Deszczowa kolejka
KS Kawle – Sosenka Sośno 0:4 (0:1)
Bramki: Damian Twardy, Ariel Stremlau, Arkadiusz Grochowski oraz samobójczażk. Karol Dominiak, Leszek Szydeł Kawle - Damian Zywert Sośno Sędzia Arkadiusz Gnaś
Po dobrym występie gospodarzy w pojedynku z Piasecznem liczyliśmy na emocje w Kawlach Niestety, ekipa prezesa Nowaczyka wybiegła na boisko w mocno rezerwowym składzie.
W pierwszej połowie z placu gry wiało nudą. Co prawda w 9. min po strzale Damiana Twardego z 20 metrów, w okienko goście uzyskali prowadzenie, ale później nie zobaczyliśmy już ciekawych akcji pod żadną z bramek, o strzałach nie wspominając. Grę na chwilę przerwała wizyta strażackiego wozu, który miał zabezpieczać lądowisko dla śmigłowca sanitarnego. Ostatecznie eurocopter wylądował w innej miejscowości. Szkoda tylko, że strażacy nie szanują społecznej pracy i bezczelnie wjeżdżają ciężkim wozem na wypieszczone boisko. Przecież nie muszą tego robić, mogą stanąć za linią wyznaczającą plac gry.
Po tej przymusowej przerwie wyraźnie ożywił się motor napędowy zespołu z Sośna, czyli Ariel Stremlau. Po akcji prawą stroną zagrał piłkę wzdłuż linii pola bramkowego, jeden z obrońców interweniował tak nieszczęśliwie, że wepchnął ją do własnej bramki. Kolejna bramka to także dzieło Ariela. Tę akcję znamy już dobrze. Rzut rożny, Ariel wyskakuje najwyżej i precyzyjnym strzałem głową umieszcza piłkę w bramce. Takich bramek w tym sezonie strzelił już kilka. W 62. min wynik spotkania ustalił niewidoczny do tej pory Arek Grochowski, który zauważył, że bramkarz gospodarzy opuścił pole bramkowe. Efektownym lobem podreperował swoje konto bramkowe. Mecz bez historii, goście zrobili , co do nich należało, ale najmniejszym możliwym wysiłkiem. Z kolei gospodarze w takim składzie nie byli w stanie się im przeciwstawić.
HZ Zamarte – LZS Sitno 9:1 (3:1)
Bramki: Szymon Modrzyński 3, Arkadiusz Szulc 3, Andrzej Grzegórski 2, Błażej Odyja Zamarte, Michał Furmaniak Sitno. Sędzia Kazimierz Linke.
Nic nie zapowiadało takiej klęski podnoszącego się z kolan zespołu LZS Sitno. W 16. min w szeregach faworyzowanych gospodarzy nastąpiła konsternacja. Chwila nieuwagi w obronie kosztowała ich utratę bramki. Michał Furmaniak znalazł się z lewej strony pola karnego, a że nikt mu nie przeszkadzał, po prostu strzelił bramkę. Podrażnieni gospodarze zabrali się szybko do pracy. W polu karnym przeciwnika szalał Błażej Odyja, u którego po ostatniej kontuzji nie ma już śladu. Po jego strzale Spichalski odbił piłkę przed siebie, dobitka Modrzyńskiego była już celna. Chwilę później z 16 metrów nie do obrony huknął „Żwirek”. Jeszca przed przerwą nad Zamartem rozszalała się potężna ulewa, która stworzyła anormalne warunki do gry. Mało tego całe boisko było zasypane liśćmi z pobliskiej alei dębowej, zresztą prawem chronionej. Piłkarze mówią, że te liście to pół biedy, gorzej jest z żołędziami pod pośladkami. Po przewie gra gości kompletnie się posypała. Miejscowi, wykorzystując warunki boiskowe, strzelali z daleka, stawiając sobie za cel zdobycie dwucyfrowego wyniku. Trzeba też pochwalić zespół z Sitna, że nie poddał się bez walki i do końca próbował zdobyć chociażby jeszcze jednen gol. Trudno się jednak przeciwstawić rozpędzonej maszynie o symbolu HZ.
Time Lubcza – Fireman Zabartowo/Pęperzyn 6:2 (2:1)
Bramki: Łukasz Tomasz 2, Krystian Pyszka 2, Andrzej Wilczyński, Rafał Trzósło Lubcza, Szymon Maciejewski, Łukasz Biedrzycki Zabartowo. Żk. Andrzej Twardowski, Andrzej Wilczyński, Tomasz Antczak Lubcza - Tomasz Bronowicki (trzecia kartka), Paweł Szołdra, Bartosz Gwizdalak (trzecia i czwarta kartka) Zabartowo. Czk. Bartosz Gwizdalak Zabartowo. Sędzia Marcin Lica.
