Psia awantura

Robert Środecki, 24 listopad 2013, 05:15
Średnia: 0.0 (0 głosów)
W ubiegły czwartek bez wiedzy wolontariuszy i osób związanych z fundacją ,,Psie Nadzieje” z sępoleńskiego przytuliska wywieziono część psów. Czworonogi trafiły do schroniska dla zwierząt w Przyborówku w pobliżu Szamotuł. W mieście rozpętała się burza. Oburzeni miłośnicy psów rozpoczęli wielką akcję adopcyjną. Władzy mają za złe, że nie zostali poinformowani o “potajemnej” wywózce zwierząt.
Psia awantura

Wolontariusze podczas pracy w sępoleńskim przytulisku

,,Dowiedzieliśmy się dzisiaj gdzie zostały wywiezione nasze psy, do schroniska w Przyborówku w gminie Szamotuły. Informacji takiej udzielił pan Mroziński, prezes Zakładu Transportu. Decyzja o wywozie psów zapadła bardzo niedawno, a powodem tak szybkiego jej podjęcia było ponaglające pismo od powiatowej inspektor weterynarii skierowane do władz gminy. Wczoraj wywieziono sześć psów, a reszta miała podzielić ich los na dniach. Szybkie adopcje, które podjęli przyjaciele zwierzaków, ocaliły je przed tym losem. Fundacja nie zgadza się z takim załatwieniem tej sprawy. Uważamy, że władze zobowiązane były do poinformowania nas o swoich planach i o wyborze schroniska. Wcześniejsze poinformowanie nas o pla-nach wywozu  umożliwiłoby przeprowadzenie intensywnej akcji adopcyjnej, byłaby wtedy szansa na oszczędzenie psom kolejnej traumy i zwolnienie gminy z ponoszenia niemałych kosztów. Twierdzimy też, że władze wykazały brak szacunku dla mieszkańców, którzy podejmowali wiele działań dla po-lepszenia warunków w przytulisku, wspierali psiaki finansowo i poświęcali im swój czas. Dla nas wszystkich, którzy pokochaliśmy te psiaki, takie ich potraktowanie to prawdziwy dramat i przeprowadzenie całej tej operacji za naszymi plecami boli nas bardzo. W tej chwili budy, które ociepliliśmy dzięki hojności ludzi stoją puste, cały stóg słomy podarowany przez jednego z mieszkańców ma służyć chyba myszom, dary rzeczowe, które z wielkim oddaniem zbierały m.in. dzieci z lokalnych szkół, często z myślą o potrzebach konkretnych psów (podusia dla Mini, zabawki dla Tiny, gryzaki dla Szarika), okazały się zbędne, a poświęcenie dzieci niepotrzebne, niedocenione. Czy tak ma wyglądać współpraca nas, obywateli, z władzami, które z naszego nadania mają nam służyć?
Jako fundacja obiecujemy wszystkim naszym przyjaciołom, że nie zapomnimy o wywiezionych psiakach. Sprawdzimy warunki, w jakich przebywają, czy nie stała im się żadna krzywda. I oczywiście jak zawsze o wszystkim Was poinformujemy! Nie zamierzamy także przerywać naszej działalności. Dalej pracujemy nad tym, aby zbudować w Sępólnie schronisko i opiekować się psami, które będą tego potrzebowały. Bardzo chcemy także współpracować z Zakładem Transportu, pomagając w codziennej pracy przy psach w przytulisku. Zwróciliśmy się do wiceburmistrza o ustalenie warunków, które nam tę współpracę umożliwią i mamy nadzieję, że nasza prośba zostanie rozpatrzona pozytywnie” - czytamy w oświadczeniu prezesa fundacji Psie Nadzieje Ewy Mejer.
W Sępólnie od kilku lat działa przytulisko dla zwierząt prowadzone przez Zakład Transportu i Usług. Schronienie znajdują tam bezpańskie psy wyłapywane na terenie gminy. Czworonogi mogą tam przebywać włącznie przez jakiś czas. Ustawa o ochronie zwierząt nakłada na samorządy obowiązek podpisywania umów ze schroniskami. To tam docelowo mają trafiać bezpańskie psy. Osoby związane z fundacją ,,Psie Nadzieje” winą za ,,potajemną” wywózkę zwierząt z sępoleńskiego przytuliska obarczają burmistrza i dyrektora Zakładu Transportu i Usług. Tomasz Mroziński nie ma sobie nic do zarzucenia.
– W kwietniu bieżącego roku mieliśmy kontrolę powiatowego lekarza weterynarii pod kątem czasowego pobytu psów w przytulisku w Sępólnie. Powiatowy lekarz weterynarii nie miał żadnych zastrzeżeń odnoście funkcjonowania przytuliska. Jedynym zastrzeżeniem było to, że psy za długo tam przebywają (niektóre od 2011 roku). W związku z tym, że psy są wyłapywane na bieżąco, mogą tam przebywać od kilku do kilkunastu dni. W tym czasie zwierzę może zostać przygarnięte lub może znaleźć się właściciel. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt gmina musi mieć zawartą umowę ze schroniskiem. Gmina Sępólno ma podpisaną umowę z Przyborówkiem koło Szamotuł. 13 listopada dostałem polecenie od burmistrza, aby do 15 listopada wywieźć do schroniska wszystkie psy przebywające w przytulisku. W czwartek wywieźliśmy tam 6 psów. W piątek rozpętała się awantura. Pozostałe psy zniknęły z przytuliska. Jak się później okazało, zwierzęta trafiły do adopcji.
