Pożar chwilowo ugaszony

Tomasz Aderjahn, 02 listopad 2013, 23:46
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Podczas środowego specjalnie zwołanego zarządu klubu Krajnapo gorącej dyskusji nie udało się przekonać prezesa Bogdanowicza do zmiany decyzji. Udało się natomiast przekonać do wycofania rezygnacji z funkcji wiceprezesów, którzy zgodzili się wspólnie poprowadzić klub do momentu zwołania walnego zebrania. To dobra wiadomość, ponieważ oznacza dalsze istnienie zasłużonego klubu.
Pożar chwilowo ugaszony

Zarząd klubu podczas środowego zebrania. Fot. Tomasz Aderjahn

Zanim jednak rozpoczęło się nadzwyczajne posiedzenie zarządu odbyło się głosowanie czy mogą w nim uczestniczyć media. Za opuszczeniem sali, m.in. przez,,Wiadomości Krajeńskie”,  byli Maciej Lipiński, Tomasz Mindikowski, Dariusz Głazik i Aleksandra Goldyszewicz. Większą przychylnością wykazali się wiceprezesi Jolanta Bukolt, Piotr Rogowski oraz Tomasz Patyna i Marcin Lica. Wobec równej ilości głosów ostateczne zdanie należało do pani wiceprezes J. Bukolt, która stwierdziła: – Dobrze, żeby wszyscy dowiedzieli się jakie są powody rezygnacji prezesa i nie zmieniam zdania, będąc za pozostaniem mediów na sali. Mocno niepocieszony z tego faktu był również były prezes J. Tadych.

Prezes (nie)wyjaśnił
Na wstępnie wiceprezes J. Bukolt odczytała krótkie oświadczenie prezesa o rezygnacji z funkcji prezesa.
– Nie będę mówił o uzasadnieniu, ponieważ kto działał w klubie, wie, jakie są przyczyny mojej rezygnacji. Ja bym apelował do was o spokój i zachowanie zdrowego rozsądku, ponieważ moja decyzja nie wiąże się z lawiną przewrotu. Klub dalej powinien działać i na dzień dzisiejszy nie widzę zagrożenia, żeby klub źle stał finansowo. W tym roku mieliśmy bardzo duże osiągnięcia w dziejach klubu. Niech się każdy zastanowi nad swoją decyzją. Uzasadnienia nie przekażę medialnie, gdyż jest to decyzja związana z zarządem i możemy to przedyskutować sobie we własnym  gronie. Podziękować chcę również za współpracę ze mną jako prezesem. Chcę podziękować również panu burmistrzowi oraz innym członkom gminy i powiatu, z którymi udało nam się nawiązać dobrą współpracę. Dziękuję również mediom, o które obawiałem się, że sobie z tym nie poradzę, ale miałem dużo wyrozumiałości. Coś we mnie pękło. Ja nie jestem człowiekiem, który podejmuje decyzję z dnia na dzień. Przygotowywałem się do tego od dłuższego czasu – mówił ustępujący prezes J. Bogdanowicz.
Po burzliwych, blisko dwugodzinnych rozmowach, sekretarz D. Głazik poprosił prezesa o ostateczną decyzję, licząc na to, że jednak uda się ją przesunąć w czasie, na co ustępujący prezes powiedział: – Nie chodzi o to, żebyśmy się nawzajem prosili. Moja decyzja jest ostateczna i nie podlega żadnej weryfikacji czasowej. Swojego zdania nie zmienię, szczególnie, że wiem, iż co niektórzy ludzie zwani działaczami nie dadzą mi spokoju. Tyle mi dopiekli, że ja mam już dosyć, a nie będę czegoś robił na pół gwizdka. Mam do siebie trochę żalu, że na tym troszkę straci młodzież. Teraz ci, którzy mnie nie chcieli, mają okazję, żeby tym klubem zarządzać.