Pomimo fatalnych warunków, w strugach ciągłego, momentami rzęsistego deszczu obie drużyny stworzyły bardzo dobre widowisko dla garstki skulonych pod parasolami kibiców. Przed meczem oba zespoły uczciły pamięć Gerarda Cieślika, zmarłego piłkarza Ruchu Chorzów i słynnego reprezentanta Polski. Więcej patosu w klatce boiskowej w Lubczy nie było. Przeciwnie, oba zespoły natychmiast po gwizdku bezwzględnego w tym meczu sędziego Marcina Licy, podjęły twardą walkę. Początkowo styl gry narzucili goście.
W ich szeregach świetną partię rozegrał młodziutki Szymon Maciejewski. To on w kombinacyjnej akcji z udziałem Tomasza Haładziaka i Marcina Myślickiego strzelił pierwszą bramkę meczu. Na odpowiedź nie zanosiło się aż do 26. min, kiedy to Krystian Pyszka był bliski wyrównania po strzale głową obronionym przez „Melona” - Bartosza Gwizdalala. Niespełna minutę później odwleczonego gola zdobył Rafał Trzósło, który położył „Melona” i wjechał z piłką do bramki obok interweniujących obrońców. To, czego nie zrobił w 29. min Adrian Łabuszewski dla gości, w 34. min uczynił dla gospodarzy „Łeb” - Andrzej Wilczyński.
Po przerwie inicjatywa należała do popędzanego deszczem Time, chociaż Fireman absolutnie nie odpuszczał, mając długi okres znacznej przewagi, czego efektem był ładny gol Łukasza Biedrzyckiego w 70. min. Wcześniej jednak na listę strzelców wpisał się bardzo dobrze grający Krystian Pyszka. Końcówka należała już wyłącznie do miejscowych, którzy w trakcie meczu zgotowali sportowe pożegnanie z zespołem Wojciechowi Splittowi. Bramkarz Time zakończył karierę i nazajutrz udał się do pracy za granicą. W ostatnich 12 min padły trzy gole autorstwa Krystiana Pyszke (78. min) oraz Łukasza Tomasza (83. i 90. min). Błyskawiczna klęska przerosła bramkarza gości, który za wulgarne obrażanie sędziego ujrzał czerwoną kartkę. Zwycięstwo gospodarzy zasłużone, ale czy wynik zostanie zweryfikowany na korzyść gości za udział w grze zawodnika spoza protokółu Time zadecyduje zarząd, który po części będzie sędzią we własnej sprawie.
Obrol Obkas – LZS Piaseczno 0:1 (0:0)
Bramka samobójcza. Żk. Kamil Zapalski, Krzysztof Prasał, Sławomir Kurzyński (trzecia kartka) Piaseczno. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Ubiegłoroczny mistrz piłkarskiej ligi powiatowej podejmował na własnym boisku drużynę z Piaseczna. Gospodarze byli faworytem tego meczu. Na grząskiej płycie nie było widać różnicy poziomów. W pierwszej połowie gospodarze byli drużyną groźniejszą. Kilkakrotnie zagrozili bramce przeciwników, głównie za sprawą błędów sprokurowanych przez obrońców i bramkarza przyjezdnych. Piłka nie znalazła jednak drogi do bramki. Mecz toczył się głównie w środkowej strefie boiska. Drużyna z Piaseczna mogła wyjść na prowadzenie, ale strzał jednego z zawodników po rykoszecie wylądował na poprzeczce.
W drugiej połowie gracze obu zespołów rywalizowali w strugach ulewnego deszczu, co miało bezpośredni wpływ na poziom widowiska. Jedynego gola w tym meczu zdobył Daniel Herman. Czołowy zawodnik gospodarzy usiłował wybić piłkę głową poza linię końcową. Nieszczęśliwie trafił do własnej bramki. W ostatnim kwadransie Obrol ruszył do ataku. Gospodarze chcieli za wszelką cenę zdobyć wyrównującą bramkę, jednak w końcówce obrona gości spisywała się bez zarzutu. Drużyna z Piaseczna wyprowadziła kilka groźnych kontr. Jedna z nich mogła zakończyć się bramką, ale sędzia Stanisław Żekiecki nie zauważył faulu w polu karnym gospodarzy. Po ostatnim gwizdku arbitra zawodnicy i przemoknięci kibice goście unieśli ręce w geście triumfu. Wywalczyli 3 cenne punkty na bardzo trudnym terenie i pozostali drużyną niepokonaną na wyjeździe.
