Chcą ocalić od zapomnienia
13 osób na scenie i 75 na widowni. Jak na niewielką, położoną poza głównymi szlakami komunikacyjnymi wieś, to prawdziwe tłumy.
Pomysłodawcą, organizatorem i jednym z wykonawców jest szefowa miejscowej świetlicy, Danuta Sałasińska.
– Naszym celem jest kultywowanie tradycji ludowej, obrzędów, krajeńskiej gwary i potraw regionalnych – mówi pani Danuta.
W tym roku kontynuowano wątek zapoczątkowany w roku ubiegłym. Scenariusz przedstawienia pokazywał wycinek codziennego życia na wsi. Jesienny wieczór, kiedy kobiety spotykały się przy skubaniu piór. Darcie pierza nie było jednak ich głównym zajęciem. Zajmowały się głównie plotkami z wiejskiego życia, a czas umilały sobie śpiewem. Specjalnie na potrzeby przedstawienia powstała oryginalna scenografia, stara kuchnia, najważniejsze pomieszczenie w domu. Z całej wsi zniesiono tutaj wiele oryginalnych elementów wyposażenia. To był jednak tylko dodatek do słowa mówionego. Danuta Sałasińska tekst napisała oryginalną gwarą krajeńską. Wykonawcy-amatorzy poradzili sobie z tym tekstem znakomicie. Przede wszystkim mieli odwagę wystąpić publicznie przed swoimi sąsiadami i znajomymi. Zespół aktorski rozrasta się coraz bardziej. Już całe rodziny i rodzeństwa biorą udział w tych niecodziennych spektaklach: Danuta Sałasińak i jej mąż Bogdan, Agnieszka, Natalia, Grzegorz, Błażej Warmke, Wiesława, Oliwia i Andrzej Berendt, Anna i Patryk Wiese, Nikoletta Tetzlaf. Na akordeonie przygrywał Janusz Glaza.
Później nieco zmieniony skład osobowy dał koncert pieśni biesiadnej. Mieszkanki Witkowa nakarmiły wszystkich potrawami regionalnymi. Jeszcze się IV biesiada nie skończyła, a jaj główna organizatorka myślała czym zaskoczy publiczność w przyszłym roku. Tego, że nas czymś zaskoczy, jesteśmy pewni.