Fuks zdobył pierwsze punkty
LZS Płocicz – Obrol Obkas 1:0 (1:0)
Bramka: Arkadiusz Fridehl Żk. Mariusz Lewandowski Płocicz - Piotr Narloch Obkas.Sędzia Kazimierz Linke.
Zespół z Płocicza kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, chociaż jego gra w niedzielę nie powaliła na kolana. Mało tego, zwycięska bramka padła w szczęśliwych dla gospodarzy okolicznościach. Co się dzieje z Obkasem? Nie wiadomo. Ten sam zespół, który wygrywał ligę, nagle stracił na wartości.
Spotkanie w Płociczu rozstrzygnęło się już w pierwszych minutach. Arek Fridehl zdecydował się na strzał z dystansu. Piłka odbiła się jeszcze od pleców obrońcy Obrolu i kompletnie zmyliła dobrze ustawionego bramkarza. Gospodarze poszli za ciosem, ale pudłowali niemiłosiernie. Najpierw Dawid Chmarzyński idealnie wyłożył piłkę Dawidowi Warmke, ale ten, mając przed sobą tylko bramkarza gości, posłał ją obok bramki. Chwilę później Marek Betin huknął w poprzeczkę. Goście pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 28. min. „Edek’”w swoim stylu pognał z piłką lewą stroną, ale jego strzał z ostrego kąta fantastycznie wybronił Rafał Pokora. Po przerwie goście kompletnie stanęli. Nic im nie wychodziło. Owszem, kilka sytuacji strzeleckich stworzyli, ale na bramkarza gospodarzy to za mało. Niestety, gospodarze dostroili się do tego poziomu i nie potrafili powiększyć swojego skromnego dorobku bramkowego. Po przeciętnym meczu dowieźli trzy punkty do końca, co przy porażce Piaseczna pozwoliło im awansować o jedną pozycję.
Jeśli po raz kolejny napiszemy, że dobry mecz rozegrał Józek, to nikogo nie zaskoczymy. Chcemy jednak zwrócić uwagę na innego obrońcę z Płocicza, Mariusza Lewandowskiego. Warto dostrzec, jak ten niewysoki chłopak angażuje się w grę, jak jest skuteczny i jak umiejętnie wyprowadza ataki. Mecz bez historii, ale z punktu widzenia gospodarzy bardzo ważny. Czekamy na przebudzenie mistrza ligi.
LZS Piaseczno – Time Lubcza 0:2 (0:0)
Bramki: Jarosław Jankowski, Krystian Pyszka Żk. Damian Mierzwa, Andrzej Twardowski (trzecia kartka) Lubcza. Sędzia Kazimierz Linke.
Pierwszą połowę tego spotkania można po prostu przemilczeć Nudy i nic więcej. Gospodarze myśleli, że wygrają ten mecz na stojąco i bez angażowania dużych sił. Kombinowali nawet, że Lubcza po 45. min opadnie z sił i wtedy nastąpi decydujące uderzenie, jednak z każdą minutą ta teoria traciła sens. Młodzi zawodnicy Piaseczna odbijali się od doświadczonej obrony Lubczy jak od ściany. Mało tego, prześladował ich pech. Cztery razy po strzałach gospodarzy piłka lądowała na poprzeczce. – Ile jeszcze razy? – krzyczał sam do siebie popularny „Cipa”. W 51 minucie sędzia podyktował dla gości rzut wolny z narożnika pola karnego. Jarek Jankowski uderzył silnie i precyzyjnie, trafiając do bramki. Od tego momentu podrażnieni gospodarze nie opuszczali pola karnego przeciwnika. Trwało prawdziwe bombardowanie bramki Lubczy. Dodajmy, bramki zaczarowanej. Z jednej strony to, co wyprawiał w niej Wojtek Splitt, przechodzi ludzkie pojęcie. Z drugiej strony, goście umiejętnie zwalniali grę i wybijali przeciwnika z uderzenia. Co z tego, że w poprzeczkę kolejno trafiali Marcin Urban, Krzysztof Prasał i Sławek Kurzyński, jak za to punktów nie dają. Na 5. min. przed końcem spotkania na desancie pod bramką Piaseczna znalazł się Krystian Pyszka, który jak profesor ograł obrońcę i bramkarza, ustalając wynik spotkania. Piłkarze prezesa Fifielskiego urwali punkty kolejnej drużynie z czuba tabeli całkowicie zasłużenie. Wygrali ten mecz nie tyle umiejętnościami, co nieprawdopodobną ambicją. Zawodnicy Time dali z siebie wszystko, a rywale przeszli obok meczu.
