Gmina Sępólno

Ekshumacja w Lutowie

Robert Lida, 22 lipiec 2022, 11:24
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Przez wiele lat w rowie przy drodze Lutówko - Czyżkowo można było zauważyć obramowanie z kamieni i metalowy krzyż. Miejscowi składali tam kwiaty i palili znicze. Na temat tego miejsca krążyły rozmaite teorie. Jedna z nich mówiła, że pochowano tam polskich żołnierzy, a nawet oficerów. Najbardziej prawdopodobna wydaje się być jednak historia opowiedziana przez byłego mieszkańca Lutówka Eugeniusza Adamczaka, która mówi, że to mogiła dwóch łotewskich żołnierzy zastrzelonych w ostatnich dniach wojny przez Rosjan. W piątek odbyła się ekshumacja ich szczątków przeprowadzona przez Pracownię Badań Historycznych i Archeologicznych ,,Pomost” z Poznania.
Ekshumacja w Lutowie

W przydrożnym rowie spoczywały szczątki żołnierzy SS

Ekshumacja w Lutowie

Archeolodzy odkryli dwa kompletne szkielety

Pracownia ,,Pomost” prowadzi podszukiwania i ekshumacje szczątków niemieckich ofiar II wojny światowej. Swoje prace realizuje na zlecenie polsko-niemieckiej Fundacji Pamięć oraz Niemieckiego Ludowego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi. Jej działalność na terenie Polski podlega bezpośrednio Instytutowi Pamięci Narodowej. Na swojej stronie internetowej pracownia zachęca do wskazywania ewentualnych miejsc pochówku. 
,,Pomost” zainteresował się również tajemniczą mogiłą w Lutówku, choć jak się później okazało, znajduje się ona na administracyjnym obszarze Lutowa. Bliżej stąd jednak do Lutówka niż do Lutowa. Kilkaset metrów dalej przebiegała przedwojenna granica państwa polskiego. 
Eugeniusz Adamczyk, syn strażnika granicznego, w 1945 roku miał 11 lat i mieszkał w ówczesnym budynku poczty. 
– Ignacy Mertin i Zygmunt Winiarz natknęli się kilkaset metrów na zachód od Lutówka na ciała dwóch zastrzelonych Łotyszy. Pochowali ich w tym miejscu. Rosjanie nie brali Łotyszy w niewolę. Po prostu ich likwidowali. To mogło być między 1 a 11 lutego. Moim zdaniem, gdzies po środku tych dat. W tym czasie Rosjanie nie mieli bezpośredniego kontaktu z Łotyszami. Najprawdopodobniej została tutaj ich czujka. Rosjanie ich przesłuchali i jak byli już niepotrzebni, rozwalili – wspomina Eugeniusz Adamczak. Pan Eugeniusz obecnie mieszka w Bydgoszczy, ale w piątek przyjechał w swoje rodzinne strony, aby być obecnym przy pracach ekshumacyjnych. 
Skąd Łotysze pod Lutówkiem? Wiele  wskazuje na to, że mogli to być walczący po stronie hitlerowców żołnierze 15. Dywizji Grenadierów SS tak zwanej I Łotewskiej. Łotewski legion SS został sformowany w 1943 roku. Jego żołnierze mieli charakterystyczne naszywki na mundurach. Pod koniec wojny łotewska dywizja brała udział w walkach na Wale Pomorskim niemal doszczętnie rozbita pod Lędyczkiem. Jedną z ważnieszych bitew stoczyła także pod Kamieniem Krajeńskim. Później udała się w kierunku Mroczy, Nakła i Bydgoszczy.
Prace ekshumacyjne przebiegały sprawnie, fachowo i z zachowaniem szacunku dla znajdującyh się tam ludzkich szczątków. Przeprowadzali je zawodowi archeolodzy. Brał w nich udział również Daniel Nita z Sępólna, miłośnik wojennej historii, na codzień funkcjonariusz Komendy Powiatowej Policji w Sępólnie. Szybko okazało się, że grób został wcześniej splądrowany. Ktoś go rozkopał, a potem kości wrzucił z powrotem do środka. Z przydrożnej mogiły wydobyto dwa niemal kompletne ludzkie szkielety. Nie było na nich żadnych przestrzelin. Nie znaleziono również kul. Jedyne metalowe elementy to malutkie, najprawdopodobniej bieliźniane guziki i fragment sprzączki od wojskowych szelek, plecaka bądź chlebaka. Każdy etap prac został sfotografowany i zinwentaryzowany. Kości skompletowano, a następnie trafiły do osobnych worków.  Ciekawostką była kość przedramienia, której złamanie zostało zadrutowane. Ten sposób okazał się skuteczny, ponieważ kość zrosła się. 
– Te szczątki zostaną teraz pochowane na cmentarzu w Szczecinie. Podejmujemy nie tylko szczątki żołnierzy niemieckich, ale również polskich –  mówi jeden z pracujących w Lutowie archeologów. 
– Jestem na tym etapie życia, kiedy chciałoby się jeszcze kilka ważnych rzeczy zrobić. Nie ukrywam, że poczułem pewną ulgę. To są ostatnie chwile, aby tego typu historie ocalić od zapomnienia – powiedział nam Eugeniusz Adamczyk.