"Jeżeli będzie szansa zdobycia medalu, to postaram się ją wykorzystać. będę walczył"

Bartek Bonk-Sępólnianin w kadrze sztangistów na igrzyska

Przemysław Wilkowski, 25 maj 2012, 22:42
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Bartek Bonk to jeden z najzdolniejszych polskich sztangistów, który będzie nas reprezentował niebawem na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. O początkach kariery sępólnianina i trudach przygotowań do igrzysk z Bartkiem rozmawia Przemysław Wilkowski.
Bartek Bonk-Sępólnianin w kadrze sztangistów na igrzyska

Bartłomiej Bonk. Fot Hookgrip.com

– Jak się zaczęła Twoja przygoda z podnoszeniem ciężarów?
– Zaczęło się to całkiem niedawno, zaledwie 15 lat temu. Wówczas w wieku 13 lat trafiłem na siłownię przy ulicy Chojnickiej w Sępólnie. Podążyłem śladem starszego brata, który już jakiś czas trenował podnoszenie ciężarów, startował w zawodach, nigdy mnie jednak nie namawiał, abym zaczął trenować. Pewnego dnia z czystej ciekawości wybrałem się na trening razem z dwoma kolegami. Jednak po krótkim czasie
z naszej trójki zostałem tylko ja, ponieważ spodobały mi się treningi prowadzane przez mojego pierwszego trenera Wiesława Kawkę. Po 6 miesiącach trenowania zakwalifikowałem się na mistrzostwa Polski juniorów, w których zająłem 6 miejsce. Na tyle mi się ten sport spodobał, że już przy nim zostałem, bo czułem i wiedziałem, że mogę wiele osiągnąć.

– Co czułeś przed pierwszym startem w zawodach? Czy towarzyszył Ci stres, napięcie, skok adrenaliny? Czy raczej stoicki spokój?
-Pierwsze swoje zawody pamiętam tak jakby odbyły się one wczoraj. Byłem bardzo spokojny. Trenowałem może ze 2 miesiące, pojechaliśmy do Bydgoszczy na hale tamtejszego Zawiszy. Przede wszystkim towarzyszyła mi ogromna ciekawość jak to wszystko wygląda i jak to się odbywa, bo znałem to tylko z opowieści. Oczywiście trener przekazywał nam informacje o tym jak przebiegają zawody, jak mamy się zachowywać wychodząc na pomost i wiele innych cennych wskazówek. „Wyrwałem” wtedy 40 kg co nie do końca mnie satysfakcjonowało, bo już wcześniej podnosiłem taki ciężar na treningach  i liczyłem na więcej. Jednak w podrzucie podniosłem 57 kilogramów, co było moim rekordem, zrekompensowało troszeczkę słabsze rwanie. Zająłem wtedy 2 miejsce, a ważyłem zaledwie 50 kilogramów.

– Jaka była przyczyna tego, że przeniosłeś się do Budowlanych Opole?
-Do Opola trafiłem w 2001r za namową dyrektora klubu “Budowlanych” oraz ówczesnego trenera kadry narodowej seniorów - pana Ryszarda Szewczyka. Nie była to dla mnie łatwa decyzja, ale już wtedy poważnie myślałem o tym sporcie i wiedziałem, że chcąc dalej się rozwijać i realizować swoje cele, to musiałem ją podjąć. Poza tym w Opolu jest jedna z najlepszych w Polsce baz szkoleniowych, a klub z Opola od zawsze osiągał wspaniałe wyniki w tym sporcie i wychował wielu medalistów mistrzostw Europy, świata czy igrzysk olimpijskich.W zeszłym roku po raz 20 zostaliśmy najlepszym klubem w kraju, wygrywając rozgrywki ligowe.

– Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
– Mogłoby się wydawać, że ciężary. Jednak sport jest tylko przygodą, epizodem, a najważniejsze w moim życiu to moja rodzina. Mam wspaniałą żonę oraz cudownego syna, wiec to jest dla mnie najważniejsze i każdą wolną chwilę spędzam z nimi.

– Twoje fanki są trochę zawiedzione, że jesteś zaobrączkowany. Jak poznałeś swoją miłość?
– Tak się złożyło, że moja małżonka również trenowała podnoszenie ciężarów i to z bardzo dobrym skutkiem. Zdobywała medale w mistrzostwach Polski juniorek, seniorek, była rekordzistką Polski, a nawet zdobyła srebrny medal w mistrzostwach Europy juniorek, przy wadze ciała 53kg podrzuciła 100 kg. Poznaliśmy się właśnie na zawodach i to nie u nas w kraju, tylko we Włoszech, kiedy pojechaliśmy z kadrą na mistrzostwa Europy, więc tam się wszystko zaczęło.