Burmistrz gasi pożar
– Przysłuchuję się tej decyzji i mam taką prośbę, aby zostawić te swoje ,,ja”. Wpisy w internecie są przykre i niedobre dla każdego, ale nie mogą one decydować o tym, co się wydarzy w klubie. Dzisiaj jest bardzo trudna sytuacja w klubie, bo po złożeniu rezygnacji przez prezesa nastąpiła lawina kolejnych rezygnacji. Z dyskusji wywnioskowałem, że główną przyczyną były problemy sekcji piłki nożnej. Wszystkim nam zależy, żeby sekcja piłki nożnej działała, żeby gmina miała IV ligę, żeby chłopacy grali. Chcemy naprawić sytuację w sekcji piłki nożnej, ale kto to ma zrobić na dzisiaj? Nie ma w klubie odpowiednich osób, bo złożyły rezygnację. Jedną z opcji jest wpłynięcie na prezesa, aby odłożył w czasie tę swoją rezygnację. Ktoś musi zarządzać w klubie. Ja nie widzę innej możliwości na zawieszenie rezygnacji, bo teraz jest pożar w klubie. Trzeba również dograć sezon do końca. Co innego jest naturalny spadek, a co innego wycofanie drużyny. Z wycofaniem wiąże się zaprzepaszczenie tych sukcesów, które drużyna miała. Trzeba spokojnie teraz przygotować się do walnego i wyboru nowego prezesa. Dobrym zwyczajem jest, że ustępujący prezes wskazuje swojego następcę. Tak się dzieje we wszystkich organizacjach - mówił burmistrz Sępólna W. Stupałkowski.

Rezygnacja pozostałych
Po przeczytaniu swojego wystąpienia rezygnację z zajmowanego stanowiska złożył również wiceprezes P. Rogowski. Na taki krok nie zdecydowała się J. Bukolt. – Wiadomo, że teraz jest trudno, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nie chowajmy głowy w piasek, bo jest problem. Trzeba zacząć działać. Spotkać się i porozmawiać z piłkarzami. Ja jestem również troszkę odpowiedzialny za to, co teraz się dzieje, gdyż byłem prezesem przed Jarkiem. Zatem proszę ciebie, Piotrze, odłóż tę rezygnację, bo to nic nie daje – mówił mocno  poirytowany były prezes klubu J. Tadych. – Ktoś tutaj musi spodnie nosić. Myślę że wspólnie z Piotrem staniemy z twarzą i spróbujemy doprowadzić klub do wyborów nowego prezesa – powiedziała J. Bukolt
Po długich i gorących namowach burmistrza oraz poszczególnych członków zarządu i przemyśleniach zarówno P. Rogowski  jak i J. Bukolt postanowili dalej poprowadzić klub do najbliższych wyborów prezesa, jak zapowiadają dla dobra klubu. Dobra to informacja, gdyż wiadomo, że klub nie upadnie.

