Sośno

Pierwsza sesja po nawałnicy

Robert Lida, 21 wrzesień 2017, 11:51
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Po dwóch i pół miesiącach wakacyjnej przerwy, miesiąc po pamiętnej nawałnicy do pracy powróciła Rada Gminy Sośno. Nawałnica nawałnicą, ale gmina i jej organy muszą realizować wszystkie zadania nałożone przez ustawę o samorządzie gminnym. Na sesji pojawił się również starosta Jarosław Tadych i szefowie jego służb budowlanych, którzy przekazali radnym i sołtysom wiele cennych informacji związanych z odbudową i remontami uszkodzonych budynków. Ilość zadawanych pytań świadczy o tym, że to było potrzebne spotkanie.
Pierwsza sesja po nawałnicy

Dyrektorzy gminnych szkół: Maria Gorzelańczyk, Michał Wojciechowski i Krystyna Lewandowska

Pierwsza sesja po nawałnicy

Adam Ostrowski

Zarządzanie kryzysowe 

Oczywiście większość kilkugodzinnej sesji zdominowała tematyka związana z tym, co się stało 11 sierpnia. Wówczas pracę rozpoczął gminny zespół zarządzania kryzysowego. Wójt Leszek Stroiński przedstawił obszerne sprawozdanie z działalności tego zespołu - dzień po dniu. W tym czasie Sośno kilka razy odwiedził wojewoda i marszałek województwa oraz wielu innych ważnych gości. Niestety, część z nich chciała po prostu pokazać się w telewizji na tle zniszczonych gospodarstw i w otoczeniu poszkodowanych. – Dziękuję przede wszystkim strażakom i zarządowi drogowemu. Dzięki nim w ciągu 24 godzin wszystkie drogi na terenie gminy były udrożnione. Dziękuję pracownikom urzędu gminy, pracownikom ZGK, energetykom, sołtysom, wolontariuszom, mieszkańcom i wszystkim, których nie wymieniłem. Dzięki nim przetrwaliśmy te najcięższe chwile – kończył swoje wystąpienie wójt Stroiński.
Później głos zabrał starosta Jarosław Tadych, który na temat nawałnicy mówił bardziej w wymiarze statystycznym, zwłaszcza jeśli chodzi o straty i użyte siły. Dopiero taki kompleksowy raport daje obraz kataklizmu, który nawiedził sporą część naszego powiatu. Z pewnością ten materiał będzie kiedyś wykorzystywany przez historyków regionu. Dobrym pomysłem ze strony starosty było „zaproszenie” do Sośna dyrektora wydziału budownictwa i architektury starostwa powiatowego Tomasza Bondarczyka i powiatowego inspektora nadzoru budowlanego Dariusza Kędziory. Czas sprzątania po kataklizmie już minął, teraz jest czas odbudowy. W całym powiecie nawałnica uszkodziła w różnym stopniu łącznie 2172 budynki. Ich odbudowa lub remont to w sumie największa inwestycja w historii powiatu. W gminie Sośno uszkodzonych jest 496 budynków mieszkalnych i 954 budynki gospodarcze. Gdyby przy odbudowie stosować obowiązujące prawo, to na same papierkowe sprawy potrzebne byłyby tygodnie, jeśli nie miesiące. Na szczęście na mocy specustawy na terenie całego powiatu sępoleńskiego prawo budowlane nie działa. Oczywiście dotyczy to obiektów uszkodzonych przez nawałnicę, co potwierdzają odpowiednie protokoły.

Na pozwolenie, zgłoszenie czy może bez?

– Wszystkie gminy powiatu sępoleńskiego są wymienione w rozporządzeniu, które mówi gdzie działa specustawa. Jest to ustawa z 11 sierpnia tego roku o szczególnych zasadach odbudowy, remontów i rozbiórek obiektów budowlanych zniszczonych lub uszkodzonych w wyniku działania żywiołu. Ustawa ta zawiesza prawo budowlane na okres 24 miesięcy. Zawarte w niej przepisy odnoszą się generalnie do trzech kategorii robót budowlanych: odbudowy, remontu i rozbiórki – mówił dyrektor Tomasz Bondarczyk.
Rzeczywiście, specustawa upraszcza procedury, znacznie je skraca, a jeśli wymagane są decyzje administracyjne, to otrzymują one rygor natychmiastowej wykonalności. Pozwolenia lub zgłoszenia nie wymagają remonty obiektów budowlanych o kubaturze mniejszej niż 1000 metrów sześciennych i nie wyższych niż 12 metrów nad poziomem terenu. Jeśli kubatura jest większa lub obiekt jest wyższy, wystarczy zgłoszenie prac w starostwie. W przypadku odbudowy, czyli w praktyce budowy nowego obiektu, sprawa ma się nieco inaczej. Jeśli obiekt ma mieć takie same wymiary i być usytuowany w tym samym miejscu, a jego kubatura nie przekracza 1000 metrów i wysokość nie przekracza 12 metrów, to wystarczy zgłoszenie. W tym przypadku nie wymaga się nawet map geodezyjnych. Wystarczy szkic i opis prac. Można to zrobić na specjalnych drukach. Jeśli kubatura, gabaryty i wysokość są większe, to potrzebne jest pozwolenie na budowę, a to wiąże się z koniecznością sporządzenia projektu budowlanego itp. Pozwolenia w każdym przypadku wymaga odbudowa obiektów wpisanych do rejestru zabytków. Takich sytuacji jest wiele. Należy jednak rozróżniać rejestr zabytków i ewidencję zabytków. Są to dwa różne dokumenty.
Zmieniły się też terminy obowiązujące w prawie budowlanym. – Na wydanie pozwolenia mamy 14 dni, a termin rozpatrywania zgłoszeń skrócono do 7 dni. Do użytkowania obiektu można przystąpić po złożeniu zawiadomienia w wydziale budownictwa. W przypadku kiedy wymagane jest pozwolenie na budowę, nie trzeba uzgadniać projektu z odpowiednimi służbami. Zajmuje się tym zespół opiniowania dokumentacji powołany przez starostę – wyjaśniał dyrektor Bondarczyk.

