Sępólno
Impreza dla małych i dużych chłopców
Sobotni Festiwal Miłośników Motoryzacji Pomorskie Okręgowe Muzeum PRL-u w Sępólnie może zapisać na konto swoich organizacyjnych sukcesów. Impreza, której organizacja oparta jest wyłącznie na wolontariacie, przyciągnęła uczestników z całej Polski.
Od rana na placu udostępnionym przez sępoleńską Agromę meldowali się właściciele nie tylko zabytkowych, ale również tych współczesnych pojazdów. W sumie wydano około 150 kart rejestracyjnych. Sępoleński festiwal to przede wszystkim miejsce i możliwość spotkania miłośników motoryzacji. Obok aut z epoki PRL-u, czyli leciwych maluchów, dużych fiatów, polonezów, skód, zastaw, trabantów czy żuków, stanęły amerykańskie krążowniki szos oraz bardziej współczesne auta. Początkującym uczestnikiem tego typu zlotów jast pan Jan Kamyszek z Sępólna, który przez 4 lata restaurował skodę octavię z 1959 roku. Efekt tych prac jest imponujący. – Samochód w 98 procentach jest w oryginale. Jedyną modyfikacją jest alternator zamiast prądnicy, ale to ze względów bezpieczeństwa. Żaden elektryk nie chciał się podjąć odtworzenia instalacji elektrycznej, dlatego zrobiłem ją sam. To jest bardzo rzadki model skody. Wyprodukowano tylko dwa tysiące egzemplarzy. W ubiegłym tygodniu na zlocie w Tucholi moja skoda zdobyła drugie miejsce – mówi pan Jan.
Przy poszczególnych pojazdach zatrzymywały się grupki miłośników motoryzacji, znawców, ale też kompletnych laików. Właściciele samochodów wyjaśniali każde rozwiązanie konstrukcyjne i każdy szczegół związany z restauracją pojazdu. Mogliśmy się przekonać, że o gaźniku do „malucha” można mówić przez 30 minut, a to i tak nie wyczerpie zagadnienia. Na imprezie pojawili się również członkowie grupy Wrak Race Team Osada, którzy zaprezentowali nie tylko swoje wehikuły używane podczas wyścigów wraków, ale pokazali również, jak nie należy jeździć. Mamy tutaj na myśli ich wyczyny na placu Agromy. Wrakowcy dali między innymi pokaz palenia gumy, ale w nietypowy sposób. Ustawiali dwa samochody naprzeciwko siebie i próbowali się przepychać. Uczestnicy festiwalu mogli nabyć niedostępne już często na rynku części do starych samochodów. Przygotowano dla nich również różne konkursy sprawnościowe. W konkursie przeciągania liny nagrodą były klucze „trzynastki”. Swoje wrota dla festiwalowych gości na oścież otworzyło muzeum PRL-u. Na miłośników filmów Barei czekała tutaj nie lada gratka. Pięciometrowej wysokości słomiany, filmowy miś. Trzeba powiedzieć, że wreszcie jest to miś na miarę naszych możliwości.
Motoryzacyjny spotkanie dostarczyło też uczestnikom muzycznych i kulinarnych wrażeń. Na scenie zaprezentował się zespół Rock’n’Feller. Były również punkty gastronomiczne oraz woda z sokiem z oryginalnego ulicznego saturatora.
W ciągu całego dnia przez plac Agromy i sępoleńskie muzeum przewinęły się setki, jeśli nie tysiące mieszkańców oraz przyjezdnych. Wszyscy w luźnej, wręcz przyjacielskiej atmosferze spędzili sobotę. Trzeba dodać, że jej organizacja jest oparta wyłącznie na wolontariacie i niech tak pozostanie. Gdyby za organizację festiwalu zabrali się urzędnicy, to byłaby kompletna klapa. Wielu uczestników z Polski pytało nas, dlaczego tutaj nie ma jakiegoś stoiska promującego gminę Sępólno, dlaczego nie ma tutaj choćby kartek pocztowych czy jakichś folderów promocyjnych? No właśnie - dlaczego? No, ale jeśli organizatorem imprezy jest Marcin Gulka - człowiek, który był kandydatem na burmistrza, to wiadomo o co chodzi.