,,Karpiowe” wypłacone! Starosta odwołany?

Robert Lida, 05 styczeń 2014, 00:56
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Rada Powiatu w Sępólnie wyrzuciła do kosza przygotowany przez zarząd projekt budżetu na 2014 rok. Zanim doszło do głosowania nad tym dokumentem, rezygnację z funkcji członków zarządu złożyli radni z Sypniewa: Lidia Wrzesińska i Tomasz Fifielski. Dwie godziny później do przewodniczącego rady wpłynął wniosek o odwołanie starosty Tomasza Cyganka podpisany przez 9 radnych. Wniosek trafił teraz do komisji rewizyjnej i zostanie rozpatrzony przez radę na styczniowej sesji. Gwoździem do politycznej trumny starosty stała się wypłata ,,karpiowego” - świątecznej premii dla pracowników starostwa w łącznej wysokości ponad 100 tysięcy złotych. Zdaniem radnego Franciszka Klóski, nadszedł czas na przerwanie nieudolnych rządów nauczycieli w powiecie sępoleńskim.
,,Karpiowe” wypłacone! Starosta odwołany?

Tomasz Fifielski składa na ręce Dariusza Krakowiaka rezygnację z pracy w zarządzie powiatu . Fot. Robert Lida

Budżet powiatu, najważniejszy dokument w funkcjonowaniu każdego samorządu, rodził się w potwornych bólach i, jak się okazało, stał się  on główną przyczyną trzęsienia ziemi na szczycie władzy. Już na początku sesji budżetowej, która odbyła się  w przedświąteczny poniedziałek, rozsypał się Zarząd Powiatu, a to przecież on przygotował projekt budżetu. Pisemną rezygnację z funkcji członków zarządu na ręce starosty i przewodniczącego rady złożyli Lidia Wrzesińska i Tomasz Fifielski. – Przyczyną mojej decyzji jest rozbieżne stanowisko w sprawie zarządzania gminnym majątkiem i finansami powiatu przez starostę, wicestarostę i skarbnika – argumentowała - radna Wrzesińska. Tomasz Fifielski dodał jeszcze, że wyprzedaż majątku nie znalazła odzwierciedlenia w rozwoju Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Sypniewie. Radny z Sypniewa nie zgadza się również na zmuszania gminy Kamień do wykupu drogi wbrew woli jej władz, o czym już pisaliśmy. Na sesji pojawił się zresztą burmistrz Kamienia Wojciech Głomski oraz przewodniczący Rady Miejskiej w Kamieniu  Kazimierz Warylak. Panowie chcieli przypilnować, aby ich gminy nie wmanewrowano w tę bzdurną transakcję i zrobili to skutecznie.

Budżet powiatu, najważniejszy dokument w funkcjonowaniu każdego samorządu, rodził się w potwornych bólach i, jak się okazało, stał się  on główną przyczyną trzęsienia ziemi na szczycie władzy. Już na początku sesji budżetowej, która odbyła się  w przedświąteczny poniedziałek, rozsypał się Zarząd Powiatu, a to przecież on przygotował projekt budżetu. Pisemną rezygnację z funkcji członków zarządu na ręce starosty i przewodniczącego rady złożyli Lidia Wrzesińska i Tomasz Fifielski. – Przyczyną mojej decyzji jest rozbieżne stanowisko w sprawie zarządzania gminnym majątkiem i finansami powiatu przez starostę, wicestarostę i skarbnika – argumentowała - radna Wrzesińska. Tomasz Fifielski dodał jeszcze, że wyprzedaż majątku nie znalazła odzwierciedlenia w rozwoju Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Sypniewie. Radny z Sypniewa nie zgadza się również na zmuszania gminy Kamień do wykupu drogi wbrew woli jej władz, o czym już pisaliśmy. Na sesji pojawił się zresztą burmistrz Kamienia Wojciech Głomski oraz przewodniczący Rady Miejskiej w Kamieniu  Kazimierz Warylak. Panowie chcieli przypilnować, aby ich gminy nie wmanewrowano w tę bzdurną transakcję i zrobili to skutecznie.
