Koniec żniw u sołtysa
Impreza składa się z kilkuczęści: inscenizacji działającego w Witkowie teatru obrzędowego, konkursów i zabaw sprawnościowych, kulinarnej uczty oraz zabawy tanecznej. Szczególną uwagę od samego początku zwracamy na punkt pierwszy tego programu. Mieszkańcy Witkowa, i to w pełnym przekroju wiekowym, przygotowują inscenizację, a w zasadzie kilkudziesięciominutowy spektakl ukazujący dawne życie na wsi, dawne obrzędy, zwyczaje, a nawet przesądy i zabobony. To życie, które starsze i średnie pokolenie widzów jeszcze pamięta. Główna atrakcja polega na tym, że aktorzy posługują się wyłącznie gwarą krajeńską. Witkowo to jedyne miejsce na mapie powiatu, w którym kultywuje się tę gwarę. W naszym codziennym języku pojawiają się jeszcze pojedyncze słowa wyniesione z domów, ale mówienie dłuższych tekstów wyłącznie gwarą to już ogromna umiejętność. W sobotę zobaczyliśmy spektakl pt. „Okrężna, czyli zakończenie żniw u sołtysa”. Akcja toczyła się jednocześnie na dwóch scenach. Na jednej pracowali żniwiarze, a na drugiej pokazano dom sołtysa. Sołtys to raczej majętny gospodarz. W pole nawet się nie ruszył. Zamiast tego siedział w kuchni z nogami na ryczce. Jego plony zbierali ludzie ze wsi, którzy przyszli głównie na odrobek. Już tradycyjnie w scenariusz wpleciono charakterystyczne zwyczaje z tamtych czasów. Pamiętano o tym, aby na pierwszej sztydze umieścić wypleciony ze zboża krzyż, aby gdzieś na boku zostawić jeden snopek dla myszy. Po zakończeniu pracy żniwiarki uplotły tradycyjny wianek, który wylądował na głowie gospodarza. Obserwowaliśmy też pieczenie chleba na żywo i obyczaje z tym związane. Tak jak nasze babcie czy mamy, na chlebie czyniono znak krzyża przed jego pokrojeniem. Całość dopełniały piosenki i oryginalna scenografia. Prawie sto osób zgromadzonych w świetlicy doceniło trud i umiejętności aktorów, nagradzając ich gromkimi brawami. Później były konkursy związane z tematyką żniwną. Młócono zboże przy pomocy cepów, wiązano snopki i zbierano ziarno. Po ciężkiej żniwnej pracy wszyscy zgłodnieli, ale organizatorzy byli na to przygotowani. Panie z miejscowego KGW przygotowały prawdziwą ucztę dla podniebienia. Serwowano bigos po staropolsku, gulasz z kaszą, pierogi, ser smażony, kapuśniak, smalec ze skwarkami, drożdżówkę, no i swojski chleb. Imprezę zakończono dopiero o świcie, ponieważ jej nieodłącznym elementem jest zabawa taneczna. Za tym pozytywnym zamieszaniem w Witkowie stoi niezmiennie od lat dyrektor miejscowej świetlicy, czyli Danuta Sałasińska. To ona pisze teksty, reżyseruje i występuje na scenie. Efekt nie byłby jednak możliwy, gdyby nie jej umiejętność zjednywania sobie ludzi i współpracy z nimi. Danka zebrała wokół siebie grupę wiernych współpracowników i to jest jej największy kapitał. Z niecierpliwością czekamy na to, co wymyśli za rok.
Podziękowania
Organizatorzy VI Biesiady po witkowsku dziękują wszystkim, którzy udzielili wsparcia finansowego: Bankowi Spółdzielczemu w Więcborku, Bankowi Spółdzielczemu w Koronowie, Zakładowi Mleczarskiemu w Zalesiu, panu Kazimierzowi Warylakowi oraz Marianowi Sokolikowi. Osobne podziękowania składamy paniom z Koła Gospodyń Wiejskich za przygotowanie potraw.