Żegnaj, drogi Stanisławie, żegnaj, ,,Lila”

Piotr Pankanin, 24 marzec 2011, 00:17
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Wczoraj w Więcborku odbył się pogrzeb śp. por. Stanisława Gębala. Wielce zasłużony dla Państwa Podziemnego, niepodległej Polski, dla ,,Solidarności”, żołnierz Armii Krajowej pseudonim ,,Lila” żył 84 lata. Większość swego życia spędził w Nowym Dworze pod Więcborkiem.
Żegnaj, drogi Stanisławie, żegnaj, ,,Lila”

por. Stanisław Gębal pochylony nad mogiłą kpt. Emila Cuprysia. Fot. Piotr Pankanin

Stanisław Gębal urodził się 27 kwietnia 1927 roku w Lubartowie (Lubelszczyzna). Od dziecięcych lat związany z harcerstwem. Maksymę Andrzeja Małkowskiego, postaci w którą wpatrywał się młody Staszek: Harcerstwo to skauting plus niepodległość, nosił w sercu po sądny dzień. Kroczył z nią na ustach, zwłaszcza w paskudnie trudnych dla niego latach okupacji niemieckiej i sowieckiej. Od pierwszych dni wojny działał w harcerskiej służbie przeciwlotniczej składając meldunki ze skutków agresji niemieckich barbarzyńców. Po klęsce wrześniowej z lubartowskimi rówieśnikami zbierał sprzęt po poległych żołnierzach, m.in. ciężkie karabiny maszynowe przydatne w dalszej walce z okupantem. Hart walecznego ducha Staszka dostrzegł wkrótce jego idol – starszy lubartowianin, nieustraszony żołnierz Janek Ligęza. Za jego namową wstąpił do Polskiego Związku Powstańczego prowadząc działalność dywersyjną wobec Niemców pod pseudonimem ,,Lila”.
Był zatrudniony u swojego wujka Franciszka Mendla w Składzie Materiałów Drzewnych i Budowlanych w towarzystwie pracujących tam żołnierzy Armii Krajowej. Karta pracy w firmie pracującej dla Niemców zwiększała względy pozostającym w konspiracji Polakom.
Śp. Stanisław Gębal pochodził z rodziny, która w całości należała do AK. Po rozstrzelaniu na lubelskim zamku wujka Franciszka, zdradzonego przez niemiecką konfidentkę, firmą, w której gromadzono żywność dla partyzantów, zarządzał jego i mamy brat Janek, oficer AK. Genowefa, starsza siostra Staszka była adiutantką Komendant Wojskowej Służby Kobiet AK. Ich dom stał otworem dla konspiracji. Lokalizowano tam m.in. drukarnię, w której pracował jego 15-letni brat Henio z oddziału mjr. Józefa Wojtunia „Sęk”, „Zawieja” zastrzelony przez enkawudzistę strzałem w głowę z bliskiej odległości. Ten moment wspominał mocno wzruszony śp. Stanisław niedawno, gdy składał kwiaty na mogile kpt. Emila Cuprysia.
„Lila”, zaprawiony w śmiałych akcjach dywersyjnych, w 1943 roku trafił do lasu na tajne szkolenie podoficerskie. Udanym egzaminem zwieńczonym awansem na starszego strzelca i drużynowego było wysadzenie niemieckiego pociągu transportowego. Jego drużyna wchodziła w skład jednego z plutonów 8. Pułku Piechoty Legionów AK.
W lipcu 1944 r. na oczach młodego ciągle Staszka Gębala Lubartów opuszczali Niemcy wyparci przez Armię Czerwoną. Powiew wolności trwał zaledwie trzy dni, aż pojawiły się oddziały butnej, czującej wsparcie Sowietów Armii Ludowej. Wkrótce zaczęły się represje. Staszek wyruszył do Lublina po fałszywe dokumenty. Nazywał się wówczas Piotr Zieliński. Nowe nazwisko, nowe nadzieje na wolność, zwłaszcza że wybuchło Powstanie Warszawskie. Wrócił do Lubartowa wspomagając żołnierzy AK w walce z radziecką swołoczą gwałcącą miejscowe kobiety. Wkrótce usłyszał rozkaz do