Artur Barciś – bez retuszu
– Byłem dzieckiem dosyć nieszczęśliwym, byłem malutki, drobniutki, chorowity, taki byle jaki. Po raz pierwszy poczułem się ważny w „zerówce”, gdy pani zorientowała się, że umiem czytać. W bardzo młodym wieku płynnie czytałem bajki. Jak pani szła na papierosa, to dawała mi książkę, a ja czytałem bajki dla całej klasy. Byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W podstawówce zacząłem występować na scenie, śpiewałem w chórze. To było miejsce, gdzie czułem się bezpiecznie i miejsce, w którym się zakochałem – wspominał aktor pochodzący z małej wsi pod Częstochową. Barciś barwnie opowiadał o czasie studiów, o tym, jak dostał się do szkoły aktorskiej, o kulisach zawodu, tremie i współpracy z wybitnymi reżyserami – Aktorem nie zostałem przez przypadek. Aktorstwo trzeba mieć w genach, nie można się go nauczyć. Do szkoły filmowej dostałem się za pierwszym razem. Studia w drugiej połowie lat 70. były dla mnie bardzo cennym doświadczeniem – wspominał. Aktor opowiadał o kulisach pracy przy „Miodowych latach” i współpracy z Kieślowskim – To był niezwykły zaszczyt pracować z Krzysztofem. Rola w „Dekalogu” była jedną z najważniejszych w moim życiu, zwłaszcza że była napisana specjalnie dla mnie – dodał. Po spotkaniu aktor rozdał dziesiątki autografów, podpisał kilka książek, które ukazały się na rynku wydawniczym i zrobił sobie kilkanaście zdjęć z miłośnikami swojej twórczości. To nie była pierwsza wizyta Artura Barcisia w Sępólnie. Przed wielu laty gościł w liceum ogólnokształcącym, gdzie spotkał się z młodzieżą.