Projekt budżetu zakładał nadwyżkę finansową w wysokości 533.500 zł  przeznaczoną na spłatę zobowiązań oraz wydatki majątkowe na poziomie 3.978.753 zł. Tak naprawdę wydatki te są na poziomie kilkuset tysięcy zł. Po pierwsze, należy od tego planu odjąć pieniądze zabezpieczone na dokończenie inwestycji w szpitalu. To nie jest nowa inwestycja, tylko kontynuacja tego, co rozgrzebano dwa lata temu. Po drugie, w załączniku inwestycyjnym zapisano 1.512.500 zł na modernizację drogi Sępólno - Kawle. Ta inwestycja bynajmniej w takim zakresie nie będzie realizowana, ponieważ nie otrzymała dofinansowania z programu „schetynówek”. Dlaczego zatem wpisano pełną kwotę? – Mnie obowiązują istniejące dokumenty. Są uchwały Rady Powiatu i Rady Miejskiej Sępólna o przystąpieniu do tego zadania. Jest porozumienie między tymi samorządami. Jest wreszcie promesa na środki od gminy. Mimo że projekt nie uzyskał dofinansowania, nikt się z tego nie wycofał  – wyjaśniała nam w przerwie obrad skarbnik powiatu Anna Hajduk-Kowalczyk. Mamy więc do czynienia z kompletną fikcją budżetową. Czy zakup komputerów dla starostwa za 115.000 zł można nazwać inwestycją? Tak naprawdę jako o środkach inwestycyjnych można mówić tylko w przypadku 110.000 zł na kontynuację budowy drogi Borzyszkowo -Lubcza, 350.000 zł na wykonanie tak zwanych nakładek asfaltowych na drogach powiatowych, 80.000 na budowę mostu w Niwach oraz dofinansowania budowy chodników przy drogach powiatowych realizowanych wspólnie z gminami. To wszystko ma być okupione dalszą wyprzedażą powiatowego majątku, którego niewiele już zostało. Wszelkie działania związane z konstrukcją budżetu determinuje w tej chwili indywidualny wskaźnik zadłużenia wyliczany według specjalnego wzoru dla każdego samorządu z osobna. Aby utrzymać się w ryzach finansowych, powiat w ciągu najbliższych lat musiałby sprzedać majątek o wartości 4.700.000 zł. Pieniądze te mają pochodzić m.in. z umorzenia części udziałów w spółce Novum-Med.
W dyskusji nad projektem budżetu jako pierwszy głos zabrał przewodniczący komisji rewizyjnej Franciszek Klóska. Okazało się, że to było najdłuższe, bo liczące 22 minuty, wystąpienie. Warunki głosowe, jakimi dysponuje obecnie radny z Sośna sprawiły, że wszyscy wysłuchali jego mowy w dużym skupieniu. Treść tego wystąpienia w całości publikujemy poniżej. Kiedy radny Kłóska opuścił mównicę atmosfera na sali wyraźnie zgęstniała, ale to był dopiero początek. Starosta usłyszał jeszcze wiele gorzkich słów i konkretnych zarzutów, także od najbliższych współpracowników, a tego raczej nikt się nie spodziewał. – Nawet z autopoprawkami ten budżet jest nierealny. Jeśli cokolwiek da się ratować, to nade wszystko konieczne są oszczędności w każdej sferze działania powiatu, zwłaszcza w starostwie. Tymczasem dowiadujemy się, że starosta podjął decyzję o wypłacie nagród w starostwie. W takim układzie nie możemy liczyć na zmianę sposobu zarządzania powiatem – mówiła radna Iwona Bonecka.
– Przez kolejne lata apelowałem o oszczędności. W moich wystąpieniach powtarzało się to jak refren. Teraz stanęliśmy pod ścianą . Osiągnięcie takich dochodów ze sprzedaży jest niemożliwe. Ten budżet nie jest oszczędnościowy. Nawet uchwalając go dzisiaj, nie da się go później zrealizować – dodał siedzący obok radny Andrzej Chatłas.
– Jestem zaskoczony, że członkowie zarządu składają rezygnacje. Przecież to budżet zarządu. Nie wiem, czy to już się zaczęła kampania wyborcza? Przyjęcie budżetu jest niezmiernie ważne. W jakiej my się sytuacji stawiamy? – pytał retorycznie szef komisji finansów Kazimierz Fiałkowski.
– Uwagi pana Klóski trzeba przyjąć, ale proszę dać mi szansę na ustosunkowanie się do nich na najbliższej sesji w oparciu o fakty i dokumenty. Z niedowierzaniem słucham uwag dotyczących Budopolu, tyle razy tłumaczyłem zależności wynikające z zapisów umowy. Gdybym w jakikolwiek sposób naruszył regulamin wynagradzania pracowników starostwa, to natychmiast oddałbym się pod osąd, ale ja tego nie zrobiłem. Starosta, jako kierownik zakładu pracy, jest zobowiązany realizować dokumenty wewnętrzne. Czy kwota 132 złotych w skali miesiąca brutto premii na pracownika to tak dużo? – bronił się dosyć nieudolnie starosta Tomasz Cyganek, mocno upraszczając, ponieważ stwierdził, że w województwie kujawsko-pomorskim średnia płac jest o 20 procent niższa od średniej w innych regionach, a duża liczba powiatowych urzędników to forma walki z bezrobociem.
Z kolei wicestarosta Henryk Pawlina, współtwórca nieszczęść tego powiatu, odpowiadając na merytoryczne wystąpienie Franciszka Klóski, zaatakował  siedzącego vis á vis Tomasza Fifielskiego. Wytknął mu krytykowanie zarządu za niskie dofinansowanie ligi powiatowej i działanie na rzecz rolników z okolic Sypniewa, którzy chcieli parcelacji dawnego gospodarstwa ZSCKR. – To był sąd nad Henrykiem Pawliną. Trzeba było zrezygnować rok wcześniej – mówił wicestarosta.
