Rachunek za pożar

Robert Lida, 17 luty 2013, 00:40
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Zakład Gospodarki Komunalnej w Sępólnie wystawił gminie fakturę za pobór wody z hydrantów zużytej do gaszenia pożaru stogów słomy, który miał miejsce we wrześniu ubiegłego roku. ZGK obciążył gminę za 2750 metrów sześciennych wody. Tymczasem według dokumentów sporządzonych przez państwową straż pożarną to zużycie było wielokrotnie niższe. Mało tego, 8.500 złotych na zapłatę faktury zabrano z budżetu ochotniczych straży pożarnych.
Rachunek za pożar

Najnowsza, dochodowa działalność ZGK to gaszenie pożarów. Fot. Robert Lida

– W ten sposób ukarano ochotników za to, że byli przy tym pożarze – mówi Grzegorz Borowicz, komendant gminny OSP w Sępólnie.
Gigantyczny pożar dwóch stogów słomy (około 1.000 ton) na terenie dawnego Haste wybuchł w poniedziałkowe popołudnie 5 września. Dowodzący akcją podjęli decyzję o ich gaszeniu ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo kilku zakładów pracy i obiektów handlowych. Zwykle słomy się nie gasi. Po prostu czeka się na jej wypalenie. Dzisiaj wiele osób kwestionuje słuszność tamtych decyzji, ale to już nie ma znaczenia. Do akcji skierowano kilkudziesięciu strażaków z kilkunastu jednostek. Trwała ona 3 dni i 3 noce. Pociągnęło to za sobą ogromne ilości wody, tej pobieranej bezpośrednio z hydrantów, jak i dowożonej z punktu czerpania wody zlokalizowanego przy młynie. Zgonie z ustawą o ochronie przeciwpożarowej za wodę sieciową zużytą na cele pożarowe płaci gmina. 19 września Zakład Gospodarki Komunalnej w Sępólnie wystawił fakturę za pobór 2750 metrów sześciennych wody w dniach od 5 do 8 września, opiewającą na kwotę 8.580 złotych brutto. Na odwrocie widnieje odręczna adnotacja sporządzona przez Bogumiłę Bławat, kierownika referatu spraw obywatelskich Urzędu Miejskiego w Sępólnie. „Woda została zużyta w ilości 2750 m3, w dniach 05-08. 09. 2012 do gaszenia płonących stogów siana przez OSP Sępólno, OSP Lutowo, OSP Wałdowo i OSP Lutówko. Podstawa prawna art. 32 paragraf 2 ustawy o ochronie przeciwpożarowej” – napisała pani kierownik. Służby księgowe fakturę zatwierdziły do wypłaty. Do faktury była przypięta kartka formatu A4  z jakimiś bazgrołami. Po bliższej analizie okazało się, że jest to sporządzona ręcznie opinia prawna składająca się dosłownie z trzech zdań. Ostatnie zdanie zasługuje na Nagrodę Nobla w dziedzinie prawa: „W mojej ocenie woda pobrana z hydrantów, o ile została pobrana w celu gaszenia pożaru, jest wodą zużytą na cele przeciwpożarowe w rozumieniu ustawy”. Prawniczym geniuszem okazał się radca prawny Piotr Folgier, pracownik kancelarii prawnej obsługujący urząd miejski. Wystawioną fakturę za wodę zużytą do gaszenia pożaru pokazaliśmy dowódcom Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Sępólnie. Najpierw przecierali oczy ze zdumienia, a potem wymownie pukali się w czoło.
– To jest niemożliwe. Taka ilość wody zostałaby pobrana gdyby non stop, przez ponad trzy doby byłyby odkręcone dwa hydranty, a tak przecież nie było – mówi kpt. Tomasz Kabat, dowódca JRG, który w ciągu trzydziestu sekund, przy pomocy podręcznego kalkulatora, obliczył przepustowość hydrantu.
Takich operacji słuchacze szkół pożarniczych uczą się na pierwszym wykładzie. Przy obliczeniach uwzględniono stałe, wysokie ciśnienie wody - 8 barów. Wiadomo, że po odkręceniu hydrantów ciśnienie w sieci spadło. Strażacy twierdzą, że najwięcej wody z sieci pobrano w pierwszej dobie akcji. Później hydranty odkręcano i zakręcano. Okazuje się, że zużycie wody zapisane w meldunkach JRG nijak ma się do wyliczeń ZGK. Według tych dokumentów łącznie do gaszenia pożaru zużyto 710 metrów sześciennych wody. Z tego: z hydrantu pobrano 520 metrów3, 10 z sąsiedniego zbiornika przeciwpożarowego i 180 przywieziono z rzeki Sępolenki. Kto źle liczy? ZGK czy strażacy? Strażacy obliczyli, że woda wykazana przez ZGK zmieściłaby się w zbiornikach 458 samochodów gaśniczych marki Jelcz.
Jaką metodę zastosowano przy wyliczeniu ilości zużytej wody w komunalnej spółce?
– To wykazało zużycie wody na ujęciu. Obliczyliśmy różnicę między tym, co zostało wydobyte, a tym, co trafiło do innych odbiorców. I tak pomniejszyliśmy tę kwotę o około 1000 metrów. Wiadomo, że w tej sytuacji mogliśmy zastosować jedynie ryczałt, inaczej się nie da. Hydranty przecież nie są opomiarowane. Zgodnie z ustawą rachunek za wodę wystawiliśmy gminie – mówi Dariusz Krakowiak, prezes ZGK.
Naszym zdaniem zastosowanie takiej metody jest możliwe, ale dopiero po spisaniu wodomierzy u innych odbiorców, a to jest w tym przypadku niemożliwe. Fakturę wystawiono 10 dni po pożarze. Rodzi się więc podejrzenie, że ilość zużytej wody została mocno naciągnięta.
– Byłem na miejscu, kiedy dogaszano pożar. Hydranty cały czas były odkręcone – twierdzi prezes Krakowiak.
– To nieprawda. Tak było w pierwszej dobie. Później było już różnie. Słoma była wywożona, my ją tylko przelewaliśmy. Były przerwy na posiłek i odpoczynek - mówi Grzegorz Borowicz, prezes OSP Sępólno i komendant gminny.
Podobnego zdania są dowódcy JRG.
Dla ochotników z gminy Sępólno ilość zużytej wody nie jest największym problemem.
– Poprosiliśmy panią skarbnik gminy o historię naszego konta. Okazało się, że te 8.500 złotych zabrano z pieniędzy na OSP, które były przeznaczone na zakup sprzętu, paliwa, umundurowanie. W połowie ubiegłego roku mówiono nam, że już nie ma pieniędzy. Teraz wiem dlaczego – mówi Grzegorz Borowicz.
Tymczasem z opisu faktury wynika, że pieniądze zadysponowano z innego działu budżetu gminy. Wydatki związane z utrzymaniem OSP w klasyfikacji budżetowej to rozdział 75412, a wypłatę zadysponowano z rozdziału 75023 przypisanego urzędowi miejskiemu (paragraf 4260 - zakup energii). W pomyłkę trudno uwierzyć.
Wygląda na to, że ZGK mogło znaleźć sobie sposób na załatanie dziury w przychodach, a urząd miejski znalazł sposób na łatanie dziur w budżecie. Po naszym artykule pewnie nic się nie zmieni. Przecież to wszystko dzieje się za przyzwoleniem burmistrza.