Sośno

Tylko niewidomy mógłby powiedzieć, że w tej gminie się nic nie zmieniło

Robert Środecki, 03 październik 2016, 21:47
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Dokładnie 10 lat temu Leszek Stroiński zasiadł na fotelu wójta Sośna i nie opuścił go do dnia dzisiejszego. Zastąpił na tym stanowisku Mieczysława Droboszewskiego, który cieszył się olbrzymim szacunkiem i poparciem wyborców. Od tego czasu w gminie wiele się zmieniło. O dekadzie rządów Leszka Stroińskiego z wójtem Sośna rozmawiał Robert Środecki.
Tylko niewidomy mógłby powiedzieć,  że w tej gminie się nic nie zmieniło

Leszek Stroiński wójt gminy Sośno. Fot. Robert Środecki

Został Pan wójtem Sośna dokładnie 10 lat temu i zastąpił Pan na tym stanowisku Mieczysława Droboszewskiego, który cieszył się ogromnym zaufaniem społecznym. Czy łatwo było wyjść z cienia poprzednika?
— O tyle łatwiej, że nie byłem osobą znikąd. Przez 3 kadencje poprzedzające objęcie stanowiska wójta byłem przewodniczącym komisji rewizyjnej, radnym oraz przewodniczącym rady gminy. Bardzo blisko współpracowaliśmy z panem wójtem Mieczysławem Droboszewskim. Wiele kwestii konsultowaliśmy. Sprawy dotyczące gminy nie były mi obce. Być może właśnie dlatego to wyjście z cienia nie było takie trudne. Siadając na ten fotel, który 10 lat temu był pusty postanowiłem kontynuować dzieło zapoczątkowane przez śp. Mieczysława Droboszewskiego, który jest do tej pory bardzo dobrze wspominany przez mieszkańców.

Na tle innych gmin tworzących powiat Sośno ma dość skromny budżet. Czy łatwo gospodarować tymi pieniędzmi?
— Coraz trudniej z racji tego, że zadań przybywa. Nie zawsze na te zadania wystarcza środków więc trzeba dokładać z budżetu. Przy dochodach własnych wysokości 2 mln zł należy się mocno gimnastykować. Oczywiście staramy się pozyskiwać środki zewnętrzne no ale nim te środki wpłyną na stół trzeba położyć środki własne. Największym obciążeniem jest dla nas oświata, która jest coraz bardziej kosztochłonna z uwagi na to, że jesteśmy cały czas w dołku demograficznym. Dzieci mamy mniej niż w zeszłym roku. Po raz pierwszy w historii zdarzyło się, że w Szkole Podstawowej w Sośnie nie mamy pierwszej klasy. Dwoje uczniów było zapisanych. Musimy ich wozić do Wąwelna, co stanowi dodatkowe koszty. Od września tego roku również wozimy dzieci niepełnosprawne do szkoły w Sępólnie. Bus pozyskany ze straży pożarnej pokonuje dziennie 210 kilometrów. Po za tym jest wiele innych zadań, z którymi musimy się borykać. Nie ukrywam, że jedyną drogą pozyskania dodatkowych pieniędzy dla gminy Sośno są wiatraki. Czy one się pojawią. Trudno jest mi na ten moment cokolwiek powiedzieć. Wiem tylko tyle, że inwestor złożył do starostwa powiatowego wniosek o pozwolenie na budowę 15 elektrowni wiatrowych. Jeżeli zdąży w ciągu 36 miesięcy wybudować i uzyskać zgodę na użytkowanie to coś będzie. Zmieniła się również procedura opodatkowania elektrowni wiatrowych, która jest korzystniejsza dla samorządów.

Co jest w tej chwili najważniejsze dla gminy Sośno?
— Najważniejsze jest zdrowie i edukacja. Elektrownie wiatrowe to jest bonus, który pozwoli wygenerować dodatkowe dochody i załatwi wiele problemów. Najwięcej obrywamy za drogi. Większość dochodów podatkowych z wiatraków zamierzamy przeznaczyć na poprawę infrastruktury drogowej. Musimy załatwić kwestię związane z przeniesieniem Zakładu Gospodarki Komunalnej do Wąwelna, a co za tym idzie ośrodka zdrowia do budynku po ZGK. Na przeszkodzie stoją kwestie prawne związane z własnością nieruchomości.