Kłopoty piłki nożnej
Wiceprezes klubu P. Rogowski w swoim wystąpieniu przedstawił szereg kwestii, które jego zdaniem  nie powinny mieć miejsca w sekcji piłki nożnej. Przedstawił również wizję naprawczą, a więc porozmawianie z piłkarzami tak, aby sami się określili, czy chcą dalej grać, ponieważ, jak stwierdził, gdy przychodzi 5 osób na trening, to to nie ma sensu. Wyraził również wolę, aby do końca sezonu w drużynie grali ci, którzy chcą, tak aby mogli się ograć i skutecznie walczyć w lidze okręgowej po bardzo prawdopodobnym spadku.
– Najgorszą decyzją byłoby wycofanie drużyny z rozgrywek, gdyż to wiąże się z automatyczną degradacją do A-klasy, a chcąc zaistnieć chociaż troszkę w województwie, powinna być w Sępólnie minimum V liga – mówił członek komisji rewizyjnej A. Kapłon.
– Działania zarządu i prezesa świadczą o tym, że my ani przez moment nie rozważaliśmy, aby wycofać drużynę z rozgrywek. Jak ma zarząd działać, jak trener raz mówi, że będzie trenował, a po chwili, że nie będzie. Inni piłkarze również przestają lubić pikę nożną. Ile można znosić ciągłe humory. Mam nadzieję, że nowy trener porwie piłkarzy – mówiła J. Bukolt.
– Mogę się odnieść tylko do swojej osoby. Nie będę odpowiadał na pismo Piotra. Powiem, że zrezygnowałem dlatego, że prezes nie wywiązał się z umowy, która padła po meczu z Pomorzaninem Toruń. To był główny powód mojej rezygnacji. Żeby było jasne: nigdy nie prosiłem o podwyżkę, chciałem tylko, żeby w drużynie był drugi trener – wyjaśniał M. Lipiński.
– Nie wierzyliście, że znajdę trenera. Jak się okazało, że udało się go znaleźć, to był dla was szok – wtrącił ustępujący prezes.
Cały czas chodzi tylko o pieniądze. Mieszkamy w Sępólnie, gdzie każdy mówi, że można wszystko załatwić, a tak naprawdę niewiele można tutaj zrobić. Taka jest prawda. gdy są pieniądze to jest wynik, jak ich nie ma, to jest spadek. Takie są niestety realia. Wiadomo, że pieniądze piłkarzom za grę w IV lidze się należą, jednak nie może być tak, że wszystkie pieniądze wypracowane na stołówce będą pompowane w piłkarzy. Machnijmy ręką na pieniądze, których teraz nie ma. Dograjmy sezon do końca a potem zastanowimy się co dalej –  odparł skarbnik T. Patyna.
– Mam propozycję. Zakopmy topór wojenny i niech każdy ma nową czystą kartkę i zacznie wszystko od początku. Jak się będziemy dalej kłócić i spierać, to nic z tego nie będzie. Mogę tylko po koleżeńsku prosić – dodał A. Kapłon.
Po gorących dyskusjach ustalono, że w czwartek odbędzie się spotkanie przedstawicieli klubu z wszystkimi piłkarzami. Na tym spotkaniu piłkarze przedstawili swoje stanowisko. Dużo zostało wyjaśnione, jednak część związana z obietnicami prezesów pozostaje jeszcze do wytłumaczenia. Ma to się odbyć na najbliższym spotkaniu zarządu, na który mają zostać zaproszeni prezesi oraz piłkarze. Mamy również nadzieję, że odbędzie się to medialnie, tak aby wszystko do końca zostało wyjaśnione.

CSiR to kłopot klubu
– Ja byłem zawodnikiem ponad 30 lat. Dla mnie jest rzeczą niezrozumiałą, że zawodnicy piłki nożnej nie chcą grać, przecież oni grają dla siebie. Uważam, że ta sytuacja, która teraz zaistniała, jest winą poprzednich prezesów. Naobiecywano wielkie profity za wejście do IV ligi, za bramki, za asysty, za udział w meczach itd., nie bacząc na sytuację finansową. Mieliśmy latem posiedzenie komisji rewizyjnej odnoście sekcji piłki nożnej, gdzie zobowiązaliśmy zarząd do opracowania regulaminu wynagradzania za wyniki w poszczególnych sekcjach, z tym że uwarunkowaliśmy to możliwościami finansowymi klubu. Rozmawiałem z kilkoma zawodnikami piłki nożnej i oni mi powiedzieli, że prezes najpierw obiecał, potem się wycofał, a na piśmie tego nie ma. Mam zatem pytanie do zarządu: czy został opracowany taki regulamin wynagradzania. Jest propozycja, aby uświadomić młodych piłkarzy, że oni grają przede wszystkim dla siebie i swojego zdrowia, a nie za pieniądze. Powinni się cieszyć, że dostają sprzęt i nie muszą tego kupować za własne pieniądze – mówił członek komisji rewizyjnej J. Klon.
Nareszcie została oficjalnie wyjaśniona kwestia możliwości finansowych klubu. Wcześniej były tylko domysły, teraz to zostało powiedziane oficjalnie. – Drużyna do IV ligi weszła 4 lata temu, kiedy klub Krajna miał własne obiekty, organizował obozy i z działalności klub miał pieniądze i to duże. To były jednak inne czasy. Nie było Centrum Sportu i Rekreacji i klub mógł  pieniądze z działalności przeznaczyć na wypłaty dla piłkarzy. Teraz trzeba płacić za obiekty i nie ma takich dochodów, jak jeszcze były kilka lat temu – wyjaśnił wiceprezes P. Rogowski, przepraszając przy okazji burmistrza za szczerość.

