Więcbork

Więcbork, ulica Niemiła

Piotr Pankanin, 30 listopad 2017, 10:56
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Jeśli wokół was tak zwani fachowcy budują drogę bądź ulicę, spytaj grzecznie kim są. Jeśli usłyszysz, że to budowlańcy, zaprotestuj i poproś swojego burmistrza, by wymienił ich na piekarzy bądź hodowców trzody chlewnej. Będzie lepiej, dokładniej, taniej, a przede wszystkim bezpieczniej. Jeśli władza ludowa uruchamia inwestycję mającą poprawić standard twojej egzystencji, licz wyłącznie na siebie. Kontroluj, patrz łobuzom na ręce, zapoznaj się z projektem, stosownymi przepisami, rozporządzeniami. Wiedz, że władzę i jej urzędasów proces inwestycyjny kompletnie nie interesuje. Wolą biegać za piłką, oceniać ogródki działkowe, balkony. Ty zatem musisz stać się inspektorem nadzoru budowlanego. Ty musisz wskazywać totalne błędy wykonawcze ignorujące dzieło projektanta. Zaopatrz się więc w długą murarską łatę, kup poziomicę, liczydło i calówkę, naucz się czytać rysunek techniczny. Poproś męczącego się na budowie inspektora do własnego domu. Daj mu jeść i pić (nie za dużo), nastaw telewizor na 378 odcinków serialu, którego połowa aktorów już dawno pomarła. I już. Teraz, doświadczony zdobyciem kolejnego fachu, nadzoruj cierpliwie wznoszenie inwestycji. Będzie dobrze.
Więcbork, ulica Niemiła

Czy ponowna rozbiórka spartaczonego odcinka Pomorskiej doprowadzi wreszcie do zakończenia inwestycji zgodnie z projektem?

Więcbork, ulica Niemiła

– Da radę wjechać – zareagował na ten obrazek więcborski kierownik wydziału inwestycji i czegoś tam jeszcze, tolerowany przez kolejnego burmistrza. Już po godzinie obstawał jednak za kolejną rozbiórką partactwa

 

