Bułek z GS-u już nie będzie
Ta informacja spadła na wiele osób niczym grom z jasnego nieba. W sobotę po raz ostatni w sklepach można było kupić wyroby z piekarni w Więcborku. Piec został wygaszony, ostatni pracownicy rozeszli się do domów. Na posterunku pozostał jedynie likwidator gmi ej spółdzielni, aby wykreślić ją z wszelkich rejestrów i formalnie zakończyć działalność. Spółdzielnia powstała w 1946 roku i, jak jej imie iczki w całej Polsce, prowadziła działalność w wielu dziedzinach od produkcji po handel i usługi. W 2003 roku walne zebranie członków spółdzielni podjęło uchwałę o jej likwidacji. Mimo to spółdzielnia nadal prowadziła działalność gospodarczą. Prezesa już nie było, ale pozostała rada nadzorcza i ustanowiono likwidatora. Przez te lata wyzbyto się majątku, spłacono wierzycieli. Pozostała jednak perła w koronie spółdzielni, czyli piekarnia przy ulicy Starodworcowej. Wyroby z tej piekarni od zawsze cieszyły się znakomitą renomą nie tylko wśród miejscowych konsumentów. Po ciepłe bułki z drugiego „rzutu” ustawiały się kolejki. Kiedyś w jednym ze sklepów powieszono kartkę z napisem:
„Bułki z GS-u, nie dmuchane” i to prawda, w przeciwieństwie do swoich odpowiedniczek z i ych piekarni, nie były dmuchane. Tajemnica tkwiła w tradycyjnej technologii, umiejętnościach więcborskich piekarzy i piecu, wokół którego toczyło się życie piekarni. Jest to stary, wypróbowany, ceramiczny piec. Jeszcze do niedawna opalano go węglem, a ostatnio olejem opałowym. W nowoczesnych piekarniach stosuje się piece wykonane w całości z blachy.
Piekarnia w Więcborku, która wzbogaciła ofertę o galanterię cukierniczą, nie narzekała na brak odbiorców, a jednak zaprzestała produkcji. Co się takiego stało?
– Odpowiedź jest prosta. Nie ma chętnych do pracy w piekarni. Nie da się prowadzić produkcji bez ludzi. Na jednej zmianie musi być przynajmniej trzech piekarzy. Takiej obsady od jakiegoś czasu już nie mieliśmy. Nie płaciliśmy najgorzej, ale chętnych nie ma. Współpracowaliśmy z urzędem pracy, przyuczaliśmy do zawodu, a pracownik z dnia na dzień oznajmiał, że wyjeżdża do pracy za granicę. Tak dalej nie da się funkcjonować. Została podjęta decyzja o zakończeniu działalności. Liczyliśmy, że uda się sprzedać piekarnię w ruchu, ale się nie udało. Daliśmy ogłoszenia, może ktoś to kupi i może wznowi produkcję? Nawiązaliśmy kontakt ze spółdzielnią z Sośna i chcemy jej przekazać naszych odbiorców. Oczywiście jest to wybór konsumenta. Takich bułek w Sośnie nie da się wyprodukować. Może to będą takie same bułki, ale nie te same. Tam po prostu jest i a technologia i i y piec. My piekliśmy bułki na specjalnych taśmach, a oni pieką na blachach. Jestem po rozmowach z panią prezes z Sośna i będziemy chcieli im pomóc. Pojadę tam z pracownikiem i spróbujemy przekazać naszą wiedzę. Moje zadanie jako likwidatora polega teraz na doprowadzeniu wszystkich spraw spółdzielni do końca i wykreśleniu jej z rejestru. Są jeszcze członkowie spółdzielni i jeśli pozostaną jeszcze jakieś pieniądze, to oni je otrzymają. Szkoda tego wszystkiego, ale nie było wyjścia – mówi Stanisław Gołuński, likwidator Gmi ej Spółdzielni w Więcborku.
W więcborskiej piekarni byliśmy we wtorek. Piec, mimo że wygaszony, był jeszcze ciepły. W mieszarce do ciasta była jeszcze odrobina ciasta. Podobno taki zaczyn może leżeć wiele dni. Gdyby ktoś chciał wznowić produkcję, to na dobry początek wystarczy.