Kamień

„Wiem, że nie chciałbym stąd wyjechać. Nawet jak mnie zdejmą.”

Piotr Pankanin, Tomasz Fiałkowski, Robert Środecki , Robert Lida, 18 lipiec 2019, 10:28
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Wczoraj pogrążona w smutku rodzina, przyjaciele, współpracownicy, delegacje i liczni mieszkańcy Kamienia i okolic pożegnali Kazimierza Fiałkowskiego, wieloletniego burmistrza Kamienia. Samorządowiec z 37-letnim stażem na kierowniczych stanowiskach w administracji zmarł w ub. sobotę rano po długiej i ciężkiej chorobie. Trumnę z ciałem byłego burmistrza do kamieńskiej kolegiaty wnieśli strażacy, z którymi śp. Kazimierz Fiałkowski był związany do samego końca. – To dzięki swoim rodzicom śp. Kazimierz Fiałkowski umiłował takie wartości jak Bóg, Honor, Ojczyzna – mówił podczas mszy świętej ks. Eugeniusz Pepliński, proboszcz parafii w Kamieniu. Więcej o ceremonii pogrzebowej w kolejnym numerze WK.
„Wiem, że nie chciałbym stąd wyjechać. Nawet jak mnie zdejmą.”
„Wiem, że nie chciałbym stąd wyjechać. Nawet jak mnie zdejmą.”

Kazimierz Fiałkowski pochodził z Jazienicy Polskiej, miejscowości położonej w powiecie Kamionka Strumiłowa (województwo tarnopolskie) na Ukrainie. Urodził się 26 listopada 1937 r. Do 1944 r. mieszkał w swojej rodzinnej wsi, następnie w wyniku działań wojennych i coraz większych represji ze strony Ukraińców został przymusowo wysiedlony ze swoich rodzinnych stron i po przeszło rocznej tułaczce wraz z rodziną osiadł w Kamieniu (w 1945 r.). Jego rodzice (Maria i Antoni) pracowali na roli położonej za dworcem kolejowym. Od młodzieńczych lat przejawiał duże zaangażowanie w działalności społecznej. W latach 50. został działaczem Związku Młodzieży Polskiej (był przewodniczącym zarządu gminnego), później wstąpił do PZPR. Jego praca została doceniona w 1961 r. Mając zaledwie 24 lata, został wybrany radnym powiatu sępoleńskiego. Zawodowo do 1965 r. zajmował się krawiectwem, najpierw w kamieńskiej spółdzielni, później w prywatnym warsztacie.
Rok 1965 był przełomowy dla Kazimierza Fiałkowskiego. Wówczas otrzymał on propozycję objęcia funkcji przewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (dzisiejszy odpowiednik stanowiska burmistrza). Po konsultacji z Ryszardem Różanką oraz władzami partyjnymi i przede wszystkim żoną Cecylią przyjął to stanowisko. 2 marca 1965 r. oficjalnie MRN zatwierdziła ów wybór. Pierwszym zadaniem, jakiego się podjął, było wybudowanie nowej szkoły, którą oddano 4 września 1967 r. Kolejną inwestycją, która nie dawała spać włodarzowi miasta, była budowa domu kultury, rozpoczęta jeszcze przez jego poprzedników w 1958 r. Ostatecznie oddanie nowego obiektu kultury miało miejsce w lipcu 1970 r. Na początku lat 70. udało się nawiązać współpracę z bydgoską Fabryką Automatów Tokarskich, dzięki czemu powstał ośrodek wczasowy nad j. Mochel. Od stycznia 1973 r. K. Fiałkowski pełnił funkcję naczelnika miasta i gminy. W międzyczasie dokształcał się i nieco później ukończył Wydział Prawa i Administracji na UMK w Toruniu (1980 r.). W 1976 r. mimo braku wielu materiałów udało się ukończyć i oddać społeczeństwu kamieńskiemu ośrodek zdrowia przy ul. Sępoleńskiej. Dalsze lata działalności pozwoliły na elektryfikację miasta, położenie asfaltu w miejsce brukowanych ulic, wybudowanie nowej bazy GS oraz zakładanie zieleńców na rynku miejskim. Za dworcem kolejowym postawiono silosy zbożowe PZZ oraz piekarnię i rozlewnię wód. W latach 80. m.in. rozbudowano sieć wodociągową, oddano nową remizę dla strażaków, urząd miejski oraz stadion piłkarski. Wymowna stała się także walka o przywrócenie linii kolejowej dla pociągów pasażerskich na początku lat 80.
