Ksiądz wikary od skarpetek
Sprawa sępoleńskiego wikarego ujrzała światło dzienne w kwietniu tego roku, kiedy duchowny został odsunięty przez biskupa od posługi. Pod koniec marca został wezwany do kurii w Bydgoszczy, po czym opuścił parafię. Okazało się, że ks. Marcin, który opiekował się służbą liturgiczną, wysyłał do ministrantów niedwuznaczne wiadomości tekstowe. Były to SMS-y i wiadomości przesyłane za pomocą popularnych komunikatorów, dotyczące sfery intymnej i seksualności. Wiele z nich zostało upublicznionych przez media. Dopiero po ich doniesieniach prokuratura wszczęła postępowanie z artykułu 200a Kodeksu karnego. W ramach tego postępowania u wikarego zabezpieczono nośniki informacji: komputer stacjonarny, laptopy, dyski twarde, tablet i telefony komórkowe. Nośniki te zbadał biegły sądowy. Swoją drogą, na co księdzu kilka laptopów i telefonów?
W ramach czynności przesłuchano grupę ministrantów, ich rodziców, a także delegata biskupa bydgoskiego ds. dzieci i młodzieży, który na polecenie biskupa wszczął wstępne postępowanie kanoniczne w sprawie korespondencji księdza z ministrantami. „W trakcie czynności świadek przeprowadził rozmowę z Marcinem K., w toku której ww. przyznał się do prowadzonej korespondencji i wyjaśnił, iż jej treść wynikała z troski o doprowadzenie do spowiedzi i pomocy w przeżywaniu młodym ludziom seksualności”- czytamy w uzasadnieniu postanowienia prokuratora o umorzeniu dochodzenia.
Część przesłuchiwanych ministrantów oraz ich rodziców przyznała, że ksiądz wysyłał do nich informacje o niedwuznacznej treści. Jeden z rodziców już wcześniej powiedział mu, że nie życzy sobie takiego zachowania wobec swojego syna. Wikary miał przeprosić i stwierdzić, że to żarty.
Kilkoro chłopców było zachęcanych do tego, aby wykonywali zdjęcia swoich stóp w kolorowych skarpetkach i przesyłali je księdzu. Jednemu z nich kilkakrotnie proponował masaż stóp. Małoletni byli przesłuchiwani w obecności biegłej psycholog, a ta uznała, że nie mają oni skłonności do konfabulacji.
„Do znamion przestępstwa określonego w art. 200a KK należy składanie propozycji obcowania płciowego, poddaniu się lub wykonaniu innej czynności seksualnej albo udziału w produkowaniu lub utrwalaniu treści pornograficznych małoletniemu poniżej 15 lat za pośrednictwem systemu teleinformatycznego lub sieci telekomunikacyjnej i zmierzania do realizacji jednego z tych celów. Inne propozycje, nawet zdecydowanie niemoralne i pozostające w sprzeczności z zasadami współżycia społecznego, a za takie mogą być uznane niektóre treści ujawnionych korespondencji między małoletnimi a Marcinem K., nie stanowią o wyczerpaniu występku z art. 200a KK. W toku niniejszego postępowania ustalono, iż Marcin K. pytał małoletnich o sferę życia seksualnego, prosił o przesyłanie zdjęć stóp w skarpetkach, a także składał propozycję masażu stóp, co bez wątpienia uznać należy za co najmniej niewłaściwe. Jednakże w żadnej z treści ujawnionych wiadomości nie składał jakiejkolwiek propozycji dotyczącej obcowania płciowego czy też wykonania lub poddania się innej czynności seksualnej” - pisze prokurator Adam Andrejczuk w uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu dochodzenia.
W ocenie prokuratora przestępstwo nie zaszło, a jak oceniają zachowanie księdza rodzice, nie tylko ministrantów, z którymi miał on do czynienia? Przecież to się w głowie nie mieści. Niby nic nie zaszło, ale może to w tym kierunku zmierzało? Teraz wikary pewnie trafi do innej parafii i będzie robił to samo.
* * *
Wielu parafian staje w obronie byłego wikariusza sępoleńskiej parafii podejrzewanego i oskarżanego o składanie niemoralnych propozycji nieletnim. Jeden z nich przysłał obszerny list do naszej redakcji: ,,To są kpiny. Czy oni nie mają sumienia. Ile można opisywać i wyszydzać księdza. Chcieli sensacji i rozgłosu. To jest bluźnierstwo. Z dobrego człowieka, który pragnął dobra, zrobili to, co zrobili. Jakie są konsekwencje tych kłamstw. Na niego nikt złego słowa nie mówił. Był miły, chwalony, szanowany, uwielbiany. Potrafił pojednać ludzi. Parafanie byli dumni, że mają tak wspaniałego wikariusza. Ale znalazła się garstka hien i zaburzyła naszą dobroć i wiarę. Ksiądz nie pisał SMS-ów w złej wierze, a więc chciał pomóc w trudnych sprawach dziecku, które nie mogło liczyć na rodziców” - pisze parafianin, który podpisał się słowem emeryt.
Każdy ma prawo do własnej opinii na temat tego, co działo się w sępoleńskiej parafii na przestrzeni kilku tygodni. Nietety, nie każdy posiada odpowiedni poziom wiedzy, aby się na ten temat wypowiadać.