Krajna

Zwyczaje wielkanocne na Krajnie

Tomasz Fiałkowski, 21 kwiecień 2011, 21:36
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Zwyczaje wielkanocne na Krajnie nie odbiegały zasadniczo w swojej tradycji od innych regionów w Polsce. Najbardziej były zbliżone do zwyczajów panujących w Wielkopolsce. Niekiedy tradycja była przejmowana od mieszkańców narodowości niemieckiej (do 1920 r.).
Zwyczaje wielkanocne na Krajnie

Niedziela Palmowa

Na Krajnie palma wielkanocna była bardzo skromna. Składała się z wierzbowych gałązek, przewiązanych wstążką, z zatkniętymi suchymi lub papierowymi kwiatami, także z trzcinowym „piórem”, sporadycznie dodawano też gałązkę brzozy. Gałązkom wierzbowym przypisywano życiodajną moc. Palma, za pośrednictwem gałązek wierzbowych była symbolem odradzającej się po zimowym śnie przyrody.

W Niedzielę Palmową do kościoła chodziły z palmami kobiety lub starsze dzieci. Potem po przyniesieniu do domu zatykano palmę za obrazy religijne by chroniły domostwo przed uderzeniem pioruna i pożarem. Dawano dzieciom do połknięcia pąki wierzbowe, wierzono bowiem, że ochroni to przed chorobami gardła; zatykano także gałązki palmowe w pola, by chroniły przyszłe plony. Dymem z palonej palmy okadzano chore zwierzęta. Niekiedy palmy wkładano zmarłym do trumny. Palmę przechowywano do następnej Niedzieli Palmowej, po poświęceniu nowej, starą palono.

 

Wielki Tydzień

Przed świętami dokładnie sprzątano obejście, chałupę, budynki gospodarcze i podwórze; bielono ściany chałupy, a tam, gdzie była panna na wydaniu, malowano ściany na zewnątrz kolorem niebieskim.

 

Wielki Czwartek

Brak w obrzędowości ludowej na Krajnie szczególnych zwyczajów związanych z Wielkim Czwartkiem. Warto zaznaczyć, że gospodynie wierzyły, że czwartek był najlepszym dniem na przesadzanie kwiatów. W Wielki Czwartek rozpoczynano też wypieki ciast świątecznych.

 

Wielki Piątek

Na Krajnie znany był zwyczaj pod nazwą „Boże rany”. Na pamiątkę ran Chrystusowych gospodarz lub w niektórych rodzinach gospodyni, najczęściej wczesnym rankiem, najpierw bili współmałżonka, potem dzieci, mówiąc „Boże rany od deski do ściany” lub „Pan Jezus ciężko cierpiał i umarł za nas na krzyżu”. W niektórych rodzinach rodzice wspólnie smagali dzieci. Chłostano najczęściej gałązkami tarniny, także agrestu, rzadziej jałowca, paskiem lub patykiem. W Wielki Piątek myto się na dworze, przed wschodem słońca lub w strumieniu, rzece, jeziorze. Taka kąpiel miała magiczną moc, zapewniała zdrowie i ładną cerę (zwyczaj znany w Krajnie Złotowskiej m.in. w Sławianowie, Buntowie). W Głomsku kąpano się w poniedziałek wielkanocny. W drodze do jeziora lub strumienia i także w drodze powrotnej należało zachować milczenie i nie wolno było się oglądać za siebie.

W piątek także barwiono jaja (mogły też być barwione w Wielką Sobotę), barwieniem jaj zajmowały się gospodynie i ich córki. Na Krajnie nie zachowała się tradycja wykonywania pisanek, czyli nanoszenia wzorów woskiem, a następnie gotowania jajek w barwniku. Najprawdopodobniej jeszcze na pocz. XX wieku w okolicach Złotowa wykonywano pisanki. Do czasów współczesnych zachował się natomiast zwyczaj wykonywania kraszanek, tj. jaj barwionych na jeden kolor. Kraszanki początkowo barwiono w naturalnych, roślinnych barwnikach gotując jaja np. w cebuli, oziminie, owocach tarniny, korze dębu.

