,,Solanus” wrócił do domu

Robert Środecki, Piotr Pankanin , 07 październik 2011, 14:29
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Po 502 dniach żeglugi, opłynięciu obu Ameryk i pobycie w 20 krajach załoga ,,Solanusa” wróciła do domu. W sobotę jacht zacumował przy kei portu w Górkach Zachodnich koło Gdańska. Kapitana i załogę ,,Solanusa” witano jak bohaterów morskich opowieści, którzy złotymi zgłoskami zapisują kolejną piękną kartę bogatej historii polskiego i światowego żeglarstwa.
,,Solanus” wrócił do domu

:Solanus" na wodach Bałtyku. Fot. Piotr Pankanin

,,Solanus” wrócił do domu

Witold Kantak przy sterze "Solanusa". Fot. Piotr Pankanin

W maju ubiegłego roku z kei portu w Górkach Zachodnich w 16-miesięczny rejs dookoła dwóch Ameryk wyruszył s/y ,,Solanus”. Na jego pokładzie był Witold Kantak. Popularny Tolek pełnił funkcję III oficera. Oprócz niego stałą załogę jachtu tworzyli: kapitan Bronisław Radliński oraz oficerowie Roman Nowak i Stanisław Guzek . Rejs Morskim Szlakiem Polonii 2010 - 2011był jedną z najbardziej spektakularnych i zuchwałych wypraw w historii polskiego i światowego żeglarstwa. Pierwszy etap rejsu zaprowadził załogę do Danii. Stamtąd po kilku dniach odpoczynku jacht popłynął w stronę Islandii.
Z wyspy gejzerów ,,Solanus” wyruszył w stronę Grenlandii. Wówczas rozpoczął się najtrudniejszy i najbardziej wyczerpujący etap rejsu polegający na pokonaniu wybrzeży Kanady od północy. – Przejście Północno-Zachodnie należy do najtrudniejszych na świecie. O skali trudności świadczy fakt, że pokonało je niewielu żeglarzy. Więcej osób było w Kosmosie niż w tamtym rejonie świata na jachcie – komentował wyczyn swoich kolegów Antoni Bigaj, komandor sekcji żeglarstwa morskiego bydgoskiego klubu. Po opłynięciu gór lodowych tnących kadłuby i poszycia jachtów jak brzytew, żeglarze udali się na południe wzdłuż zachodnich wybrzeży obu Ameryk. Po drodze odwiedzili Kanadę, Stany Zjednoczone, Meksyk, Ekwador, aby w końcu dotrzeć do Chile. Na odległych krańcach Ameryki Południowej załoga przypuściła szturm na Przylądek Horn. Po opłynięciu żeglarskiego Everestu członkowie wyprawy odwiedzili Argentynę i Brazylię. Następnie wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki ruszyli w stronę Europy, aby po 16 miesiącach żeglugi zameldować się w Narodowym Centrum Żeglarstwa w Górkach Zachodnich. W samo południe na wodach Zatoki Gdańskiej ,,Solanusa” witało kilkanaście jachtów. Na nabrzeżu na załogę czekały rodziny, przyjaciele i liczne grono kolegów żeglarzy. – Dopłynęliśmy. Wróciliśmy cali i zdrowi. Wszystko sprawne. Jacht gotowy do dalszej drogi. Udało się. Zdobyliśmy dwa żeglarskie ośmiotysięczniki – mówił po przycumowaniu ,,Solanusa” zmęczony, ale bardzo szczęśliwy kapitan Bronisław Radliński. W ciągu 502 dni żeglugi załoga pokonała 30 tys. mil morskich, czyli ok. 50 tys. kilometrów. Żeglarze odwiedzili 20 państw, w których spotykali się z miejscową Polonią. Wśród osób witających bohaterów były takie znakomitości jak Aleksander Kaszowski, jachtowy kapitan żeglugi wielkiej, organizator i twórca żeglarstwa morskiego w Bydgoszczy oraz Henryk Lewandowski, bosman wszystkich bydgoskich kapitanów. Na kei w Górkach Zachodnich nie mogło zabraknąć przyjaciół i dawnych wychowanków Witolda Kantaka, którzy zgotowali mu gorące powitanie. Tolek nie krył wzruszenia.
