Opowieści krajeńskie

Rok mrożący krew w żyłach

Łukasz Jakubowski, 02 styczeń 2014, 09:48
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Źle się zaczął rok 1914. A co gorsza, jak się źle zaczął, tak nie miał zamiaru się zmieniać. Z miesiąca na miesiąc zbierał coraz krwawsze żniwo. I mimo że się chciało, zapomnieć o nim było nie sposób.
Rok mrożący krew w żyłach

To chyba najstarsza fotografia w moim archiwum rodzinnym. Przedstawia ona żołnierzy niemieckiej armii, prawdopodobnie w większości Polaków, w tym któregoś z moich antenatów, porwanego przez wir wojny ze spokojnej wsi Huta i rzuconego na któryś z frontów. Fotografię wykonano w latach 1915- 1918, w czasie I wojny światowej

Gdzieś w okolicach święta Trzech Króli, czyli 6 stycznia, do mieszkania gospodarza Niemczyka w Piasecznie przybył z Bydgoszczy kołodziej Szymon Kolpiński, jego daleki krewny. Drzwi otworzyła mu żona właściciela, gdyż ten znajdował się akurat w kościele. Kolpiński zażądał od niej pieniędzy, a gdy ich nie dostał, strzelił do kobiety z rewolweru. Wtedy na pomoc ruszył jej 18- letni syn, lecz on również został postrzelony. Gdy Niemczyk wrócił do domu, zastał żonę i syna broczących krwią. Morderca tymczasem uciekł.
Ofiary napadu żyły, chociaż ich stan był ciężki (chłopcu próbowano ocalić wzrok w bydgoskiej klinice), gdy Kolpińskiego aresztowano na dworcu w Bydgoszczy. Okazało się, że bandyta był wychowankiem domu poprawczego i zbrodniarzem, co się zowie. Przed przyjazdem do Piaseczna w mieście nad Brdą dopuścił się trzykrotnie kradzieży z podpaleniami. Ofiarami łotra byli wtedy gospodarze Rózga i Wegner oraz kołodziej Schutz, niegdyś jego mistrz. Podczas przeszukania mieszkania Kolpińskiego znaleziono rozmaite przedmioty, które pochodziły z tych właśnie przestępstw.
Ledwo okoliczna ludność otrząsnęła się ze wzburzenia po napadzie w Piasecznie, a już zaczęły targać ją inne niepokoje. Pod koniec marca u handlarza bydła Wernera w Sępólnie zaczadziła się gazem służąca Schmidt. W jej śmierci, chociaż tragicznej, nie było niczego szczególnego. W kuchni, sąsiadującej z sypialnią służącej, rozluźnił się wąż gumowy przy rurze gazowej, a ponieważ główny kurek nie był zamknięty, gaz przez otwarte drzwi dostał się do pokoju nieszczęśniczki. Niby wypadek, jakich wiele. Ale nie dla wszystkich…
Pod koniec kwietnia jacyś nieznani sprawcy (bo raczej nie sprawca) pomazali domy żydowskie w Sępólnie czerwoną farbą. Z niektórych ścian jaskrawych plam nie udało się usunąć. Żydzi podnieśli wielki gwałt. Kilku z nich wyznaczyło nagrodę pieniężną za wskazanie winnych tego zajścia.
Wandale działali w sposób wyrachowany. Po mieście nieustannie krążyły pogłoski, że służąca Schmidt padła ofiarą tajemniczego morderstwa rytualnego. Werner był Żydem, co w oczach gminu stanowiło potężną obciążającą go okoliczność. Incydent z farbą nie był więc głupim żartem - miał on Żydów nastraszyć i dać im do myślenia.
Na początku maja prokuratura, bojąc się zaognienia sytuacji, zarządziła odkopanie zwłok zmarłej i ich obdukcję. Badanie potwierdziło stwierdzoną na początku przyczynę śmierci. Jednak nawet i to nie ostudziło niektórych podejrzliwych umysłów. Jeszcze w grudniu czeladnik krawiecki Klein podczas spotkania w gospodzie podnosił temat rytualnego mordu, obrażając przy tym lekarza, który dokonał sekcji zwłok Schmidtówny. Klein za to wykroczenie odpowiadał przed sądem w Chojnicach i po stwierdzeniu winy skazany został na miesiąc więzienia.     
A przecież ten czeladnik, zapewne młody chłopak, powinien wtedy martwić się już zupełnie czymś innym. Nieco ponad miesiąc po zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, na początku sierpnia 1914 roku, Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji i Francji. Dla tysięcy mężczyzn oznaczało to mobilizację i pójście w kamasze. Aż dziwne, że w takiej sytuacji ktoś przejmował się jeszcze rzekomym mordem rytualnym.
Wojna, ochrzczona niebawem mianem światowej, okazała się znacznie bardziej krwiochłonna niż zabobonna mąka na żydowską macę. Zapewne jej pierwszą ofiarą o polsko brzmiącym nazwisku, pochodzącą z obszaru dzisiejszego powiatu sępoleńskiego, był Władysław Rakowski z Rogalina. Ten żołnierz 5. Pułku Huzarów im. Księcia Blüchera von Wahlstatt został wymieniony jako poległy już na czwartej urzędowej liście strat, a więc musiał zginąć w sierpniu. Wśród sępoleńskich ofiar konfliktu pierwszy był prawdopodobnie Jan Kowalski z 49. Pułku Piechoty, który w październiku poległ na froncie wschodnim. A po nim byli m.in.: Michał Ostrowski, Józef Bobrowski, Leon Patyna, Mieczysław Drygalski, Bruno Kowalewski, Franciszek Weilandt, Jan Gappa, Piotr Kubacki, Antoni Idzikowski i jeszcze wielu, wielu innych…
Tak, bez wątpienia był to rok mrożący krew w żyłach.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...
Na początku 1945 r., kiedy front przekroczył linię Wisły, a wojska...
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Najwyżej oceniane
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Czasami trzeba czekać wiele, wiele lat, żeby poznać swoje prawdziwe...
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...