Burmistrz Więcborka ignoruje prawo
Jesień życia Władysława i Lidii R. z Więcborka okazała się zmierzchem ich związku. On, gospodarz na sporym areale, nie chcąc współczuć schorowanej „kobieco” żonie rozejrzał się za inną. Znalazł i rychło podzielili dorobek wspólnego pożycia, owocującego licznym potomstwem. 17 marca 1989 roku Sąd Rejonowy w Chojnicach postanowił o podziale majątku dorobkowego małżonków z wniosku Władysława, któremu przypadł głównie inwentarz, młocarnia i wyposażenie wspólnego dotychczas mieszkania. Nieżyjącej od wielu lat Lidii R. „sprawiedliwość” przypisała, jak to określone zostało w postanowieniach i wyrokach, nieruchomości „wraz z przynależnościami i częściami składowymi” położone w Więcborku m.in. przy ul. Kościuszki.
Jak to „chytry lisek”niemądrej gminie nieswoje sprzedawał
Początek zamieszania, żeby nie powiedzieć: matactwa zaczął się jednak dwa lata wcześniej. 31 marca 1987 roku przed sępoleńskim notariuszem Henrykiem Korbalem stanęli Małżonkowie Andrzej i Irena Z. z Więcborka z jednej strony i Franciszek Posieczek - ówczesny zastępca naczelnika gminy Więcbork z główną księgową urzędu - Zofią Wałęzową. Jak wynika z repertorium 163/1987 tego dnia sporządzona została umowa sprzedaży nieruchomości. I tu zaczynają się schody dla obecnego burmistrza Więcborka Pawła Toczko i jego „własnoręcznie” konstruowanej ekipy urzędników tkwiących, czy chcą, czy nie chcą, w „ciągłości władzy”. Ale po kolei.
Wspomnianą umową z „chytrym liskiem” czyli Andrzejem Z. i jego żoną Ireną, gmina weszła w posiadanie połowy działki, której druga należała do Lidii R. - żony Władysława R. pozostawionej na pastwę losu. Nie jest tajemnicą, że to on, o czym do końca nie wiedziała jego schorowana żona, trwonił wspólny majątek sprzedając jego składniki m.in. „chytremu liskowi”. W ten sposób wszedł on w posiadanie działki przy ul. Kościuszki 3, na której postawił dwukondygnacyjny dom. Lidia R. nie pozostawała bierna wobec poczynań niesfornego męża. Wynajęła błyskotliwego adwokata, przy pomocy którego prostowała mężowską zachłanność. W ten sposób, w sierpniu 1979 roku odzyskała od „chytrego liska” połowę działki i połowę wzniesionego na podstawie absurdalnej decyzji ówczesnego naczelnika Ksawerego Niemczyka z 1976 roku, domu, który dzielił z córką, a następnie z niezbyt poważanym zięciem. Gmatwanina i spora wiedza o „lisku chytrusku” w żaden sposób nie przeszkodziła gminie wpaść w długie na ćwierć wieku tarapaty, obciążające tyle morale aktualnej władzy, co jej ręce szperające po kieszeniach podatników.
Akt niekończących się kłopotów
„Liska chytruska”, ale także gminę Więcbork, lubującym się w prawie kaduka, krzywda, jaką wyrządzali Lidii R. niezbyt obchodziła. Nieruchomość została kupiona z pominięciem współwłaścicielki za ponad osiem ówczesnych milionów złotych. Tak to władza u schyłku komunizmu załatwiała bardzo szemrane interesy. Ich odium przejęli kolejni burmistrzowie, następcy naczelnika Ksawerego Niemczyka, który dość sprytnie uniknął figurowania w kuriozalnym akcie notarialnym zasłaniając się chorobą. I tak to do dzisiaj gmina korzysta nielegalnie z całego budynku przy ul. Kościuszki 3, który spełnia funkcję mieszkań chronionych. „Umówiona cena wynosi 8.125.000 złotych. Z kwoty tej pozostaje w depozycie Urzędu Miasta i Gminy w Więcborku suma 25.000 złotych do czasu uregulowania stanu prawnego własności udziału we własności tej nieruchomości należącej obecnie do Lidii R.” Dokumentów świadczących sfinalizowaniu transakcji gmina w sądzie nie przedstawia. Tymczasem...