– To nie jest kampania wyborcza, kolego Kazimierzu. Oświadczam, że w maju lub czerwcu wyprowadzam się z mojej ukochanej Krajny do Poznania. Wobec tego ma pan mnie z głowy jako przeciwnika w naszym kamieńsko-sośnieńskim okręgu wyborczym. – oświadczył Franciszek Klóska, zwracając się w stronę Kazimierza Fiałkowskiego.
– Moglibyśmy zrobić więcej. Sukcesy są, ale niewystarczające. Doszliśmy do ściany. Są, panie starosto, takie sytuacje, że aby ratować 90 procent miejsc pracy, trzeba te 10 procent poświęcić. Pierwszy sprzeciwiłem się sprzedaży udziałów szpitalu. Czara goryczy przelała się wówczas, gdy mimo próśb uruchomił pan nagrody w starostwie. Mówił pan coś innego i co innego zrobił. To tak, jakby 5 minut później pokazał pan radnym „fuck off’. Ja osobiście nie zagłosuję za tym budżetem – mocnym akcentem podsumował dyskusję przewodniczący Dariusz Krakowiak. Po złożeniu rezygnacji przez dwójkę członków zarządu i wypowiedzi przewodniczącego było już pewne, że projekt budżetu zostanie odrzucony przez radę. Tak też się stało. Przeciwko zagłosowało aż 10 radnych: Iwona Bonecka, Andrzej Chatłas, Franciszek Klóska, Dariusz Krakowiak, Edward Maziarz, Danuta Skrzyńska, Lucyna Suchomska, Jarosław Tadych, Krzysztof Wilgosiewicz, Lidia Wrzesińska. Radni Henryk Dąbrowski i Tomasz Fifielski wstrzymali się od głosu. W tej sytuacji za budżetem głosowało tylko 5 radnych. To był pierwszy w historii wszystkich samorządów na terenie powiatu sępoleńskiego przypadek, kiedy radni odrzucili projekt budżetu. Teraz zarząd ma miesiąc na dokonanie poprawek i ponowne poddanie projektu pod głosowanie. Póki co zarząd liczy 5 osób. Rada musi podjąć uchwałę o odwołaniu radnych z funkcji członka zarządu. Zarząd może również działać w 3-osobowym składzie. Pozwala na to statut powiatu. Jeśli nie uda się uchwalić budżetu, sprawy weźmie w swoje ręce Regionalna Izba Obrachunkowa, która przygotuje plan dochodów i wydatków, ale bez wydatków majątkowych. Nie wiadomo jednak, jak długo ten zarząd i ten starosta jeszcze przetrwają. Chwilę po głosowaniu nad projektem budżetu przewodniczący rady odczytał wniosek o odwołanie starosty podpisany przez 9 radnych. W uzasadnieniu mówi się m.in. o nieodpowiedzialnej polityce finansowej starosty. Grupa radnych upoważniła do ich reprezentowania radnego Andrzeja Chatłasa. Zgodnie z artykułem 31 ustawy o samorządzie powiatowym wniosek musi zaopiniować komisja rewizyjna. Z tym nie będzie raczej problemu, ponieważ wszyscy członkowie komisji podpisali się pod wnioskiem. Wniosek może być głosowany nie wcześniej niż po upływie miesiąca od jego złożenia. Aby odwołać starostę, za wnioskiem musi zagłosować 3/5 ustawowego składu rady, czyli 11 radnych. Głosowanie jest tajne. Rozstrzygnięcie zapadnie zatem na planowej, styczniowej sesji Rady Powiatu. Odwołanie starosty jest równoznaczne z odwołaniem całego składu zarządu. Niewykluczone, że taki wniosek jest zabiegiem czysto marketingowym. Czy znajdzie się kaskader, który zechce być starostą przez 8 miesięc pozostałych do wyborów? Niemniej starosta Tomasz Cyganek na kilka dni przed świętami przeżył kilka upokarzających godzin. Zdaniem radnego Klóski, który, jak oznajmił,  zamierza opuścić nasz powiat, czas skończyć z rządzami nauczycieli. Niestety, to środowisko, które bardzo łatwo się obraża, żyje w oderwaniu od rzeczywistości. Przykładem jest zachowanie starosty, który w trudnej sytuacji finansowej powiatu bez wahania wypłacił swoim pracownikom świąteczną premię i mówi, że nic wielkiego się nie stało. Premię otrzymał również wydział finansowy, obdarowany wcześniej przez starostę tak zwaną balansówką. Regulamin wynagradzania pracowników starostwa mówi, że na premie można w skali roku przeznaczyć do 10 procent funduszu płac. Być może starosta zmieścił się w tym wskaźniku, ale czy to było rozsądne pociągnięcie? Być może za to zapłaci stanowiskiem i odejdzie na polityczną banicję.
Należy się zastanowić, czy niektórych radnych, w tym przewodniczącego Krakowiaka nagle oświeciło? Przecież ci sami radni i ten sam przewodniczący na równi ze starostą są odpowiedzialni za stan powiatu. Przypatrywali się temu przez 3 lata. Teraz są gotowi poświęcić starostę, za którym chwilę temu stawali murem. Za kilka miesięcy wybory. Czy wyborcy dadzą się nabrać?

