Karolewo

Nowy dom w pięć dni

Robert Lida, 19 listopad 2020, 09:50
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Życie pani Angeliki Tucholskiej i piątki jej dzieci w ciągu kilku dni zmieniło się o 180 stopni. Wszystko to dzięki polsatowskiemu programowi ,,Nasz nowy dom”. Program był realizowany we wrześniu, ale z jego bohaterami mogliśmy się spotkać dopiero po premierze odcinka, a ta miała miejsce w ubiegłą środę. To była typowa ,,poniatówka”, czyli nieduży drewniany domek wybudowany w latach 20. ubiegłego stulecia dla przesiedleńców z Małopolski i Karpat.
Nowy dom w pięć dni

Rodzinka prawie w komplecie. Na zdjęciu brakuje małego Antosia

Nowy dom w pięć dni

Stary dom w pięknej, nowej odsłonie

K upiliśmy ten dom 13 lat temu. Mieszkaliśmy w nim 6 lat. Po- tem przeprowadziliśmy się do teściów, a tutaj byli lokatorzy. W czasie nawałnicy w 2017 roku wichura naruszyła konstrukcję dachu. To było nasze największe zmartwienie – mówi pani Angelika. Niestety, w jej rodzinie pojawił się alkohol i przemoc. W czerwcu tego roku spakowała dzieci i odeszła od toksycznego męża. Wróciła do Karolewa, do ciasnego domu w fatalnym stanie technicznym. W piątkę mieszkali w dwóch pokoikach. Jedynym źródłem ciepła była stara koza ustawiona w kuchni. 
Dzieci pani Angeliki to: Emilia (15 l), Jacek (13), Hubert (11), Antoni (4) i Wiktor (1,5).
Do programu ,,Nasz nowy dom” zgłosiła ją przyjaciółka. Aby zgłoszenie było przyjęte, trzeba było wypełnić wiele formularzy, dostarczyć akt notarialny, zdjęcia domu itp. Program, którego główną prowadzącą jest Katarzyna Dowbor, pokazuje jak w kilka dni remontuje się od podstaw domy, które znajdują się w fatalnym stanie technicznym. W tym czasie osoby, które je zamieszkują, przebywają na krótkich wakacjach. 
– Większość spraw była dopinana przez telefon. Trzy dni przed tym, jak opuściliśmy dom pojawiła się ekipa filmowa. Mówiono nam, że to tylko próbne zdjęcia. Potem przyjechała Kasia Dowbor. Okazało się, że to były tak zwane setki. Nie było nas równe pięć dni. Wsadzili nas do busa i wywieźli. Do samego końca nie wiedzieliśmy dokąd jedziemy. Podpytywalismy kierowcę, ale ten milczał jak grób. Okazało się, że będziemy gośćmi hotelu ,,Cukrownia Żnin”. Poza wyznaczonymi godzinami, kiedy kręcono zdjęcia mogliśmy tam robić, co chcieliśmy. Dostaliśmy między innymi bilety na przejaz kolejką wąskotorową. W hotelu odwiedził nas wiceburmistrz Żnina, który wręczył nam drobne prezenty. Kompletnie nie mieliśmy świadomości, co się dzieje w Karolewie, ale towarzysząca nam ekipa mówiła, że wszystko będzie dobrze i będziemy mieli do czego wracać – wspomina pani Angelika.
W tym czasie na budowie w Karolewie pracowało jednocześnie kilkadziesiąt osób. Obserwowaliśmy to i trudno uwierzyć, że w tak małej przestrzeni może zmieścić się tylu fachowców. Prace nadzorowała autorka projektu Martyna Kupczyk oraz kierownik ekipy budowlanej Artur Witkowski. W domu wymieniono wszystkie instalacje, wybudowano nowe szambo. Ściany pokryto płytami gipsowo-kartonowymi, a podłogi panelami. W miejscu przylegającej do budynku, drewnianej szopy wybudowano dwa nowe pokoje. Kominek z rozprowadzeniem ciepła do wszystkich pomieszczeń rozwiązał problem ogrzewania. W wyremontowanych pomieszczeniach stanęły nowe meble i sprzęty. Pojawiło się również wiele dodatków, które je ożywiły. Trudno uwierzyć, że to wszystko udało się zrobić w pięć dni, a jednak to prawda. 