 W ówczesnym systemie politycznym (przed 1990 r.) władze partyjne źle postrzegały osoby pełniące funkcje kierownicze i zarazem praktykujące religię. Często osoby te nie mogły awansować i miały różne problemy. Kazimierz Fiałkowski w artykule z 2001 roku mówił: „Miałem problemy. Dostałem propozycję objęcia stanowiska sekretarza prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Sępólnie. Wyraziłem na to zgodę, miałem już doświadczenie w pracy administracyjnej. Urząd bezpieczeństwa na pewno kontrolował wszystkie sprawy, stąd wiem, że był sprzeciw na moją kandydaturę i egzekutywa komitetu powiatowego nie wyraziła zgody”.
 Lata demokracji przyniosły nowe zadania dla burmistrza Fiałkowskiego (od 1990 r.). Ich realizacja była bardzo trudna. Inflacja i pusta kasa państwowa nie pozwalały na nowe inwestycje. Mimo to w 1995 r. została oddana do użytku oczyszczalnia ścieków, a rok później ośrodek zdrowia przy ul. Wyspiańskiego. Szczególnie trudna sytuacja miała miejsce w momencie zmiany struktury administracyjno-terytorialnej w 1998 r. Zanim doszło do powstania powiatów część wsi północnych gminy Kamień próbowała odłączyć się od macierzystej jednostki i chciała przyłączenia do powiatu chojnickiego. Mówiło się wówczas o konflikcie, który został zażegnany.
 „Oczkiem w głowie” Kazimierza Fiałkowskiego była kamieńska kultura. Dzięki umiejętnej polityce finansowej udało się utrzymać po zmianie systemu wiejskie domy kultury i świetlice. Włodarz miasta był bardzo dumny z działalności kulturalnej gminy oraz z Kamieńskiego Festynu Kulturalnego, którego program osobiście nadzorował. Jego drugą dumą była czystość miasta. Dzięki m.in. estetyce Kamień kilkakrotnie wygrywał konkurs „Mistrz gospodarności”.
 Po 37 latach pełnienia i sprawowania władzy wykonawczej w mieście i gminie Kazimierz Fiałkowski w 2002 r. przeszedł na emeryturę. Jednak jego działalność na rzecz samorządu nie zanikła. Był radnym powiatowym I, II, IV i V kadencji oraz członkiem zarządu powiatu V kadencji. Funkcje samorządowe przesAtał pełnić dopiero w 2018 r., po 57 laAtach pracy na rzecz środowiska lokalnego (1961-2018). 25 marca 1995 r. został uhonorowany wpisem do „Księgi zasłużonych dla gminy Kamień”, w 2009 r., podczas uroczystej sesji rady miejskiej odbytej z okazji 650. rocznicy nadania praw miejskich miastu, otrzymał honorową statuetkę za szczególne zasługi dla miasta Kamienia, a w 2010 r. został uhonorowany wpisem do „Księgi zasłużonych powiatu sępoleńskiego”. Był członkiem i prezesem wielu organizacji społecznych, m.in. prezesem zarządu miejsko-gminnego OSP w Kamieniu oraz członkiem zarządu powiatowego OSP w Sępólnie. W maju 2019 r. otrzymał za swoją działalność najwyższe odznaczenie strażackie: Medal honorowy im. Bolesława Chomicza. Natomiast we wrześniu 2015 r. z okazji 25-lecia pierwszych wolnych wyborów samorządowych otrzymał specjalne wyróżnienie za działalność na rzecz samorządu terytorialnego od marszałka województwa kujawsko-pomorskiego. W latach wcześniejszych otrzymał także kilkadziesiąt różnych odznaczeń państwowych i resortowych, m.in.: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1984 r.) oraz Złoty Krzyż Zasługi (1974 r.).
 Kazimierz Fiałkowski był wielkim społecznikiem, osobą otwartą, kontaktową, szanującą drugiego człowieka. Był dobrym mężem i ojcem (jak podkreśla żona Cecylia). Jak każdy miał także swoje chwile słabości. Kochał rodzinny Kamień i jemu oddał całe swoje młodzieńcze i dorosłe życie. Niech puentą będą wypowiedziane przez niego słowa w jednym z artykułów z 1982 roku: „Wiem, że nie chciałbym stąd wyjechać. Nawet jak mnie zdejmą”.
Kazimierzu, ciągle nikt Cię nie zdjął. Będziesz wsród nas jeszcze długo. To tylko Pan powołał Ciebie do najwyżej położonej administracji.

