Cała sala śpiewała z Jerzym Połomskim
Widownię sali kinowej do ostatniego miejsca w większości wypełniała młodzież w wieku 50 lat. Na scenie jak zwykle elegancki, szarmancki, władający przepiękną polszczyzną Jerzy Połomski.
– Dam z siebie wszystko, mimo że w tym roku grozi mi kilka poważnych rocznic – powiedział piosenkarz.
Chodziło mu o 80. urodziny i 55 lat obecności na estradzie. Pochodzący z Radomia absolwent warszawskiej PWST pracował kiedyś w teatrze Syrena, ale zdradził swój zawód dla piosenki. Pisali dla niego najwybitniejsi polscy autorzy. W przeciwieństwie od współczesnych piosenek wykonywane przez niego są o czymś. Piosenkarz zaśpiewał w Sępólnie kilka mniej znanych, lirycznych utworów Agnieszki Osieckiej, Adama Kreczmara czy Jerzego Petersburskiego. Zauroczył też publiczność wiązanką zapomnianych, przedwojennych piosenek. W miarę upływu czasu coraz bardziej się rozkręcał i zaczął śpiewać swoje największe przeboje: „Bo z dziewczynami”, „Dam z siebie wszytko”, „Kodeks”, „Mała błękitna chusteczka” i „Cała sala śpiewa z nami”. Nie tylko tę ostatnią piosenkę sala śpiewała z Połomskim. Niemal każdy na widowni nucił dobrze znane mu teksty piosenek swojej młodości. Połomski godzinami mógłby opowiadać o autorach śpiewanych przez siebie utworów - o czym mówią, w jakich okolicznościach powstały. Robił to w sposób przystępny, a zarazem dowcipny. Członkinie zespołu tanecznego PLUS podczas wykonywania piosenki „Bo z dziewczynami...” pojawiły się na scenie i zatańczyły przygotowany specjalnie na tę okazję układ. Gość wieczoru był tym pomysłem zachwycony. Chwilę później dziewczęta dosłownie zasypały go różami.