Beczka z toksyczną niespodzianką
Od kilku dni na terenie jednej z działek należących do mieszkańców Sępólna demontowano podziemny zbiornik z jakąś bliżej nieokreśloną substancją przypominającą mazut. Robiono to tak nieudolnie, że ciecz przedostała się do gruntu. Jeden z mieszkańców powiadomił o tym policję, policja straż pożarną, a ta całe mnóstwo innych służb. Potraktowano to jako zdarzenie nadzwyczajne lub, jak to się ostatnio mówi, kryzys. Na miejsce ściągnięto specjalistyczną firmę, która wypompowała śmierdzącą ciecz i zajęła się jej utylizacją. Wydział ochrony środowiska starostwa powiatowego zalecił również usunięcie metrowej warstwy gruntu wokół wykopu, w którym znajdował się zbiornik. W sumie wypompowano z niego sześć metrów sześciennych, jak się później okazało, ropopochodnej cieczy. Byli pracownicy „Stolbudu” twierdzą, że w zbiorniku znajdował się impregnat do drewna o nazwie ,,Formel”. W hali toż obok „kąpano” w nim płyty budowlane.
– Kiedy instalowano zbiornik, w wykopie stała woda. Zbiornik po prostu unosił się na jej powierzchni. Trzeba było go dociążyć betonowymi płytami, aby znalazł się na właściwym miejscu. Całość zalano betonem – mówi jeden ze „stolbudowców”.
Zbiornik mógł leżeć w ziemi nawet 30 lat. Posadowiono go pod drogą, którą kilka tygodni temu do płonących stogów słomy jeździły wozy strażackie o dużym tonażu i to one mogły uszkodzić zbiornik.
– Ciecz została wypompowana i wywieziona przez uprawnioną firmę na koszt właściciela gruntu i on się od tego nie uchyla. Generalnie, zgodnie z ustawą, tego typu zdarzeniami powinien zajmować się burmistrz, a nie starostwo powiatowe – mówi Irena Miczko z Wydziału Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Sępólnie.