Więcbork. Przewracamy w tę i we wtę opis techniczny, powstały nie wiadomo kiedy i nie podpisany przez żadnego z dwóch orłów od inwestycji i dróg, fruwających wysoko nad więcborskim urzędem z jego burmistrzami. Odnosi się on do projektu wykonawczego „Przebudowa dróg wewnętrznych na os. Piastowskim w Więcborku - ulice Pomorska, Bolesława Krzywoustego i Władysława Łokietka”. Realizacja urzędniczego bzdetu zaczęła postępować w zgoła innej kolejności. Najpierw zabrano się za Krzywoustego, ponieważ, jak powszechnie wiadomo, mieszka tam ważny, a nawet bardzo ważny urzędnik pana burmistrza. Droga powstała zgrabnie z powiewem tsunami przy tworzeniu zatoczek postojowych, od których na pewnym odcinku można się naprawdę zatoczyć. – Fajnie – mówią mieszkańcy pozostałych ulic nie- koniecznie z przekąsem. – Niech mają, ale dlaczego w zamian mieszkańców ulicy Pomorskiej, przynajmniej niektórych, traktuje się jak idiotów? Takie pytanie, może nie wprost, zostało zadane więcborskim włodarzom w związku z jej fatalnie postępującą przebudową. W odpowiedzi sporo jednoznacznych gestów z wypiekami i podkulonymi ogonami w pierwszym rzędzie.
Walkę o ulicę Pomorską jej mieszkańcy podjęli jeszcze za szczęśliwie odesłanego do licha burmistrza Pawła Toczki. Ten w bezpośrednim kontakcie z mieszkańcami nie omieszkał błysnąć właściwą sobie inteligencją, proponując, by zaopatrzyli się w dżipy, to nie będą grzęznąć w błocie. Burmistrzowski idiotyzm nie zniechęcił petentów wietrzących szansę na lepszy los w nadchodzących wtedy wyborach. Nie trzeba było ich długo przekonywać. Jak to się mówi: wzięli i zagłosowali na Waldemara Kuszewskiego. Po krótkim hura i flaszce na sześciu za zdrowie nowej władzy, uliczny komintern zaczął zmierzać do urawniłowki z akcentem na równość wobec prawa. Okazało się, że to nie takie proste. Na list mieszkańców Pomorskiej domagających się jej utwardzenia burmistrz dosłownie burknął. Zamiast meritum w jedynie słusznej i bardzo wyważonej treści, doszukał się tonów sarkastycznych. Znać to, że dobrze przespał się jedynie z ulicą Krzywoustego. Skrzywione zaś usta księcia słynącego z pomorskiej chrystianizacji, przypomina ciągle ulica Pomorska. Ciągle, pomimo nieustannego ostatnio buszowania po niej budowniczych i od wielkiego święta tych, co to za jej kształt odpowiadają, ponieważ zechcieli rządzić i świetnie zarabiać. Rządzą więc i zarabiają na ulicy, stającej się pośmiewiskiem ich samorządowego dorobku.
Przebudowa ulicy Pomorskiej ruszyła miesiąc temu. To, że jej ukształtowanie jest trudne, podkreślił opis projektu oraz projektant Lotar Ziomek, uwzględniając rozwiązania skomplikowanych odcinków. „Ulica Pomorska przebiega przez teren o dużych różnicach rzędnych (D=12,5m), posiada ona przekrój drogowy bez wyodrębnianych poboczy z jezdnią o nawierzchni gruntowej ulepszonej kruszywem wapiennym i gruzem betonowym” – pisze prawdopodobnie dwóch magików z więcborskiego urzędu, którzy żelastwa tnącego opony i obuwie wystającego z gruzy nie wymieniają. Kiedy budowa ruszyła, z jej newralgicznego dla wykonawcy odcinka dziesiątki ton cennego utwardzenia zniknęło. Zgodnie z opisem miało trafić na oddalony o 4 km tor motocrossowy. Oprócz kilku kupek ziemi, co stwierdziliśmy we wtorek, śladów po kruszywie wapiennym oraz gruzie betonowym nie ma. Kto komu sprzedał i za ile? Takiego pytania nie zadaliśmy nikomu z nadzorujących trefną inwestycję, poznając się na ich niekompetencji i nierzetelności.
