Gęsta mgła nie zakłóciła kolejki

Robert Lida, Piotr Pankanin, Robert Środecki, Jacek Grabowski, 28 październik 2012, 10:38
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Relacje z IX kolejki Ligi Powiatowej
Gęsta mgła nie zakłóciła kolejki

KS Kawle – HZ Zamarte 1:2 (1:0)
Bramki: Daniel Herman, Arkadiusz Szulc Zamarte. Damian Janke Kawle. Żk. Artur Lewiński Kawle. Andrzej Grzegórski, Adrian Lewiński Zamarte. Sędzia Wiesław Jarząb.
Mecz, który toczył się anormalnych warunkach, przyniósł sporo emocji. Mgła nad ,,lotniskiem” w Kawlach była tak gęsta, że sędzia, stojąc w środku boiska, nie widział bramek. W drugiej połowie nieco się przerzedziła i pozwoliła na bezpieczną grę. Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga gospodarzy, druga to przewaga gości z tym, że ci drudzy wykorzystali o jedną sytuację bramkowa więcej. Początkowo piłkarze obu zespołów grali po omacku. Po kwadransie przyzwyczaili się do panujących warunków i zaczął się prawdziwy mecz. Po stronie gospodarzy dużą ochotę do gry wykazywał Damian Janke. „Mumin” w 33. min w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Mazurkiewiczem.  Goście odpowiedzieli strzałem w poprzeczkę. Trudno powiedzieć, kto strzelał, nie było widać. Piłkarze z Kawli mimo dużej przewagi nie potrafili udokumentować jej strzeleniem bramki. Dopiero w 43. min Janke wymanewrował obronę gości i strzałem z bliskiej odległości trafił do siatki przeciwnika.
Po przerwie na boisko wyszły jakby dwa zupełnie inne zespoły. Gospodarze nagle zaczęli się gubić. Zawodnicy samowolnie zmieniali pozycje. Jeden z kibiców stwierdził, że zachowują się jak dzieci we mgle. Powiemy więcej, grali jak dorośli we mgle. Podziw wśród obiektywnych kibiców budziła zwłaszcza postawa najniższego na boisku Rafała Landowskiego. 16-latek z Zamartego grał jak wytrawny, doświadczony rozgrywający. Na razie odbija się od rosłych przeciwników jak ode ściany, ale jest od nich sprytniejszy i lepiej wyszkolony technicznie. „Byk”, bo tak na niego wołają koledzy ma w sobie nie tylko wolę wali, ale to coś, co mówi, że jeszcze będzie z niego znakomity piłkarz. Wyrównanie padło w 55. min Sławomir Metlicki precyzyjnie wykonał rzut wolny z 18. metra. Kałaczyński wyciągnął się jak struna i końcami palców wybił piłkę pewnie zmierzającą do bramki. Przejął ją jednak Daniel Herman. Jego dobitka była precyzyjna i nie do obrony. Wydawało się, że mecz zakończy się sprawiedliwym podziałem punktów, ale wtedy sprawy w swoje ręce wziął popularny „Żwirek”, czyli Arkadiusz Szulc strzelając w ostatniej minucie zwycięskiego gola dla gości.

Zryw/Real Radzim – Victoria Orzełek 0:9 (0;2)
Bramki: Marcin Szreder 5, Krzysztof Myszkowski 3, Wojciech Steinborn. Żk. Tomasz Rekowski, Janusz Zabrocki, Marcin Wilczek Radzim. Sędzia Arkadiusz Gnaś.
To był korespondencyjny pojedynek w wyścigu o tytuł króla strzelców pomiędzy Marcinem Szrederem a Dawidem Wierzchuckim. Z jednej strony, gdyby „Paszczak” wykorzystał tylko część stuprocentowych okazji, które miał w tym meczu, to pewnie miałby już na koncie co najmniej 25 trafień. Z drugiej strony, zastanawiamy się gdzie jest ten Maciej Krauśnik, którego jeszcze niedawno nie mogli pokonać najlepsi napastnicy w lidze.  „Bala” kompletnie zagubił swoje umiejętności. Mimo wysokiego wyniku nie był to mecz do jednej bramki. Gospodarze zagrali w otwarte karty i też mieli swoje okazje. To zgubiło ich w drugiej połowie, kiedy co chwila byli karceni błyskawicznymi kontratakami gości. Podobał się zwłaszcza Tomasz Rekowski, Arkadiusz Prądzyński i Marcin Wilczek. Victoria w pierwszej połowie nie potrafiła znaleźć recepty na przeciwnika i długo utrzymywał się rezultat 0:1. Worek z bramkami wysypał się dopiero po przerwie. Gospodarze swoje cele osiągnęli. Zdobyli trzy punkty, a Szreder zrównał się trafieniami z Wierzchuckim.