marszu na pomoc cierpiącej Warszawie. „Lila” zdołał dojść do Mińska Mazowieckiego, gdzie z czwórką towarzyszy został otoczony przez oddział NKWD. Legitymując się fałszywymi dokumentami wmówił Sowietom, że jest z AL i trafił do koszar, gdzie szkolono go w Lublinie w obsłudze moździerza na potrzeby armii Berlinga ruszającej na Berlin. Przysięgę na wierność ludowej ojczyzny miał złożyć po drodze, w Garwolinie. Zdołał jednak zbiec, kryjąc się w stogu siana, by wkrótce ponownie trafić do Lubartowa. W listopadzie 1944 r. jego rodzinny dom obstawili Sowieci. „Lila” został aresztowany razem z ojcem, matką i bratem trafiając na Zamek Lubelski. Przez niemalże rok był tam poddawany ciągłym przesłuchaniom z przyłożoną do skroni lufą pistoletu, torturom w lodowatej wodzie. Jego proces odbył się w grudniu 1945 r. Od śmierci, jak zwierzał się nam kilka lat temu, uratowała go matka, która w odzieży przemyciła do celi więziennej medalik Matki Boskiej, sygnalizując gotowość do kontaktów. Dzięki nim stworzono grupę świadków zeznających na korzyść Staszka. Sześcioletni wyrok odsiedział w połowie.
Po opuszczeniu więzienia wieczorem rozległa się salwa z pistoletu maszynowego. Człowiek, któremu rekwirował broń podczas okupacji, mścił się z pozycji bandziora z UB. Strzelał w okolicę palącej się latarki, na szczęście trzymanej z dala od tułowia. Przyspieszył kroku i wydostał się z Lubartowa. Kilka lat tułał się po całym kraju, by na krótko ponownie osiąść w rodzinnym mieście. Niestety, z ciągłą konspiracją nie rozstawał się w Polsce rządzonej przez radzieckich wyrobników. Co rusz musiał się ukrywać, szukając azylu w leśnych ostojach, gdzie przy pomocy żołnierzy AK znajdował pracę.
Na Pomorzu pojawił się w latach 50. Najpierw, po ślubie z Teodozją, także lubartowianką, pracował w Nadleśnictwie Samostrzel, a potem w Nadleśnictwie Szubin, dokąd zwerbował go przyjaciel z wspólnego frontu ciężkiej walki. Do Nadleśnictwa Runowo trafił z początkiem lat 70., po krótkiej służbie w Młynowie k. Łobżenicy. Zamieszkał w leśniczówce Dąbie. W latach 80. włączył się w budowę struktur „Solidarności” będąc wzorem nieugiętości, wtajemniczając jednocześnie młodszych kolegów w sztukę konspiracji potrzebnej w trudnych czasach stanu wojennego.
Stanisław Gębal stanął na czele społecznego komitetu budowy pomnika na mogile zastrzelonego w Więcborku żołnierza AK kpt. Emila Cuprysia. 1 marca w Dzień Żołnierzy Wyklętych schorowany Stanisław Gębal pochylił się nad mogiłami swoich współtowarzyszy walki o niepodległą Polskę. Czy o taką im chodziło? Miał co do tego, jak większość Jego współtowarzyszy, spore zastrzeżenia

Drogi Panie Stanisławie, waleczny Żołnierzu Wyklęty. Nie zaznałeś spokoju na tym padole, znowu coraz okropniejszym. Pociesz się, że nie Ty jeden, właściwie pojmując słowa Bóg, Honor, Ojczyzna, musiałeś znosić żołnierską tułaczkę, uciekając przed wschodnimi i zachodnimi wrogami umiłowanej Ojczyzny oraz kulami rozwydrzonych ubeków. Śpij w spokoju. Nie martw się o tych, od których niespodziewanie odszedłeś. Twoje zasługi będą tkwić w pamięci tych wszystkich, którzy mieli przyjemność przebywać z Tobą choćby przez chwilę. Wiedz też, że nidgy nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz wyklęty. Nigdy! 

Czuwaj!

.
 

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...