Kto radnemu zabroni pisać do wojewody?
Antoni Dolny - radny, który urzędniczym gromom się nie kłania, zwłaszcza słanym z ust szefowej referatu inwestycji
Sprawa bulwersująca zainteresowanych mieszkańców gminy Sępólno trafiła do wojewody kujawsko - pomorskiego. Ten zasugerował rozważenie zasdności proponowanych przez radnego zmian. – Dziś nie ma takich możliwości – odpowiada burmistrz Sępólna Waldemar Stupałkowski. Zanim jednak burmistrz wypowiedział to zdanie, radny Antoni Dolny wystosował do wojewody list. Mikołaj Bogdanowicz, z treści listu poznał opinię mieszkańców korzystających z tej drogi, w imieniu których radny wniósł o dokonanie zmian w projekcie. Sprawa to o tyle istotna, ponieważ celem realizowanej inwestycji jest nade wszystko bezpieczeństwo mieszkańców gminy Sępólno. Zdaniem radnego droga o szerokości 5 metrów, która służy głównie transportowi rolnemu, nie pozwala na swobodne mijanie się pojazdów. Wystarczyłoby kilka tak zwanych mijanek. Problemem na tej drodze jest też odprowadzenie wód opadowych ze względu na bardzo duży kąt nachylenie na odcinku od drogi krajowej do rzeki. Po wyasfaltowaniu drogi pojawią się na niej duże ilości wody, która może zalewać przyległe posesje. Radny Dolny zauważa również, że w projekcie w ogóle nie uwzględniono wjazdu na jedną z posesji. „Nie może być tak, że w tak ważnej dla mieszkanców kwestii pomija się ich potrzeby i uniemożliwia dojazd do posesji. Gmina powinna zwołać zebranie z mieszkańcami, aby wysłuchać ich potrzeb, jednak tego nie uczyniono”– pisze radny do wojewody. Zcałą pewnością zdecydował się napisać, ponieważ, na poziomie gminy, nikt go nie chciał słuchać. Wykorzystał fakt, że jest to inwestycja finansowana za pośrednictwem urzędu wojewódzkiego. Mikołaj Bogdanowicz w kodeksowym terminie odpisał radnemu i jednocześnie skierował pismo do burmistrza Sępólna. Zwrócił się w nim o rozważenie możliwości wprowadzenia w projekcie zmian, które polegałyby na: zwiększeniu szerokości jezdni do minimum 6 m, wybudowaniu zatoczek umożliwiających mijanie się pojazdów rolniczych oraz dowożących dzieci do szkoły, zapewnieniu skutecznego odprowadzenia wód opadowych z odcinka drogi o dużym nachyleniu, wykonaniu zjazdu na posesję. Jest to tylko prośba. Czy burmistrz zamierza ją spełnić? – Z panem radnym rozmawialiśmy na ten temat kilka razy i z przykrością stwierdzam, że nie wszystko, o czym mówi, jest zgodne z rzeczywistością. Sprawa zjazdu na posesję jest już załatwiona. Po prostu właściciel w trakcie projektowania wybudował sobie drugi wjazd na posesję. Na tamten moment jej nie było. Wykonawca uzgodnił z właścicielem, że ten wjazd zostanie dodatkowo wybudowany. Jest taka możliwość. Co do szerokości, jest ona zgodna z warunkami technicznymi projektowania dróg na terenach wiejskich. Na odcinku przebiegającym przez Niechorz droga jest w krawężniku, a na odcinku biegnącym przez las z utwardzonym poboczem i powierzchniowym odprowadzeniem wód opadowych, czyli rowem. My tę drogę budujemy nie na pozwolenie na budowę, tylko na zgłoszenie - po jej starym śladzie. Nie ma możliwości jej poszerzenia, ponieważ w ten sposób weszlibyśmy w prywatne grunty. W takim przypadku konieczna by była pełna dokumentacja, wykup gruntów itp. Gdyby miały się zmienić parametry tej drogi, to nie moglibyśmy jej zgłosić do funduszu, ponieważ nie ma na nią projektu. Remont na zgłoszenie daje szybszą ścieżkę realizacji inwestycji. Wydaje mi się, że pan radny nie jest uprawniony do projektowania dróg. To robił projektant z uprawnieniami i w odpowiedzi na pismo wojewody znajdzie się na pewno jego opinia. W tej chwili nie ma możliwości jakichkolwiek zmian – mówi burmistrz Waldemar Stupałkowski.W tej sprawie jedna i druga strona ma pewnie rację. Niestety, budowanie czy remontowanie czegokolwiek, nie tylko w gminie Sępólno, odbywa się bez udziału mieszkańców. To przecież oni najlepiej znają problemy swojego otoczenia. Co przeszkadza, aby projektant i inwestor spotkał się z mieszkańcami, których dana inwestycja ma dotyczyć? Nic. Potem mamy takie kwiatki, że ktoś nie może wjechać na własną posesję albo zalewa go woda z całej ulicy. Nie raz i nie dwa pisaliśmy o takich historiach. Radny Antoni Dolny, niekochany przez ekipę burmistrza, dobrze pojmuje swój mandat. Przecież nie robi tego dla siebie. Niechorz to nie jego okręg wyborczy. Nikt nie zabroni mu kontaktu z wojewodą, skoro w gminie go ignorują. Kto ma rację w tej sprawie? Okaże się już po zakończeniu inwestycji. Jeżeli ktoś będzie poszkodowany, to tylko mieszkańcy.