Kazimierza Fiałkowskiego wspominają

Ksawery Niemczyk, były naczelnik Miasta i Gminy Więcbork, radny powiatowy
– O Kazimierzu Fiałkowskim słyszałem jeszcze zanim go osobiście poznałem. Mieszkałem w Płociczu, czyli jego gminie. Moi rodzice zawsze powtarzali, że to dobry naczelnik. Później zetknęliśmy się ze sobą już jako naczelnicy. Mimo że nie było powiatu, to tworzyliśmy jedną drużynę: naczelnik Sępólna Przytarski, Sośna Droboszewski, Kamienia Fiałkowski i ja jako naczelnik Więcborka. Często się spotykaliśmy, wymienialiśmy doświadczenia. Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że Kazimierz był znakomitym administratorem swojej gminy, a ja osobiście dużo czerpałem z jego doświadczenia. Później współpracowaliśmy w radzie powiatu. Mimo wielu obowiązków on przyjeżdżał do Sępólna na każde spotkanie, na każdy sygnał. Spotkałem go kiedyś w starostwie, wtedy nie był radnym, a jednak interesował się tym, co się w powiecie dzieje. On nie mógł bez tego żyć. Znałem go również jako działacza Ochotniczych Straży Pożarnych. Przez wiele lat był członkiem zarządu powiatowego. Również na to zawsze znajdował czas. Zawsze będę go wspominał z szacunkiem. Może miał swoje wady, ale jego zasług nikt mu nie odbierze.
Wojciech Głomski, burmistrz Kamienia
– Synowie pana Kazimierza są moimi rowieśnikami. Można powiedzieć, że z panem Kazimierzem znaliśmy się od zawsze, od dziecięcych lat. Gdy byłem radnym i przewodniczącym rady miejskiej, moja współpraca z burmistrzem Fiałkowskim była bardzo dobra. Po tym gdy Kazimierz odszedł na emeryturę, jestem mu bardzo wdzięczny, że współpracowaliśmy. Był to trudny okres. Kazimierz zawsze był bardzo mile widziany w urzędzie. Interesowały go wszelkie sprawy związane z gminą, ponieważ to była jego mała ojczyzna, to było jego dziecko, które przez 37 lat pielęgnował jako naczelnik, przewodniczący rady i burmistrz. Sprawy, które poruszał na forum rady powiatu, bardzo często ze mną konsultował. Wspominał jak załatwiał różne sprawy dla Kamienia w różnych okresach. On w tych w czasach potrafił się znakomicie odnaleźć i tyle, ile mógł dla Kamienia zrobił. Nigdy nie było między nami żadnych konfliktów, wręcz przeciwnie. Przychodził do mnie, młodego burmistrza i zawsze służył radą. Bardzo często na wielu uroczystościach byliśmy obok siebie i zawsze się wspieraliśmy. Za to mu bardzo serdecznie dziękuję, za tą życzliwość dla mnie i za to, że całym sercem był z gminą. Ostatni raz pana Kazimierza widziałem w hospicjum. Odwiedziłem go i przegadaliśmy godzinę.
Barbara Letka, wieloletni współpracowanik i zastępca Kazimierza Fiałkowskiego.
– Przez 37 lat współpracy przeżywaliśmy wspólnie dobre i złe chwile, ale w jakiś sposób rozumieliśmy się, ponieważ inaczej byśmy tyle lat razem nie przepracowali. W 1966 roku przyjął mnie do pracy, potem awansowałam, w tym samym czasie skończyliśmy studia. Cały czas byłam na stanowisku zastępcy, ponieważ w tym okresie byłam i sekretarzem urzędu, byłam zastępcą naczelnika, a na końcu wiceburmistrzem. Bardzo mi go żal. Nasze relacje były przyjacielskie, ale zawsze mówiliśmy sobie prawdę. Należałam do ludzi, którzy mieli swoje zdanie. Nigdy nie występowałam przeciwko swojemu szefowi. Myślę, że był dobrym burmistrzem i to będzie widać na pogrzebie. Wielu ludzi przyjdzie go pożegnać. Był lubiany. On z każdym porozmawiał i interesował się wszystkim. Mieszkańcy będą go bardzo dobrze wspominać. Bardzo przeżył przegraną w jesiennych wyborach samorządowych. Ostatni raz widziałam Kazimierza dwa tygodnie temu w hospicjum w Chojnicach, w domu też go odwiedzałam. Do samego końca pozostał mu jego donośny głos.
Alina Gasz – dyrektor MGOK Kamień w latach1978-2002
Przeminą lata w mgnieniu oka, przeminą siły i marzenia, wszystko pokryje ciemna powłoka, zostaną tylko piękne wspomnienia.