...batalia sądowa w toku
Następcami prawnymi po świętej pamięci Lidii R. od sierpnia 1999 zostali, ujawnieni w Księgach Wieczystych, Paweł i Zofia R. - syn i synowa Lidii. Oni to od tego czasu w równej części powinni współuczestniczyć w dysponowaniu nieruchomością zawłaszczoną w całości przez gminę. Z różnych powodów, jakby odpuścili, co nie znaczy, że do współwłasności się nie poczuwają i nie wytoczą przeciwko gminie pozwu o odszkodowanie za ćwierć wieku, a już na pewno za 12 lat bezprawnego szarogęszenia się na cudzych włościach. W przeciwieństwie do Pawła i Zofii nie odpuszczała gmina. W spornym domu wynajmowanym kiedyś przez gminę także małżeństwu znanych lekarzy, urządzonych zostało pięć mieszkań chronionych. Gwałcąc elementarne zasady państwa prawa, nieruchomością aktualnie zarządza Ośrodek Pomocy Społecznej w Więcborku, „wpuszczony w maliny” przez nieodpowiedzialny samorząd. Od 12 października 2010 roku prawa do połowy nieruchomości przy Kościuszki 3 (KW nr BY2T/00003611/8) posiada Mirosław F. Nabył je prawomocnym postanowieniem Sądu Rejonowego w Tucholi. 4 kwietnia 2011 roku (dopiero wtedy!), Paweł Toczko, ignorujący prawo i sądowe postanowienia, złożył w sądzie wniosek o wpis w księdze wieczystej jako wyłącznego właściciela gminę Więcbork. Wniosek został w sposób oczywisty odrzucony postanowieniem z dnia 29 czerwca 2011 roku. Sąd stwierdził, że umowa kupna, jaką posługuje się Mirosław F. „została zawarta z osobami uprawnionymi do rozporządzania udziałem w nieruchomości”. Sąd w uzasadnieniu zwrócił nadto uwagę na to, że w razie niezgodności miedzy stanem prawnym ujawnionym w księgach wieczystych, a rzeczywistym stanem prawnym, treść księgi rozstrzyga na korzyść tego, kto przez czynność prawną z osobą uprawnioną wg księgi wieczystej nabył własność lub inne prawo rzeczowe (rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych). Z tej, jakże prostej zasady burmistrz Toczko wyraźnie drwi, a na dodatek walczy nieomal wręcz ze swoimi wyborcami, jako że cała rodzina Mirosława F. dwukrotnie głosowała na niego! Gdzie szacunek dla prawa? Gdzie obowiązek ochrony prawnej mieszkańców zarządzanej przez niego gminy?
Olewactwo burmistrza
Ze stanem prawnym nieruchomości, której gmina Więcbork jest współwłaścicielem burmistrz, ale także przewodniczący Kujawiak, który w ub. wtorek zasłaniał się niewiedzą, nie chcą się zgodzić. Przewodniczący twierdził, że coś tam wie o sprawiedliwości po „naszej” czyli gminy stronie. Ale ani on, ani burmistrz Toczko nie raczyli rozwiązać ciągnącego się problemu. Było naprawdę dużo czasu, żeby wybrnąć z błędnego przeświadczenia, że gmina jest właścicielem całej nieruchomości. Mając do dyspozycji sztab wymyślonych przez siebie urzędników, przynajmniej sporej części, oraz niesamowicie mądrego i niezwykle skutecznego radcę prawnego Krzysztofa Hoffmana - co to kiedyś od nieboszczki grunty kupował, burmistrz i Kujawiak nie zrobili kompletnie nic! Dlaczego do spółki z całym sztabem urzędników i kasującym potężne pieniądze Hoffmanem więcborska „wadza”, wicie rozumicie, godziła się tak długo na wpis w KW 3611, z którego jasno wynika, że gmina jest właścicielem połowy nieruchomości? Dlaczego Kujawiak, Toczko i radca prawny, żyjący także z podatków Mirosława F. nie zrobili nic? Władzę o to dalej nie pytamy, ponieważ znowu otrzymamy odpowiedź, że ktoś tam, coś wie, ale w gruncie rzeczy „sprawiedliwość jest po naszej stronie”. Co to cała ta ,,nasza strona”? Czy przewodniczący więcborskiego samorządu z wykorzystaniem sporego doświadczenia z czasów najobrzydliwszej komuny, znowu dzieli nas na ,,my” i ,,wy”?