 

Wielka Sobota

W Wielką Sobotę święcono w kościołach wodę i gałązki głogu. Poświęcony głóg przynoszono do domu i wtykano za obrazy. Woda i głóg miały chronić dom przed złem, a głównie przed uderzeniem pioruna. Woda święcona powinna zawsze być w domu, kropiono nią ziemię przed pierwszym wysiewem, kropiono także bydło przed pierwszym wypasem. Przed pierwszym wiosennym wypasem gospodarz kropił krowy święconą wodą i smarował pyski solą.

W sobotę święcono także potrawy. Święcone dawniej zanosiły do kościoła gospodynie, w koszykach, udekorowanych bukszpanem lub w chustach. Obecnie święconkę zanoszą przeważnie dzieci. Jeśli we wsi nie było kościoła, a był dwór, to w nim ksiądz święcił potrawy, chłopi zbierali się pod dworem i później ksiądz święcił potrawy na podwórzu. We wsiach, gdzie nie było kościoła, ludzie zbierali się również pod krzyżem lub kapliczką, ewentualnie ksiądz święcił pokarmy u bogatego gospodarza w domu. W koszyku ze święconką powinny się znaleźć jaja (po jednym dla każdego domownika), kiełbasa, szynka, chleb, ciasto (kawałek babki), sól, chrzan. Dopiero w XX wieku pod wpływem miejskim pojawia się w święconce baranek z masła (potem z cukru, czekolady).

Na Krajnie w Wielką Sobotę palono ogniska przed kościołem, z których potem przynoszono do domu niespalone gałązki cierni, które zatykano w pole, by zapewniały urodzaj i ochronę plonów przed gradobiciem. W sobotę robiono też gniazdka dla zająca, w których dzieci odnajdywały w niedzielę słodycze. Zwyczaj ten pojawił się w XX wieku i jest pochodzenia niemieckiego.

 

Niedziela Wielkanocna

Po rezurekcji odbywały się wyścigi wozów. Ścigali się gospodarze; wierzono, że kto pierwszy do wsi dojedzie, ten pierwszy ukończy żniwa. Bardzo uroczystą oprawę miała rezurekcja w Górce Klasztornej, szczególnie za czasów bernardyńskich, od XVII do początku XIX wieku. Po rezurekcji strzelano z moździerzy na wiwat.

W XIX wieku i wcześniej na Krajnie nie było zwyczaju dzielenia się jajkiem na początku śniadania wielkanocnego; jest to nowszy zwyczaj (pojawił się w XX wieku) przejęty pod wpływem wzorów miejskich i zalecany przez kościół; wcześniej zaczynano śniadanie od zjedzenia laski chrzanu i przepijania wódką. W niedzielę wielkanocną nie robiono obiadu, pokarmy, które znalazły się na uroczystym śniadaniu wielkanocnym jedzono przez cały dzień.

 

Drugi dzień świąt (poniedziałek)

Oblewanie wodą i chłostanie rózgami nosiło jedną nazwę - dyngus; nie rejestrowano na Krajnie nazwy śmigus; słowo dyngus pochodzi z średnio-górno niemieckiego słowa oznaczającego okup, wykup. Na Krajnie powszechny był zwyczaj dyngusowy polegający na chłostaniu rózgami. Oblewanie wodą znane było dopiero na południe od linii Wągrowiec- Żnin. Ciekawą informację dotyczącą dyngusa z krajeńskiej wsi Samostrzel dostarcza nam Oskar Kolberg z 1870 r.: „W drugi dzień świąt odprawiają dyngus, oblewają się wodą. Zwyczaj ten atoli i tu jak wszędzie słabnąć już zaczyna”. Generalnie na Krajnie w czasie dyngusa chłopcy chłostali dziewczęta zieloną gałęzią jałowca lub brzozy. Chodzący z gałązkami otrzymywali podarki w postaci jaj barwionych cebulą, później datki pieniężne. W poniedziałek dyngowali chłopcy, we wtorek dziewczęta.

Źródło: www.muzeumkrajny.pl
 

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...