W godzinach popołudniowych prezes fundacji przyniosła do mojego biura listę osób, które przygarnęły czworonogi. Podpisaliśmy z nimi stosowne umowy. Pani prezes zwróciłem uwagę, że psy są własnością gminy. Gdyby w czasie ich nieobecności w przytulisku coś się stało, to ja bym za to odpowiedział. Psy nie zostały wywiezione w tajemnicy. Nie miałem obowiązku nikogo informować. Osoby, które do mnie dzwoniły w tej sprawie, uzyskiwały wiedzę na temat miejsca pobytu psów – tłumaczy Tomasz Mroziński.
,,To był bardzo smutny dzień dla nas wszystkich...ale jakże brutalny i trudny dla naszych kochanych psiaków. Łzy lecą na samą myśl, że są gdzieś daleko, w obcym miejscu, gdzie są po prostu kolejnymi dowiezionymi psami. Obiecujemy Tobie kochana Tinko, Scoobi, Karolki, Suniu i Tobie Szariku, że nie zostawimy Was i na pewno po Was przyjedziemy! Gdziekolwiek Was zabrano...”
,,No i władze zrobiły to, co chciały. Wywieźli nasze psy gdzieś. Nie wszystkie >>tylko<< Karolki, Scoobiego, Szarika, Sunię i Tinę. Kojec Karolków wygląda jak pobojowisko, przewrócona buda, leżące grabie, bo przecież one tak się boją ludzi, a trzeba było jakoś je wyciągnąć. Szarik pewnie siedział przy bramce i z ufnością podawał łapkę, jego wątła równowaga psychiczna już przepadła.
Wesoła parka Tina i Scoobi, czy jeszcze się razem pobawią, czy jeszcze będą umiały się bawić? Karolki, czy ktoś będzie wiedział, że są nierozłączne? Nie, bo nawet nikt nie zapytał, jakie mają imiona. Nikogo to nie obchodzi. Dla władz to tylko kolejny obowiązek jak usuwanie odpadów komunalnych.
Czy coś możemy zrobić? TAK! Pojechać je ratować - adoptować! Jak tylko dowiemy się gdzie. Możemy też szybko zbudować schronisko i sami otoczyć opieką bezpańskie psy z naszej gminy. Na pewno zrobimy to lepiej niż urzędnicy” – czytamy w komentarzu internautki zżytej z sępoleńskim przytuliskiem. Inni używają ostrzejszych słów:
,,Przydałyby się nazwiska i imiona pajaców odpowiedzialnych za to. Nie powinni zostać anonimowi. Fundacja działa jak należy, robi wszystko, co może, a para urzędasów, którzy nie mają pojęcia o zwierzętach, wywozi je do ,,mordowni”. Nie wspomnę już o największym wolontariuszu, który przez parę lat, sam od siebie zajmował się psami, a teraz został tak potraktowany. Gdyby nie pomoc tej osoby, te psy już dawno by umarły. Urzędnicy przez lata zgarniali pieniądze za psy i sami żarli kiełbachę, a psom kupowali najtańszą karmę. Na palcach jednej ręki można policzyć, ile razy wysłannik tych złodziei był w schronisku i co >>zrobili<< dla psów. Gdyby nie fundacja, utonęły by we własnym gównie. Zamiast podziękowań zrobili coś takiego... I to z taką wyższością i tupetem. Myślą, że są nietykalni bo dorwali się do koryta i układziki uratują im d... Przydałoby się usunąć z ich cwaniackich twarzyczek ten fałszywy uśmiech. Najlepiej pięścią” – pisze kolejny internauta. Na jednej ze stron internetowych pojawiły się zdjęcia burmistrza Sępólna i dyrektora Zakładu Transportu i Usług opatrzone podpisem ,,Psi zabójcy”. To lekka przesada nawet w dobie wolności słowa. – Uważam, że wiele wpisów było niesmacznych. Nie można pisać, że pracownicy firmy z przyjemnością i uśmiechem na ustach wywozili psy – komentuje internetową nagonkę Tomasz Mroziński.
W tej chwili w sępoleńskim przytulisku nie ma żadnego zwierzęcia. Wolontariusze z fundacji Psie Nadzieje z dnia na dzień przestali być potrzebni. Z panią Ewą Mejer zatrudnioną w przytulisku na umowę zlecenie została rozwiązana umowa. – Pani Ewa kocha zwierzęta. Mam nadzieję, że będziemy nadal współpracować, gdy w przytulisku pojawią się psy - dodaje dyrektor ZTiU. Wczoraj w gabinecie burmistrza Stupałkowskiego miało dojść do spotkania w sprawie ustalenia warunków współpracy.      
Głównym celem fundacji jest budowa schroniska dla zwierząt. Pierwszy krok, jakim było przekazanie działki pod inwestycję, już został zrobiony. Kolejny ruch należy do fundacji. Istota problemu jest dość błaha. Miłośnicy zwierząt za bardzo przywiązali się do psów przebywających w przytulisku, a zarządca obiektu zabrał bez ich wiedzy to co kochają. Ponadto po raz kolejny zaszwankowała komunikacja pomiędzy społeczeństwem a władzą, która z mieszkańcami zacznie się liczyć w przededniu wyborów. Wystarczyło porozmawiać z przedstawicielami fundacji. Wówczas każdy z psów znalazłby właściciela i do wywózki zwierząt nigdy by nie doszło.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...