Niezgodne z projektem obniżenie terenu ułatwiło wprawdzie robotę wykonawcy, jednak zdecydowanie nadwątliło zaufanie do inwestorów. Rozgniewana część mieszkańców Pomorskiej, których zjazdy indywidualne zostały sprowadzone do nachylenia ok. 37%, ruszyła do gabinetu burmistrza Kuszewskiego. Towarzyszył mu Michał Bąk - kierownik referatu inwestycji. Krótkie spotkanie informujące burmistrza o dziwactwach na miejscu inwestycji przerodziło się w wizję lokalną. O dziwo, mistrza od inwestycji nic nie zdziwiło. – Jest dobrze, co wy chcecie! – oznajmił nerwowo kierownik, spoglądając na ponadpółmetrową różnicę między dolnym a górnym krawężnikiem zjazdów indywidualnych na kilku posesjach. Trzygodzinne ględzenie o niczym na kształt udowadniania wyższości świąt zimowych nad wiosennymi skończyło się decyzją o przerwaniu prac i rozbiórce źle wykonanych krawężników. Pytanie: – Czego wy chcecie? – już przestało wybrzmiewać. Szybko jednak zrodził się kolejny dylemat: o ile podnieść krawężniki oddzielające jezdnię od zjazdów. Inwestor z wykonawcą ustalili naprędce, że podniosą poziom jezdni o 20 cm. Nazajutrz spartaczony fragment Pomorskiej zaczął wędrować wyżej.
Po dwóch tygodniach, kiedy chodnik i zjazdy wyłożono polbrukiem, okazało się, że widzimisię kierownika Bąka i jego koleżki nadzorującego prace budowlane, nie przyniosło pożądanych rezultatów. Zjazdy indywidualne w dalszym ciągu okazały się przeszkodami nie do pokonania nie tylko przez auta. Ogromna pochyłość zbliżona do 40% stwarzała realne zagrożenie dla zdrowia pieszych poruszających się ulicą Pomorską, zwłaszcza zimą. Wykonawca i więcborski mistrz od inwestycji, widząc na bieżąco tworzone wspólnie idiotyzmy, nie przerwali prac. Na straży poprawności ponownie stanęli mieszkańcy, nie godzący się z kuriozalną budową dobrze zaprojektowanej drogi. Nikt, od burmistrza po dyletanta zwanego kierownikiem od inwestycji, w obecności oburzonych mieszkańców nie odnosił jakości realizowanej inwestycji projektu Lotara Ziomka. Wszystko więc wskazywało na to, że Pomorska powstaje z dnia na dzień i jest dziełem kiepskiej wyobraźni kierownika Bąka, oburzającego się na bardzo słuszne uwagi mieszkańców punktujące partactwo podszyte myślą inżynierską.
W poniedziałek na budowie pojawiło się dwóch burmistrzów z niegodziwym urzędnikiem, właścicielem firmy budowlanej i nadzorującym inwestycję. Po ostrej dyskusji i wskazaniu przez mieszkańców feralnej ulicy kolejnych błędów, jegomościowie od zbiorowego partactwa podjęli decyzję o kolejnej rozbiórce. Tym razem krawężniki z obu stron jezdni zerwano natychmiast. Nazajutrz zaczęło się ich potrójne układanie na kolejnej warstwie betonowej podbudowy. Tym samym po swoistej wojnie wypowiedzianej przez rozsądnych mieszkańców dobrze opłacanym partaczom wysokość nawierzchni ulicy Pomorskiej wróciła do stanu pierwotnego. Być może teraz budowlańcy, a nade wszystko inżynierowie nadzorujący budowę, staną nareszcie na wysokości zadania i zjazdy indywidualne zostaną wykonane z właściwym, czyli bezpiecznym pochyleniem, zawartym w projekcie, który zwyczajnie zignorowano. Okazało się także, że spore stadko decydentów kompletnie nie zna rozporządzenia ministra transportu i gospodarki morskiej w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie. Wynika z niego, że zjazd indywidualny powinien mieć szerokość nie mniejszą niż 4,5 m w tym jezdnię o szerokości nie mniejszej niż 3 m. Co do pochyłości przepis mówi, że na długości nie mniejszej niż 5,0 m od krawędzi korony drogi pochylenie podłużne nie może być większe niż 5%, a na dalszym odcinku - nie większe niż 15%. Koniec, kropka. Dlaczego inwestor nie pilnował wykonawcy? Albo inaczej, dlaczego kierownik Bąk godził się na bzdury tworzone przez koleżkę z firmy wykonawczej mnożącego koszty inwestycji? W jej niepodpisanym opisie podkreślono, że podstawą opracowania są właściwe akty prawne i normy branżowe. Po co zatem zawracano głowę projektantowi, skoro okazało się, że cały ten Bąk do spółki z koleżką inżynierkiem klecą całość inwestycji na własną rękę?
Z ulicą Pomorską jest jak z ulicą Miłą z wiersza Władysława Broniewskiego. Po dosadnej charakterystyce jednej z warszawskich ulic kończy się on tak:
Moja miła, ja tą ulicą nie chodzę,
choćby mi było po drodze.
Nawet kiedy do ciebie się śpieszę,
nie idę ulicą Miłą,
bo kto wie, czy się tam nie powieszę.
Niech się  jednak wszystkie miłe z ulicy Pomorskiej nie smucą. Pomimo tylu przeciwności ich mili będą nią chodzić i nie powieszą się nigdy.
Piotr Pankanin
ulica Niemiła