Decydujące starcie?
18 kwietnia 2011 roku Sąd Rejonowy w Tucholi wydał postanowienie, w którym odrzucił wniosek Mirosława F. o ustalenie sposobu korzystania z nieruchomości wspólnej. Wcześniej 19 listopada 2010 roku prawny współwłaściciel zwrócił się o wydanie połowy części wspólnej nieruchomości w terminie bezzwłocznym lub wyznaczenie innego terminu. Jednocześnie zasygnalizował podział quad usum nieruchomości czyli ułatwiający korzystanie ze współwłasności. Zaproponował, że zajmie piętru budynku mieszkalnego i połowę działki z prawej strony przylegającej do włości rodziców. Dobra wola polubownego rozstrzygnięcia została zlekceważona przez burmistrza Toczko. W odpowiedzi z 3 grudnia 2010 roku informuje, że gmina nie jest zainteresowana zaproponowanym sposobem podziału. Ponadto utrzymuje, że gmina, która „cały czas zarządza nieruchomością” (na podstawie jakich dokumentów tego nie podał, bo nie umiał) „ponosiła nakłady konieczne na nieruchomość”, Stwierdził też, że nakłady na budowę budynku mieszkalnego i nakłady konieczne winny być rozliczone podczas zniesienia współwłasności i ustalenia ewentualnych dopłat pieniężnych. Na koniec zagroził sądem w przypadku braku porozumienia co do zaproponowanego przez niego sposobu podziału (on, czyli gmina dom, a Mirosław F. niezabudowaną część maleńkiej działki). Na takie dictum do sądu wpłynął wspomniany wyżej wniosek, ale ze strony Mirosława F. o zobowiązanie gminy do dopuszczenia go do współposiadania oraz zaproponowanego sposobu korzystania z wspólnej nieruchomości.
W uzasadnieniu Sąd Rejonowy w Tucholi brnie w sprawę, ze starannością i logika porównywalną do poczynań burmistrza Toczko i sztabu jego urzędników. Nic więc dziwnego, że pełnomocnik Mirosława F. złożył apelację. Zarzucił sadowi m.in. naruszenie prawa procesowego, skutkującego nieważnością postępowania w związku z rozpatrywaniem sprawy bez udziału Skarbu Państwa. Nadto zarzucił sądowi naruszenie prawa materialnego w związku z uznaniem, że Mirosław F. jako właściciel połowy nieruchomości przy Kościuszki 3 nie posiada prawa do współposiadania. Tak „trefne” postanowienie spod ręki sędzi SSR Joanny Jankowskiej-Duś (przestroga dla innych!) zostało zmiażdżone przez Sąd Okręgowy w Bydgoszczy. Sąd zgodził się z pełnomocnikiem Mirosława F., co do naruszenia przez pierwszą instancję prawa materialnego czyli art. 206 k.c. W uzasadnieniu przywołał nade wszystko zignorowane przez panią sędzię z Tucholi przepisy o rękojmi wiary publicznej ksiąg wieczystych i bezwzględnej przewadze stanu prawnego ujawnionego w księdze wieczystej nad rzeczywistym stanem prawnym. Ponadto Sąd Okręgowy pod przewodnictwem SO Janusza Kasnowskiego uzasadniał: „W błędzie zatem pozostaje Sąd Rejonowy dokonując oceny, że wnioskodawca nie jest rzeczywistym właścicielem nieruchomości, a zatem nie powinien z niej korzystać na równi z osobą lub podmiotem, którym prawo to realnie przysługuje. W konsekwencji błędnie ocenił Sąd I instancji, że żądanie wnioskodawcy zgłoszone w niniejszej sprawie jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, nie wskazując przy tym w ogóle, o które zasady współżycia społecznego chodzi.