Pokarpiowy rokosz Krakowiaka

Zaskakujące tąpnięcie, do jakiego doszło podczas ostatniej sesji Rady Powiatu w Sępólnie, musi mnożyć najprzeróżniejsze pytania. Oto jednego dnia w ciągu dwóch godzin splotło się tyle wydarzeń, jakich nie było od początku reaktywacji tego powiatu. Bardzo negatywne opinie o staroście Tomaszu Cyganku pojawiły się w zasadzie natychmiast po powołaniu go na to stanowisko. Z nadzieją na okrzepnięcie, zwłaszcza w kontaktach międzyludzkich, podkreślali to również jego koledzy. Czas biegł szybko, lecz starosta tuptał w miejscu zwanym piedestałem. Do spoglądania na taką wysokość samorządowcy współtworzący ten powiat nie byli gotowi. Nic więc dziwnego, że nabrzmiewający wrzód pękł na koniec roku poprzedzającego zmierzch obecnej kadencji rady powiatu. Czarę goryczy przelało „karpiowe” wypłacone wszystkim pracownikom starostwa, jakby na pohybel twierdzącym nieustannie, że starosta widzi tylko panią skarbnik i jej referat. To, że starosta widział panią skarbnik przy podziale każdych premii, przy poborze „karpiowego” , nikogo już nie dziwiło. Przecież dostali wszyscy, a że niektórzy po raz kolejny w krótkim czasie – jaki to problem?
Taniutki chwyt starosty zamknął usta psioczącym dotąd urzędnikom, otworzył zaś co bardziej refleksyjnym radnym. Takiego dictum starosty, wydającego lekką ręką ponad 120 tysięcy złotych, nie zdzierżył Dariusz Krakowiak, do którego natychmiast podłączyło się ośmioro radnych. Rokosz, będący konsekwencją bardzo niskiej oceny pracy starosty, od momentu ogłoszenia z każdą minutą przybierał na sile. W budowaniu atmosfery pognębienia sporym wkładem posłużył Franciszek Klóska. Znany z wnikliwych analiz budżetowych radny z Sośna nie pozostawił suchej nitki, zwłaszcza na Henryku Pawlinie, przypisując  mu liczne wypaczenia rzutujące na obecną krytyczną sytuację finansową powiatu. Z wystąpieniem Klóski nikt nie odważył się polemizować. Śmiało więc  można powiedzieć, że przynagliło wniosek o odwołanie starosty, a wcześniej odrzucenie budżetu.
Czy odwołanie starosty jest realne? Jak najbardziej, zwłaszcza że stanął za nim bezwzględnie Dariusz Krakowiak. Było nie było kolega Tomasza Cyganka musiał być niesłychanie przekonany do tak drastycznego posunięcia. Czy podejrzenia, także nasze, co do chęci przejęcia przez niego gabinetu starosty są uzasadnione? Pierwsza reakcja musiała być właśnie taka, jednak z chwilą opanowania emocji jawią się inne motywacje. Mówi się, że Krakowiak miał serdecznie dosyć łagodzenia licznych niepowodzeń Cyganka, jak choćby nagłośnionej przez nas sprawy  marnotrawstwa publicznych pieniędzy w zarządzie drogowym. Podobno sam nie zamierza zastąpić straconego, bodaj na zawsze, kolegi i wspólnie z radnymi z PiS, SLD i Przymierza buduje nowy gabinet, zdolny zaproponować i zaakceptować logiczny i realny budżet. Co na to Henryk Pawlina? Po tym, jak zagłosował za fatalnym budżetem i nie podpisał się pod wnioskiem o odwołanie starosty, ewidentnie stanął po stronie mniejszości. Jeśli rychło nie zmieni zdania, to podzieli los Tomasza Cyganka.
Jest też inna teoria, z której może wynikać następujące rozwiązanie: Oto wicestarosta, chcący rozegrać rokosz Krakowiaka na swoją korzyść, buduje koalicję. Ponieważ jednak arytmetyka nie jest jej mocną stroną, chyląc głowę na wyraźnie zgiętych kolanach, przystaje do rokoszowian. Ci doświadczonym samorządowcem nie gardzą, zwłaszcza że Pawlina od początku nie sympatyzował z Cygankiem, i odwrotnie, a w kształtowaniu powiatowej polityki wspólnie uczestniczyli do ostatnich dni. W takiej sytuacji głosów potrzebnych do odwołania starosty może być nadmiar. Wprawdzie radni głosują zgodnie z sumieniem, jednak wyraźna deklaracja „duchowego” przywódcy ma ogromne znaczenie. Z takiej kombinacji dałoby się nazbierać co najmniej 14 głosów. Gdyby Pawlina obstawał przy swoim, idąc na dobrowolne wyautowanie, to i tak 11-12 głosów za odwołaniem starosty jest niemal pewnych. Chyba  że część radnych zapomniałaby, jak głosowała dzień przed Wigilią. Rozważając wszelkie możliwości, należy wziąć pod uwagę pełną mobilizację starosty, który tuż po ustosunkowaniu się do miazgi w wykonaniu radnego Klóski, uderza się w piersi i kładzie przewodniczącemu Krakowiakowi na stół cudowny program naprawczy, nie pozbawiony zdecydowanych ruchów kadrowych. Taka wizja wydaje się jednak mało realna, zwłaszcza że starosta musiałby w krótkim czasie nadrobić błędy niemal całej kadencji. Możliwe jest też takie rozwiązanie: Radzie nie udaje się uzyskać 3/5 głosów, a zatem rokosz kończy się niepowodzeniem. Starosta, wicestarosta i pani skarbnik okopują się  w swoich gabinetach. Rada jednak konsekwentnie nie przyjmuje budżetu na rok 2014. Na to do akcji wkraczają posiłki zewnętrzne, pod których nadzorem obaj radni do spółki z kompletnie abstrakcyjnym zarządem doczłapują się do końca kadencji i ze spuszczonymi głowami odchodzą z lokalnej polityki raz na zawsze.   