Zobacz zdjęcia


Tom-Dach Sitno – Fuks II Wielowicz 13:0 (6:0)
Bramki: Andrzej Hippler 6, Łukasz Głomski 4, Kamil Pacek 3. Żk. Szymon Zamojski Wielowicz. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Cudów, przynajmniej na razie, nie ma w ani w słońcu, ani tym bardziej
w gęstej mgle. A ta w ostatnim meczu kolejki na boisku w Sitnie, położonym w otoczeniu pól i łąk, doskwierała najbardziej. Sporo widzów, jak na tak ekstremalne warunki pogodowe, musiało przecierać oczy nie tylko ze zdumienia. A w tej materii o powody troszczyli się Kamil Pacek, Łukasz Głomski i Andrzej Hippler. W zasadzie ta trójka rozstrzygnęła mecz na korzyść i ku uciesze  Sitna. Tak „nikłą” porażkę rezerwy Wielowicza mogą zawdzięczać głównie dobroci „Hippka”, którego koncert strzelecki mocno sfrustrował, zwłaszcza cztery bramki zdobyte pod rząd na początku drugiej połowy. Sporo okazji nie wykorzystali Kamil Pacek i Łukasz Głomski, którzy parli na bramkę rywali z niekoniecznie przemyślaną koncepcją.
Ze strony gości duży wysiłek w pilnowanie  wyniku włożył młodziutki bramkarz Krzysztof Budnik, za którym, po okrzepnięciu, z całą pewnością zatęskni pierwszy zespół. Generalnie gra Fuksa II, delikatnie mówiąc, nie oszałamiała. Momenty składnej gry w ataku, w tym kilka groźnych akcji podbramkowych, z łatwością rozbrajali gospodarze. Bramkarz sam meczu nie wygra, o czym musi pamiętać chaotyczna obrona bezradnych gości.

Zobacz zdjęcia


MTK Orzeł Dąbrowa – LZS Płocicz  2:1 (1:0)
Bramki: Kamil Rudziński 2 Dąbrowa. Jarosław Beker Płocicz. Żk. Kamil Gbur (trzecia kartka) Dąbrowa. Sędzia Arkadiusz Gnaś.
W pierwszej połowie mecz pomiędzy odwiecznymi rywalami toczył się w anormalnych warunkach atmosferycznych. Z powodu gęstej mgły widoczność ograniczała się do kilkunastu metrów. Było to ogromne utrudnienie dla sympatyków obu drużyn zgromadzonych przy linii bocznej. Zawodnicy jakoś sobie radzili, ale o dokładnym długim podaniu nie mogło być mowy. Niedzielny mecz ustawił gol zdobyty przez gospodarzy na samym początku spotkania. Fatalny błąd bramkarza gości wykorzystał Kamil Rudziński. „Łapa” przepuścił łatwą piłkę zmierzającą w jego kierunku, a Rudziński skierował futbolówkę do pustej bramki. Poczynania gości ograniczały się do długich wybić piłki na połowę przeciwników. Po przerwie Kamil Rudziński wykończył składną akcję całego zespołu i strzelił swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Na bramkę gości sunął atak za atakiem. Wydawało się, że kolejne gole są jedynie kwestią czasu. Pomimo usilnych starań, gospodarze nie potrafili podwyższyć prowadzenia.
W bramce Płocicza „Łapa” dwoił się i troił. W ten sposób chciał się zrehabilitować za fatalny błąd z pierwszej połowy. Kilka razy uchronił swoją drużynę przed stratą kolejnych goli. Gdy wydawało się, że wynik meczu jest ustalony i miejscowi spokojnie dowiozą zwycięstwo, Stasiu Stryszyk dotknął piłkę ręką we własnym polu karnym. Sędzia Arkadiusz Gnaś wskazał na wapno. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Jarosław Beker. „Mały” precyzyjnym strzałem przy słupku pokonał dobrze spisującego się bramkarza gospodarzy. Kontaktowy gol podziałał mobilizująco na gości, którzy mieli 4 minuty na zdobycie wyrównującej bramki. W ostatnim fragmencie spotkania kilkakrotnie zakotłowało się pod bramką Orła, ale płociczanie nie zdołali strzelić kolejnego gola. W drugiej połowie, gdy mgła opadła, widzowie mogli oglądać pojedynki stoperów obu drużyn. Stasiu Stryszyk dobrze krył Józka Rękiewicza, który zmienił pozycje i przesunął się na atak. Na obronie Józek czuje się o wiele lepiej. Zwycięstwo gospodarzy było w pełni zasłużone. Goście przez większą część meczu bili głową w szczelny mur stworzony przez defensorów Orła. Po spotkaniu zawodnicy gospodarzy cieszyli się jak dzieci. Było to ich pierwsze zwycięstwo nad Płociczem od dłuższego czasu.

