Andrzej Bąkowski nie żyje
Do zdarzenia doszło w godzinach porannych. Bąkowski jechał swoim oplem drogą powiatową Dąbrowa Chełmińska-Chełmża. W miejscowości Kończewice, na skrzyżowaniu w drogą krajową nr 1 w bok jego samochodu uderzyła ciężarówka renault. Prawdopodobną przyczyną wypadku było wymuszenie pierwszeństwa przejazdu przez kierowcę samochodu osobowego.
Andrzej Bąkowski kierował kamieńskim DPS-em dla somatycznie chorych od początku istnienia reaktywowanego powiatu. Wcześniej pracował w kamieńskiej szkole. Miał 56 lat. Bąkowski był tym, który przeprowadził tzw. standaryzację swojej placówki. Ta z kolei była warunkiem jej rejestracji u wojewody na nowych zasadach. Brak rejestracji oznaczałby likwidację domu.
Jego kłopoty zaczęły się w 2007 roku. Najpierw popadł w konflikt z miejscowym proboszczem Edwinem Sołtysiakiem, którego dyscyplinarnie zwolnił z funkcji kapelana za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. W lipcu tego samego roku został wyprowadzony ze swego domu w kajdankach i zatrzymany na 48 godzin. Oskarżono go o przywłaszczenie telewizora zakupionego dla DPS, niedopełnienie obowiązków przy przejmowaniu darów z holenderskiej fundacji oraz przy zakupie 11 metrów kwadratowych glazury. Prokurator wydał wówczas postanowienie zakazujące mu wykonywania funkcji dyrektora DPS. Bąkowski po zatrzymaniu przez policję wziął urlop, a następnie zwolnienie lekarskie. Z wielkiej afery nic nie wyszło, ale do pracy w Kamieniu już nigdy nie wrócił. Jego miejsce niemal natychmiast zajęła zaczynająca zabawę w politykę Iwona Kozłowska, nauczycielka najmłodszych dzieci z wiejskiej szkoły.
Zdarzenia te miały znamiona ewidentnej prowokacji, zwłaszcza że zarzuty dotyczyły 2003 roku. Nie przeszkodziło to jednak staroście tucholskiemu, który powierzył mu funkcję dyrektora Domu Pomocy Społecznej w Wysokiej.
Andrzej Bąkowski za ogromne zaangażowanie w pracy na rzecz DPS w Kamieniu, był doceniany m.in. przez byłego starostę Stanisława Drozdowskiego. Nie stanął on jednak w obronie swojego dobrego dyrektora, gdy ten, skuty w kajdany, trafiał do aresztu. Dobrego imienia dyrektora Andrzeja Bąkowskiego ani przez chwilę nie starał się bronić Henryk Pawlina, względem którego, po znacznie cięższych zarzutach, prokuratura nie domagała się żadnego środka zapobiegawczego. Żadna z tych osób nie pojawiła się na pogrzebie śp. Andrzeja Bąkowskiego.