,,Jestem jednym z dwunastu”...
- Piotr Pankanin – ,,Będziemy otwarci na media”, taki passus zawarty został w Pańskim wystąpieniu. Panie starosto, czy w tym haśle mieszczą się również ,,Wiadomości Krajeńskie”? Czy możemy liczyć na obszerny i szczery wywiad teraz i zawsze?
Jarosław Tadych – Tak, panie redaktorze. Zadeklarowałem otwartość we współpracy z mediami w moim exposé i zamierzam się tego trzymać. Nie będziemy unikać kontaktu z żadnymi mediami. Chcemy rozmawiać i przekazywać bieżące informacje, które dotyczą powiatu w ramach polityki otwartości. Nie zamykamy przed nikim drzwi.
- PP – W ostatnich dniach otworzyliście już jedne drzwi. Co przez nie widać? Wysadzono stare, teraz jest nowe, zmierzające ku lepszemu. Nowe jednak nie może żądać stu dni spokoju. To dobry pomysł przed czteroletnią kadencją. Teraz nie ma na to czasu.
JT – Składając autopoprawkę do budżetu mówiącą o oszczędnościach, wyznaczyliśmy już sobie kierunek działań. Chcemy szukać oszczędności w każdym dziale starostwa i jednostkach powiatowych. Mało czasu, dużo pracy, dużo analiz. Mamy co robić. Ktoś powie: Po co poszliście tam na dziesięć miesięcy i tak nic nie zrobicie. Przeanalizowaliśmy dogłębnie niektóre rzeczy. Liczę się z tym, że te analizy nie są do końca właściwe, ponieważ coś się zmieniło lub po prostu o czymś nie wiedzieliśmy. Dlatego nasze pierwsze dni to rozpoznanie sytuacji, ewentualnie gaszenie występujących pożarów. Niestety padło stwierdzenie, że wypadnie 17 etatów. To było niepotrzebne. Na spotkaniu z dyrektorami powiedziałem dokładnie, że nie mają to być wyłącznie tego typu oszczędności. Być może będą to ruchy inne niż redukcja etatów. Na dziś mówimy „nie”, jeśli chodzi o zwolnienia pracowników. Dyrektorzy to wiedzą i mieli to przekazać swoim pracownikom. Od tego tygodnia zaczynamy się spotykać z każdym z wydziałów, z całą załogą i poinformujemy o naszych zamiarach.
- PP – Jeśli nowa władza zastępuje starą, to po to, żeby było lepiej. Po co to odwoływanie tak naprawdę było? Słyszeliśmy, jak starosta Cyganek powiedział, że został odwołany za coś, czego jeszcze nie popełnił. Wiadomo, że on się bronił, mówiąc te słowa. Jeśli on tak twierdzi, to za co został odwołany?
JT – Jestem jednym z dwunastu radnych, którzy taką decyzję podjęli. Na ostatnich spotkaniach np. komisji, padły stwierdzenia, że powiat nie idzie w kierunku oszczędności. Radnym nie podobała się gospodarka majątkiem powiatu. Chodzi nam głównie o konstrukcję budżetu. W swojej wypowiedzi przed wyborem mówiłem, że chcę poprawić kontakt z radnymi. Tego kontaktu nie było. O wielu pociągnięciach dowiadywaliśmy się ze słyszenia. Przykładem wypłata „karpiowego”. Uważamy, że radni powinni o pewnych rzeczach wiedzieć. Brakowało pełnej informacji przed pojawieniem się budżetu. Na komisjach prosiliśmy, aby przed złożeniem projektu odbyły się jeszcze dodatkowe spotkania z radnymi. Za pięć dwunasta dowiadywaliśmy się co jest wpisane w Wieloletniej Prognozie Finansowej na 2015 rok. Sprzedaż „Dwójki”, internatu w Sypniewie. To było nie do przyjęcia. Radni byli też niezadowoleni z kontaktu z samorządami np. Kamienia.
-Robert Lida – Co było punktem zwrotnym, kiedy powiedzieliście dość, musimy coś z tym zrobić?
