Sypniewo

Rolnicy nie mogą zebrać plonów

Robert Lida, 04 październik 2017, 11:47
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Niemal każdego dnia do naszej redakcji napływają, i to z wszystkich zakątków powiatu, skargi dotyczące zalewania pól i niewłaściwie działających urządzeń melioracyjnych. Mokry rok i lata zaniedbań w tej dziedzinie doprowadzają do takich sytuacji. W Sypniewie rolnicy nie mogą zebrać plonów ze swoich pól, ponieważ powstało na nich jezioro. Winne są niedrożne urządzenia melioracji szczegółowej. Na naszych oczach utopił się tam wart milion złotych kombajn zbożowy. Kilkanaście lat temu jeden z rolników chciał sobie ułatwić uprawę gruntu, ale okazało się, że utrudnił ją sąsiadom.
Rolnicy nie mogą zebrać plonów

Z takich pól nie da się w tym roku zebrać żadnych plonów

Problem dotyczy gruntów na granicy Sypniewa Wybudowania i Wymysłowa. Przez pola różnych właścicieli biegnie ciąg melioracyjny. Częściowo jest to ciąg odkryty, a fragmentami zakryty. Kilkanaście lat temu jeden z rolników postanowił poprawić warunki uprawy swojej działki i zlecił gminnej spółce wodnej ułożenie w rowie węża drenarskiego i zasypanie go. W ten sposób w połowie długości rowu powstało wąskie gardło. Ostatnie lata wszyscy narzekali na suszę, teraz jest odwrotnie. Wody jest za dużo, a urządzenia melioracyjne są niewydolne.
– Kiedy rów był otwarty, nigdy woda tutaj nie stała. Problemy pojawiły się po zasypaniu tego fragmentu. Nie można mieć pretensji do rolnika, że chciał sobie ułatwić życie, ale w tej chwili możemy tylko liczyć straty. Piszemy do spółki wodnej, do burmistrza, do starostwa i dalej nie możemy wjechać na pola. Pod wodą mamy 1,5 hektara kukurydzy. Kilka dni temu pojawili się tutaj pracownicy spółki wodnej, odkopali kawałek rurociągu i zniknęli – mówi jeden z poszkodowanych rolników. Jego sąsiad z tych samych przyczyn nie może zebrać 1,7 hektara pszenżyta. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to wszyscy właściciele gruntów, przez które przebiega wspomniany ciąg melioracyjny, płacą składki do gminnej spółki wodnej. Kawałek rowu należy też do gminy Więcbork.
Sprawa trafiła również do starostwa powiatowego. Starosta z mocy prawa nadzoruje sprawy związane z wykonywaniem prawa wodnego. Pismem z 15 września dyrektor wydziału rolnictwa, leśnictwa i ochrony środowiska Barbara Wiśniewska nakazała właścicielom gruntów odtworzenie rowu. Z tym, że należy to uznać raczej za prośbę. Nie jest to decyzja administracyjna. Jednocześnie pani dyrektor w swoim piśmie przypomina zapis ustawy Prawo wodne, który mówi, że właściciel na własny koszt i we własnym zakresie winien odtworzyć urządzenia wodne melioracji szczegółowej na gruntach będących jego własnością. W przypadku niewykonania tej czynności starosta wydaje decyzję zobowiązującą do wykonania określonych robót. Dyrektor Wiśniewska przypomina również, że rolników obowiązuje zasada dobrej praktyki rolniczej. Nieprzestrzeganie skutkuje zmniejszeniem dopłaty ONW o 7 procent albo jej całkowite wstrzymanie. Pismo trafiło również do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W związku z tym rolnicy mogą się spodziewać agencyjnej kontroli.
– Na bieżąco monitorujemy to rozlewisko. Praktycznie jestem tam co drugi dzień. Zrobiliśmy odkrywkę i sprawdziliśmy drożność zakopanego tam węża drenarskiego. Okazało się, że ciężki sprzęt rolniczy zmiażdżył ten wąż i zmniejszył jego przekrój. Rozkopaliśmy ten fragment i wodę puściliśmy górą. Naprawiliśmy również przepust pod drogą. Woda od razu zaczęła schodzić. Musimy poczekać, aż całkowicie zejdzie. Wówczas wymienimy uszkodzony fragment rurociągu i powinno być po kłopocie. Nie da się tego zrobić w wodzie. Przyjmuję do wiadomości pismo ze starostwa, ale uważam, że nie ma konieczności odkopywania tego rowu. Wąż drenarski spełnia tam swoje zadanie. Mamy wyjątkowy rok i takich spraw mamy kilka dziennie i muszę powiedzieć, że to drobne sprawy. Są znacznie poważniejsze – mówi Adam Zawieja, kierownik Gminnej Spółki Wodnej w Więcborku.
W tym przypadku i jemu podobnych każda ze stron ma swoje racje. Trudno jednak dziwić się rolnikom, którzy nie mogą zebrać tego, co zasiali i w co zainwestowali. W podobnych sytuacjach prawdziwego rolnika, takiego z powołania, po prostu boli serce. Uprawy stoją pod wodą i nie sposób na nie wjechać sprzętem, który jest coraz cięższy. Miejmy nadzieję, że kierownik Zawieja wywiąże się ze swojego zobowiązania i ma rację w tym, co mówi. Gorzej, jeśli znowu zaczną się ulewne deszcze.