Tak czy owak, czekają nas ciekawe rozstrzygnięcia, do których z całą pewnością by nie doszło, gdyby nie wypłata „karpiowego”. Swoją drogą nie wykluczone, że wypłaconego z pogwałceniem regulaminu. Bo jeśli prawdą jest, że premię otrzymali wszyscy pracownicy starostwa, to rodzą się pytania:
- czy wszyscy podlegali ocenie uzyskanych wyników pracy zawodowej?
- czy wszyscy wykonywali dodatkowe zadania poza zakresem swoich obowiązków?
- czy wszyscy przestrzegali dyscyplinę pracy brzydząc się notorycznymi wejściami choćby na portale społecznościowe?
- czy wszyscy terminowo wykonywali powierzone im zadania?
- czy wszyscy przepracowali co najmniej pół roku w okresie podlegającym ocenie?
Jest jeszcze najważniejsze pytanie: kto dokonywał ocen i gdzie są ich wyniki? Ciekawe również, że 16 października zmianie uległ wewnętrzny  regulamin, na podstawie którego wypłacano dodatki specjalne. Paragraf 12, punkt 2 starego regulaminu brzmiał: Dodatek specjalny jest ustalany w zależności od posiadanych środków na wynagrodzenia i przyznawany w kwocie nie przekraczającej 40 procent łącznie wynagrodzenia zasadniczego i dodatku funkcyjnego pracownika. Aktualnie zaś brzmi: Dodatek specjalny jest ustalany w zależności od wysokości posiadanych środków na wynagrodzenia. Zarządzenie weszło w życie z początkiem listopada. O co chodzi? Komu wypłacono za dużo, że z końcem roku trzeba zacierać ślady? W starostwie zatrudnionych jest 54 pracowników w tym 5 starzystów. Łączna kwota ,,karpiowego” to 132 tys. zł netto. Dzieląc ją na wszystkich, jak to powiedział starosta, otrzymamy 2,44 tys. zł, czyli 203 zł miesięcznie. Dlaczego starosta okłamał radnych i opinię społeczną, że wypłacono każdemu kwotę dającą 130 zł miesięcznie? Do wyjaśnienia tego niewybrednego kłamstwa starosta powinien zostać natychmiast zmuszony przez wszystkich radnych, z których, swoim zwyczajem, po prostu zakpił! Okazuje się, że bycie starostą to „nie je bajka”, lecz poważna „ruchawka”. Dodajmy: która spada na powiatową społeczność jak grom z jasnego, choć niemal nieustannie zachmurzonego nieba. Może dlatego tyle emocji w ten przedwigilijny dzień? A może po burzy nareszcie nad tym powiatem zaświeci słońce? Panie ,,nowy starosto”, tego serdecznie życzymy!

Piotr Pankanin

Wystąpienie Franciszka Klóski

Dzień, w którym głosujemy nad budżetem, powinien być dniem debaty nad stanem finansów powiatu sępoleńskiego i niezbędnych reform.
Niestety – do debaty dochodzi w atmosferze skandalu związanego z wypłatami nagród.
A jest o czym dyskutować. Czytając działy i paragrafy budżetu, opracowanego przez Zarząd Powiatu, trudno doszukać się wizji racjonalizacji wydatków, obniżenia kosztów funkcjonowania jednostek budżetowych i uwolnienia środków na niezbędne inwestycje; a przede wszystkim na spłatę wymaganych zobowiązań związanych z wykupem obligacji, spłatą zaciągniętych kredytów i pożyczek w przeszłości. Niepokojący jest utrzymujący się wysoki poziom wydatków na administrację. Utrzymanie starostwa powiatowego osiągnęło kwotę 3.656 tys. zł – nie wzrośnie ona jednak w 2014 r. w stosunku do 2013 r. Same wydatki na pensje i dodatkowe wynagrodzenia roczne urzędników zwiększą się z 2.281 tys. zł do 2.322 tys. zł.