JT – Punktem zwrotnym był projekt budżetu i brak oszczędności. Na pewno „karpiowe” postawiło kropkę nad i. Tutaj radni nie wytrzymali. Jeśli nas stać, należy pracowników wynagradzać. Można było dać pracownikom 70 tysięcy, a 50 tysięcy przeznaczyć na chodniki. Cały czas mówiono gminom, że nie mamy na to pieniędzy, ale jednocześnie obiecywano kontynuację wspólnej budowy tylko tych chodników przy drogach powiatowych. Byliby zadowoleni pracownicy i cztery gminy. Trzy dni przed „karpiowym” wszyscy głosowali na komisjach za oszczędzaniem. Starosta też za tym podniósł rękę. Nawet członkowie zarządu nie byli poinformowani o tej wypłacie. To był zarząd, czy go nie było? Może był tylko na papierze? To wszystko zadecydowało o tym, co się stało.
- PP – W exposé starosty było powiedziane, że „powinniśmy dotrwać do końca”.
JT – Gdyby były ruchy oszczędnościowe, to nie miałoby to miejsca. Sytuacja jest niewdzięczna. Wchodzimy z butami w coś, co już funkcjonowało, a my musimy to naprawić. Chcemy, aby to się udało. Jest wiara, że będzie to realne.
- PP – Rozumiem, że rozeszły się wasze drogi ze starostą. Nie było porozumienia.
JT – Tak można to odebrać.
- PP – Budżet to starosta, ale też skarbnik. Z tego, co widziałem na sesji, dialog z panią skarbnik był kłopotliwy.
JT – Starosta i skarbnik funkcjonują razem i to jest normalna rzecz. Jak to wyglądało od środka trudno mi powiedzieć. Jako radny nie miałem wówczas jakichś trudnych relacji z panią skarbnik.
- PP – Przewodniczący rady powiatu podkreślał często żeby nie uprawiać polityki. Święta racja. Na płaszczyźnie samorządowej tak powinno być. Ale zarówno on, jak i Pan starosta legitymacji Platformy Obywatelskiej nie zdeponowaliście a jakichś sejfach. A może to wasza partia rozdaje karty?
JT – Mogę stanowczo powiedzieć, że nic podobnego! To jest przypadek. Wśród dwunastu radnych jest SLD, PiS, Przymierze i PO. Partia nami nie kieruje i nie steruje. To była zgoda całej dwunastki. Rozmawialiśmy na ten temat, polityka została odrzucona. Powiem szczerze, że były próby, aby nas naciskano z góry. Poprzez opublikowane stanowisko PSL-u czy pisma wysyłane do posłów Platformy Obywatelskiej, aby ci wpłynęli na nas i nie odwołali starosty. Mamy takie dokumenty. Dariusz Krakowiak na to wyraźnie oświadczył: My tutaj nie będziemy uprawiać polityki i to odrzuciliśmy. Mamy swoje problemy i sami chcemy je rozwiązać.
- RL – To jak na to patrzy „góra”? Przecież stworzyliście bardzo egzotyczny układ, a nawet PO-PiS. To jest nienormalne w obecnej rzeczywistości.
JT – Były wysyłane pisma, ale „góra” powiedziała, że to nasz problem, ponieważ my, tu na dole, najlepiej wiemy, co z tym zrobić. Nie ma rozgrywek politycznych. Tej dwunastce zależy na tym powiecie i jego dobru. Mamy nadzieję, że dołączy do nas pozostała piątka. Zresztą, pewne deklaracje już padają. Ich doświadczenie i wiedza na pewno się przydadzą.
- PP – Powiat tworzą ludzie mający określony bagaż doświadczeń samorządowych. Ale nie wszystkim wyborcom ich życiorysy się podobają. Jest pewne zamieszanie wokół osoby starosty. Musimy spytać wprost: jak to było w tym RUP-ie i jak się skończyło? Wróćmy na chwilę do tej historii. W myśl prawa została ona zatarta, ale w pamięci mieszkańców powiatu tkwi nadal.