Jakiś czas temu przeprowadził się Pan z Sośna do Więcborka. Było to dość ryzykowne posunięcie, które nie przysporzyło panu zwolenników.
— Mój poprzednik też nie mieszkał w gminie Sośno i cieszył się szacunkiem i poparciem społecznym. Myślę, że miejsce zamieszkania nie powinno stanowić o tym czy człowiek jest dobry, czy się nadaje czy nie. Poprzez prace powinno się oceniać każdego. Tylko niewidomy mógłby powiedzieć, że w tej gminie się nic nie zmieniło. Jestem związany z gminą i mieszkańcami ponieważ spędziłem tutaj 28 lat życia. To nie jest tak, że w momencie przeprowadzki zapomina się o tym miejscu. Ciągle robię zakupy w Sośnie ponieważ najlepszy chleb jest wypiekany w miejscowej piekarni.

Chciałbym na chwilę wrócić do ostatnich wyborów. Zwyciężył Pan ale osiągnął niewielką przewagę nad konkurentem. Czy mieszkańcy pokazali panu żółta kartkę? Jak pan to ocenia z perspektywy 2 lat, które minęły od wyborów?
— Na pewno wynik ostatnich wyborów samorządowych dał mi do myślenia i zmobilizował mnie do dalszej pracy. Być może mieszkańcy uznali, że nastąpiło zmęczenie materiału i co jakiś czas trzeba dokonać zmian, niekoniecznie na lepsze. Z pokorą przyjąłem ten wynik. Nie załamałem się tym ponieważ chcę pracować dalej dla tej społeczności. Wszystko jest w rękach wyborców. Jeżeli mieszkańcy zdecydują, że Stroiński już się nie nadaje na to stanowisko to z pokora odejdę. Nikt nie jest wieczny.

Dekada rządów jest dobrym momentem na podsumowanie. Co wójtowi udało się zrobić, a czego nie dało się załatwić przez te wszystkie lata?
— Te kierunki, które sobie obraliśmy na samym początku konsekwentnie realizowaliśmy. Gros zadań o dużym ciężarze gatunkowym udało się załatwić. Nie udało się uporządkować kwestii związanych z siedzibą ośrodka zdrowia. Przez te lata sukcesywnie reformowaliśmy naszą gminę. Głównie w sferze oświaty. Parę placówek oświatowych z racji braku logiki w ich funkcjonowaniu trzeba było zamknąć ale dzięki temu jakoś sobie z tą dziedziną radzimy. Uważam, że człowiek wykształcony gwarantuje rozwój społeczeństwa dlatego kładliśmy duży nacisk na oświatę. Rozwinęliśmy bazę sportową w trosce o kondycję fizyczną i zdrowie mieszkańców. Wiem, że są duże oczekiwania związane z poprawą jakości dróg. Obiecywałem, że 60 % dochodów wygenerowanych przez elektrownie wiatrowe zostanie zainwestowane w infrastrukturę drogową i tą obietnice podtrzymuje. Przed nami wiele wyzwań. W gminie są miejscowości dotknięte długotrwała suszą, studnie wysychają. Chcemy wspierać mieszkańców w procesie budowy studni głębinowych. Uważam, że wywiązywałem się ze swoich obowiązków należycie. Nie każdy musi mnie lubić ale ja nie jestem tutaj od lubienia, ja jestem od pracy.

Za dwa lata kolejne wybory samorządowe. Czy to prawda, że pan wójt zamierza ubiegać się o stanowisko burmistrza Więcborka?
— Jednoznacznie mogę powiedzieć, że nie interesuje mnie fotel burmistrza Więcborka. Dwa lata temu też już o tym mówiono, że odchodzę z Sośna i będę ubiegał się o fotel burmistrza Więcborka. Zakładam, że będę ponownie ubiegał się o stanowisko wójta. Chciałbym jeszcze parę rzeczy zrobić. Następna kadencja to będzie czas dokończenia realizacji zadań z ostatniej perspektywy unijnej. Dla nowej osoby, która będzie musiała się wdrożyć pierwsze dwa lata mogą być stracone.
Dziękując za rozmowę życzę powodzenia w najbliższych wyborach samorządowych.