Kogo wspiera Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa?
Pan Andrzej od 2014 roku dzierżawi 11,61 ha gruntu Skarbu Państwa. Z czego użytki rolne to 10,87 ha. Działka o numerze 308 znajduje się w obrębie geodezyjnym Zakrzewek.
Zdjęcia satelitarne z 2015 roku wykonane dla potrzeb Aagencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa potwierdzają słowa dzierżawcy. Działka porośnięta jest krzakami. Jej spora część to po prostu zwykłe bagno. Z kolei aktualne zdjęcia tej samej działki dostępne na geoportalu pokazują, że teren się zmienił, widać tutaj ślady intensywnych prac ziemnych. Można zobaczyć tam nawet pracującą koparkę. – Pan Nowak na działce 308 wykonał na własny koszt wiele prac melioracyjnych. Pod tym względem działka była potwornie zapuszczona – potwierdza Adam Zawieja, kierownik Gminnej Spółki Wodnej w Więcborku.
Nagle na działce w Zakrzewku zaczęły się pojawiać kontrole. Ktoś doniósł, że dzierżawca gromadzi tam odpady. W protokole kontroli realizacji umowy dzierżawy nr 3755/028/2014 przeprowadzonej w dniu 28 września 2017 roku czytamy: „W bieżącym sezonie wegetacyjnym cały teren był odłogowany. W kilku miejscach stwierdzono zastoiska wodne. Na części działki stwierdzono pryzmy ziemi. Według oświadczenia dzierżawcy zgromadzony materiał będzie wykorzystany do niwelacji terenu”. Do protokołu jest dołączone pisemne oświadczenie dzierżawcy. W ostatnim punkcie pt. „Realizacja obowiązków wynikających z umowy dzierżawy” kontrolujący napisali: „Bez uwag.” Mimo to dochodziło do kolejnych kontroli. Jeden z kontrolujących miał przyznać, że donosy pisze Witkowski. Ale który?
29 września br. Andrzej Nowak otrzymał z oddziału terenowego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Bydgoszczy wypowiedzenie umowy dzierżawy działki 308 w trybie natychmiastowym. W uzasadnieniu KOWR stwierdza, że zaprzestanie produkcji rolnej poprzez odłogowanie oraz samowolne składowanie na działce znacznych ilości materiału żwirowego stanowi istotne naruszenie umowy. Jednocześnie wezwano dzierżawcę do usunięcia w nieprzekraczalnym terminie do 28 września owego materiału żwirowego. To, co napisano w wypowiedzeniu, jest ewidentnie sprzeczne z tym, co napisano w cytowanym protokole kontroli. Za ugorowanie gruntu dzierżawca otrzymuje dopłaty unijne, które podlegają ścisłej kontroli. Samo ugorowanie odbywa się za zgodą właściciela.
W tej sprawie wystosowaliśmy oficjalne zapytanie do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa Oddział Terenowy w Bydgoszczy. Minął tydzień, a żadnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Widocznie ośrodek uznał, że lokalną prasą nie trzeba się przejmować. Takie postępowanie narusza zapisy ustawy „Prawo prasowe”.
Co z tym wszystkim wspólnego ma Marek Witkowski? Wystarczy pojechać do Zakrzewka aby uzyskać odpowiedź.
– Witkowski tworzy gospodarstwo dla swojego syna. To niedługo będzie Witkowo, a nie Zakrzewek – mówi jeden z mieszkańców, chcący zachować anonimowość.
Nie jest tajemnicą, że syn Marka Witkowskiego jakiś czas temu stał się właścicielem innej działki, bezpośrednio przylegającej do działki nr 308. Mało tego, w ubiegłym roku Marek Witkowski odwiedził burmistrza Więcborka, a ten miał mu pisemnie potwierdzić, że jego syn pracuje na gospodarstwie rolnym. Waldemar Kuszewski po konsultacji z prawnikiem odmówił.
– Po trzech latach dzierżawy zgodnie z prawem złożyłem wniosek o wykup tej nieruchomości. Zresztą wszystko, co tam robiłem, było przeprowadzane z myślą o wykupie. W odpowiedzi otrzymałem wykaz warunków i dokumentów, które są potrzebne do nabycia gruntu Skarbu Państwa. Potrzebna jest między innymi zgoda ministra rolnictwa. Wiem, że stoję na straconej pozycji. Przecież pan minister Ardanowski to kolega pana Witkowskiego. Formalnie sprawa wykupu jest aktualna, ale w związku z tym, co się ostatnio stało traktuję ją jako zawieszoną. Wypowiedzenia nie akceptuję i kieruję sprawę do sądu – mówi Andrzej Nowak.
Czy to możliwe, że Marek Witkowski, wykorzystując swoją pozycję zawodową i partyjną, próbuje załatwiać sprawy swojego syna?
