Kto strzelił gola piłkarzom z Zamartego?
Piłkarze miejscowej drużyny czekali na swoje boisko 2 lata. Do tej pory grali gościnnie na murawie w Moszczenicy. Dzięki pomocy gminy, sponsorów i własnej pracy powstało jedno z najładniejszych boisk w powiecie. Rozegrano tu już dwa mecze ligi powiatowej (obydwa zwycięskie). Ściągały na nie całe rodziny. Rozkładały koce, krzesełka turystyczne, termosy z kawą, urządzając sobie piknik na świeżym powietrzu. W ubiegłym tygodniu zdemontowano bramki i piłkarskich spotkań już nie można rozgrywać. Co się stało?
– Nastąpiło małe niedopatrzenie z naszej strony i nie zgłosiliśmy tej inwestycji u starosty, ale wszystko już naprawiamy - wyjaśnia burmistrz Kamienia, Wojciech Głomski.
Boisko piłkarskie z elementami trwale posadowionymi w gruncie nie wymaga pozwoleń na budowę, lecz procedury tzw. zgłoszenia. W zgłoszeniu należy określić rodzaj, zakres i sposób wykonywania robót budowlanych oraz termin ich rozpoczęcia. W zależności od potrzeb należy dołączyć odpowiednie szkice i rysunki. Takie zgłoszenie należy złożyć w starostwie powiatowym. Jeśli w ciągu 30 dni starostwo nie zgłosi żadnych zastrzeżeń, można rozpocząć prace. Tej procedury w Zamartem nie dopatrzono. Znalazł się jednak „życzliwy” mieszkaniec alei Dębowej, przy której zlokalizowane jest boisko, i doniósł do nadzoru budowlanego. Z tego, co ustaliliśmy, to powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nawet nie wydał decyzji w tej sprawie. Wystarczył jeden telefon do urzędu miejskiego.
– Bardzo temu panu dziękujemy, że cały czas rzuca nam kłody pod nogi. Mecze są tutaj rozgrywane co drugi tydzień przez te dwie godziny, z wyłączeniem wakacji i zimy. Poza tym z boiska może korzystać każdy mieszkaniec Zamartego. Może od razu przenieśmy się pod sklep i będziemy pić piwo zamiast grać w piłkę - mówi osoba związana z miejscowym klubem piłkarskim.
Nazwisko tego samego mieszkańca wymienia burmistrz i jego urzędnicy. Formalnie mężczyzna nie jest stroną w tym postępowaniu, ponieważ od boiska dzieli go gminna droga. Ponadto inwestycja powstała w oparciu o tzw. decyzję celu publicznego. Ten cel został osiągnięty. Niestety, nie wszystkim to się podoba. Burmistrz Głomski mówi, że to małe niedopatrzenie. Nnaszym zdaniem to urzędnicze zaniechanie. Skoro inwestycję prowadziła gmina, to jej urzędnicy powinni znać podstawowe procedury.