Danka, nie odchodź!
W sobotę Danka po raz ostatni, wspólnie z Arkiem Pałubickim i Agnieszką Warmke, zagrała w scence kabartetowej i po raz ostatni zaśpiewała wspólnie z koleżankami witkowiankami. Potem zrobiło się naprawdę smutno. W długiej kolejce chętnych z podziękowaniami ustawił się sołtys, strażacy, panie z KGW, burmistrz z przewodniczącym rady, dyrektor miejsko-gminnego ośrodka kultury i mieszkańcy.
Świetlica wiejska w Witkowie była do tej pory wzorem tak zwanej pracy u podstaw. Działał tutaj teatr kukiełkowy, teatr żywy i od 9 lat teatr obrzędu ludowego. Danuta Sałasińska wyreżyserowała około 70 przedstawień i spektakli. Wiele z nich było nagradzanych na rozmaitych przeglądach i festiwalach, także ogólnopolskich. W świetlicy gromadziły się dzieci i młodzież, które nauczyły się recytacji, tańca i śpiewu, a dzięki Dance mogły w atrakcyjny sposób spędzić ferie i wakacje. Świetlica w Witkowie to jedyne miejsce w powiecie sępoleńskim, gdzie kultywowano gwarę krajeńską. To tutaj ponad 20 lat temu zorganizowano pierwszy sołecki festyn sportowo-kulturalny. To tutaj odbywały się słynne biesiady po witkowsku. Danuta Sałasińska sama nie byłaby w stanie tego wszystkiego zrobić, ale potrafiła zaangażować do pomocy wielu mieszkańców, a także własne dzieci i męża. Dwadzieścia cztery lata pracy Danki mają swój ślad w postaci czterech opasłych kronik. Praca świetlicowej, czy jak to się teraz mówi animatora kultury, to nie tylko prowadzenie zajęć czy organizowanie imprez. Taka osoba jest również palaczem, sprzątaczką, krawcową czy stolarzem, a ponad wszystko szuka dodatkowych środków na działalność.
Wile osób liczyło na to, że Danka popracuje jeszcze jako emerytka. – Proponowałem jej dalszą pracę, chociaż w mniejszym wymiarze. Jednak jest nieugięta. Szukam kogoś na to miejsce, ale chętnych nie ma – mówi Ireneusz Bona, dyrektor MGOK w Kamieniu. Czyżby świetlica w Witkowie miała być zamknięta na cztery spusty? Trudno uwierzyć, ale taki scenariusz jest możliwy.