Nasza redakcja jako pierwsza powitała Tolka Kantaka i załogę ,,Solanusa” na długo przed wpłynięciem do Górek Zachodnich. Dzięki uprzejmości jednego z komandorów, czuwających nad przebiegiem uroczystości, znaleźliśmy się na jachcie motorowym Akademii Gdańskiej. Pędziliśmy na Bałtyk najszybciej jak można, by na 2 mile od wejścia do Górek Zachodnich zbliżyć się na kilka metrów do prawej burty ,,Solanusa”. Przy sterze zastaliśmy Witolda Kantaka, który manewrował w gąszczu najrozmaitszych jednostek otaczających ,,Solanusa”. Wśród dziesiątków jachtów był m.in. s/y ,,Dar Świecia” z sępoleńskim żeglarzem Zenonem Kowalikiem i s/y ,,Mały Ptak” z Maciejem Chatłasem żeglarzem z Więcborka.
Na najdalej wysuniętej kei załogę ,,Solanusa”, a szczególnie Witolda Kantaka witała grupka mieszkańców Więcborka. Marek Januszewski, Andrzej Chatłas, a także Tomasz i Grzegorz Birkholz rozpostarli flagę Więcborka. Z jej miniaturką w dłoniach przy głównej kei, w samotności na powrót więcborczanina oczekiwała wyraźnie wzruszona żona Tolka - Urszula. To jedna z cichych bohaterek tej niebywałej wyprawy, ufająca nawet w najtrudniejszych etapach Przejścia Północno-Zachodniego oraz zdobycia Przylądka Horn w jej powodzenie. Sumieniem doświadczonego żeglarza jest żona, sumieniem żony jest jej najodważniejszy żeglarz. Przypatrując się w Górkach Zachodnich Urszuli i Witoldowi Kantakom było to wzruszająco widoczne. ,,Solanus” pojawił się na Bałtyku w gali. Na wancie pod prawym salingiem powiewały banderki 20 państw, które odwiedziła stała część załogi. Topy obu masztów połączyła zwisająca daleko poza rufą błękitna wstęga o długości 30 metrów. Jeden jej milimetr odpowiadał 1 mili morskiej, tyle bowiem pokonała trójka śmiałków na 14 metrowym Solanusie! Dla ścisłości, wstęgę na obu topach przywiązał Witold Kantak, któremu siedemdziesiątka na karku (z okładem) ciągle w niczym nie przeszkadza. Stałą załogę stanowili: Bronisław Radliński, Witold Kantak i Roman Nowak.
Tolek w ramach obowiązków III oficera odpowiadał za logistykę i techniczną sprawność jachtu
i urządzeń. – Z jednostką praktycznie nie było większych problemów. ,,Solanus” przetrwał, ponieważ był sprawdzany na bieżąco i to mu chyba pomogło. Jacht zniesie jeszcze niejeden rejs, a nawet wyprawy – powiedział Witold Kantak.
Więcborczanin, pomimo wrodzonej skromności, chętnie rozdawał autografy i pozował do zdjęć.
W sobotę każdy chciał zobaczyć z bliska twarze bohaterów i uścisnąć dłonie żeglarzy, którzy przez 502 dni dzielnie znosili trudy morskiej przygody.
Jedna z najważniejszych wypraw ostatnich lat, której przyglądał się cały żeglarski świat, przeszła do historii. Nie oznacza to wcale, że ,,Solanus” uda się na zasłużony odpoczynek. Kapitan już planuje kolejne wyprawy.
Witaliśmy Tolka słowami „klękamy przed Tobą”. On nie znosi takiego patosu, ale nie mogliśmy inaczej. Jako sporadyczni żeglarze śródlądowi poczuliśmy ogromną przepaść, której nigdy nie pokonamy, ale też pragnęliśmy wyrazić wielki szacunek dla kolejnego, niebotycznego wyczynu najwspanialszego żeglarza z Więcborka.
Przez ostatnie miesiące z zapartym tchem śledziliśmy poczynania załogi. Uznaliśmy, że nie może nas zabraknąć podczas powitania bohaterów, którzy w trakcie trwania wyprawy pamiętali o naszej redakcji.


Zobacz zdjęcia