LZS Lutówko – HZ Zamarte 0:6 (0:2)
Bramki: Sławomir Metlicki 2, Arkadiusz Szulc, Andrzej Grzegórski, Błażej Odyja oraz samobójcza Żk. Roch Bochaczyk(trzecia kartka) Lutówko Sędzia Stanisław Żekiecki.
To był typowy mecz do jednej bramki. Gospodarze zaczęli niedzielny pojedynek z dużym impetem. W 15. min po strzale Janusza Mrugalskiego z rzutu wolnego piłka wylądowała na poprzeczce. Gra miejscowych zupełnie się posypała po stracie pierwszej bramki. Jej autorem był Sławomir Metlicki. Jeszcze przed przerwą ewidentny błąd Janusza Mrugalskiego wykorzystał Szymon Mondrzyński. Arbiter uznał jednak, że piłka zmierzająca do bramki odbiła się od jednego z obrońców gospodarzy i potraktował to trafienie jako gol samobójczy. W drugiej połowie do bramki gospodarzy strzelali Andrzej Grzegórski i Błażej Odyja - obaj głową po szybkich kontrach. Cudownym trafieniem popisał się Arkadiusz Szulc. Wynik tego meczu ustalił tuż przed końcem Sławomir Metlicki.
W niedzielę u gospodarzy szwankowała organizacja gry. Przez 90 min zawodnicy z Lutówka nie byli w stanie stworzyć poważnego zagrożenia pod bramką przeciwników. Goście zagrali swoje. To w zupełności wystarczyło na dopisanie sobie kolejnych 3 punktów.
Victoria Orzełek – KS Kawle 4:2 (2:0)
Bramki: Przemysław Czapiewski, Mateusz Nowacki, Wojciech Steinborn, Krzysztof Myszkowski Orzełek - Vladimer Erkvania oraz samobójcza Kawle Żk Tomasz Czapiewski (szósta kartka), Wojciech Steinborn (czwarta kartka) Orzełek - Łukasz Pankau (trzecia kartka), Paweł Piotrowski (czwarta kartka), Vladimer Erkvania Kawle.Sędzia Maciej Giłka.
To spotkanie bez wątpienia można nazwać meczem na szczycie. Lider rozgrywek podejmował drużynę, która w przerwie zimowej dokonała najpoważniejszych wzmocnień. Z byłych zawodników Krajny w pierwszej jedenastce gości pojawił się jedynie V. Erkvania.
Od samego początku mecz toczył się pod dyktando gospodarzy. Pierwszą bramkę dla Orzełka strzelił Przemek Czapiewski, który popisał się pięknym strzałem z 30 metrów. Na dwubramkowe prowadzenie swoją drużynę wyprowadził Mateusz Nowacki. Napastnik Victorii wykorzystał dokładne wybicie własnego bramkarza, wybiegł zza pleców obrońców i precyzyjnym strzałem pokonał Kałaczyńskiego. W pierwszej odsłonie na boisku było nerwowo. Sędzia wyrzucił z placu gry jednego z zawodników gości. To był decydujący moment tego spotkania. Pomimo liczebnego osłabienia, w drugiej połowie przyjezdni zdołali strzelić gola kontaktowego. Problematyczny rzut karny na bramkę zamienił V. Erkvania. Gospodarze odzyskali dwubramkowe prowadzenie za sprawą Mateusza Nowackiego, który wykończył piękną akcję ,,Paszczaka”. Marcin Szreder wrócił do składu Victorii po bardzo groźnej kontuzji. Na boisku pojawił się w drugiej połowie i wykazywał olbrzymią ochotę do gry. Gości dobił Krzysztof Myszkowski, popisując się piękną główką po dokładnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W doliczonym czasie gry Mateusz Hałasowki w zamieszaniu w polu karnym skierował piłkę do własnej bramki.
