Burmistrzowie tolerują łamanie prawa
Zakłady Gospodarki Komunalnej w Sępólnie i Więcborku są spółkami prawa handlowego utworzonymi przez gminy, w których samorządy mają 100 procent udziałów. Podlegają więc definicji zawartej w ustawie kominowej. Zakaz jest czytelny i oczywisty. Okazuje się, że nie dla wszystkich. – Nie znam tego przepisu, ale jeśli tak jest, to trzeba będzie tę panią odwołać. Zlecę sprawę do wyjaśnienia radcy prawnemu – mówił na naszych łamach dwa lata temu burmistrz Więcborka. Do dnia dzisiejszego ustawy nie przeczytał, a jego przyboczny radca prawny w tej sprawie nie kiwnął palcem. – Pani Porożyńska zapewniała mnie, że wszystko jest zgodne z prawem. Potwierdził to również radca prawny urzędu – powiedział nam w piątek burmistrz Więcborka Paweł Toczko. Nie można się temu dziwić, ponieważ sowicie wynagradzany mecenas Krzysztof Hoffman jest członkiem rady nadzorczej więcborskiego ZGK, czyli podwładnym Haliny Zimon- - Porożyńskiej. – Znam tę ustawę i powiem, że sporo się nad tym zastanawiałam. Dotarłam jednak do opinii, z której wynika, że konflikt prawny jest wówczas, gdy spółki utworzył ten sam samorząd, a nie dwa różne – mówiła na naszych łamach zainteresowana. Nie ma znaczenia, kto tworzył spółki. ,,Przytoczone przepisy ze względu na wysoce czytelne i zrozumiałe sformułowania nie stwarzają możliwości instrumentalnego interpretowania, ponieważ charakteryzują się jednoznacznym walorem rozstrzygalności. Dlatego należy stwierdzić, że zgodnie z obowiązującym prawem jedna osoba nie może zasiadać w dwóch radach nadzorczych spółek, w których udział jednostek samorządu terytorialnego przekracza 50 procent kapitału zakładowego. Jest to bez znaczenia, czy taki przypadek dotyczy rad nadzorczych spółek pozostających w nadzorze właścicielskim tej samej jednostki samorządu terytorialnego, czy nie” - pisze dr Waldemar Walczak, specjalista od rad nadzorczych z Uniwersytetu Łódzkiego na jednym z portali prawniczych. Naszym zdaniem Halina Zimon - Porożyńska zasiada w radzie nadzorczej w jednej z komunalnych spółek bezprawnie. Czerpie z tego tytułu określone korzyści w postaci comiesięcznego wynagrodzenia, a burmistrzowie jako nadzór właścicielski przymykają na to oko.
To nie pierwszy tego typu przypadek. Niedawno w podobnej sytuacji znalazł się Grzegorz Szlezer, radca prawny starostwa powiatowego, który zasiadał jednocześnie w radach nadzorczych spółki Novum-Med i radzie nadzorczej ZGK w Sępólnie. Gdy zdał sobie sprawę, że łamie prawo i narusza zapisy ustawy, złożył na ręce burmistrza Sępólna rezygnację z członkostwa w radzie nadzorczej ZGK. Postąpił uczciwie i honorowo. Szkoda, że tyle odwagi i honoru nie mają inne osoby będące w podobnej sytuacji. Obaj burmistrzowie otaczają się radcami prawnymi, którzy tworzą opinie prawne korzystne dla gminy i magistratu. W końcu każdy, nawet najbardziej oczywisty przepis można interpretować na wiele sposobów. Radcy prawni opłacani z kasy gminy nie będą działać na niekorzyść swojego pracodawcy.
Kiedyś ktoś stworzył ustawę, żeby ukrócić czerpanie krociowych zysków z tytułu zasiadania w kilku radach nadzorczych jednocześnie. Nikt tych przepisów nie przestrzega. W całym kraju zasiadanie w kilku radach nadzorczych przez prominentnych polityków, głównie z dużych miast, jest na porządku dziennym. Dla niektórych to żyła złota. Wystarczy przyjrzeć się oświadczeniom majątkowym wiceprezydenta Gdańska lub Łodzi. Kto i kiedy skończy z tą patologią? Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć.