Sępólno

Rozbój, włamanie, narkotyki i ślad DNA

Robert Lida, 10 styczeń 2019, 10:21
Średnia: 0.0 (0 głosów)
19 grudnia przed Sądem Rejonowym w Tucholi rozpoczął się proces 25-letniego mieszkańca Sępólna Błażeja P. Najpoważniejszy z długiej litanii zarzutów dotyczy rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia na proboszczu sępoleńskiej parafii pw. św. Bartłomieja Henryku Lesnerze. Oskarżony nie przyznaje się do tego czynu.
Rozbój, włamanie,  narkotyki i ślad DNA

Rozbój i włamanie miały miejsce w budynku sępoleńskiej parafii pw. św. Bartłomieja

Długa lista zarzutów

Zanim sędzia Dorota Januszewska otworzyła przewód sądowy, prokurator Adam Andrejczuk złożył wniosek o wyłączenie jego jawności. – Na sali są osoby, które mogą przekazywać informacje z procesu i w ten sposób wpływać na tok postępowania. – argumentował prokurator, wymieniając nazwisko Przemysława G., kolegi oskarżonego, który przebywał na sali w charakterze publiczności.
– To jest sprawa karna, a przepisy gwarantują jawność takiego postępowania. Nie widzę tutaj żadnych przesłanek do utajnienia sprawy wymienionych w Kodeksie postępowania karnego – sprzeciwiał się obrońca oskarżonego, mecenas Jarosław Swat.
Ostatecznie sąd odrzucił wniosek prokuratora i ten mógł odczytać akt oskarżenia. Błażej P. jest oskarżony w sumie o osiem czynów. Najpoważniejszy dotyczy rozboju na ks. prałacie Henryku Lesnerze, który miał miejsce 30 kwietnia ubiegłego roku. Prokurator zakwalifikował ten czyn jako przestępstwo z artykułów 280 i 157 Kodeksu karnego zagrożonych karą do 12 lat pozbawienia wolności. W wyniku tego zdarzenia proboszcz odniósł obrażenia ciała w postaci 6 centymetrowej rany głowy, rozbitego łuku brwiowego, zasinień oraz oparzeń na klatce piersiowej po użyciu paralizatora. Sprawca zrabował niebagatelną kwotę 5 euro i 30 złotych. Ponadto Błażej P. jest oskarżony o to, że w dniu 24 maja 2018 roku na ulicy Wojska Polskiego prowadził samochód mazda 6, będąc pod wpływem narkotyków, oraz o posiadanie narkotyków. Kolejne zarzuty zawarte w akcie oskarżenia dotyczą kradzieży z włamaniem do garaży na terenie Sępólna, Więcborka i Kamienia. Sprawca dostawał się do nich poprzez wyłamanie kłódek. Obiektem jego zainteresowania były narzędzia ręczne, elektronarzędzia, wyposażenie samochodowe, a także silniki do łodzi. Wreszcie ostatni zarzut dotyczy składania fałszywych zeznań w trakcie postępowania przygotowawczego.

Wychował się na plebanii

Oskarżony Błażej P. plebanię w Sępólnie zna jak własną kieszeń. Można powiedzieć, że tam się wychował. Jego babcia była gosposią księdza Lesnera jeszcze z „sypniewskich” czasów. Jego mama również pomagała na plebanii w różnych pracach gospodarczych. Jego nieżyjący już ojczym był tutaj kościelnym. Sam oskarżony często pomagał mamie i babci, wykonując różne prace. Kilka lat temu jako pracownik firmy budowlanej brał udział w remoncie plebanii. Ksiądz Lesner, a przed sądem poszkodowany i świadek przyznał, że rodzina oskarżonego była w trudnej sytuacji i dlatego jej pomagał. Bywało tak, że razem spędzali Wigilie. – Moja rodzina jest bogobojna. Byłem ministrantem i lektorem. Boli mnie ten zarzut. Nie podniósłbym ręki na proboszcza – wyjaśniał oskarżony, który odpowiadał tylko na pytania sędziego i obrońcy. Odmówił odpowiedzi na pytania prokuratora. Nie przyznał się do dokonania rozboju.