JT – Miało to miejsce wiele tat temu, w związku ze sprawą prowadzoną przez Rejonowy Urząd Pracy, gdzie pracowałem. W stan oskarżenia postawiono mnie, kierownika i koleżankę. Z tego nic nie wyszło. Sprawę umorzono. Chodziło o sprzęt, który był lub nie był zakupiony przez firmę z Sikorza. Ja i koleżanka mieliśmy umorzone postępowanie. To się wlokło ponad rok. Skazania nie było. Podkreślam, aby zostać kierownikiem ZGKiM w Kamieniu, musiałem dostarczyć dokument o niekaralności.
- RL – Czy w działalności powiatu jest w tej chwili jakiś obszar, gdzie się naprawdę pali i trzeba to gasić?
JT – Po trzech dniach trudno powiedzieć. Musimy załatwić wiele spraw formalnych. Komornik nie puka do drzwi. Zdajemy sobie sprawę, że coś może się wydarzyć. Wiadomo, że najgorętszy temat to jest dokończenie budowy szpitala. Na razie idzie to w dobrym kierunku. Zapewnienia są takie, że 30 kwietnia część zostanie oddana do użytku. Czekamy też na wynik finansowy szpitalnej spółki. To jest wielka niewiadoma. Na dziś chyba jest tam minus.
- RL – Jest w tym szpitalu prezes, który zarabia 30 tysięcy złotych, a pielęgniarkom właśnie obciął kontrakty.
JT – Mieliśmy spotkanie z prezesem i prokurentem oraz radą nadzorczą. Ten temat był też poruszany. Pan prezes poinformował, że jego wynagrodzenie także zostało obniżone o 7 procent. To samo dotyczy rady nadzorczej. Źle się stało, że w świat poszła informacja o podniesieniu czynszu przez powiat. Umowa jasno mówi, że w pierwszym roku czynsz jest taki, w drugim taki, a w trzecim około 42 tysiące brutto. Taka kwota miałaby obowiązywać przez cały okres spłaty kredytu na modernizację szpitala. Umowa jest podpisana teraz na rok. Dlaczego na rok? Po oddaniu nowej części szpitala trzeba przeprowadzić inwentaryzację. Źle się stało, że padły takie słowa „szpital musi płacić taki wysoki czynsz i teraz trzeba obcinać pensje załodze”.
- PP – Doszło do pewnego zaniechania ze strony starosty Cyganka. Mowa o agregacie prądotwórczym, który szpitalowi jest niezbędny. Teraz trzeba szukać na to sporych pieniędzy.
JT – Taki wniosek trafił na komisję infrastruktury. Okazało się, że identyczny wniosek był już 30 września, ale ze względów finansowych jego realizację odłożono w czasie. Nowy zarząd musi się z tym zmierzyć. Taki agregat szpital musi mieć i koniec. Padają kwoty od 90 do 150 tysięcy złotych. Prezes powiedział nam, że do końca roku to musi być. Razem ze spółką musimy znaleźć na to środki.
- PP – Przewodniczący Krakowiak mówi stop wyprzedaży majątku. Czy wartość tego majątku, który jeszcze pozostał, jest znaczna?
JT – Na pewno będziemy musieli to jeszcze zinwentaryzować, aby wiedzieć na czym stoimy.
- RL – Edward Maziarz od wielu lat zadaje pytanie, my je tylko powtórzymy: Czy nasz mały powiat stać na utrzymywanie pięciu szkół?
JT – To bardzo trudny temat. Pierwszym krokiem miałaby być próba utworzenia zespołu administracyjnego. To wymaga wielu analiz pod względem opłacalności. Taka próba będzie przez nas podjęta. Ten system sprawdza się w gminach.
- RL – Łączenie szkół, zwłaszcza w Więcborku, to temat, który kiedyś podjęto, ale wrzucono go do kosza.
JT – Wśród dwunastu radnych też jest taki głos. Do tego tematu na pewno wrócimy.
- PP – Starosta Cyganek, krótko mówiąc, nie był osobą medialną. Miał wiele czasu, aby nad sobą pracować. Każdy starosta musi „sprzedać” swoją robotę. W jaki sposób chcecie zaskarbić sobie sympatię ludzi, którzy w tej chwili są bardzo w was wpatrzeni? Spotkałem i takich, których dotąd, przez te wszystkie lata starostwo i powiat nie interesowało. Teraz nagle zaczęli się interesować, mówiąc: „Zrobili zadymę - niech pokażą, co umieją”. Może trzeba zrobić bilans otwarcia, by lepiej zobrazować to, co odrzuciliście?