– Nie wiedzileiśmy, do czego wracamy. Najpierw w Toninie czekaliśmy na producenta. Potem okazało się, że mamy wjechać od strony figury, ale aby tam dotrzeć, musieliśmy przejechać obok naszego domu. Na ten czas zasłonieto nam oczy. Jaka była moja reakcja na to, co zobaczyłam? Najpierw zastanawiałam się czy to na pewno jest Karolewo, ale to się zgadzało. Trudno było uwierzyć, że to udało się zrobić w pięć dni. Teraz dom jest przede wszystkim bezpieczny – mówi pani Angelika.
Jak rodzina radziła sobie przed kamerą? Jak widać na ekranie - doskonale. – Na początku to było stresujące. Było pełno poprawek, ale z czasem szło coraz lepiej. Podczas sceny, kiedy wchodzimy do łazienki, trudno było się powstrzymać od śmiechu. Kamerzysta siedział na ubikacji, dźwiękowiec pod prysznicem, a oświetleniowiec wisiał gdzieś pod sufitem. Jakoś w tym małym pomieszceniu musieli się zmieścić. Najważniejsze jest to, że każdy z członków ekipy był do nas przyjaźnie nastawiony. Znaliśmy się po imieniu – wspomina Emilia, dla której udział w programie stał się spełnieniem jeszcze jednego marzenia. Uczennica więcborskiego LO otrzymała prezent w postaci vouchera na kurs instrutorów zumby. 
– Kurs odbywa się w Bydgoszczy. Kontaktowalismy się już w tej sprawie i mam wolną rękę, mogę brać w nim udział w jak tylko mi będzie pasowało – dodaje Emilia, której pasją jest taniec.
Generalnie jest to bardzo aktywna rodzina, która nie zamyka się w cztrech ścianach. Pani Angelika jest członkiem zarządu Klubu Sportowego Gryf Więcbork, gdzie szkoleniowcem młodych sztangistów jest trener Henryk Dueskau. Zresztą pana Henryka można również zobaczyć w odcinku z Karolewa. Jego podopiecznym jest Hubert, który już notuje pierwsze sukcesy i niewyluczone, że jeszcze o nim usłyszymy. 
Polsatowski dom w Karolewie stał się miejscową atrakcją. 
– Podjeżdżają tutaj samochody, a z nich wysiadają osoby, które robią zdjęcia naszego domu. Już nas to nie dziwi. Na swoim Facebooku mam dziesiątki zaproszeń. Jestem tydzień po rozwodzie, a już miałam kilkanaście propozycji matrymonialnych. Zadzwoniła kiedyś pani, która prosiła o radę, jak odejść od męża alkoholika. Spotykamy się z wieloma przejawami sympatii. Na przykład zadzwonił pan i zaoferował drewno do kominka. Mieliśmy problem z odbiorem eternitu. Tutaj bardzo pomógł nam pan Fifielski z urzędu w Więcborku. Kiedy po odbiór przyjechał kierowca, okazało się, że eternit jest źle spakowany. Dopiero, kiedy powiedziałam, że tutaj był program ,,Nasz nowy dom”, to od razu zmienił zdanie. Robił zdjęcia, wysyłał żonie. Cały czas jesteśmy w kontakcie z ekipą programu: dzwonimy do siebie, piszemy. Od września żyjemy od nowa – mówi pani Angelika, która mimo życiowych doświadczeń jest osobą niezwykle otwratą i uśmiechniętą. Podobnie jej dzieci: rezolutne, wesołe i tworzące zgraną paczkę. 
Na ścianie w kuchni zauważyliśmy dużą tablicę z pleksy. Wypisano na niej tygodniowy podział obowiązków, na razie najstarszej trójki. O nowy dom trzeba dbać.