– W roku 1978 Kazimierz Fiałkowski przyjmował mnie na stanowisko dyrektora Miejskiego-Gminnego Ośrodka Kultury. Przepracowałam z nim 24 lata. Pamiętam zwłaszcza, że oczkiem w jego głowie było powołanie orkiestry dętej. Po czterech latach starań: gromadzenia strojów, instrumentów, szkoleń muzycznych - jego marzenie się spełniło. Finał systematycznych zmagań był huczny i wesoły. Odtąd orkiestra obsługiwała wszystkie imprezy, takie jak akademie, występy zespołów nad j. Mochel, Kamieński Festyn Kulturalny, Kapela lata dla wczasowiczów. Naczelnik, a później burmistrz Kazimierz Fiałkowski, zwracał uwagę na przygotowania programów artystycznych na coroczne dożynki już nie tylko te lokalne, ale także dożynki powiatowe w Sośnie i Więcborku. W zasadzie nie było takiej opcji, żeby Kazimierz Fiałkowski nie uczestniczył, żywo interesując się programem Kamieńskich Integracyjnych Spotkań Twórczych. Do kultury i jej pozycji w regionie przykładał olbrzymią wagę. Uczestniczył w organizacji plenerów malarskich i rzeźbiarskich. Największym przedsięwzięciem i wyróżnieniem dla Kamienia było zaproszenie do Berlina zespołu tanecznego na światowy kongres Esperanto w 1999 roku. Wcześniej w 1995 roku dzięki niemu nasi tancerze i muzycy upiększyli uroczystości nadania praw miejskich najmłodszej obecnie miejscowości na Litwie Visaginas z ówczesną elektrownią jądrową Ignalina. Kazimierz Fiałkowski był bardzo aktywnym w życiu kulturalnym naszego miasta wraz z żoną Celiną, która była zawsze z nim i z nami, bo kochała ludzi kultury i szeroko pojętych artystów.
Stanisław Drozdowski, były burmistrz i starosta sępoleński
– Dla mnie Kazimierz Fiałkowski był wzorem szefa administracji. Miałem przyjemność go poznać w 1986 roku, kiedy ja byłem kierownikiem biura cechu rzemiosł różnych, a on był naczelnikiem miasta i gminy Kamień. Wówczas obradowała ich branżowa komisja i poproszono mnie o zdanie relacji na temat pracy cechu. Wcześniej dochodziły do mnie takie sygnały, że jest to osobowość wielce szanowana w społeczeństwie, dobrze wykształcona administracyjnie, był to już wówczas autorytet wśród naczelników miasta i gmin. To się potwierdziło, bowiem ja w 1989 roku, rok przed wejściem samorządów terytorialnych, zostałem naczelnikiem miasta i gminy Sępólno. Muszę przyznać, że wówczas Kazik Fiałkowski podał mi przyjazną dłoń, wciągnął mnie w to towarzystwo ówczesnych naczelników. Do tego grona zostałem wciągnięty pomimo tego, że ja wówczas do PZPR nie należałem. Bardzo szanował go ówczesny wojewoda Stanisław Kubczak. Kiedy trwały rozmowy na temat tego, co jest na horyzoncie, że idą samorządy i się wszystko zmieni, to wówczas na takiej naradzie u wojewody Stanisław Kubczak powiedział, że może wskazać kto z naczelników zostanie przyszłym burmistrzem. Wskazał Kazimierza Fiałkowskiego i wskazał także mnie. Nie pomylił się. Jeśli chodzi o samorządy, to muszę przyznać, że on swoje administracyjne wykształcenie umiał przełożyć natychmiast na pracę w samorządzie. W krótkim czasie zdobył autorytet wśród wójtów, burmistrzów i także prezydentów miast. Na naszych konwentach był osobą dobrze postrzeganą, mimo że przychodził z innego obozu. Był szanowany i miał autorytet. Był niezwykle pracowity, bardzo wymagający, ale przy tym życzliwy. Był dla mnie także wzorem szefa administracji samorządowej dlatego, że był zawsze nienagannie ubrany i elegancki, co jest zasługą jego wspaniałej żony. Kamień Krajeński jako mała gmina natychmiast po utworzeniu Związku Miast Polskich przystąpił do tej organizacji. Kazik Fiałkowski włączył się w pracę organów tego związku. Był osobą zangażowaną, zawsze uczestniczył w zgromadzeniach, konferencjach burmistrzów, wójtów i prezydentów miast, zawsze dyskutował i brał udział w panelach roboczych. Jako radny powiatu również był bardzo aktywny. Był osobą, z którą się bardzo liczono. Jego wystąpienie