Dyrektor zarabiał na uczniach
– Przeanalizowaliśmy tę sprawę dogłębnie. Pan dyrektor prawa nie złamał, ale jako jego szef takie postępowanie uważam za naganne – mówi starosta Jarosław Tadych. Dyrektora spotkała już za to kara. Zarząd powiatu odrzucił wniosek o przyznanie mu nagrody starosty z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Na stronie internetowej CKZiU czytamy, że szkoła realizowała unijny projekt pn. „Mój start w życie zawodowe – staże i praktyki 2016”. W ramach tego projektu w okresie od 1 czerwca do 30 września br. 22 uczniów kształcących się w zawodzie technik ekonomista odbywało staże w różnych firmach i instytucjach, m.in. w Agencji Rynku Rolnego Oddział Terenowy w Bydgoszczy. Od razu wiadomo, kto staże w agencji załatwił. To Marek Witkowski, były pracownik CKZiU i wówczas wicedyrektor ARR OT w Bydgoszczy. Problem w tym, że stażyści byli zakwaterowani w mieszkaniu należącym do dyrektora szkoły Sławomira Kulpińskiego. Dyrektor w swoim oświadczeniu majątkowym wykazuje mieszkanie, oczywiście bez wskazania adresu, ale należy się domyślać, że chodzi właśnie o mieszkanie w Bydgoszczy. Jest ono objęte małżeńską wspólnotą majątkową. Pieniądze na opłacenie kwatery w Bydgoszczy pochodziły z unijnego projektu i przeznaczono na ten cel do 500 złotych od osoby w skali miesiąca. Trzeba również dodać, że dyrektor Kulpinski jest koordynatorem projektu „Mój start w życie zawodowe” dla wszystkich szkół zawodowych w powiecie i z tego tytułu otrzymuje dodatkowe wynagrodzenie. Obecnie jest ono coraz niższe, ale były czasy, kiedy były to zupełnie przyzwoite pieniądze, a na warunki lokalnego rynku ogromne.
– Napisaliśmy projekt dotyczący organizacji stażu dla uczniów szkół zawodowych z terenu powiatu. Skorzystało z niego w sumie 66 uczniów. W ramach tego projektu zabezpieczono środki na stypendia wypłacane uczniom, badania lekarskie, dojazdy i również na zakwaterowanie, jeśli miejsce stażu było znacznie oddalone od miejsca zamieszkania. Byłem kierownikiem projektu. Na etapie jego powstawania nie było wiadomo kto i gdzie będzie odbywał te staże. Dopiero później szkolni koordynatorzy projektu szukali pracodawców, którzy oferowali staże. Jedenz chętnych pracodawców ma siedzibę w Bydgoszczy. Nasze kontakty zaczęły się już wcześniej, wiosną tego roku. Generalnie, nie jestem zwolennikiem praktyk w odległych lokalizacjach. Wszystko jest dobrze, dopóki nic się nie stanie. Mieliśmy w tym względzie przykre doświadczenia. Uznaliśmy jednak, że Bydgoszcz to nie jest aż tak daleko. Zgodnie z projektem, uczniowie mogli sami poszukać kwater. To oni podpisywali umowy z wynajmującym. Koordynator szkolny, wiedząc, że jestem współwłaścicielem mieszkania w Bydgoszczy i jest ono wynajmowane studentom, spytał, czy nie ma tam wolnych miejsc. Odpowiedziałem, że są. Wydawało się, że to dobry wybór. Miejsce jest znane, dobra lokalizacja. Ustaliliśmy w rodzinie, że wynajmowaniem mieszkania zajmuje się moja żona i to między nią a uczniami były zawierane umowy. Ja nie miałem kontaktu z tą młodzieżą. Nawet nie wiem, kto to był. Zaznaczam, że nie było to celowe działanie. Nie było żadnych sugestii z mojej strony w stosunku do pracowników szkoły – tłumaczy się Sławomir Kulpinski.
