Gminny tabor w ruinie
– Rzeczywiście, tabor, jakim dysponuje Zakład Transportu i Usług, pozostawia wiele do życzenia. Kilkakrotnie rozmawiałam na ten temat z właścicielem i radą nadzorczą. Zastanawialiśmy się, jak ten problem rozwiązać. Tabor, którym dysponuje zakład, to w większości przestarzałe auta. Najstarszy autobus, który jeździł do ubiegłego tygodnia, miał 34 lata. To są auta, z którymi kierowcy i mechanik walczą. Mechanik często pojawia się w firmie późnymi godzinami, żeby autokar mógł następnego dnia bezpiecznie odwieźć dzieci. Ich stan techniczny nie jest zadowalający, nie jest też na tyle zły, żeby nie mogły jeździć. Przeglądy techniczne są wykonywane obligatoryjnie zgodnie z przepisami. Wszystkie pojazdy, którym zabrano dowody rejestracyjne, miały ważne przeglądy. W ubiegłym tygodniu w dniu kontroli Inspekcji Transportu Drogowego zakupiliśmy z przedsiębiorstwa PKS Człuchów autokar z 2001 roku, który kosztował 48 tys. zł. W porównaniu z tym, czym dysponujemy, to krok w przód. To, że inspekcja zatrzymała dowody, nie oznacza wcale, że spółka miała przestój. Posiadamy inne pojazdy, które jeżdżą w zastępstwie. Dzieci zostały bezpiecznie dowiezione do szkół. Apeluję do radnych o przedyskutowanie tej sprawy. Nasz tabor wymaga nakładów – mówi Maria Grochowska, prezes Zakładu Transportu i Usług w Sępólnie. Te słowa boleśnie obnażają słabość gminy i firmy zajmującej się transportem. Propaganda sukcesu uprawiana przez burmistrza polegająca na pokazywaniu wszystkiego co ładne i nowe kompletnie zaciemnia obraz szaroburej rzeczywistości. W niektóre stwierdzenia pani prezes trudno uwierzyć. Jakim cudem odebrano dowody rejestracyjne pojazdom, które miały ważne badania techniczne? Czy niekompetentni są bezstronni inspektorzy transportu drogowego czy zaprzyjaźnieni diagności wykonujący przeglądy na zlecenie gminy? Czy ktoś nie naraził młodzieży szkolnej na ryzyko utraty zdrowia i życia? Powyższe pytania wymagają natychmiastowej i wyczerpującej odpowiedzi.