– Nigdy niczego nie robiłem pod stołem. Nie wykorzystywałem swojego stanowiska. To się po prostu nie opłaca, nie w Prawie i Sprawiedliwości. Za takie coś się po prostu leci. Jeśli chodzi o tę działkę, to mój syn zwrócił się do KOWR-u z zapytaniem, czy miał zgodę właściciela na zasypywanie oczek wodnych i zasypanie części rowu, co spowodowało napływ wody na łąkę syna. Rok był mokry i ta łąka nie nadawała się do użytku. W odpowiedzi napisano, że obydwie działki nie graniczą ze sobą. W załączeniu była mapka pochodząca ze starostwa w Sępólnie. Ktoś tak ją skserował, że faktycznie nie było widać na niej granicy działek. Rozmawiałem też z panem Zawieją ze spółki wodnej i pytałem, czy istnieje dokumentacja na prace melioracyjne na tej działce. Odpowiedział, że to sprawa inwestora i tej dokumentacji nie widział. Mój syn startował w kilku przetargach organizowanych przez KOWR, na ogólnych i transparentnych warunkach. Kilka z nich wygrał. Z tego, co pamiętam, w dwóch przypadkach nie było innych chętnych. Co się z tą sprawą dalej dzieje? Nie wiem. Jeśli trafiła do sądu, to niech sąd rozstrzygnie – mówi Marek Witkowski.
Witkowski straszy naszą redakcję
To, co wyprawiał we wtorek Marek Witkowski, przechodzi wszelkie pojęcie. Radny Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego, wiedząc, że w dzisiejszym numerze ukaże się artykuł, który dotyczy między innymi jego osoby, ale nie znając jego treści, zwołał konferencję prasową. Konferencja okazała się kompletnym niewypałem i trwała zaledwie kilka minut. Witkowski zdążył jednak postraszyć naszą redakcję sądem. Komuna wróciła.
W trakcie prac nad artykułem o przedziwnych praktykach krajowego ośrodka wsparcia rolnictwa poprosiliśmy Marka Witkowskiego o wypowiedź. Dziennikarz zadał wyraźne pytanie: – Czy ma pan coś wspólnego z wypowiedzeniem umowy dzierżawy panu Andrzejowi Nowakowi z Frydrychowa?
Witkowski udzielił wyczerpującej odpowiedzi, która znalazła odzwierciedlenie w tekście artykułu. Rozmówca zgodnie z przysługującym mu prawem poprosił o autoryzację tej wypowiedzi. Wypowiedź została wysłana na jego adres mailowy. W odpowiedzi napisał, że nie przesłaliśmy mu pełnego tekstu wypowiedzi i odmówił autoryzacji. Cała wypowiedź, która ukazała się w artykule, została wysłana. Dowody można znaleźć w redakcyjnych komputerach. Jednocześnie Witkowski zaprosił na organizowaną przez niego konferencję prasową zwołaną na godzinę 17.00 w siedzibie więcborskiego bractwa kurkowego. Na konferencji pojawił się właściciel propisowskiego portalu internetowego oraz kamera Kanału 10. Organizator zażyczył sobie, aby konferencja była emitowana na żywo.
– Dzisiejsza konferencja jest bardzo uboga. Będzie jeden mówiący i trzy osoby dokumentujące to spotkanie. Uważam, że to spotkanie jest bardzo potrzebne. Bardziej jest potrzebne mediom niż mnie. W ostatnim czasie spotykam się z sytuacją, że to media próbują kreować rzeczywistość. Zamiast ją opisywać, próbują na swój sposób oceniać. Pobudziła mnie dzisiaj informacja o tym, że Wiadomości Krajeńskie szykują na mnie atak. Do pewnego momentu byłem zadowolony z tego, że nie byłem pokazywany, nie było mnie na zdjęciach w Wiadomościach Krajeńskich. Ten układ bardzo mi odpowiadał – mówił Marek Witkowski.
Zatem tematem tej quasi konferencji miał być artykuł, który jeszcze się nie ukazał i jego treści nikt poza redakcją, nie znał. Radnemu Witkowskiemu coś się pomyliło. Konferencja prasowa polega na tym, że to dziennikarze zadają pytania, a to on chciał przepytywać dziennikarza Wiadomości Krajeńskich. Niestety, na coś takiego nie ma naszej zgody. Oczywiście pozostali obecni kompletnie nie wiedzieli, o co chodzi, i cała impreza skończyła się po kilku minutach kompletną klapą, która na żywo „poszła” do sieci. Witkowski zdążył jeszcze nas postraszyć sądem.
To kuriozalne zdarzenie można nazwać atakiem uprzedzającym. Chociaż nasz artykuł nie jest atakiem na Witkowskiego, tylko pokazuje działanie rządowej instytucji. Nazwisko radnego wypłynęło tam przy okazji. Zachowanie Witkowskiego nosi znamiona tak zwanej cenzury prewencyjnej, znanej bardziej z epoki PRL-u. Nawet gdyby nasz tekst był krytyczny wobec Witkowskiego, a nie jest, to artykuł 6. Prawa prasowego mówi: „Nie wolno utrudniać prasie zbierania materiałów krytycznych ani w inny sposób tłumić krytyki”. Mało tego, dziennikarz ma prawo do swobodnego komentarza zebranych materiałów. W tym przypadku takiego komentarza nie ma w ogóle. Są tylko fakty.