Zobacz zdjęcia 


Obrol Obkas – Mastel Lutowo 4:2 (2:2)
Bramki: Dawid Wierzchucki 2, Szymon Skiba, Adrian Wierzchucki Obkas. Marek Dankowski, Leszek Szydeł Lutowo. Sędzia Kazimierz Linke.
Już pierwsza akcja tego interesującego pojedynku zakończyła się bramką. Marek Dankowski po błędzie bramkarza gospodarzy przechwycił piłkę i z dziecinną łatwością skierował ją do siatki. Później inicjatywę przejęli faworyzowani gospodarze. W ciągu dziesięciu minut strzelili dwie bramki i wyszli na prowadzenie. Akcje swojego zespołu precyzyjnymi strzałami z pola karnego kończyli Szymon Skiba i najskuteczniejszy snajper rozgrywek Dawid Wierzchucki. W 23. min był remis. Piłka bita z rzutu rożnego trafiła pod nogi Leszka Szydła, który w polu karnym zachował zimną krew i bez kłopotów trafił do bramki z bliskiej odległości. Pomimo remisu w pierwszej połowie goście mieli optyczną przewagę. Na ciężkim i nierównym boisku starali się konstruować ciekawe akcje ofensywne. Brakowało jedynie wykończenia. Drużyna gospodarzy przed przerwą grała bezbarwnie. W drugiej połowie tempo meczu spadło. W poczynania dobrze grających gości wkradł się chaos. Obrona zaczęła popełniać rażące błędy. Z minuty na minutę gospodarze rozkręcali się. 10 minut przed końcem spotkania Dawid Wierzchucki strzałem w krótki róg z ostrego kąta pokonał bramkarza gości. Ten gol obciąża konto młodego Wojciecha Bettina. W 87. min gospodarze wykonywali rzut wolny. Adrian Wierzchucki ustawił futbolówkę w pobliżu linii środkowej, jakieś 40 metrów od bramki przeciwników. Huknął jak z armaty. Po chwili piłka zatrzepotała w siatce. Był to kolejny ewidentny błąd bramkarza z Lutowa, ponieważ piłka leciała w sam środek bramki. Po spotkaniu zawodnicy gospodarzy mówili w szatni, że to zwycięstwo zostało wymęczone. Goście nie musieli tego meczu przegrać. Mogli go spokojnie zremisować lub przy odrobinie szczęścia wygrać. Nie da się jednak osiągać przyzwoitych rezultatów, gdy wysiłek całej drużyny w każdym meczu zaprzepaszcza bramkarz.