Szanowni Radni! Chcę, byście wiedzieli, że jak zasiedliśmy w tej radzie w 2010 r., wynagrodzenia w samym starostwie w rozdziale 75020 wynosiły 1.793 tys. zł. Nam w budżecie 2014 r. zarząd proponuje   zaakceptować kwotę 2.133 tys. zł, czyli o 340 tys. zł więcej niż w roku objęcia przez nas mandatu radnego! Chcę wam przybliżyć kilka cyfr z dokumentów nam wcześniej i dzisiaj przedłożonych. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że cały budżet na utrzymanie administracji wzrósł z 3.318 tys. zł w 2010 r. do 3.656 tys. zł planowanej wielkości w 2014 r.; czyli o 338 tys. zł więcej. Oznacza to, że cały przyrost wydatków na administrację w ostatnich 4 latach przeznaczyliśmy na płace, które ponoć miały być zamrażane; podobnie jak diety radnych. Dla porównania podam, że wzrost funduszu płac w domach pomocy społecznej w ostatnich 4 latach wyniesie 398 tys. zł. Przyrost ten przypada jednak na zatrudnienie prawie 2-krotnie wyż-sze od zatrudnienia w administracji starostwa!
 W przyszłym roku kilka osób mogłoby przejść na emeryturę, jest zatem okazja, by wygasić ich etaty i ograniczyć zatrudnienie w administracji, bez konieczności zwalniania ludzi z pracy. Niestety, zamiast redukcji zatrudnienia, będziemy mieli kolejny jego wzrost; o czym świadczy przyrost ZFŚS w stosunku do wykonania 2013 r., co oznacza wzrost zatrudnienia o 0,4%. Niezrozumiały jest wzrost płac urzędników. Co prawda o niecałe 0.6% w wynagrodzeniach osobowych, lecz aż o 17,7% w dodatkowych wynagrodzeniach rocznych. W całym budżecie powiatu na wynagrodzenia osobowe (§ 4010) zaplanowano kwotę 20.403 tys. zł; tj. o 176 tys. zł więcej niż wydamy w 2013 r. Na dodatkowe wynagrodzenia roczne (§ 4040; 13. pensja!) zaplanowano wydać 1.704 tys. zł; tj. o kolejne 102 tys. zł więcej do wydatków z 2013 r.
Panie Przewodniczący i Wysoka Rado!, nie bez przyczyny na naszym ostatnim nieformalnym spotkaniu przy 100% frekwencji radnych w dniu 10 grudnia br. wskazałem na historyczny fakt, że nasz powiat miał szczęście lub nieszczęście – być rządzonym przez starostów wywodzących się z nauczycieli. Może to najwyższy czas, by powiat powierzyć w kolejnej kadencji rady – staroście wywodzącemu się z innej grupy zawodowej, o innym przygotowaniu zawodowym i innym doświadczeniu.
Przypominam, że mówiłem o „szczęściu, jak i o nieszczęściu”, bo jakże nie cieszyć się dobrze prowadzoną przez dzisiejszego starostę i zarząd – polityką zatrudniania i wynagradzania nauczycieli, a wiemy z doświadczenia, że nie były to zadania łatwe. W wyniku tej polityki oczywiście obniżono zatrudnienie i wydatki na płace – głównie w ZSCKR w Sypniewie.
Uderzyłem w stół, a nożyce się natychmiast odezwały. Pan wicestarosta od razu przypomniał swoje zasługi w latach, kiedy był starostą. Jak bardzo dbał o szkoły, a w szczególności o ZSCKR w Sypniewie, której poświęcił nieomal całe życie i nie pozwolił, by szkole w Sypniewie stała się krzywda. Przypominam, że był on dyrektorem tej szkoły w latach 1997 – 1999. Pragnę radnym również przypomnieć, że pan wicestarosta w drugiej kadencji rady tak bardzo uczuciowo związany był ze szkołą w Sypniewie, że postanowił nie wracać na stanowisko dyrektora szkoły, by umacniać szkołę, lecz wolał przeczekać 4 lata w poczekalni dla przyszłych starostów jako etatowy członek zarządu i w tym okresie pobrać wynagrodzenie wyższe o około 142 tys. zł niż pobierałby jako dyrektor ukochanej szkoły (dyrektor szkoły za 4 lata ca 175 tys. zł, nieetatowy w zarządzie to ca 317 tys. zł). Zawsze zadawałem sobie pytanie, co się stało ze stanowiskiem etatowego członka zarządu. Przypomnę, że jako starosta I kadencji – jak niektórzy mówili, a prasa pisała –  akceptował wyprowadzanie z budżetu powiatu około 160 tys. zł na dopłaty do ogrzewania około 80 mieszkań swoich przyszłych wyborców, i to bez żadnych konsekwencji finansowych i politycznych. W nagrodę ponownie objął stanowisko starosty w II kadencji Rady, by nam, szanowni radni, w przeddzień objęcia przez nas mandatu radnego zafundować podpisanie umowy na rozbudowę szpitala wbrew decyzji poprzedniej rady powiatu. Należałoby zadać pytanie: dlaczego ówczesny pan starosta osobiście i tak pospiesznie doprowadził do podpisania umowy z wykonawcą?  Tego możemy się tylko domyślać. Zastanawiam się, jak mógł podpisać umowę z wykonawcą co do kwestii zapłaty drugiej transzy wynagrodzenia po wykonaniu do 70% inwestycji. Nie trzeba być fachowcem czy matematykiem, by zrozumieć, że wykopanie tylko fundamentów pod budynek też mieści się w przedziale do 70% i drugą transzę, ponad 6 mln zł, niesolidny wykonawca miał zagwarantowaną!