na sesji zawsze traktowano poważnie. To także był autorytet wśród radnych. Toczyliśmy wspólną batalię o powiat sępoleński. To była dla mnie, dla osoby, która ją prowadziła, batalia bardzo trudna. Tym bardziej że od samego początku tylko gmina Sośno wspierała nas do samego końca i stała przy Sępólnie, natomiast i Więcbork, i Kamień z początku nie były przekonane do powiatu sępoleńskiego. Jedna i druga gmina opowiedziała się za dużymi powiatami. No i muszę przyznać, że ta batalia trwała wiele lat. Kiedy funkcję premiera objął Jerzy Buzek, to w 1998 roku natychmiast podjął decyzję o wdrożeniu do końca reformy administracji publicznej i tworzeniu powiatów. Wówczas gmina Sępólno wywołała taką znamienną uchwałę popierającą działania premiera Buzka o tworzenie kolejnego szczebla samorządu i poparła te działania w swojej uchwale i jednocześnie wnioskowała o utworzenie powiatu sępoleńskiego. W uchwale był taki zapis, że zobowiązuje się burmistrza Sępólna do wystąpienia do wszystkich pozostałych gmin, czyli do Sośna, Więcborka i Kamienia o podjęcie podobnych inicjatyw, czyli poparcie reformy administracyjnej i budowę powiatu sępoleńskiego. Sośno poparło, Więcbork poparł, a odmienną decyzję podjął Kamień. To dla nas było wielkim zaskoczeniem. Potem okazało się, że była to decyzja zbawienna. W tej sytuacji Kazimierz Fiałkowski wykazał się wielką dyplomacją. Nie chciał być w sprzeczności ze swoją radą, a ten powiat sępoleński chiał budować. Zaproponował taką uchwałę, która wiązała dwie rzeczy, a mianowicie opowiadała się za dużym powiatem chojnickim i w jego strukturach gminą Kamień pod warunkiem, że ten duży powiat chojnicki będzie w województwie bydgoskim. Okazało się, że dążenie Chojnic do województwa pomorskiego było tak wielkie, że było to rozwiązanie niemożliwe. Chojnice poszły do Gdańska i automatycznie gmina Kamień przyłączyła się do powiatu sępoleńskiego. To był pozytywny odwrót. Ośmielę się nazwać Kazimierza Fiałkowskiego swoim przyjacielem samorządowcem. Z Kazmierzem Fiałkowskim regularnie spotykaliśmy się na nieformalnych spotkaniach radnych II kadencji. Odbywały się one w różnych miejscach. Dzięki nim nie traciliśmy łączności z problemami samorządu. Ostatni raz spotkaliśmy się w ubiegłym roku przed wyborami samorządowymi.
Andrzej Marach – burmistrz Więcborka trzech kadencji, radny powiatowy, wicestarosta
– Można powiedzieć, że mój pierwszy kontakt z Kazimierzem Fiałkowskim był wirtualny. Moja mama pochodzi z Orzełka i Kazimierz też z niego pochodzi. Moja mama zawsze mówiła, że ten krawiec, porządny człowiek został naczelnikiem. Pamiętam, że podczas różnych rodzinnych spotkań wiele o nim mówiono i zawsze pozytywnie. Trzeba mieć na uwadze fakt, że za wyjątkiem czasów komuny ten człowiek był wybierany przez mieszkańców na najwyższe urzędy. Ja byłem burmistrzem trzy kadencje i musiałem odpaść, a on był wybierany do samego końca. To o czymś świadczy. Niewątpliwie był to człowiek, który miał duży autorytet i którego darzono dużym szacunkiem. Gdyby żył Wajda, to pewnie nakręciłby film o Fiałkowskim pt. „Człowiek z Kamienia”.
Przez wiele lat znaliśmy się na niwie samorządowej. To był mój starszy kolega. Ostatnio razem pracowaliśmy w Zarządzie powiatu. Pamiętam jak ważyły się losy powiatu. Przecież Kamień chciał należeć do województwa pomorskiego. Rola Kazimierza Fiałkowskiego w tym, że powstał powiat sępoleński była ogromna. Wiele osób może powiedzieć, że Kamień w Pomorskim miałby lepiej, ale fakty są takie a nie inne. To burmistrz Fiałkowski przyczynił się do powstania tego powiatu.
Na pewno jego praca odbywała się kosztem zdrowia czy rodziny, ale to był prawdziwy samorządowiec. Jako naczelnik czy burmistrz wielkiego majątku się nie dorobił. Miał tyle ile miał, ale pracy dla Kamienia poświęcił niemal całe życie.
Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...