Konkurs do sądu
Burmistrz Kuszewski prawie miesiąc wahał się, czy powołać Jurgielską na stanowisko dyrektora, czy też nie. Jej kandydaturę, stosunkiem głosów 5 do 4, wskazała komisja konkursowa w dniu 10 marca. Przypominamy, że był to drugi konkurs. Pierwszy unieważnił jeszcze burmistrz Toczko po odwołaniu Grażyny Jurgielskiej, której wówczas komisja konkursowa nie dopuściła do przesłuchań z przyczyn formalnych. W podobnym trybie, już obecnego burmistrza do usunięcia naruszenia prawa wezwał inny kandydat Henryk Pawlina. Były starosta dwukrotnie został wyproszony za drzwi z przyczyn formalnych. Za pierwszym razem uznano, że nie jest nauczycielem. Za drugim razem komisja stwierdziła, że jest nauczycielem i to jest przeszkoda.
– O co w tym wszystkim chodzi? – pytają mieszkańcy Sypniewa.
Zgodnie z przepisami rozporządzenia ministra edukacji narodowej w sprawie wymagań, jakim powinna podpowiadać osoba zajmująca stanowisko dyrektora, o tę funkcję może ubiegać się zarówno nauczyciel, jak również osoba nie będąca nauczycielem. Przewidziano dwie ścieżki postępowania. Dla każdej z tych ścieżek obowiązuje inny zestaw dokumentów, które musi przedstawić kandydat. Wykaz takich dokumentów został zawarty w regulaminie konkursu, z podziałem na dokumenty wymagane w przypadku kandydata nauczyciela oraz nie nauczyciela. Henryk Pawlina przedstawił komisji zestaw dokumentów przewidzianych dla tego drugiego przypadku. Komisja kierowana przez wiceburmistrza Jacka Masztakowskiego uznała jednak, że Pawlina ostatecznie jest nauczycielem i nie może kandydować na stanowisko dyrektora jako osoba niebędąca nauczycielem. Podobno w pisemnym uzasadnieniu, o które zwrócił się Pawlina, posądzono go o próbę obejścia prawa. Henryk Pawlina twierdzi, że nauczycielowi, który nie spełnia wszystkich wymogów formalnych uprawniających do startu w konkursie na dyrektora szkoły, nie można odmówić prawa do kandydowania w innym charakterze. Burmistrz Kuszewski nie podzielił tych argumentów i zatwierdził wyniki postępowania konkursowego. Nie bez znaczenia był fakt, że naglił go czas. Zgodnie z prawem obecny stan, czyli kierowanie szkołą przez osobę pełniącą obowiązki dyrektora, może trwać maksymalnie 10 miesięcy.
– Nie mam żadnej gwarancji, że w przypadku unieważnienia konkursu i przeprowadzenia kolejnego nie znajdzie się znowu jakaś niezadowolona osoba. Czas to po prostu przerwać – mówi Waldemar Kuszewski.
Burmistrz twierdzi również, że podejmując decyzję, uwzględnił zarzuty kierowane pod adresem kandydatki na dyrektora zawarte w naszym artykule z ubiegłego tygodnia.
– Gdyby rodzice wystosowali wcześniej jakieś pismo, może sprawy potoczyłyby się inaczej. Komisja, oceniając kandydatów, opiera się wyłącznie na dokumentach – mówi wiceburmistrz, przewodniczący komisji konkursowej Jacek Masztakowski.
Wygląda jednak na to, że to nie koniec konkursowych przepychanek w Sypniewie. Wszystko wskazuje na to, że sprawa trafi do sądu.
– Lojalnie uprzedziłem o tym w bezpośredniej rozmowie z burmistrzem Kuszewskim. Mam gotową skargę do sądu administracyjnego. Jeśli burmistrz nie wyda zarządzenia o unieważnieniu konkursu i zatwierdzi jego wyniki, to złożę tę skargę w sądzie – oświadcza Henryk Pawlina.
Sprawy w sądach administracyjnych trwają latami, ale wyroki w końcu zapadają. Rozstrzygnięcie tej sprawy należy pozostawić sądowi. Załóżmy jednak, że Pawlina wygra, a sąd uchyli postępowanie konkursowe. Co ze świadectwami, protokołami i innymi dokumentami podpisanymi przez dyrektora?