– Który tytuł mistrza Polski sprawił Ci najwięcej satysfakcji?
-Każdy tytuł mistrza Polski jest dla mnie bardzo ważny, ale najmilej wspominam swój pierwszy tytuł zdobyty w Więcborku, podczas Mistrzostw Polski do lat 16 w 2000 roku. Pamiętam też swoje zdjęcie na pierwszej stronie ,,Wiadomości Krajeńskich” następnego dnia. Potem wygrywałem dwukrotnie do lat 18, dwukrotnie do lat 20 tak samo jak i w młodzieżowych MP oraz 6  krotnie w gronie seniorów. Zatem przez te lata nazbierało się trochę tytułów mistrza Polski.

– Jakie uczucia towarzyszyły Ci po zdobyciu brązowego medalu Mistrzostw Europy w Kazaniu?
-To było wspaniałe uczucie stanąć na podium ME, zważywszy na to, że na początku sezonu w moich planach szkoleniowych nie było wyjazdu do Rosji, a tylko przygotowywałem się do MŚ. Jednakże bardzo dobrze spisywałem się na treningach i podjęliśmy z trenerem kadry decyzję, że jednak wystartuję. Wyjazd się opłacił i jestem z tego bardzo dumny.

– Jak oceniasz swój udział na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie?
– Igrzysk w Pekinie niestety nie wspominam dobrze. Sam wyjazd był dla mnie wielkim wyróżnieniem, bo na początku roku miałem operację kolana i mój start stał pod wielkim znakiem zapytania. Jednak się pozbierałem i trenowałem bardzo ciężko. Byłem bardzo dobrze przygotowany do startu. Jednakże już tam na miejscu podczas ostatniego ciężkiego treningu tydzień przed startem, odnowiła mi się kontuzja operowanego wcześniej kolana. Próbowaliśmy jeszcze
z doktorem zaleczyć  je zastrzykami, blokadami, jednak na niewiele to się zdało. Po rwaniu zajmowałem 8 miejsce z wynikiem 175kg, jednak w podrzucie było już zdecydowanie gorzej. Kolano nie wytrzymało i nie zaliczyłem żadnej z 3 prób na 211 oraz 212 kg. Nie zostałem też sklasyfikowany, a po powrocie czekała mnie kolejna operacja.

– Z tego, co wiem, jesteś w gronie sztangistów, którzy będą nas reprezentować już za niecałe 2 miesiące w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Jak przebiegają Twoje przygotowania do tej imprezy?
– To prawda. Jestem w trakcie bardzo ciężkich przygotowań. Już za niespełna 2 tygodnie mamy sprawdzian, a konkretnie mistrzostwa Polski seniorów. Na razie moja forma nie jest jeszcze tak wysoka jak w zeszłym roku, ale systematycznie trenuję, podnoszę coraz większe ciężary po to, żeby najwyższa forma była 6 sierpnia podczas startu w igrzyskach. Do MP niespecjalnie się przygotowuję, bo mój plan treningowy jest podporządkowany do startu w Londynie. Na igrzyska wywalczyliśmy maksymalna liczbę 6 miejsc, więc tylu zawodników pojedzie. Szansa na mój wyjazd jest bardzo duża, wydaje mi się, że tylko poważna kontuzja może wyeliminować mnie ze składu.

– Czy możemy się spodziewać złota w wykonaniu Bartka Bonka w Londynie?
– Realnie patrząc na swoje szanse, to będzie piekielnie ciężko zdobyć jakikolwiek medal. Dwa lata temu zająłem 4 miejsce na mistrzostwach świata seniorów i wywalczyłem medal w podrzucie, w zeszłym roku byłem 5. na tej samej imprezie, a do medalu zabrakło mi 3 kg, więc jestem bardzo blisko czołówki. Jednak igrzyska żądzą się swoimi prawami. Ja dążę do tego, żeby pojechać tam z życiową formą i mogę Was zapewnić, że na pewno będę walczył i dawał z siebie wszystko. Jeżeli będzie szansa zdobycia medalu, to postaram się ją wykorzystać, będę walczył.

– Jakie są Twoje plany sportowe na przyszłość?
– Na razie mam w głowie tylko igrzyska i to, żeby się do nich jak najlepiej przygotować. W przyszłym roku mamy mistrzostwa świata u nas w kraju, w Warszawie, więc też trzeba będzie się dobrze zaprezentować.

– Dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów.
– Dziękuję.