*************************

Jak wynika z bardzo nieskładnej dyskusji podczas środowego zebrania zarządu, podsycanej wzajemnymi oskarżeniami, miało ono doprowadzić do zdyscyplinowania piłkarzy zdegradowanych już praktycznie do piątej ligi. Gorącą atmosferę wokół tej drużyny wywołała dymisja prezesa Jarosława Bogdanowicza, złożona na piśmie rezygnacja wiceprezesa ds. sportowych Piotra Rogowskiego oraz zapowiadana dymisja wiceprezes Jolanty Bukolt. Blisko dwugodzinna „dyskusja” pokazała jedno: totalne pęknięcie na linii zarząd klubu – pierwsza drużyna piłkarska. Zarówno prezes Bogdanowicz, jak i Jolanta Bukolt argumentowali swoje decyzje nagonką na jakimś imbecylnym forum internetowym kilku, jak to nazwali, oszołomów. Mówili też coś nieśmiało o pieniądzach, których żądają „pokrzywdzeni” piłkarze.
Trudno się odnosić do poziomu tej katastroficznej dyskusji, odpowiadającej obecnemu poziomowi sportowemu rzeczonej dru-żyny łącznie z jej kierownictwem. Prezes Bogdanowicz atakował trenera Macieja Lipińskiego, a ten z kolei psioczył na zarząd, sugerując niespełnienie obietnic finansowych względem piłkarzy. Padły nawet konkrety, z których wynikało, że po pierwszym meczu wiosennym z Pomorzaninem Toruń, prezes obiecał, pewnie na gębę, jakieś pieniądze (podobno 45 tys. zł) za utrzymanie się w IV lidze. Tym samym piłkarze mieli oszczędzić wstydu kilku ludzikom, którzy tak namiętnie zabiegali o piłkarskie względy. Przypominamy sobie Krajnę z rundy wiosennej? Świetnie. A czy wiemy, czytający ten tekst, czym to było spowodowane? Bardzo dobrze! Oczywiście, kasą. Jak ją transponowano do kieszeni piłkarzy? Na to pytanie odpowiedzi trzeba szukać u mających krótką pamięć prezesów tego klubu od Dariusza Krakowiaka począwszy oraz u burmistrza Waldemara Stupałkowskiego.
Podczas zebrania rozsądny głos zabrał Piotr Rogowski. Wskazał jednoznacznie, że istotną przyczyną konfliktu jest powstanie CSiR, który uniemożliwia Krajnie dorabianie niezbędnych dodatkowych pieniędzy. Szkoda tylko, że wiceprezes nie powiedział wprost, kto obiecał piłkarzom kasiorę za utrzymanie się w IV lidze. To jest klucz do zlokalizowania osoby odpowiedzialnej za katastrofę w Krajnie. Żeby było jasne, Maciej Lipiński nie ponosi odpowiedzialności za to, co wyprawiają jego piłkarze. Podkreślmy wyraźnie: jego piłkarze, albowiem to on włożył najwięcej serca w budowanie drużyny wedle zachcianek prezesów i ich koleżki burmistrza. – Ty Macieju rób, a my będziemy płacić – tak wyglądała mniej więcej relacja pomiędzy prezesami Krajny, a trenerem. I dopóty nie padną nazwiska osób składających puste deklaracje, dopóki sępoleńska społeczność będzie przekonana, że winę za bajzel w Krajnie ponosi Lipiński i jego drużyna. Tymczasem, jeśli z ust prezesa padła deklaracja, w której zobowiązuje się do płacenia za niezwykły sukces, jakim jest utrzymanie się w IV lidze, to trenera Lipińskiego trzeba natychmiast przeprosić, a samemu zamoczyć się w gnojowicy, nie czekając, aż ktoś postąpi