Więcbork

Gdzie się podziały nasze przesyłki?

Robert Lida, 13 sierpień 2020, 11:56
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Mieszkańcy kilku miejscowości z gminy Więcbork twierdzą, że od początku lipca nie otrzymywali korespondencji do skrzynek pocztowych. Problem stał się poważny, kiedy w skrzynkach zabrakło rachunków, a firmy, które je wystawiły zaczęły domagać się ich uregulowania. Po interwencji w więcborskim urzędzie pocztowym bieżąca korespondencja zaczęła docierać do adresatów, ale tej zaległej ciągle nie ma. Kilkanaście lat temu w tym samym urzędzie zatrzymano i postawiono przed sądem listonosza, który w swoim domu miał całe góry niedostarczonej korespondencji. Historia czasami lubi się powtarzać.
Gdzie się podziały  nasze przesyłki?

Czy korespondencje, które miały być dostarczone przez więcborską pocztę, trafią w końcu do adresatów?

– Czekałam na ważny list priorytetowy wysłany 10 lipca i do dzisiaj go nie otrzymałam – mówi jedna z mieszkanek Klarynowa.
– Gdzie jest korespondencja z KRUS-u? (Kwartalne ubezpieczenie rolników było płatne do 31 lipca) – dopytują mieszkańcy.
„Tygodnik Poradnik Rolniczy” zaczął domagać się uregulowania faktur, podczas gdy przez trzy tygodnie nie był doręczany prenumeratorom. O pieniądze zaczęły się upominać zwłaszcza firmy telekomunikacyjne.
– Postanowiliśmy interweniować na poczcie w Więcborku. To było 29 lipca. Tu nas spotkało niemiłe zaskoczenie. Odpowiedzi były zdawkowe. Kazano nam korespondencji szukać na własną rękę, bo poczta nie ponosi odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Pokrzywdzonych osób jest wiele. Zastanawiamy się, gdzie jest nasza korespondencja? Co z tajemnicą korespondencji? Gdzie jest słynne RODO? Martwimy się, ponieważ na fakturach są nasze dane. KRUS i „Tygodnik Poradnik Rolniczy” po naszych telefonach obiecali, że zainterweniują w naszej sprawie – dodaje jedna z poszkodowanych osób.
Problem dotyczy miejscowości: Runowo, Borzyszkowo, Klarynowo, Czarmuń i Górowatki. Łatwo się domyśleć, że to jeden rejon służbowy pocztowców z Więcborka. W tej sprawie udaliśmy się do naczelnika tamtejszego urzędu pocztowego. 
– Na ten temat nie będę z panem rozmawiała. Proszę o kontakt z rzecznikiem prasowym – poinformowała uprzejmie pani naczelnik.
Skontaktowaliśmy się z Biurem Prasowym Poczty Polskiej w Warszawie. Oto informacja, jaką nam przekazano: „Wszystkie listy, które otrzymuje Urząd Pocztowy w Więcborku, tego samego dnia wydawane są do doręczenia przez listonoszy. W czerwcu i lipcu br. nie było sytuacji, aby rejony doręczeń nie były obsługiwane. Jeżeli docierają do państwa informacje dotyczące niedoręczenia przesyłek, prosimy o przekazanie bardziej konkretnych informacji – musimy znać numery nadania tych przesyłek, ponieważ w systemach IT Poczty Polskiej przesyłki identyfikowane są po ich numerach nadawczych”.
Przyznajemy, że ta odpowiedź nas rozbawiła, ale z drugiej strony zasmuciła. Po pierwsze, czytamy, że w czerwcu i lipcu nie było sytuacji, aby rejony doręczeń nie były obsługiwane. Obsługiwanie to nie to samo co doręczenie pod właściwy adres czy do odpowiedniej skrzynki. Po drugie, skąd adresat ma znać numer przesyłki, która do niego nigdy nie dotarła? Przecież to jest jakiś absurd. 
Poczta Polska jest poważną instytucją. Instytucją zaufania publicznego. Po cichu liczyliśmy, że odpowiedź z Warszawy będzie brzmiała: „Sprawdzimy, wyjaśnimy, przepraszamy”. Nie oczekiwaliśmy konkretów, ale szczerości. Nawet jeśli doszło do jakichś nieprawidłowości, to każda prawda podana do publicznej wiadomości działałaby na korzyść firmy. Gdzie utknęły przesyłki? Na poczcie czy w torbie listonosza? Tego nie wiemy. 
Pamiętamy jednak doskonale historię sprzed kilkunastu lat, która miała miejsce w tym samym urzędzie pocztowym, kiedy w domu jednego z listonoszy znaleziono sporą ilość niedoręczonej korespondencji. Okazało się, że był miłośnikiem czytania cudzych listów. Sprawa trafiła wówczas do organów ścigania. Nikt nie chce, aby taka historia się powtórzyła, ani Poczta Polska, ani jej klienci. Tym bardziej dziwi nas lakoniczna odpowiedź służb prasowych tej firmy.