JT – Na pewno myślimy o takim bilansie. Takie dyspozycje już padły. Mamy specjalistę od analizy, Franciszka Klóskę, który może dużo pomóc w tej materii. Chcemy to przedstawić w formie graficznej. Pan Franciszek już to robi i za chwilę dostanie kolejną partię materiału do analizy. Będziemy chcieli to pokazać mieszkańcom powiatu.
- PP – Jak poprawić kontakt z samorządami gminnymi?
JT – Już pewne kontakty zostały nawiązane. Chcielibyśmy uczestniczyć w każdej sesji gminnej, jeśli nie ja, to mój zastępca. Chcemy uczestniczyć w spotkaniach sołeckich. Nie zawsze czas na to pozwoli, ale chcemy tam być. Chcemy powiedzieć mieszkańcom, czym zajmuje się powiat, co robi, jakie ma zamiary. Chcemy dotrzeć do mieszkańców. Mamy konwent powiatu, który już funkcjonował, ale chcemy się częściej spotykać z burmistrzami i wójtem. Może powstaną wspólne projekty?
- RL – W samorządzie, tak jak w firmie, najważniejszy jest główny księgowy. Kto zastąpi panią skarbnik?
JT – Na dziś nie ma jeszcze takiej osoby. Dziś po raz pierwszy rozmawialiśmy, jak rozwiązać ten problem. Wyznaczyliśmy kolejne spotkania. Myślę, że na lutowej sesji skarbnik musi być powołany. To musi być fachowiec.
- RL – Czyli na razie te obowiązki pełni pani Barbara Myślińska? Tak się składa, że pani Myślińska pracuje w starostwie i spółce Novum-Med. Czy to jest zdrowy układ?
JT – Na pewno nie i o tym będziemy rozmawiali jeszcze w tym tygodniu.
- PP – W Polsce rządzi „warszawka”, w powiecie sępoleńskim rządzi, nazwijmy to, „sępolenko”. To tak przez analogię. Jak uspokoić gminy: Więcbork, Kamień i Sośno, że najważniejsze postaci tego powiatu nie będą widziały tylko Sępólna, z którego pochodzą? Nie da się ukryć, że jeśli istnieje para Krakowiak - Tadych, to między nimi jest Stupałkowski.
JT – Chcemy współpracować z wszystkimi czterema samorządami. Tutaj nie ma takiej „warszawki”. Podam prosty przykład. Konstruując budżet, to radni z Sępólna walczyli o to, aby powstał most w Niwach, aby nie było zapisu o wykupie drogi Witkowo-Orzełek. Widzimy problemy wszystkich gmin. W Sępólnie nie ma „warszawki”.
- PP – Czy to znaczy, że gdyby Więcbork był zainteresowany gruntami skarbu państwa po ośrodku kolonijnym, przylegającymi do obiektów Krajny, to mógłby je kupić?
JT– Nie ma takiej możliwości, ponieważ powiat jest tym żywotnie zainteresowany.
- PP – W naszej rozmowie czuję dobry nastrój, nie bojaźń. Czyli nie jest tak źle po tych kilku dniach?
JT – Póki nie zrobimy bilansu otwarcia, to możemy sobie różnie mówić. Trudno powiedzieć, czy jest dobrze, czy źle. Po pierwszych dniach powiem, że pewna obawa jest. Powiat posiadł nawet lokaty bankowe. Nie wiemy, co będzie dalej, to się okaże. Mamy te nieszczęsne karty pojazdów i za chwilę tych pieniędzy nie będzie.
- PP – Cyganek od sportu, Krakowiak od sportu, Tadych też od sportu. Grał w piłkę, założył klub, był prezesem Krajny. Niestety, Krajna dostała zadyszki. Czy odejście Tadycha z Krajny było początkiem drogi do funkcji starosty? W opinii wielu osób było to działanie długofalowe. Czy prawdą jest, że to, co się teraz stało, zakładano już np. w maju?