tak, jak z błaznem Wojewódzkim. Ale zanim to nastąpi, to zwracając honor piłkarzom, trzeba im zwyczajnie zapłacić. Tylko tak można powrócić do normalności lub, jak powiedział w trakcie zebrania pewien dziwny jegomość, ,,zakopać topór”. Szkoda, że nikt nie zrozumiał tego w ciągu bezmała dwugodzinnej, bezproduktywnej paplaniny. Pamiętajmy o jednym: umowa słowna niesie za sobą skutki prawne przypisane umowie. Kto obiecał, ma obowiązek płacenia, a kto nie dostał, ma prawo żądania. Trzeba to wiedzieć panowie prezesi, zanim padną obiecanki. Trzeba  też zdać sobie sprawę z rangi słowa danego przez prezesa. Czyżby sępoleński sport aż tak padł na twarz, że słowo prezesa już nic nie znaczy?
W Sępólnie, podobnie do wielu innych miejsc, popełniono dziecinny błąd: za przyjemność uprawiania sportu obiecano piłkarzom kasę. Efekt jest taki, że nie ma pieniędzy, a winni, co było widać przyglądając się zebraniu, umywają rączki. Na domiar złego i najgorszego trybuny świecą pustkami. A przecież to jest istota i piękno sportu, w którym jego gladiatorów oklaskują ściśnięci na trybunach, uśmiechnięci od ucha do ucha mieszkańcy. Nawiązując do idei czystego sportu przemówił Jan Klon. Wieloletni spor-towiec sławiący dobre imię Krajny słusznie zauważył, że piłkarze powinni grać przede wszystkim ,,dla siebie i dla swojego zdrowia”. Z całą pewnością zjednał sobie tym samym pozagrobową przychylność barona de Coubertina, jednak taki model sportu w rozpolitykowanych czasach jest nierealny. Nie wykluczone, że piłkarze Krajny graliby z przyjemnością wedle pragnień pana Janka. Ale co będzie, kiedy przed nimi wyrośnie nagle  jakiś prezes  łubudubu i zachęci, by grali jeszcze lepiej, jeszcze wyżej, co ułatwi burmistrzowi sukces w kolejnych wyborach, a jemu poszerzy drogę do wymarzonej kariery? Pokłońmy się więc wielkiej idei sportu nad grobami sportowców, którzy nas dawno opuścili. Póki co, zanim wrócimy do prawdziwej idei, trzeba zrealizować obiecanki prezesów wobec piłkarzy. Nie dlatego, ponieważ im, piłkarzom, słusznie się one należą, lecz dlatego, ponieważ padły one wobec drugiego, w wielu przypadkach młodego człowieka. Zatem nie ma co czekać, trzeba płacić i płakać! Zwłaszcza nad sobą.
Na koniec. Nie wszyscy wiedzą, że finansowanie zachcianek jakiegokolwiek prezesa nie jest możliwe w oparciu o pieniądze przeznaczone na sport z budżetu. Toteż kilka lat temu w Sępólnie rozgorzały nadzieje związane z pojawieniem się niemieckiej firmy budującej drogi i mosty. Jej założyciel niemiecko-żydowski przedsiębiorca Julius Berger za Hitlera mieszkał w Zempelburgu. Dopatrywano się zatem rychłego udziału w finansowaniu tutejszego piłkarstwa przez jego spadkobierców. Niestety, nie pierwsze to płonne nadzieje. Póki co Julius Berger FC skupia piłkarzy, ale w Lagosie - stolicy Nigerii. Warto więc na przyszłość nie zwracać uwagi na sny o potędze możnych tego miasta. Bałagan, jaki powstał w Krajnie,  jest tego najbardziej znamiennym przykladem.

Piotr Pankanin