Powiat

To nie są szacunki, tylko ocena

Robert Lida, 28 wrzesień 2017, 11:37
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Poszkodowani przez nawałnicę mają pretensje do inspektorów nadzoru budowlanego, że źle oszacowali straty w zniszczonych obiektach budowlanych. – Nie zgadzam się z procentami, które zapisano w protokole – mówi mieszkaniec Wilkowa. Zdarzało się też tak, że inspektorzy wydawali zakaz użytkowania obiektu, a stopień zniszczeń ocenili na kilkanaście procent. Między innymi od tego, co ustalili na miejscu inspektorzy, zależy wysokość rządowej pomocy na remont lub odbudowę. To dlatego ta sprawa budzi wielkie emocje.
To nie są szacunki, tylko ocena

Zniszczony dom w Wilkowie

– To nie było szacowanie, tylko ocena uszkodzeń budynków spowodowanych nawałnicą. Nie ma tam żadnych kwot. Tę czynność inspektorzy wykonywali według ściśle określonych, odgórnych zasad. To nie my je wymyśliliśmy. Po drugie, dokument, który na miejscu sporządzano, to nie jest protokół, tylko ocena stopnia zniszczeń. Tam nie ma podpisów właścicieli. Gdyby to był protokół, to musiałby tam znaleźć się podpis. Nie jest to również decyzja administracyjna, od której można się odwołać. To nie my sobie takie zasady wymyśliliśmy. Inspektorzy oceniali procentowo uszkodzenia, które powstały w następstwie nawałnicy. Jeśli budynek przed jej wystąpieniem był w złym stanie technicznym, to nie brali tego pod uwagę. Brali pod uwagę tylko to, co zniszczyła wichura. Budynek przez wiele lat był niewłaściwie eksploatowany, nieremontowany, a natura tylko dopełniła dzieła. Takie budynki często musieliśmy wyłączać z użytkowania. Dlatego są sytuacje, w których budynek został wyłączony z użytkowania, a stopień zniszczeń oceniono na kilkanaście procent. Decyzje o wyłączeniu były przekazywane ustnie, ponieważ był to tryb nadzwyczajny. Jeśli przebywanie w budynku zagrażało życiu lub zdrowiu, to był wyłączany z użytkowania. Tak samo nie braliśmy pod uwagę uszkodzeń wtórnych, które powstały później, na przykład na skutek zalania przez deszcze – mówi Dariusz Kędziora, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
Inspektorzy oceniali procent uszkodzenia pięciu elementów konstrukcyjnych budynków: dach, ściany, stropy, fundamenty i inne. Jednak wartość procentową przypisaną danemu elementowi należało pomnożyć przez współczynnik korygujący: dach razy 0,3; ściany razy 0,3; stropy razy 0,2; fundamenty razy 0,1; inne razy 0,1. Stąd wzięły się takie, a nie inne procenty zawarte w formularzach, które na miejscu sporządzali inspektorzy. Niestety, jak powiedział pan inspektor, nie przewidziano drogi odwoławczej dla niezadowolonych z takiego sposobu wyliczania strat. Dopiero kiedy na podstawie takiej oceny ośrodek pomocy społecznej wyda decyzję i przyzna świadczenie na remont lub odbudowę, to od niej będzie się można odwołać do samorządowego kolegium odwoławczego. Prawdopodobnie, gdyby istniała możliwość odwołania się od ocen inspekcji budowlanej, to odwołaliby się wszyscy lub zdecydowana większość. Codziennie do siedziby powiatowego inspektoratu przychodzą niezadowoleni, ale nie ma mowy o przeprowadzeniu ponownej oceny.
W szczytowym okresie na terenie powiatu sępoleńskiego pracowało 44 inspektorów nadzoru budowlanego podzielonych na 2-osobowe zespoły. Byli to inspektorzy z województw: małopolskiego, mazowieckiego, dolnośląskiego, lubuskiego i podkarpackiego. W szacowaniu strat brali też udział pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Bydgoszczy oraz inspektorzy powiatowi z Torunia, Grudziądza, Aleksandrowia Kujawskiego, Mogilna i Golubia Dobrzynia. – Ci ludzie kompletnie nie znali terenu, w którym mieli pracować, dlatego ich przewodnikami byli pracownicy urzędów gmin. Adresy otrzymaliśmy od gmin. Jeździliśmy do każdego zgłoszenia. Od dwóch zerwanych płyt eternitu do budynków, gdzie zostały same fundamenty. Jednak w pierwszej kolejności interesowały nas budynki mieszkalne. Do 17 sierpnia pracowaliśmy na protokołach, którymi posługujemy się na co dzień. Mieliśmy już 560 takich protokołów. Od 18 sierpnia wprowadzono nowy wzór dokumentu, w którym opisywaliśmy uszkodzenia procentowo, bez kwot i szacunków. Dlatego te 560 budynków musieliśmy odwiedzić jeszcze raz. Wytyczne były takie, aby ocenę strat zakończyć do końca sierpnia i to nam się udało – dodaje Dariusz Kędziora.
W sumie inspektorzy nadzoru budowlanego skontrolowali 2172 uszkodzone w różnym stopniu obiekty budowlane. W gminie Sośno 1467 (w tym 496 mieszkalnych), w gminie Sępólno 515 (175 mieszkalnych), w gminie Więcbork 121 (37 mieszkalnych), w gminie Kamień 69 (23 mieszkalne). Jak widać suma uszkodzonych budynków w trzech gminach nie stanowi nawet połowy tych w gminie Sośno. Niestety, było sporo decyzji o wyłączeniu obiektów z użytkowania. W gminie Sośno 138 (w tym 29 dotyczy budynków mieszkalnych), w gminie Sępólno 36 (9 mieszkalnych), w gminie Więcbork 15 (5 mieszkalnych) i w gminie Kamień 7 (0 mieszkalnych).
System oceny uszkodzeń budynków, który miał przyspieszyć rządową pomoc ma też wielkie dziury, które nasi rodacy zapewne skrzętnie wykorzystają. W Sośnie zawaliła się stara, przedwojenna stodoła. Właściciel nie zamierzał jej w ogóle remontować czy odbudowywać, a dostanie rządową pomoc. W Wałdowie stoi budynek inwentarski, w którym od lat nie było żadnej hodowli. Wiatr poważnie go uszkodził. Teraz właściciel pozbędzie się eternitu z dachu i dostanie pieniądze na jego remont, aby urządzić sobie tam, dajmy na to, garaż. Wszelkie nadużycia ułatwia zawieszenie na terenie naszego powiatu działania prawa budowlanego. W wielu przypadkach nie potrzeba już projektów czy pozwoleń. Wystarczą zgłoszenia robót. Nikt nie jest w stanie tego skontrolować. 

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...