W rezultacie Sąd Rejonowy pomijając w ogóle kwestię zgłoszonego przez wnioskodawcę żądania uregulowania sposobu korzystania z nieruchomości wspólnej Sąd Rejonowy nie rozpoznał istoty sprawy, co skutkować musiało uchyleniem zaskarżonego postanowienia i przekazaniem sprawy Sądowi I instancji do ponownego rozpoznania...”.
Powtórzona rozprawa ze względu na kuriozalne niedbalstwo tucholskiego sądu ośmieszające polski wymiar sprawiedliwości odbędzie się 1 marca o godz. 12.30. Jak teraz zachowa się sąd? Czy naprawi absurdalne uchybienia? Jak uczy codzienne życie, w naszym fatalnie zarządzanym kraju wszystko jest możliwe.
Burmistrz przegra, ale dalej psoci
W obliczy miazgi rejonówki dokonanej przez okręgówkę należy oczekiwać jedynie sprawiedliwego postanowienia, które przywoła do porządku krnąbrnego burmistrza. Zwłaszcza zaś jego prawnika Krzysztofa Hoffmana, który katastrofalnym „podpowiadaniem” władzy, od lat komplikuje życie poczciwym mieszkańcom gminy, takim jak choćby Mirosław F. Trudno uwierzyć, żeby w imieniu Rzeczypospolitej w postanowieniach sądowych jacyś średnio przygotowani sędziowie dalej wypisywali tak potężne bzdury po rozprawach trwających kilkanaście minut! Wypisywali po to, żeby karmić głupią treścią przedstawicieli władz samorządowych, rwących się do rozprawienia z podatnikami, wyborcami i ich zdaniem niegodziwymi współmieszkańcami. Samorządy lokalne, w walce o które w żaden sposób nie uczestniczył burmistrz Toczko ani radca Hoffman, a już tym bardziej przewodniczący Kujawiak, powstały m.in. po to, by podwaliny pod państwo prawa kłaść najpierw w Polsce gminnej w oparciu o literę prawa, zdrowy rozsądek i zbiorową mądrość samorządu gotowego nie na byle jaką robotę, lecz na służbę na rzecz wszystkich mieszkańców gminy. Stosunek samorządu więcborskiego z Kujawiakiem na czele, który, jak sam mówi, „coś tam wie”, do spraw własnościowych jest nie pojęty.
Burmistrz świetnie wie, że niekorzystne dla niego rozstrzygnięcie może zapaść już 1 marca. Pomimo tego, dalej nie respektuje „świętej” księgi wieczystej, w której gmina niezmiennie figuruje jedynie jako współwłaściciel spornej nieruchomości. Zatem przewidując niekorzystne rozstrzygnięcie powinien wstrzymać się z zawieraniem kolejnych umów na wynajem mieszkań chronionych w prywatnej własności Mirosława F. Tymczasem, jak nam doniesiono z urzędu miejskiego, 20 stycznia lokatorów mieszkań chronionych zaopatrzono w nowe umowy ważne do końca 2013 roku. Na dodatek zameldowano tam piątą kobietę, 27-letnią mieszkankę gminy.
Na koniec
Mieszkania chronione utworzone zostały na podstawie uchwały Rady Miejskiej w Więcborku. Dlaczego powstały z pogwałceniem prawa współwłasności? Na to pytanie powinni odpowiedzieć zarówno Paweł Toczko i Józef Kujawiak. Najlepiej podczas dzisiejszej XV sesji rady Miejskiej w Więcborku, o ile będzie to przedmiotem zainteresowań mało dociekliwych, albo wręcz spolegliwych radnych Wobszala, Wendy, Szwocherta, Antczaka, Piłki, Posieczka, Grabińskiego,Balcera, Kielicha i radnej Lidy. O dociekliwość radnych: Kuszewskiego, Sowińskiej, Wilczyńskiego i Mroczkowskiego można być spokojnym.