Goście zaprezentowali się w Orzełku bardzo słabo. Ustępowali gospodarzom we wszystkich elementach piłkarskiego rzemiosła. Byli wolniejsi i gorzej zorganizowani. Victoria, jak na lidera przystało, odniosła w pełni zasłużone zwycięstwo, rehabilitując się za fatalny występ z Piasecznem. Niestety, niedzielny pojedynek toczył się w bardzo nerwowej atmosferze. Momentami arbiter nie mógł zapanować nad emocjami zawodników i kibiców. Przez 90 min goście mieli pretensje do sędziego. W drugiej połowie poziom sędziowania przestał się podobać miejscowym. Sędzia powinien stanowczo zareagować na spacery po boisku w trakcie gry osób nieuprawnionych. Arbiter może w trakcie meczu popełnić kilka błędów, ale to nikogo nie uprawnia do kierowania pod jego adresem chamskich obelg i wyzwisk. Pomimo kilku sezonów w lidze powiatowej, niektóre drużyny jeszcze nie nauczyły się przegrywać.
W zeszłym sezonie zawodnicy z Kawli byli zagrzewani przez swoich kibiców do walki. Pomimo porażki, opuszczali boisko z podniesionymi głowami. W bardzo krótkim czasie wszystko się zmieniło.
Sosenka Sośno – Seydak Orzeł Dabrowa 1:6 (1:3)
Bramki: Kamil Rudziński 4, Patryk Theuss, Wojciech Żelazny, Janusz Wrażeń Dąbrowa. Żk. Dariusz Ziegert(trzecia kartka), Radosław Ziegert (czwarta kartka), Karol Scheffler (czwarta kartka) Sośno - Patryk Theuss (czwarta kartka), Adam Kalla Dabrowa. Sędzia Wiesław Jarząb.
Co się dzieje z Sosenką Sośno? - pytają zakłopotani kibice. W meczu z Orłem Dąbrowa Sosenka zagrała w dziewiątkę. Mimo okrojonego składu, już w 5. min Remigiusz Zieliński, który tego dnia zaskakiwał formą, z ok. 40 metra zdobył pierwszą bramkę dla miejscowych. Kwadrans później Kamil Rudziński dosłownie wskoczył z piłką do bramki Sosenki. Na kolejnego gola nie trzeba było długo czekać. Patryk Theus kilka metrów przed bramką podbił piłkę nogą i mocnym strzałem skierował ją wprost do siatki miejscowych. Sędzia Wiesław Jarząb bez problemu rozładowywał agresywne zapędy piłkarzy. Żółte kartoniki okiełznały ich ogniste temperamenty. Dobry styl pokazali także Patryk Mazur i Arkadiusz Piasecki, którzy szybkością zaskakiwali gospodarzy. Tuż przed przerwą po faulu w polu karnym Sosenki do jedenastki podszedł Wojciech Żelazny. Ku ogromnej uciesze kibiców Dariusz Ziegert brawurowo obronił jego mocny strzał. Minutę przed końcem pierwszej części do worka z bramkami kolejnego gola dołożył Rudziński. Po przerwie przyjezdni wzięli się do roboty. Grająca cały czas w dziewiątkę Sosenka dawała z siebie wszystko. Gdyby Marek Herzberg brawurowo wykończył podbramkowe sytuacje, końcowy wynik mógłby być zaskoczeniem. Mimo okrojonego składu gospodarze przez dwadzieścia minut nie pozwalali Dąbrowie na podwyższenie wyniku. Sosenka tego dnia grała dobrze, ale miała pecha. Dwadzieścia minut przed końcem meczu po kontuzji z boiska zszedł Karol Scheffler, osłabiając tym grającą na podwojonych obrotach ekipę z Sośna. Przyjezdni nie zdołali wykorzystać doborowej sytuacji. Dwie bramki pod koniec spotkania to minimum. Ekipa ze szczytu tabeli powinna z Sośna wyjechać z dwucyfrówką. Janusz Wrażeń strzelając szóstą bramkę dla Dąbrowy, ustalił wynik meczu.