Nie wiem też, kto osobiście podpisywał przelew na ponad 6 mln zł dla wykonawcy rozbudowy szpitala; ale pytam obecnych na tej sali: czy gdyby ktoś z was miał wydać tak duże pieniądze z własnego budżetu złożyłby bez wahania podpis na przelewie? Gdzie były służby budowlane starostwa? Gdzie był nadzór budowlany, gdzie procedury kontroli zarządczej starosty i kontrola wewnętrzna skarbnik powiatu? Po co wydajemy około 25 tys. zł publicznych pieniędzy na zatrudnianie audytora?
Ktoś powie, czego się czepiam – przecież wszystko było zgodne z prawem.
 Niektórzy mówią, że ówczesny starosta miał też swój osobisty udział w podwojeniu wynagrodzenia prezesowi Spółki Novum-Med, godząc się na dwie umowy o pracę za tę samą pracę; doprowadzając roczne wynagrodzenie prezesa za 2009 r. do kwoty 330 tys. zł. Jak trudno jest przywrócić normalny stan kwestii wynagradzania prezesa spółki wie najlepiej obecny zarząd i starostwa. Czemu się znów czepialiśmy – przecież ta kombinacja również była zgodna z prawem.
Tak panie starosto – ta przeszłość również rzutuje na naszą obecną sytuację finansową i czas skończyć z takim zarządzaniem!
 Gospodarka kraju jest jeszcze w kryzysie, pracownicy sektora prywatnego mogą spodziewać się minimalnego wynagrodzenia lub realnego spadku płac  bądź zwolnień, a przedsiębiorcy walczą o przetrwanie na rynku. Tymczasem Zarząd Powiatu fundował i funduje podwyżki dla urzędników. Przez kilka ostatnich lat zwiększał także zatrudnienie w administracji i w podległych jednostkach organizacyjnych – nie zawsze zasadnie.
 Koniec każdego roku przynosi zawsze kontrowersyjne wypłaty nagród. Przed kilkoma dniami podobno wypłacono około 120 tys. zł nagród, bo przecież nie można wykazać oszczędności w budżecie, pomimo że plan budżetu na 2014 r. trudno jest skleić! Przecież pani skarbnik dobrze wie, że nawet nadwyżkę budżetową można wykorzystać na wydatki w roku następnym. Wypłaty tych nagród skojarzyłem z dyskusją na ostatniej sesji ponoć nad nieodpowiedzialnością dyrektora szkoły w Sypniewie, który musiał się na sesji tłumaczyć i jeszcze będzie miał kontrolę komisji rewizyjnej Rady Powiatu w tym zakresie racjonalizacji zatrudnienia i gospodarowania funduszem płac w 2013 r. Panie dyrektorze – podpowiadam: tak planować i wydatkować środki na wynagrodzenia jak w starostwie, to i nagrody będą.
Wychodzi na to, że nie ma to jak życie urzędnika: pewna praca, pensje wypłacane w terminie, dodatkowe trzynaste wynagrodzenia, wypasiony do maksa fundusz socjalny. A teraz jeszcze nagrody i podwyżki. Przypomnę, że to wszystko zgodnie z prawem! W zamian zarząd, a przede wszystkim jego przewodniczący – starosta musiał się tłumaczyć w mediach: dlaczego powiat stracił ponad 32,5 tys. zł dofinansowania hotelu, dlaczego stracił (a twierdzę, że bezpowrotnie) przynajmniej 2,5 mln zł za niewykonane prace przez wykonawcę przy rozbudowie szpitala, dlaczego stracił także 52 tys. zł dotacji z urzędu marszałkowskiego na przebudowę drogi powiatowej nr 1120C Wiśniewka – Sępólno. Panie starosto – zawsze radni otrzymywali odpowiedź, że tak naprawdę to te błędy miały prawo się zdarzyć a winni zostali przez Zarząd Powiatu i Starostę – rozgrzeszeni za utratę tak pokaźnych środków budżetowych.
Żeby sprawa była jasna, jestem za tym, żeby kompetentny i pracowity urzędnik dobrze zarabiał. Jednak podwyżka płac musi iść w parze z redukcją zatrudnienia. A wynagrodzenie powinno być oparte na motywacyjnym systemie nagród, za efektywne działania, a nie samo podpisywanie listy obecności. Zamiast budować wydajny system organizacji urzędu, Zarząd Powiatu podnosi płace wszystkim po równo, bez względu na ocenę jakości pracy, a nawet nagradza osoby winne zaniedbań. Jest to także szkodliwe dla mieszkańców naszego powiatu. Po co urzędnik ma sprawnie i szybko rozwiązać sprawę zgłoszoną przez petenta, skoro Zarząd Powiatu stosuje zasadę ,,czy się stoi, czy się leży, podwyżka czy nagroda każdemu się należy”?
