Kiełbasa krajeńska z nagrodą ministra
Konkurs pod patronatem ministra organizuje poznańskie stowarzyszenie im. Eugeniusza Kwiatkowskiego i dotyczy on wszystkich branż spożywczych, nie tylko mięsnej. Przebiega dwuetapowo. Etap wojewódzki organizuje marszałek województwa. To marszałek nominuje producentów do etapu krajowego. W tym roku takie nominacje otrzymało trzech producentów z Pomorza i Kujaw, w tym Andrób z Suchorączka. Ocena wyrobów zgłoszonych do konkursu nie polega wyłącznie na degustacji czy ocenie wizualnej. Są one również poddawane wnikliwej analizie laboratoryjnej, za którą zresztą muszą zapłacić sami uczestnicy. Nie ma więc szans na to, aby do nagrody nominowano wyrób spożywczy zawierający jakieś chemiczne ulepszacze czy wytworzony na bazie naszpikowanej chemią paszy lub w zatrutym środowisku. To wszystko obnażają badania laboratoryjne. W tym doborowym towarzystwie znalazła się kiełbasa krajeńska produkowana przez niewielki zakładzik z Suchorączka, prowadzony przez Romana Olszewskiego.
– Zaczynaliśmy od hodowli kurczaków. Zresztą stąd nazwa firmy, imię mojej żony, Anżelika i drób. Od kwietnia 2014 roku zajmujemy się też przetwórstwem mięsa wieprzowego. To bardzo mała firma sprzedająca wyroby wyłącznie na rynek lokalny. Sprzedajemy wyroby we własnym sklepiku, na naszych targowiskach i dla miejscowych restauracji. Świnie hodowane na własnych paszach kupuję od brata. Jadę z nimi do ubojni i wracam z półtuszami. Przerabiamy 7 świń tygodniowo. Pracują tutaj 4 osoby – mówi Roman Olszewski, dzierżący w dłoniach okazały puchar i dyplom wręczony i podpisany przez ministra Marka Sawickiego. Główną bohaterką tej nagrody jest jednak kiełbasa krajeńska. Jej ojcem chrzestnym jest Andrzej Musiał, doświadczony masarz, pełniący w firmie rolę głównego technologa.
– Mięso jest peklowane na sucho, przez kilka dni. Kiełbasa jest parzona i wędzona tradycyjnie, przez 12 godzin. Nie tak jak w wielkich zakładach, przez 15 minut. W środku są całe kulki pieprzu. To duże kawałki mięsa w naturalnej osłonce. Żadnej chemii, oprócz peklosoli – mówi pan Andrzej. Aby zweryfikować te słowa, trzeba po prostu spróbować.
– Zaczęło się od Minikowa, gdzie nagrodzono naszą jałowcową. Marszałek województwa zaprosił nas na targi do Berlina, gdzie mielibyśmy promować dziedzictwo kulinarne naszego województwa. Nie mamy jakichś wielkich aspiracji. Nadal chcemy produkować na lokalny rynek i robić to dobrze – mówi Roman Olszewski.
Filozofia właściciela zakładu z Suchorączka bardzo nam się podoba. W zderzeniu z wielkimi koncernami mięsnymi, których głównym celem jest produkować dużo i tanio, nie ma żadnych szans. Chodzi jednak nie o ilość, a o jakość. O smak i szacunek dla konsumenta.