Napad czwarta rano

Sprawca wszedł do budynku przez drzwi balkonowe kilka – kilkanaście minut po godzinie 4.00 w dniu 30 kwietnia. – Obudził mnie hałas przewracanego stolika, który stał obok drzwi. Był cały ubrany na czarno. Twarz miał zamaskowaną. Był może o dziesięć centymetrów wyższy ode mnie. Zachrypniętym głosem powtarzał tylko: „pieniądze, pieniądze”. Nie trzymam pieniędzy w domu, tylko w banku. Mam pieniądze tylko na codzienne życie, na chleb. Nie wiem, jak znalazłem się na podłodze. Bił mnie jakąś elastyczną pałką po głowie i po nogach. Poraził mnie paralizatorem. Uciekł po tym, jak powiedziałem, że i tak wszystko się nagrywa. Zadzwoniłem na 112. Policja i pogotowie przyjechały bardzo szybko – relacjonował ks. Lesner, który trafił do szpitala ze sporymi obrażeniami, zwłaszcza głowy.
Później okazało się, że monitoring, zarówno ten na zewnątrz i wewnątrz nie działał. Prawdopodobnie dlatego, że ktoś wykręcił bezpiecznik w szafie rozdzielczej. Najważniejszym dowodem w tej sprawie jest wynik badań naskórka, który znaleziono na drzwiach balkonowych. To naskórek oskarżonego. Oskarżony tłumaczył, że ma łuszczycę i mógł go tam zostawić wcześniej. Według niego w czasie, kiedy dokonano rozboju, spał w samochodzie zaparkowanym obok „starego PKS-u”. – Nie miałem wtedy stałego miejsca zamieszkania. Nocowałem po hotelach, u kolegów, u babci w szopie albo w samochodzie. Remontowałem mieszkanie, w którym miałem zamieszkać z młodszą siostrą. Wiadomo każdy grosz się liczył – mówił Błażej P.
Sępoleński proboszcz przyznał, że rok wcześniej zakazał mu wstępu na plebanię, ponieważ po jego wizytach ginęły różne rzeczy. Między innymi jedzenie z lodówki.
– Moja mama miała klucze od plebanii. Gdybym chciał tam wejść, to ukradłbym te klucze albo dorobił. Nie zrobiłem tego – bronił się oskarżony.

Byłem uzależniony od narkotyków

Oskarżony przyznał się do zarzutów związanych z prowadzeniem samochodu pod wpływem substancji odurzających oraz posiadania takich substancji, między innymi 2,31 g marihuany, 0,19 g amfetaminy i 1,28 g ekstasy. Samochód pod wpływem prowadził w dniu 24 maja 2018 roku. Został zatrzymany przez policję na ulicy Wojska Polskiego. – Byłem uzależniony od narkotyków i nie myślałem logicznie. Zażywanie narkotyków stało się codziennością od 5-6 lat. Amfetaminę brałem cały czas w różnych ilościach. Kupowałem ją w Bydgoszczy u dilera – mówił oskarżony. Na pytanie sądu: – U jakiego dilera? - odpowiedział: – Nie mogę tego powiedzieć.
Policja bije
W zeznaniach oskarżonego złożonych przed policją i prokuratorem pojawiły się pewne nieścisłości.
– Kazali mi się do wszystkiego przyznać. Zacząłem zmyślać, aby mnie jak najszybciej wypuścili. Jeden policjant uderzył mnie w twarz, nie znam go. Było ich dwóch: łysy i niełysy. Ten niełysy mnie uderzył. Wie sąd, jak to jest. W więzieniu nie ma nic innego do roboty, tylko myślenie. Dlatego dopiero teraz przypomniałem sobie pewne fakty – zeznawał Błażej P.
Opowieści o bijących i wymuszających zeznaniach policjantach to stara śpiewka oskarżonych. Chyba że naprawdę policjanci biją. Tego nie wiemy. W każdym razie policjanci, którzy przyjmowali zeznania oskarżonego, na bank będą wezwani przed sąd.

Te fanty kupiłem

Błażej P. przyznał się tylko do jednego włamania na terenie Kamienia. Do pozostałych zawartych w akcie oskarżenia nie przyznał się. W dalszej kolejności przed sądem zeznawali właściciele okradzionych garaży. Tutaj ciekawostka. Część z nich o włamaniach dowiedziała się w środku nocy…. od policjantów pełniących służbę patrolową. Wszystkie miały miejsce pod koniec maja ubiegłego roku. Co z tymi włamaniami wspólnego ma Błażej P.? Po prostu znaleziono u niego tak zwane „fanty”, czyli przedmioty pochodzące z obrabowanych garaży. Uzbierało się tego kilkadziesiąt pozycji o sporej wartości. Oskarżony twierdził, że przedmioty znalezione w jego samochodzie nie są jego własnością. Pozostałe kupił od mężczyzny, którego poznał na „wesołym miasteczku”. Nie potrafił podać jego personaliów ani adresu. Znaczna część skradzionych przedmiotów wróciła do właścicieli. Ci, którzy zeznawali przed sądem w charakterze pokrzywdzonych, żądają ścigania sprawcy i zadośćuczynienia.

Co dalej w tej sprawie?

W akcie oskarżenia znalazły się nazwiska 14 świadków. Na pierwszej rozprawie przesłuchano połowę z nich. Na razie strony nie złożyły nowych wniosków dowodowych, chociaż obrońca przyznał, że rozważa wniosek o przesłuchanie w charakterze świadka biegłego z dziedziny genetyki sądowej. Kolejna rozprawa odbędzie się w połowie lutego.