Fireman Zabartowo/Pęperzyn – Fuks II Wielowicz 1:1 (1:0)
Bramki: Szymon Maciejewski Zabartowo - Krystian Budnik Wielowicz Zk. Rafał Łabuszewski Zabartowo - Bartosz Grzeca Wielowicz Czk. Bartosz Grzeca (za dwie żółte) .Sędzia Marcin Lica.
O tym, że liga powiatowa bywa nieobliczalna, przekonał się Fireman Pęperzyn podejmujący na własnym terenie zamykający tabelę zespół z Wielowicza. Od pierwszych minut warunki spotkania dyktowali gospodarze. Goście próbowali odpowiadać kontratakami, ale te były skutecznie powstrzymywane przez doświadczonych defensorów Pęperzyna. Pierwszą sytuację na strzelenie bramki miał zawsze aktywny i dynamiczny Adrian Łabuszewski, jednakże jego strzał był minimalnie niecelny. W 16. min bliski strzelenia bramki był Karol Bronowicki, ale jego ładny, techniczny lob poszybował minimalnie nad poprzeczką. Kolejna szansa na strzelenie bramki to też dzieło Karola Bronowickiego, po tym jak ograł szereg obrońców Wielowicza z dwóch metrów nie trafił do bramki. Sztuka ta udała się Szymonowi Maciejewskiemu, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wbił piłkę do siatki. Na drugą połowę goście wyszli wyraźnie zmotywowani. Przewagę Firemana, którą można było zauważyć w pierwszej części spotkania, porwał zawiewający z pola wiatr. Wielowicz grał dokładniej i co chwila nękał obronę Pęperzyna. Pierwszą szansę na wyrównanie miał Norbert Rink. Stając sam na sam z bramkarzem Firemana, posłał piłkę nad poprzeczkę. Kolejną dogodną okazję zmarnował Dawid Martin, po fantastycznej, solowej akcji nie zdołał wbić piłki do bramki. Gospodarze pewni, iż dowiozą komplet punktów, zgubili koncentrację w końcowych minutach meczu, co kosztowało ich utratę bramki. Tym samym Fuks zdobył pierwszy punkcik w sezonie. Czy ten remis zaowocuje lepszą grą Wielowicza w późniejszej fazie sezonu?
Tabela
1. Victoria Orzełek 16 40 66:25
2. Seydak Orzeł Dąbrowa 16 38 80:31
3. HZ Zamarte 16 35 66:21
4. LZS Płocicz 16 30 41:27
5. LZS Piaseczno 16 28 37:28
6. Obrol Obkas 16 28 52:41
7. Sosenka Sośno 16 21 51:40
8. KS Kawle 16 20 41:41
9. LZS Lutówko 16 20 42:41
10. Time Lubcza 16 13 35:46
11. Fireman Zabartowo 16 13 34:67
12. LZS Sitno 12 11 21:38
13. Fuks II Wielowicz 16 1 14:134
Najlepsi strzelcy
33 bramki Kamil Rudziński Dąbrowa
26 bramek Mateusz Nowacki Orzełek
25 bramek Patryk Żukowski Dąbrowa
22 bramki Błażej Odyja Zamarte
18 bramek Sławomir Kurzyński Piaseczno.