Koordynatorem projektu w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego była wicedyrektor Joanna Wobszal. – Jako koordynator szukałam pracodawców chętnych do organizacji staży. Współpracę zaproponował też pan Witkowski. Zresztą na praktykach w agencji już wcześniej była jedna grupa naszych uczniów. W ramach projektu młodzież przeszła badania lekarskie i szkolenie bhp. Kwater w Bydgoszczy mieli poszukać we własnym zakresie. W dwóch turach miało tam pojechać 7 uczniów. Staż obejmował 150 godzin. Zbliżał się termin wyjazdu, a uczniowie nie mieli zabezpieczonych miejsc zakwaterowania. Wiedziałam, że pan dyrektor dysponuje mieszkaniem w Bydgoszczy, które wynajmuje studentom. Spytałam, czy nie ma możliwości zakwaterowania tam uczestników projektu. Pan dyrektor odpowiedział twierdząco. Przyznam, że było to nam na rękę. Wszyscy byli w jednym miejscu, okolica jest bezpieczna. A na bezpieczeństwie naszych uczniów szczególnie nam zależało – mówi Joanna Wobszal, przyznając, że w tej sprawie nie było żadnych nacisków czy sugestii ze strony dyrektora Kulpinskiego.
Naszą wiedzą na ten temat podzieliliśmy się z przełożonym dyrektora, czyli starostą Jarosławem Tadychem, który oczywiście nie miał zielonego pojęcia o takim procederze.
– Natychmiast zleciłem zbadanie tej sprawy naszemu radcy – mówi starosta. W związku z tą sprawą dyrektora Kulpinskiego wezwano do Sępólna, a ten potwierdził nasze ustalenia.
– Rozpatrywaliśmy tę sprawę w kilku aspektach, również pod kątem Kodeksu karnego, a dokładnie artykułu 231, który mówi o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, a takim jest dyrektor jednostki organizacyjnej powiatu. Nie dopatrzyliśmy się tutaj znamion czynu zabronionego. Gdyby takowy miał miejsce, to obowiązkiem starosty byłoby powiadomienie prokuratury. Również w samym projekcie nie ma zapisów, które zostały naruszone. Wreszcie zbadaliśmy, czy złamano ustawowy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez dyrektora powiatowej jednostki. Według oświadczenia dyrektora działalność gospodarczą, polegającą na wynajmowaniu lokalu, prowadzi jego żona. Jest ona zgłoszona i opodatkowana – mówi Grzegorz Szlezer, radca prawny starostwa powiatowego.
W ubiegły poniedziałek zarząd powiatu w głosowaniu odrzucił wniosek o przyznanie Sławomirowi Kulpinskiemu nagrody starosty z okazji Dnia Edukacji Narodowej. – To był wniosek mój i wicestarosty. Jednak kiedy ten wniosek przygotowywaliśmy, nie mieliśmy wiedzy na temat tego mieszkania. Kiedy zarząd został o tym poinformowany, w punkcie „Sprawy wniesione” doszło do głosowania i wniosek został odrzucony. Moim zdaniem i zdaniem członków zarządu, było to działanie naganne, które nie powinno mieć miejsca – mówi Jarosław Tadych. Uczniowie odbywający staże w Bydgoszczy kwatery mieli zabezpieczyć sobie we własnym zakresie. Zupełnie przypadkowo trafili do tego samego mieszkania. Oczywiście zapisanie tej działalności na żonę było najprostszym wybiegiem, który pozwolił ominąć ustawowy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez dyrektora szkoły. Zakładamy, że oświadczenie o opodatkowaniu tej działalności jest prawdziwe. Tak jak się spodziewaliśmy, prawa nie złamano, ale sprawa ta ma na pewno wymiar etyczny. To jest tak, jakby nauczyciel udzielał korepetycji swojemu uczniowi. Tak po prostu się nie godzi.