, czyli PSL, opanowanej przez mieszczuchów (sam szef wziął się ze wsi Kraków), też byli tłem dla przedstawicieli innych powiatów. Hanna Sobiechowska zgromadziła 633 głosy, a Henryka Pawlinę poparło w całym okręgu 439 wyborców. Paskudnie mało! Dobitny to dowód na to, że mieszkańcy wsi odrzucili na zawsze propozycje Polskiego Stronnictwa Ludowego, które dla utrzymania przy władzy wąskiej grupy ludzi staje się mocno wybiórcze.
Skaczący po rozmaitych komitetach Marek Lewandowski z Sępólna wespół ze Sławomirem Lissem spod Sośna wystartowali z listy Konfederacji. Sponiewierane medialnie ugrupowanie nie ugięło szyi, wprowadzając na Wiejską 11 posłów. Nasi powiatowi konfederaci wiele w tym dziele nie pomogli. Lewandowski zgromadził trzy szóstki, a Liss 289 głosów. Tak więc tym, którzy szczerze kibicują Konfedaracji, jako postrachu choćby dla PiS, nie będzie dane wspieranie obu naszych krajan. Przed tym ugrupowaniem, pod warunkiem trwania w słusznych przekonaniach, rysuje się świetlana przyszłość. Nie chodzi bynajmniej o stosunkowo populistycznego Korwina. W szeregi Konfederacji lgną najmłodsi wyborcy i ten „problem” m.in. rządzący będą musieli przyswoić sobie na dobre i złe.
Na koniec podsumowania trzeba zauważyć, że jedyny przedstawiciel powiatu z listy SLD Sebastian Skaja z Kamienia napędził wracającym do Sejmu postkomunistom 705 głosów. Dużo? Bardzo mało, zważywszy na ciągnące się długo silne trendy lewicowe i antykościelne. Odnosi się to zwłaszcza do Sępólna i Kamienia, w których to środowiskach Skaja zyskał największe poparcie.
Jeśli chodzi o wybory do Senatu RP w powiecie sępoleńskim, sukces odniósł Mikołaj Bogdanowicz. Wojewoda Kujawsko-Pomorski uzyskał poparcie 7047 wyborców i o 541 głosów wyprzedził Krzysztofa Brejzę trzęsącego z ojczulkiem Ryśkiem, jak podają media, strukturami samorządowymi Inowrocławia. Bogdanowicz wędrujący po swoim okręgu z promesami pod pachą ostatecznie senatorem nie został. Wyborców bardziej urzekła postać Brejzy, o którym pewnie jeszcze niejedno usłyszymy.
Odnosząc się do ekspresowych wyborów, trzeba pochylić głowę nad powiatową frekwencją. Na uprawnionych do głosowania 31470 osób oddano 16277 głosów ważnych, co stanowi 51,72%. To dużo, ale mogłoby być znacznie więcej. Dlaczego tak ogromna liczba mieszkańców powiatu zademonstrowała swoją bierność i kim są? Będzie to można zbadać w dyskusjach na przestrzeni najbliższych czterech lat. Jeśli w grupie dyskutantów oceniających pracę parlamentarzystów pojawi się ktoś milczący, to wiedzmy, że nie brał on udziału w wyborach. Proszę jednak nie traktować tego zdania poważnie. Rzeczywistość bywa zwykle zgoła inna. Jaka? Wszyscy świetnie wiemy.