Bocian po przejściach do wzięcia
Niecodzienny mieszkaniec wioski sprowadził się wraz z początkiem wiosny. Od samego początku pobytu nie widuje się go w żadnym towarzystwie. Samotnie przechadza się po szkolnym boisku, szuka pożywienia na okolicznych polach i łąkach, bezczelnie wprasza się też na sąsiednie podwórka mieszkańców. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie wraca do rodzinnego gniazda i nie widzi potrzeby wyprowadzki ze szkolnego dachu. Najbardziej jednak niepokoi to, że nałogowo puka w szyby, raniąc sobie dziób i język. Świadczą o tym ślady krwi pozostawione przez ptaka. Co ciekawe, jest to ten sam bocian, który przed rokiem również gościł się w cerkwickich progach i zachowywał się w identyczny sposób. Odleciał dopiero jesienią, a teraz wrócił w to samo miejsce.
Zdarza się, że nie pojawia się przez kilka dni w okolicach szkoły i gdy już wszystko wskazuje na to, że odleciał na dobre, przylatuje z powrotem. Mogłoby się wydawać, że został oswojony, ale tak nie jest. Zbliżenie się na choćby kilkanaście metrów jest prawie niemożliwe, gdy zauważa człowieka peszy się i odlatuje kawałek dalej. Pracownicy szkoły żartują, że mają swojego patrona, ale martwią się jego zachowaniem. – Bociek, patrząc w szybę, widzi swoje odbicie. Myśli wtedy, że jest to inny bocian, możliwe że jego partnerka. Powstała wersja, że Kajtek (dzieci dały mu tak na imię po bohaterze lektury dla trzecioklasistów „Kajtkowe przygody” M. Kownackiej) stracił ją, a może także potomstwo w tragicznych okolicznościach, na przykład w pożarze lub podczas silnego wiatru i ulewy. Takie przeżycia mogły wywołać w jego psychice uraz, dlatego chce odszukać swoją partnerkę – podejrzewają nauczyciel przyrody i opiekun szkolnego koła Ligi Ochrony Przyrody.
Do tej pory bocian nie znalazł nowej towarzyszki i męczy się samotnik, śpiąc bez gniazda na szkolnym dachu. W porze porannej sąsiedzi słyszą odgłosy pukania w okna i jego koncert klekotania, nawołujący prawdopodobnie bociana płci przeciwnej.
Aż żal patrzeć na jego samookaleczanie się, dlatego przydałaby się interwencja leśników, którzy pomogliby osobnikowi w jego trudnej sytuacji. Taki przypadek nie zdarza się często, więc warto byłoby się temu przyjrzeć i zaopiekować się zwierzęciem.