 Mamy trudne czasy, wysokie 25% bezrobocie w powiecie, bankrutują niektóre firmy. W czasie kryzysu nie ma miejsca na podwyżki płac, szczególnie takie, które mogą skutkować wyższymi podatkami dla obywateli. A jeżeli już ktoś planuje wzrost płac w sektorze publicznym, to te podwyżki powinny być ściśle powiązane z osiąganymi wynikami pracy. Czasy „Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy” już dawno minęły, tylko nie wszyscy to dostrzegli.
 Wydatki na utrzymanie dróg, nie licząc wydatków inwestycyjnych, rosną zaledwie o 247 tys. zł; w tym na zakup usług remontowych wydać mamy o 114 tys. zł więcej i prawie 100 tys. zł więcej na zakup materiałów. Mam nadzieję, że dotyczy to remontów dróg, ale pewny nie jestem. Jest to kropla w morzu potrzeb, czyli dalej będziemy jeździli po dziurawych drogach powiatu sępoleńskiego, a ostatni kilometr powiatowej drogi w mojej gminie będzie wyremontowany już nie za za 97 lat, jak wyliczałem w 2010 r., a za 150 lat.
 Mam też taką i wiadomość dla radnych i członków zarządu, których celem jest przecież spokojne wytrwanie na stanowiskach do końca tej kadencji. Oświadczam, że z tym wytrwaniem może być różnie! Bieżący rok jest jeszcze stabilny, czego nie można już powiedzieć o 2014 roku – stąd problemy z konstrukcją i przyjęciem tego budżetu. Prawdziwe jednak problemy powiatu zaczną się w 2015 i kolejnych latach, kiedy to przyjdzie płacić następne raty zaciągniętych kredytów i pożyczek oraz ponosić wyższe koszty użytkowania nowej części pawilonu szpitala.
Niż demograficzny w szkołach osiągnie punkt kulminacyjny, a szkoła w Sypniewie nie będzie atrakcją dla młodzieży, a na dodatek nie będzie już nieruchomości do sprzedania i łatania nimi dziur w budżecie. Na zakończenie chciałbym zwrócić się osobiście do pana starosty. Nie jestem wobec pana opozycją, nie szczędzę jednak panu krytyki. Ma pan jednak to szczęście, że jestem konstruktywny, tzn. gdy  potrzebował pan mojego głosu do poparcia projektów uchwał, to je pan bezwarunkowo otrzymywał. Zawsze, nawet gdy były to uchwały niepopularne, ale konieczne dla dobra powiatu, miała pan moje poparcie. Nawet wtedy, kiedy niektórzy ludzie z Zarządu Powiatu kładli panu kłody pod nogi. Myślę, że do końca kadencji na takie wsparcie z mojej strony nie można pan liczyć, a już nade wszystko pan wicestarosta. Mówię o tym dlatego, ponieważ uważam, że w tej radzie jest możliwe stworzenie większości niezbędnej do przeprowadzenia trudnych, ale niezbędnych reform finansów naszego samorządu, czego wy nam nie gwarantujecie. Klucz do rozpoczęcia tych zmian, choć na koniec kadencji tej rady, był w pańskich rękach. Niestety, do przygotowanego przez panią skarbnik budżetu na 2014 rok zamiast klucza użyliście wytrycha. Jak nazwać działania skarbnik powiatu i całego zarządu przy tworzeniu autopoprawek budżetu na 2014 r. po 10 grudnia br., skoro nie znaleziono 40 tys. zł, by Powiatowy Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności w Więcborku miał zagwarantowane środki do końca 2014r., a nie tylko na funkcjonowanie w I półroczu? Lekką ręką zdjęto aż 170 tys. zł z wydatków administracji starostwa, tak jak wcześniej, bez naszych żądań, nie można było tego zrobić. Dalej niepewne są dochody własne powiatu, a wydatki oświaty są niedoszacowane. Szum wokół sprzedaży udziałów powiatu w szpitalu był nam wszystkim niepotrzebny. Czyżby zarząd, z jego przewodniczącym na czele, tego nie przewidzieli? W związku z nie liczeniem się zarządu z wnioskami m.in. komisji zdrowia, odwołuję moje poparcie opiniujące projekt budżetu na 2014 r. i WPF.
Informuję też, że będę głosował przeciwko uchwaleniu wersji z autopoprawkami zarządu budżetu powiatu sępoleńskiego na rok 2014 oraz ,,Wieloletniej prognozy finansowej powiatu sępoleńskiego na lata 2014 - 2027”. Koleżanki i kolegów radnych proszę, by zagłosowali zgodnie z własnym sumieniem.
Nie dajmy sobą dalej manipulować!
Dziękuję za uwagę.