Niedzielny pojedynek nie stał na zbyt wysokim poziomie. Obrol jest cieniem drużyny, która kilka miesięcy temu cieszyła się z mistrzostwa piłkarskiej ligi powiatowej. Piaseczno cały czas zbiera doświadczenie i wydaje się, że w każdym kolejnym meczu będzie zespołem coraz groźniejszym.
LZS Płocicz – Fuks II Wielowicz 7:1 (3:1)
Bramki: Dawid Kapłaczyński 3, Arkadiusz Fridehl, Mariusz Lewandowski, Bartłomiej Warmke, Marek Betin Płocicz, Łukasz Jeliński Wielowicz. Żk. Maciej Szulc 2 (trzecia i czwarta kartka) Wielowicz. Czk. Maciej Szulc. Sędzia Wiesław Jarząb.
Początek gry był bardzo imponujący. Już w siódmej minucie pierwszą bramkę strzelił Arkadiusz Fridehl. Fuks, nie powiedziawszy jeszcze ostatniego słowa, szybko zremisował. Kontaktową bramkę dla gości strzelił Łukasz Jeliński. Minutę później z błędu Sławomira Szylinga, obrońcy gości, Dawid Kapałczyński zdobył drugą bramkę dla miejscowych. Kwadrans później Kapaczyński podwyższył stan celnych strzałów.
Podczas drugiej odsłony gra toczyła się pod dyktando miejscowych. Fuks, mimo kilku dobrych, lecz nieskutecznych akcji, ostatecznie uległ miejscowym. Bartłomiej Warmke i Mariusz Lewandowski w krótkim odstępie czasu wdarli się w bramkowe alkowy wielowiczan. Kwadrans przed końcem spotkania sędzia Wiesław Jarząb odgwizdał faul w obrębie pola karnego gości. Otrzymując drugi żółty kartonik, obrońca przyjezdnych, Maciej Szulc, opuścił boisko. Do strzału z jedenastu metrów stanął Marek Betin. Zaskakując bramkarza gości zapisał się na liście strzeleckich indywidualności. Kilka minut przed końcem meczu zaliczył hatricka. Siedem goli po stronie Płocicza to dowód na to, że Fuks II musi się jeszcze wiele nauczyć, aby móc wdrapać się na piłkarskie salony.
Victoria Orzełek – Orzeł Seydak Dąbrowa 4:3 (2:1)
Bramki: Bartosz Burkiewicz 2, Marcin Szreder, Mateusz Nowacki Orzełek, Wojciech Żelazny, Patryk Mazur, samobójcza Dąbrowa. Żk. Tomasz Czapiewski (czwarta kartka), Łukasz Czapiewski, Krzysztof Myszkowski Orzełek - Krzysztof Piszczek, Kamil Gbur (trzecia kartka) Dąbrowa. Sędzia Wiesław Jarząb.
Victoria Orzełek mimo zimnej i deszczowej aury ukazała znakomity kunszt piłkarski. Orzeł jak cień podążał za gospodarzami. Już w szesnastej minucie gry Marcin Szreder mocnym strzałem otworzył worek z bramkami. Kwadrans później „Żelazny Orzeł”, Wojciech Żelazny, doprowadził do remisu. Swój czas miał także Bartosz Burkiewicz. Orzełek, tak jak to miało miejsce w pierwszej części meczu, o krok wyprzedzał swoich rywali. Mateusz Nowacki strzałem po ziemi zdobył trzecią bramkę dla miejscowych. Kwadrans trwała kontra miejscowych. Patryk Mazur, wykorzystując swój czas, dał Dąbrowie nadzieję na zwycięstwo. Podczas gry w piłkę nożną nie można niczego przewidzieć. Przykładem jest drugi celny strzał Bartosza Burkiewicza. Dwie minuty przed końcem spotkania, mimo prezentu od gospodarzy, przyjezdni nadal pozostawali w cieniu swoich rywali. Choć potrafili serwować gola za gola, nie zdołali wywieźć z Orzełka trzech punktów. Tak to bywa, że czasami orzełek bywa zwinniejszy od dorodnego orła. Victoria od wielu lat bezskutecznie walczy o laur zwycięstwa. Jeśli nadal będą grać tak jak do tej pory, bezdyskusyjnie zostaną mistrzem jesieni.
Najlepsi strzelcy
23 bramki Patryk Żukowski Dąbrowa,
17 bramek Kamil Rudziński Dąbrowa, Mateusz Nowacki Orzełek,
15 bramek Błażej Odyja Zamarte, Arkadiusz Grochowski Sośno,
14 bramek Sławomir Kurzyński Piaseczno,
11 bramek Arkadiusz Szulc Zamarte.