Od oceny uszkodzeń nie ma odwołania

Od samego początku wiele kontrowersji budzą szacunki wykonane w terenie przez inspektorów nadzoru budowlanego. Wielu właścicieli po prostu się z nimi nie zgadza. Codziennie do siedziby inspekcji przy ulicy Orzeszkowej zgłaszają się dziesiątki niezadowolonych. Od tych szacunków zależy, jaką pomoc finansową właściciel otrzyma od państwa: do 20 tys., do 100 tys. czy do 200 tys. złotych. Problem w tym, że od tych szacunków nie można się odwołać. – Od tej oceny nie ma odwołania, ponieważ nie jest to decyzja administracyjna. To jest ocena, a nie decyzja. Na jej podstawie ośrodek pomocy społecznej wyda decyzję administracyjną o przyznaniu pomocy. Dopiero od tej decyzji można się odwołać do samorządowego kolegium odwoławczego – wyjaśniał Dariusz Kędziora, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
Inspektor wyjaśnił metodologię pracy komisji. Inspektorzy nadzoru budowlanego nie szacowali strat kwotowo, tylko oceniali je procentowo. Zresztą dokument, który wystawili zatytułowano: „ Ocena uszkodzeń budynku spowodowanych działaniem zjawisk atmosferycznych – sierpień 2017”. Oceniano stan pięciu elementów konstrukcyjnych budynku: dach, stropy, ściany, fundamenty i inne elementy konstrukcyjne. Stopień uszkodzeń wyliczano przy zastosowaniu określonych współczynników korygujących i specjalnego algorytmu. Dariusz Kędziora sam przyznaje, że w związku z taką metodologią, która została narzucona z góry, dochodzi do absurdalnych wyliczeń. Na przykład po budynku zostały same fundamenty, a uszkodzenia oceniono na 60 procent.

Nie ma wędrujących nauczycieli, ale przybywa niepełnozatrudnionych

Na szczęście, mimo nawałnicy i mimo uszkodzeń budynków szkół, rok szkolny w gminie Sośno rozpoczął się planowo. Szczegółowy raport o przygotowaniu szkół do pracy przedstawił radnym kierownik Zespołu Oświaty Samorządowej w Sośnie Adam Ostrowski. Oczywiście największy wpływ na to, co dzieje się w szkołach, miało odwrócenie reformy oświaty czyli powrót do ośmioklasowych szkół podstawowych. Tendencje demograficzne w gminie Sośno się nie zmieniają od lat. Dzieci rodzi się coraz mniej i program 500 plus tutaj nie działa. W porównaniu z ubiegłym rokiem do trzech szkół prowadzonych przez gminę Sośno uczęszcza o 21 uczniów mniej. Jest to głównie efekt likwidacji gimnazjów (jest tylko klasa 2 i 3). Przekłada się to również na liczebność oddziałów. Jeden oddział w Sośnie liczy średnio 19,75 uczniów, w Wąwelnie 17, a w Przepałkowie 10,33. W Przepałkowie są klasy, które liczą po 5 uczniów. Można powiedzieć, że to elitarne klasy.
– Żaden nauczyciel nie stracił pracy. Trzy osoby odeszły na emeryturę i to trochę nas uratowało. Nie było potrzeby łączenia etatu jednego nauczyciela w różnych szkołach, co dzieje się w innych gminach. Jednak mamy aż 29 nauczycieli niepełnozatrudnionych. W ubiegłym roku było ich 16. To jest efekt tej reformy. Wynika to z rozdrobnienia etatów nauczycieli takich przedmiotów jak fizyka, biologia, chemia, geografia wynikającego z likwidacji klas gimnazjalnych i utworzenia klas VII w podstawówkach – mówił Adam Ostrowski.
Pojęcie nauczyciela wędrującego, czyli takiego, który jeździ z jednej szkoły do drugiej, aby zebrać godziny na etat, jest w tej chwili powszechne. Jak widać w gminie Sośno nie ma tego problemu, ale coś za coś. Na 76 nauczycieli pracujących w gminnych szkołach 29 nie ma pełnego etatu.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...