Zobacz zdjęcia


Fireman Zabartowo/Pęperzyn – Sosenka Sośno  2:4  (0:2)
Bramki: Ariel Stremlau Sośno. Patryk Borowicz, Marcin Nowak Zabartowo. Żk. Karol Bronowicki, Mariusz Bronowicki Zabartowo. Damian Twardy, Karol Dominiak Sośno. Sędzia Henryk Wirkus.
Pomimo gęstej mgły, uniemożliwiającej obu zespołom śledzenie gry, mecz był interesujący. Głównie za sprawą gości, którzy znacznie lepiej oddychali mgłą i... otrębami suszonej nieopodal kukurydzy. Już w 7. min groźny strzał gości obronił Dariusz Półgęsek, co zapowiadało ostrą jazdę Sosenki. Ale zanim do tego doszło, gospodarze starali się wykorzystać atut własnego boiska trzema próbami uzyskania prowadzenia. Najbliższy szczęście w 22. min był Marcin Myślicki, którego strzał głową po rzucie wolnym był minimalnie niecelny. Nieporadność gospodarzy systematycznie karcili goście. Ten proces rozpoczął i zakończył Ariel Stremalu. Do przerwy lider Sosenki czyhający przed polem karnym zdobył dwie bramki pomiędzy 28. i 29. min. Kontaktowy gol zawisł w powietrzu w 40. min, kiedy to po ostro bitym rzucie wolnym przez Bronowickiego, bramkarz Sosenki Dariusz Zygiert  zdołał wybić piłkę poza boisko.
Początek drugiej połowy przywrócił nadzieją miejscowej drużynie. W 50. min w zamieszaniu podbramkowym bramkarz Sosenki wypuścił piłkę z rąk z czego skorzystał Patryk Borowicz. Jednak już w 52. min ponownie Ariel Stremlau z najbliższej odległości nie dał szans dobrze dysponowanemu Półgęskowi.
W 59. min faul w polu karnym otworzył szansę dla gospodarzy, jednak zamiast rzutu karnego, sędzia zarządził rzut wolny sprzed pola karnego, w czym Fireman akurat nie bryluje. Oczywiście w meczach, bo na treningach jest nieźle. Chwilę później ostatnią bramkę we mgle zdobył Ariel Stremlau, zwany niegdyś „Ajuchem”. W 65. min gospodarze nie wykorzystali rzutu karnego za zagranię ręką w polu karnym. Do piłki podszedł Daniel Mańczuk, który po przerwie zmienił Tomasza Bronowickiego i... strzelił płasko, tuż obok prawego słupka. W 82. min z dobrej strony pokazał się grający od 70. min młody napastnik Sosenki Maciej Scheffler. Do „Ajucha” jeszcze mu kawał drogi, ale niewiele brakowało, żeby odbitą od słupka  piłkę zamienił na piątego gola. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego znakomitą okazję zaprzepaścił dobrze dysponowany w tym meczu „Pedro”. Za to w ostatniej minucie znacznie lepiej spisał się Marcin Nowak strzelając drugą bramkę dla gospodarzy. Po tym golu Fireman się poderwał, ale sędzia Wirkus wnet zakończył zawody.

Zobacz zdjęcia


LZS Lutówko – Time Lubcza 1:4 (1:1)
Bramki: Jarosław Jankowski, Maciej Bednarski, Andrzej Wilczyński, Michał Baumagardt Lubcza. Paweł Bettin Lutówko. Żk. Dariusz Lisowski Lutówko. Michał Baumgardt Lubcza. Sędzia Wiesław Jarząb.
Gospodarze od początku prowadzili ofensywę na bramkę gości. Brak „żądła” w ubiegłym tygodniu w meczu z Sosenką Sośno w niedzielne mgliste popołudnie był już historią. Paweł Bettin, kapitan i najaktywniejszy zawodnik miejscowych, wykorzystując gapiostwo obrońców, wdarł się na salony pola karnego gości  i strzałem po ziemi umieścił piłkę w siatce Lubczy. Time jak najszybciej chciał się zrehabilitować. Po wielu akcjach po obu stronach boiska w dwudziestej minucie meczu Jarosław Jankowski wykorzystał zamieszanie w polu karnym i doprowadził do remisu. Do przerwy żadna z drużyn nie zdołała przejąć prowadzenia. W drugiej odsłonie, mimo wielu podbramkowych akcji, pozostałe gole zdobywali goście. Prowadzenie dał Maciej Bednarski, który z chirurgiczną precyzją wykorzystał rzut karny. Po jednej bramce dołożyli także coraz skuteczniejszy Andrzej Wilczyński oraz bardzo aktywny w drugiej odsłonie obrońca ,,Bagi” - Michał Baumgardt. Z ogromną radością na twarzy przyjezdni oddalili się we mgle z trzema punktami. Gospodarze mimo przegranej mają prawo do zadowolenia. Honorowa bramka w wykonaniu kapitana miejscowych pokazuje dobre predyspozycje beniaminka w walce o kolejne punkty.


Najlepsi strzelcy
16 bramek Marcin Szreder Orzełek, Dawid Wierzchucki Obkas.
13 bramek Ariel Stremlau Sośno.
12 bramek Andrzej Hippler Sitno.
10 bramek Kamil Rudziński Dąbrowa, Adam Napierski Płocicz.