Fundament zamiast domu
Realizacja marzeń przerodziła się w istny koszmar, który trwa ponad 2 lata. – W marcu 2011 roku podpisałam umowę z firmą z Gdańska, która miała swoją siedzibę w Sępólnie. Ofertę znalazłam w internecie. Już dzień później wpłaciłam pieniądze: 105 tys. zł. W zamian miałam otrzymać tani dom z drewna. Cena nie wydawała mi się podejrzana, ponieważ to miał być malutki domek w cenie mieszkania. Po pewnym czasie zwodzona przez szefa firmy zorientowałam się, że coś jest nie tak. Do dziś nie mam ani pieniędzy, ani domu – mówi poszkodowana. Osób takich jak ona jest znacznie więcej. Na liście poszkodowanych są mieszkańcy innych regionów kraju, m.in. Szczecina i Puław.
Firma Baltic House z siedzibą w Gdańsku i oddziałem w Sępólnie oferowała swoim klientom tanie, ekologiczne domy z prefabrykowanego drewna. Z licznych ofert internetowych wynika, że firma specjalizowała się w budowie domów jednorodzinnych i szeroko pojętej inżynierii lądowej.
Kobieta jest w stałym kontakcie z mieszkającym w Charzykowych szefem firmy, który zwodzi ją od 2 lat. Swą opieszałość tłumaczy kłopotami związanymi z uzyskaniem niezbędnych pozwoleń umożliwiających rozpoczęcie budowy. Poszkodowani już dawno przestali wierzyć w słowa nieuczciwego przedsiębiorcy. O sprawie powiadomili prokuraturę, która prowadzi postępowanie w tej sprawie.
Udziałowcami w spółce Baltic House są: Tomasz Felski, oficjalnie prezes firmy, oraz Artur Zieliński (to z nim kontaktuje się poszkodowana) i Przemysław Tuchewicz. Pierwszym prezesem spółki był Jan Włodzimierz Tuchewicz. Nazwisko Artura Zielińskiego pojawia się w wielu innych konfiguracjach. Występuje on m.in. jako prezes spółki Trade Service. Sępoleńska siedziba spółki Baltic House mieściła się przy ulicy Przemysłowej. Tam gdzie kiedyś swoją siedzibę miała firma Promax. Prezesem Promaxu był Zdzisław Aleksander Zieliński. Już w 2009 roku jeden z sępoleńskich radnych podczas posiedzenia komisji budżetu poruszył temat nieuczciwego i nierzetelnego pracodawcy z ulicy Przemysłowej. Radny stwierdził, że firma zalega z wypłatami pensji dla pracowników i nie płaci składek zus. Zwrócił się wówczas do burmistrza Sępólna z prośbą o podjęcie kroków zmierzających do poinformowania o tym procederze stosownych organów takich jak inspekcja pracy, prokuratura i urząd kontroli skarbowej. Ostatecznie na gruzach Promaxu wyrosła filia innej firmy oferującej domy z drewna. - Ja tak tego nie zostawię. Straciłam oszczędności całego życia. Nie mam ani pieniędzy ani obiecanego domu - mówi nasza rozmówczyni.
Udziałowiec firmy, która wykiwała swoich klientów i nie wywiązała się z powierzonego zadania, ma się dobrze. Od lat dysponuje pieniędzmi osób, które chciały kupić tanie domy, i pławi się w luksusie.
Śledztwo w tej sprawie trwa, ale na jakiekolwiek efekty pracy tucholskiej prokuratury trzeba będzie poczekać. Poszkodowani od samego początku trwania postępowania narzekają na opieszałość śledczych z ulicy Świeckiej. To nic nowego.