JT – Dementuję tę plotkę. Decydując się na objęcie funkcji prezesa Krajny po rezygnacji Dariusza Krakowiaka, zakładałem, że zostanę tylko na rok, maksymalnie półtora. Są na to dokumenty. Sportem żyję cały czas i zawsze będę mu pomagał. Powiedziałem głośno, że po walnym odchodzę, mimo że były naciski, abym został. Nie było żadnych założeń, nie był planowany jakiś zamach na zarząd powiatu. To wyszło w ostatnich dwóch miesiącach.
- PP – Nie ma w klubie Krakowiaka i Tadycha, nie ma piłki. Dlaczego piłkarze nie chcą grać po odejściu prezesa Tadycha? Krajna praktycznie nie ma w tej chwili dobrych piłkarzy.
JT – Po odejściu z klubu Janusza Tomasa prezesem został Dariusz Krakowiak. Byłem wtedy w zarządzie. Przy następnych wyborach zostałem wyautowany. Nie było mnie przez dwa lata, dlatego nie należy mnie łączyć wyłącznie z Krakowiakiem. Dlaczego piłkarze nie chcą grać? Trudno mi powiedzieć. Piłkarze dostawali środki finansowe na dojazdy na treningi, były premie za punkty i tzw. stypendia. Owszem, były opóźnienia w wypłatach. Powstał niepotrzebny konflikt. Jak wyglądały negocjacje przed sezonem, trudno mi teraz powiedzieć. Mnie tam nie było. Wiem, że nowy prezes takich finansów nie był w stanie zapewnić. Ustalono, że będą premie za punkty, a diety jeśliznajdą się sponsorzy. Szkoda, że tak się stało. Sezon trzeba dograć do końca, aby nie spaść do A-klasy. Trzeba budować nowy zespół na V ligę. Ubolewam nad tym, że tak się stało. Szkoda, że piłkarze nie dali szansy nowemu zarządowi. Od razu postawili warunki.
- RL – Starosta, wicestarosta, przewodniczący i cała dwunastka idziecie zgodnie w kierunku sukcesu. Tak to należy odebrać. Co waszym zdaniem będzie sukcesem?
JT – Jeżeli doprowadzimy do sytuacji, w której nie będziemy nadal musieli sprzedawać majątku. Jeśli będą oszczędności.
- PP – Czy starosta Tadych wystawi się do kolejnych wyborów powiatowych, tudzież do sejmiku, a może...?
JT – Tego jeszcze nie wiem. Wyżej na pewno nie.
- RL Jeśli umowa koalicyjna, którą pokazuje Henryk Pawlina, okazała się bezwartościowym świstkiem papieru i wylądowała w koszu, to koalicję „dwunastu” może spotkać ten sam los. Czy nie należy obawiać się takiego scenariusza?
JT – Rozumiem intencje tego pytania. Mogę odwrócić to pytanie w drugą stronę. Czy ta koalicja jest tylko po to, aby rozdzielić „stołki” czy jest po to, aby podejmować inne działania, które będą konsultowane z Zarządem Powiatu? Tego nie było. O to cały czas radni mieli pretensje. Koalicji nie było. Ona była, ale tylko w pierwszym dniu. Przez 3 lata koalicja nie potkała się ani razu. Pewnie, jest jakaś obawa, że ta dwunastka może też tak skończyć swoje funkcjonowanie. Koalicja była tylko na papierze.
- PP – Panie starosto, pragnę wyraźnie zadeklarować, że łamy naszego tygodnika z całą pewnością będą sprzyjały wszystkim waszym ruchom, z których wynikać będzie dobro tego powiatu. Z faktu, że się znamy, nie może wynikać nic więcej. W żaden też sposób nie może się to przekładać na grubość sukna wyściełającego czasami lepkie fotele w gabinetach starostwa. Dziękujemy za rozmowę. Na koniec drobna uwaga: nie tyle chcemy was chwalić, co ułatwiać kontakt z ludźmi, którzy naprawdę wiele od was oczekują. Spełnienia tych oczekiwań szczerze życzymy.
JT – Nie dziękuję, żeby nie zapeszać.